Leonard Ravenhill.docx

(66 KB) Pobierz

Ewangelia Modlitwy

EwangeliaNic tak nie przeobraża jak modlitwa. Ludzie często pytają: "Dlaczego kładzie się tak duży nacisk na modlitwę?" Odpowiedź jest prosta: Jezus tak czynił. Ewangelię Łukasza można nazwać Ewangelią modlitwy. Jest to życie modlitewne Jezusa. Trzech pozostałych ewangelistów mówi, że Duch Święty w postaci gołębicy zstąpił na Jezusa, gdy był on w Jordanie, natomiast Łukasz twierdzi, że nastąpiło to podczas modlitwy. Mateusz, Marek i Jan przekazują, że Jezus wybrał sobie 12 uczniów. Łukasz dodaje, że stało się to po nocy spędzonej na modlitwie. Z trzech Ewangelii dowiadujemy się, że Jezus zmarł na krzyżu. Łukasz podaje, że nawet umierając modlił się za tych, którzy Go prześladowali. Tylko Łukasz mówi, że przemienienie Jezusa na górze nastąpiło podczas modlitwy. Nic tak nie przeobraża jak modlitwa.

Pismo Święte mówi, że uczniowie poszli spać, lecz Jezus - zgodnie ze swoim zwyczajem - rozpoczął modlitwę. Była ona Jego przyzwyczajeniem. I tak Jezus, Syn Boży, był ostatecznie namaszczony do służby. Jeżeli przez ten cały czas była Mu potrzebna modlitwa, to o ile bardziej konieczna jest dla nas.

Pewnego razu grupa turystów zwiedziła malowniczą wioskę. Jeden z nich protekcjonalnie zwrócił się do siedzącego pod płotem staruszka: "Czy w tej wiosce urodzili się jacyś wielcy ludzie?" "Nie - odpowiada nie podnosząc głowy - tylko same dzieci". Nawet najsławniejsi ludzie byli kiedyś dziećmi. Najwięksi święci kiedyś raczkowali w sprawach duchowych.

C. H. Spurgeon nawrócił się mając 16 lat. Jako dziewiętnastolatek rozpoczął wygłaszać kazania. Kiedy miał 27 lat, wybudowano dla niego kościół na 6000 miejsc, który zapełniał się w czwartkowe wieczory i w niedzielę. Jak? On czekał na Boga. Chodził z Nim. Uczył się i .... modlił.

Rozpaczliwa modlitwa

Bóg formował najwartościowszych ludzi w samotności. Znasz tajemnicę modlitwy? Modlitwa w skrytości. "Ale, ty gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą ...." /Mat.6.6/. Gdy drzwi są zamknięte i jesteś sam, nie możesz się popisywać. Nie możesz zaimponować swoimi darami. Łatwo wywrzeć wrażenie na ludziach, ale nie na Bogu.

W 1 Sam.1.1-15 znajdujemy opowiadanie o pójściu Elkany i jego żony do Sylo, aby tam złożyć ofiarę Bogu. Anna była bardzo przygnębiona z powodu bezpłodności. Wymieniony fragment Pisma bogato opisuje czas modlitwy w tej sprawie. Mowa jest o tym, że Anna płakała, że była zmoczona łzami. Wylała swoją duszę przed Panem. Jej serce było zmartwione, dusza zgorzkniała, wzburzona i duch pełen smutku. To nie mała lista nieszczęść. Kluczem do sprawy jest jednak to, że była kobietą, która modliła się. W 20 wierszu napisano, że wzięła swoją nagrodę. "Po upływie pewnego czasu Anna poczęła i porodziła syna, i dała mu na imię Samuel, gdyż - jak mówiła: Od Pana go wyprosiłam".

Często mówię coś, czego ludzie nie lubią, a mianowicie, że Bóg nie wysłuchuje każdej modlitwy, lecz tylko rozpaczliwej. Twoje życie modlitewne wskazuje, na ile polegasz na swoich zdolnościach i na ile rzeczywiście wierzysz w swoim sercu śpiewając: "Nie przynoszę niczego w mych rękach, trzymam po prostu Twój krzyż...." Im bardziej jesteś pewny siebie, tym mniej się modlisz. Jeśli brak ci tej pewności, to musisz się modlić.

Co o tym mówi Pismo? Że Bóg wybrał to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić. Tak właśnie pisze Paweł do Koryntian: ".....wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić" /1Kor.1.28-29/. Potrzebowalibyśmy tego "bycia niczym" w dzisiejszych czasach.

Język biednych

Modlitwa jest językiem biednych. Dawid, król izraelski, wiele razy powtarza: "Nakłoń Panie, ucha swego! Wysłuchaj mnie, bom ubogi i nędzny! /Psalm 86.1/. Czy pamiętacie wspaniały psalm, w którym mówi: "Ten biedak wołał, a Pan słuchał" /Ps.34.6/.

Duchowość Pawła, jego pochodzenie, ogromny intelekt były dla mnie zawsze przygniatające. A jednak mówi on, że kiedy jest słaby, wtedy jest silny. Wciąż starał się i sobie, i innym udowodnić, że jest nikim.

Prawdziwa modlitwa przebiega w dwóch kierunkach. Ja mówię do Boga, a On do mnie. Nie wiem w jaki sposób Duch powoduje łączność lub dlaczego Pan chce, abym się modlił, lecz tak właśnie On działa.

"Wstań i módl się"

Pewnego dnia uczestniczyłem w konferencji z dr Raymondem Edmondem z Wheaton College. Opowiadał nam o zdarzeniu, które przeżył jako misjonarz w Urugwaju. Niedługo po przyjeździe ciężko zachorował. Był umierający i właściwie przygotowano mu grób. Z ogromnymi kroplami potu na czole i przedśmiertnym charczeniem, nagle wstał i poprosił żonę, aby mu przyniosła ubranie. Nikt nie wiedział, co się stało.

Wiele lat później, gdy w Bostonie ponownie opowiadał o tym wydarzeniu, pewna starsza pani wstała i trzymając stary notatnik, zapytała: "Kiedy to się wydarzyło? Która godzina była w Urugwaju i w Bostonie?" Gdy odpowiedział jej zmarszczona twarz zajaśniała. Wskazując na swoją książkę, powiedziała: "Tutaj to mam. O godz. 200 w nocy Bóg powiedział do mnie, abym wstała i modliła się, ponieważ szatan chce zabić Raymonda Edmonda w Urugwaju". I ona zrobiła to.

Duncan Campbell opowiadał, że słyszał pewnego farmera modlącego się na polu. Modlił się o Grecję. Na pytanie dlaczego to robi, odpowiedział, że nie wie. Czuł, że powinien modlić się za kogoś w Grecji, kto znajduje się w niekorzystnej sytuacji. Modlił się tak długo, aż poczuł ulgę. Dwa czy trzy lata później był na spotkaniu z misjonarzem, który opisywał trudną sytuację, w jakiej znalazł się w tym samym czasie, kiedy farmer w Szkocji modlił się o kogoś, kogo w ogóle nie znał.

Może wydawać się, że Bóg czyni dziwne rzeczy. Nie należy się tym przejmować. Jeśli Bóg każe ci coś zrobić, rób!

Kto może wstąpić na górę Pana?

I oto kolejne opowiadanie Duncana Campbella o wydarzeniu, które miało miejsce w Szkocji:

"Nie mogłem głosić kazania - mówił - Nie mogłem dotrzeć do Boga. Niebiosa były nieprzeniknione. Sufit był jak ze stali". Zaniechał więc prób i poprosił młodego mężczyznę o modlitwę. Młodzieniec wstał i powiedział: "Jaki ma sens modlitwa, gdy nie jesteśmy w porządku wobec Boga?" Zacytował Psalm 24: "Kto może wstąpić na gorę Pana?" Nie możesz przystąpić do Boga, dopóki twoje ręce nie są czyste, co oznacza, że czysty jest twój stosunek do innych oraz twoje serce. "Któż może wstąpić na górę Pana? Kto ma czyste dłonie i niewinne serce" /Ps.24.3-4/.

Po przeczytaniu tego psalmu młodzieniec zaczął się modlić. Trwało to 10, 15, 20 minut. Nagle powiedział: "Wybacz Panie, przeciwstawię się szatanowi." Odwrócił się i zaczął mówić diabłu dokąd ma iść i jak się tam dostać. Walczył z całych sił. Potem znowu modlił się. Trwało to 45 minut. I stało się tak jakby w niebie włączono włącznik. Duch Boży zstąpił na tę społeczność, na salę taneczną na drugim końcu miasta i tawernę w pobliżu. Podczas tej modlitwy narodziło się przebudzenie.

Malachiasz mówi: "Potem nagle przyjdzie do swej świątyni Pan, którego oczekujecie" /Mal.3.1/. Pamiętacie co napisano o pasterzach? Pilnowali swoich stad, kiedy nagle usłyszeli głos niebieskich zastępów. Pamiętacie grupę ludzi w górnej sieni? Nagle z nieba powstał szum i Duch Święty zstępował na nich.

Jest pewna data historyczna, którą bardzo lubię. W środę ,13 sierpnia 1737 roku mała grupka osób na Morawach oczekiwała w modlitwie. O godz. 1100 nagle zstąpił Duch Święty. Wiecie co się stało? Spotkanie modlitewne, które rozpoczęło się o godz. 1100, trwało 100 lat. Właśnie tak. To miejsce modlitwy nie opustoszało przez całe stulecie. Jest to najdłuższa modlitwa o której mi wiadomo. Nawet 6-7 letnie dzieci usilnie modliły się za kraje, których nazw nawet nie potrafiły wymówić.

Dlaczego nie mamy przebudzenia?

W pewnym starym mieście w Irlandii z czcią pokazują miejsce, gdzie czworo młodych ludzi spotykało się co noc na modlitwie o przebudzenie. W górach Walii jest miejsce, gdzie 3-4 młodych ludzi w wieku18-19 lat spotykało się co noc na modlitwie. Nie pozwolili Bogu odejść, nie zgadzali się na "nie". Wymodlili przebudzenie robiąc tyle, ile jest możliwe dla człowieka. Jeżeli myślicie o przebudzeniu w waszym kościele bez poniesienia jakichkolwiek niedogodności, to lepiej zapomnijcie o nim. Przebudzenie dużo kosztuje.

Mogę wam podać prostą przyczynę tego, że w Ameryce nie mamy przebudzenia. Dzieje się tak dlatego, że zadawalamy się tym, co mamy. Nie szukamy Boga, lecz wielkich ewangelizacji i błogosławieństw. Mojżesz mówił do Boga: "Chcesz abym niósł ciężar, z którym sobie nie radzę. Zrób coś albo mnie zabij" /4Moj.11.14-15 - parafraza/. Czy kochamy swój kraj tak, aby powiedzieć: "Boże ześlij przebudzenie, albo mnie zabij?" Uważacie, iż nadszedł czas, aby modlitwę Patricka Henr'ego "Daj mi wolność lub śmierć" zmienić na "Daj mi przebudzenie lub śmierć"

W 30 rozdziale Genesis mówi się o zdesperowanej Racheli, która upadła przed Jakubem, mówiąc: "Daj mi dzieci, bo inaczej umrę". Czy jesteś gotów upaść przed Bogiem, prosząc Go o narodziny duchowych dzieci w twoim kraju?

Ludzie mówią: "Jestem wypełniony Duchem Świętym". Jeśli jednak Duch nie zrewolucjonizował twojej modlitwy, lepiej to sprawdź. Nie jest bowiem takie pewne, że otrzymałeś to, co Bóg chce, abyś otrzymał.

Mówimy, że modlitwy zmieniają tok wydarzeń. Nie, to nie one. Modlitwy odmieniają ludzi, a ci z kolei przeobrażają wydarzenia. Wszyscy chcemy, aby Gabriel wykonywała zadania. Bóg jednak mówi, abyś to ty czynił z Jego pomocą.

Musimy się upodobnić do Anny. Co ona robiła? Płakała, smuciła się, przedstawiała swoja skargę, pościła i - modliła się.

Dla Jezusa, Pomazańca Bożego, modlitwa była zwyczajem. Paweł, z jego pochodzeniem i intelektem był od niej zależny, ponieważ uważał się za słabego. Król Dawid nazwał siebie biedakiem, który woła do Boga. Anna modliła się o to, aby mieć syna, a urodziła proroka. Modlitwy kilku młodych mężczyzn przyniosły przebudzenie. Nic tak nie przeobraża jak modlitwa.

Gdzie są Eliasze Boży?

Gdzie "Potem znowu modlił się i niebo spuściło deszcz i ziemia wydała swój plon"

Mamy dziś przywilej opublikować wyjątki z książki Leonarda Raivenhilla "Dlaczego opóźnia się przebudzenie?" Aczkolwiek tytuł tego artykułu jest również tytułem czwartego rozdziału tej książki, to jednak zawarte są w nim także wyjątki z innych rozdziałów. Publikujemy również obszerny fragment przedmowy, pióra A.W. Tozera - bliskiego przyjaciela Raivenhila. Dziękujemy Bogu za to, w jaki sposób użył tę książkę w naszym życiu i życiu wielu innych, aby objawić nam Swoją gorącą miłość do Kościoła. Modlimy się, abyście także i wy poczuli ten ogień."

Wielkie koncerny przemysłowe mają wśród swoich pracowników ludzi, którzy są potrzebni tylko wtedy, gdy gdzieś nastąpiła awaria. Gdy coś niewłaściwego dzieje się z pracującymi maszynami, ludzie ci, wkraczają do akcji, aby umiejscowić i usunąć "problem", i w ten sposób umożliwić prawidłową pracę tych urządzeń. Tacy ludzie nie są zainteresowani sprawnie działającym systemem. Są specjalistami zajmującymi się kłopotami i sposobami ich odkrywania oraz ich usuwania. W Królestwie Bożym dzieje się tak samo. Bóg zawsze miał Swoich specjalistów, dla których troską było moralne zepsucie, pogorszenie się życia duchowego, zdrowia narodu, czystości Kościoła. Do nich należeli Eliasz, Jeremiasz, Malachiasz i wielu im podobnych, którzy zjawiali się w krytycznych momentach historii, aby strofować, napominać i nawoływać w imieniu Boga i sprawiedliwości. Tysiąc, albo nawet dziesięć tysięcy kapłanów, bądź pastorów lub nauczycieli mogło w ciszy pracować kiedy duchowe życie Izraela bądź Kościoła toczyło się normalnie. Ale gdy tylko ludzie Boga schodzili ze ścieżek prawdy, natychmiast pojawiał się prawie znikąd specjalista w/w rodzaju. Jego instynkt wyczulony na kłopoty sprawiał, że stawał się on Bożą pomocą dla Izraela. Taki człowiek był drastycznym i radykalnym, być może czasami gwałtownym. Ciekawski tłum, który zbierał się aby obserwować jego działanie, prędko nakładał na niego piętno ekstremisty, fanatyka, kogoś negatywnego. W pewnym sensie miał rację. Człowiek ten, zgodnie z wymogami chwil, był surowy i nieustraszony, a umysł jego skierowany był tylko w jednym kierunku. Niektórych szokował, przerażał innych i wielu zraził, ale wiedział Kto go wezwał i w jakim celu został powołany. Jego powołanie było nakierowane na krytyczne momenty, co czyniło go odmiennym człowiekiem. Takim ludziom jak ci, Kościół dłużny jest zbyt wiele, aby mógł coś spłacić. Ciekawą rzeczą jest to, że on rzadko próbuje spłacić takiemu człowiekowi dług za jego życia, ale następne pokolenie buduje mu grobowiec, spisuje jego biografię, aby jak gdyby instynktownie i niezręcznie wywiązać się z obowiązku, który poprzednie pokolenie w dużym stopniu zignorowało. Taki człowiek nie jest łatwym towarzyszem. Zawodowy ewangelista, który opuszcza pełne Ducha spotkanie zaraz po jego zakończeniu, by pospieszyć do najdroższej restauracji w mieście, aby ucztować i opowiadać kawały wraz ze swoimi sponsorami, będzie myślał o kimś takim z zakłopotaniem, gdyż nie można powstrzymać działającego Ducha, tak jak zamyka się kurek z wodą. On nalega na bycie chrześcijaninem przez cały czas i w wszelkich okolicznościach. I to także czyni go odmiennym. Pozostawanie neutralnym jest dla niego niemożliwe. Ci, którzy go znają są podzieleni na dwie grupy: tych, którzy kochają go i podziwiają i tych, którzy nienawidzą go doskonałą nienawiścią.

- A. W. Tozer -
(Z przedmowy do " Dlaczego opóźnia się przebudzenie?")

Gdy przychodzimy do Boga w modlitwie, diabeł wie, że przychodzimy po to, aby zdobyć moc przeciwko niemu i dlatego przeciwstawia się nam jak tylko może.

- R . Sibbes -

Na pytanie: "Gdzie jest Pan Bóg Eliasza?" odpowiadamy: "Tam, gdzie był zawsze - na tronie!" Ale jak odpowiemy na pytanie: "Gdzie są Eliasze Boży?" Wiemy, że Eliasz był "człowiekiem podobnym do nas", ale niestety my nie jesteśmy takimi jak on - mężami modlitwy. Bóg omija ludzi nie z powodu ich zbyt dużej ignorancji, ale dlatego, że są zbyt samowystarczalni. Bracia, nasze zdolności są naszymi przeszkodami, a talenty kamieniami, o które możemy się potknąć. Eliasz pojawił się na scenie Starego Testamentu niespodziewanie jako dojrzały człowiek. Przed jego pojawieniem, królowa Jezabel, córka piekła, rozgromiła kapłanów Boga, a zamiast nich na terenie całego Izraela pojawiły się święte gaje poświęcone bożkom. Ciemność pokryła kraj i ludzi, którzy pili niegodziwość jak wodę. Każdego dnia ten kraj skalany pogańskimi świątyniami i bałwochwalczymi ceremoniami, widział wznoszący się dym z tysięcy okrutnych ołtarzy. Eliasz żył z Bogiem. Myślał o grzechu swego narodu jak Bóg, ubolewał nad nim jak Bóg i występował przeciwko niemu jak Bóg. Był pełen pasji w modlitwach i w demaskowaniu zła w kraju. Nie wygłaszał "gładkich" kazań, gdy występował publicznie ogarniała go pasja, a jego słowa padały na serca ludzkie, tak jak ciekły metal na ich ciała. Bracia, jeśli będziemy czynili dzieła Boże, w sposób Boży, w Bożym czasie, i Bożą mocą, to będziemy błogosławieni przez Boga i przeklinani przez diabła. Gdy Bóg otwiera okna niebios, aby nam błogosławić, szatan otwiera okna piekła, aby nas przeklinać. Boży uśmiech jest równoważony szatańskim zmarszczeniem brwi. Zwykli kaznodzieje mogą komuś udzielić pomocy i nikogo nie zranić, ale prorocy poruszą wszystkich, a niektórych doprowadzą do szału. Kaznodzieja może iść z tłumem, prorok idzie naprzeciw mu. Człowiek uwolniony, rozpalony i napełniony Duchem nie będzie uważany za patriotę, gdyż występować będzie przeciwko grzechom swego narodu, ani też za miłego, gdyż jego język jest niczym obosieczny miecz. Kaznodzieje osławiają ambony, z których wygłaszają kazania, prorocy zaś więzienia. Ach, bracia kaznodzieje, kochamy starych świętych, misjonarzy, męczenników, reformatorów: naszych Lutrów, Bunyan'ów, Wesley'ów, Asburys'ów. Piszemy ich biografie, podziwiamy ich wspomnienia, oprawiamy ich epitafia i budujemy pomniki. Uczynimy wszystko, prócz pójścia w ich ślady. Kochamy ich ostatnią kroplę krwi, ale ostrożnie uważamy, aby nie stracić naszej - chociaż jednej. Próbujemy pomóc Bogu wydostać nas z trudności. Pamiętajcie o Abrahamie, który też próbował to czynić, w wyniku czego do dzisiaj ziemia jest przeklęta jego nierozsądnym postępowaniem z Ismaelem. Z drugiej stony widzimy Eliasza, który utrudniał Boże działanie jak tylko mógł. Chciał aby spadał ogień z nieba, ale zmoczył ofiarę wodą. Bóg kocha taką świętą odwagę w naszych modlitwach. "Proś Mnie a dam ci narody w dziedzictwo i krańce świata w posiadanie /Ps. 2.8/. Ach, moi bracia pastorowie! Wiele naszych modlitw to nic innego jak dawanie Bogu rad. Nasze modlitwy są splamione ambicją, zarówno jeśli chodzi o nas samych jak i nasze denominacje. Niech to zniknie! Naszym celem jest sam Bóg. To Jego cześć jest bezczeszczona, Jego błogosławiony Syn jest ignorowany, Jego prawa łamane, Jego imię profanowane, Jego księga zapomniana, Jego dom uczyniony miejscem towarzyskich zebrań. Czy Bóg kiedykolwiek potrzebuje więcej cierpliwości do swoich dzieci, niż wtedy, gdy one się modlą. Mówimy Bogu co i jak ma robić. Sądzimy i oceniamy w naszych modlitwach. Mówiąc krótko, robimy wszystko oprócz modlitwy! Żadna szkoła biblijna nie nauczy nas tej sztuki. Nie znajdziemy w żadnej z nich tego przedmiotu nauczania. Najważniejszą rzeczą jaką może człowiek przestudiować, to modlitewna część Biblii. Zdejmijmy ostatni bandaż i przyznajmy się, że wielu z naszych rektorów i nauczycieli się nie modli, nie wylewa łez, nie zna bóli porodowych. Czy mogą nauczyć nas czegoś czego nie znają. Człowiek, który potrafiłby nakłonić wierzących do modlenia się, zapoczątkowałby pod kierownictwem Bożym największe przebudzenie jakie znał świat. Nie możemy za to winić Boga, bo On jest mocnym, aby to uczynić. Bożym problemem dzisiaj nie jest komunizm, ani liberalizm, ani modernizm. Bożym problemem jest martwy fundamentalizm.

"A tak, żeś letni, a nie gorący, ani zimny wypluję cię z ust moich."

Obecna generacja kaznodziei jest odpowiedzialna za obecne pokolenie grzeszników. Przed bramami naszych kościołów stoją niezdobyte masy, niezdobyte ponieważ nie umiłowane. Dzięki Bogu za wszystko, co jest robione dla zamorskich misji. Jednakże jest "dziwnie prawdziwe" to, że więcej "pozornie" troszczymy się o ludzi po drugiej stronie oceanu, niż o swoich sąsiadów ginących po drugiej stronie ulicy. Przy całym naszym ewangelizowaniu nawracają się tylko setkami, ale gdy spadnie bomba atomowa to miliony pójdą do piekła. Dzisiaj grzechowi nadaje się uroku, i popularyzuje się go. Przez radio wtłacza się go do ucha, do oka przez telewizję i okładki czasopism. Chodzący do zboru, zmęczeni nauczaniem i kazaniami opuszczają spotkania w takim samym stanie jak weszli - bez wizji i pasji! O Boże, daj temu ginącemu pokoleniu dziesięć tysięcy Janów Chrzcicieli. Tak jak Mojżesz nie mógł pomylić widoku płonącego krzewu, tak naród nie może źle zrozumieć widoku płonącego duchem człowieka. Bóg łączy ogień z ogniem. Jan Chrzciciel był nowym człowiekiem z nowym posłaniem. Tak jak człowiek oskarżony o morderstwo, słysząc straszny głos sędziego "Winny"- blednie, tak tłum słyszał wołanie Jana: "Upamiętajcie się!" Słowa te przeniknęły przez ich myśli, poruszyły pamięć i sumienie, przyprowadzając ich dotkniętych przerażeniem do upamiętania i chrztu. Po dniu Pięćdziesiątnicy gwałtowny atak Piotra, odświeżonego płomiennym chrztem Ducha poruszył tak bardzo tłum, iż jeden z ludzi wykrzyknął: "Mężowie bracia, co mamy robić?" Wyobraźcie sobie kogoś mówiącego to tych ludzi: "Po prostu podpisz kartę! Uczęszczaj regularnie do zboru! Płać dziesięcinę!" Nie, po tysiąckroć - nie!

"O mój Boże! Jeśli przez naszą kulturalną niewiarę, teologiczny mrok i duchową bezsilność zasmuciliśmy i wciąż zasmucamy Twego Ducha, to w Twym miłosierdziu wypluj nas ze Swych ust. Jeśli nie możesz uczynić nic z nami i przez nas, to proszę Boże, zrób coś bez nas! Omiń nas i zdobądź ludzi, którzy jeszcze Cię nie poznali."

Gniewajcie się lecz nie grzeszcie

Gniewajcie Jeśli w ogóle chodzisz do zboru, to na pewno usłyszysz tysiąc kazań o "byciu pełnym Ducha" /Ef.5.18/, a tylko jedno kazanie na temat "Gniewajcie się, ale nie grzeszcie" /Ef.4.26/. To jest nakaz! To nie jest obrona dla naszego złego usposobienia. To nie jest wymówka usprawiedliwiająca wybuch zgorzkniałości z twojego zranionego ego, tym, że zostałeś odrzucony. Mówię tu o Świętym Gniewie. Bóg wpada w gniew: "Wtedy Pan rozgniewał się na Mojżesza" /2Moj.4,14/. "Bóg gniewa się na bezbożnego każdego dnia" /Ps.7.12/. Jeśli masz nalepkę na zderzaku, spróbuj umieścić na niej ten ostatni werset, ale zanim to zrobisz upewnij się, że zwiększyłeś swoje ubezpieczenie.

Błogosławiony kaznodzieja św. Paweł spacerował sobie główną ulicą Aten - intelektualnej stolicy świata w jego czasach. Dz.Ap.17.16 mówią w wersji King James: "Jego duch był w nim poruszony, gdy zobaczył miasto całkowicie oddane bałwochwalstwu". The Amplified wyraża to w ten sposób: "Gdy Paweł oczekiwał ich w Atenach, jego duch był zasmucony i wzbudził się w nim gniew, gdy ujrzał, że miasto jest pełne bałwanów". Trzeba aby taki gniew powrócił dziś do nas. Przyznaję tu, że jestem pełny gniewu dlatego, że Chrystus jest raniony w domu Jego przyjaciół. Oto przykład:

Mniej niż 100 km od naszego domu jest miasto Dallas - "Ateny" teologów. Dlatego jesteśmy łatwo atakowani przez studentów, którzy studiują w tamtejszych seminariach. Są oni strapieni, rozgoryczeni i przygnębieni niskim poziomem duchowości w swoich klasach. Profesor w takim seminarium mówi przyszłym pastorom: "Pamiętajcie, że kaznodziejstwo jest teraz zawodem." Teraz kaznodzieja ma ten sam status co doktor lub wyuczony prawnik. Precz z taką filozofią! Kaznodziejstwo nie jest zawodem - jest pasją. Paweł wyznacza standard: "Biada mi, jeśli nie głoszę ewangelii". Jestem zły, że ci profesorowie tak nauczają a świat śmieje się z naszego powołania. Ale żaden człowiek powołany do kaznodziejstwa nie potrzebuje symbolu swego urzędu. Przez samą naturę swego wezwania, jest on w "najwyższym" powołaniu. Również jestem zły, gdy czytam wypowiedź Bruce Cooki'a - byłego agenta reklamowego "Coca-Coli", który kierował kampanią "Znalazłem to". Oto ta jego okropna wypowiedź: "Na początku istnienia Kościoła, w Jerozolimie Bóg uczynił cud w Dzień Pięćdziesiątnicy. Chrześcijanie nie posiadali wówczas osiągnięć technicznych i mediów, więc Bóg musiał włożyć tam trochę ponadnaturalnej pracy. Ale dziś, z naszą technologią, mamy okazję stworzyć ten sam rodzaj zainteresowania w świeckim społeczeństwie". Ta fatalna interpretacja jeży mi włos na głowie. Więc klawisze i nowoczesne media tak samo nadają się do rozpoczęcia niebiańsko-zrodzonego duchowego przebudzenia jak nadawała się inwazja z Nieba do Górnego Pokoju. Czyż to nie jest "chrześcijański humanizm". My jesteśmy zdolni wykonać te same rzeczy co Duch Święty?

Homoseksualni "chrześcijanie"

Jestem zły, gdy czytam list od mojego przyjaciela i sąsiada Dawida Wilkersona zawiadamiający o tym prawie niewiarygodnym zboczeniu. "Homoseksualiści w chwili obecnej twierdzą, że mają więcej niż 50.000 członków w swoich zupełnie homoseksualnych kościołach. The Metropolitan Community Church jest jedną z wielu homoseksualnych denominacji powstających w całym kraju. Wysłałem obserwatora na jeden z ich corocznych zjazdów "Ducha Świętego" w Dallas, Texas. Co za niewiarygodne bluźnierstwo. Każdy mężczyzna dostał paczkę, która zawierała wśród innych rzeczy, dwa pisemka z nagimi mężczyznami i listę wszystkich homoseksualnych "lokali" w Dallas - aby delegaci, po zakończeniu wieczornego nabożeństwa mogli pójść do wybranego przez siebie "lokalu" i umówić się z kochankiem na noc. I ci delegaci nazywają siebie pastorami. A jak oni śpiewali! Chwalili Pana z entuzjazmem, ale ich ewangelista przekręcił Ewangelię ponad wszelkie możliwości. Powiedział: "Oczywiście Paweł przeklął ludzi, którzy zmienili przyrodzone obcowanie i zapałali żądzą do tej samej płci. Ale tu nie chodzi o nas. My nic nie zmienialiśmy. Tacy już się urodziliśmy. Więc, wyjdźcie ze swoich klozetów. Bądźcie napełnieni Duchem Świętym i cieszcie się swoją homoseksualnością".

Mój gniew nad tym się powiększa, gdy czytam, że cięcia w federalnych wydatkach spowodują to, iż niektórzy starzy ludzie utracą swoje posiłki. Jednak 5.05.1981 r. "federalni ludzie" dali Metropolitan Community Church 380.000 dolarów pochodzących z naszych podatków na prowadzenie centrów przesiedleńczych dla homoseksualnych uchodźców z Kuby. /Niech tylko prawdziwy Kościół Jezusa spróbuje wydostać od rządu jakieś pieniądze na ratowanie ludzi przed wiecznym piekłem!/

Oczyścić Amerykę?

Jestem zły gdy słyszę, jak kaznodzieje wołają z emocją w głosie: "Pomóżcie oczyścić Amerykę", ale nie ośmielają się próbować oczyścić Kościoła - pełnego zmysłowości. Jestem zły i zasmucony, gdy widzę kaznodziei narzekających w TV dlatego, że ich zarobki się zmniejszają, ale nigdy nie widziałem ich płaczących w TV nad milionami straconych dusz, do których każdego tygodnia adresują swe programy. Bóg przedstawiany w TV jest nieszkodliwym, nic nie wymagającym Bogiem, chcącym dawać i niczego nie żądającym w zamian. Nie ma potrzeby, aby brać swój krzyż i podążać za Nim.

Nicholas Van Hoffman redaguje wnikliwą rubrykę na temat "dzisiejszego<...> Boga". Przeczytaj ten fragment, przeczytaj dwa razy, a może zapłaczesz, gdy pisze on o pospolitym ukazywaniu Świętego Bóstwa. Oto ten fragment:

"<...> Bóg ukazywał się milionerom na kursach golfowych. Ukazuje się On politykom przy ceremoniach przecięcia wstęgi i klerykom wzywającym w narodowej TV do uczestnictwa w zebraniach Demokratów, czy też Republikanów. Jego obecność jest odczuwalna podczas Tygodnia Braterstwa i zebrań Rotarian. Jest On martwym bóstwem, o którym mówił prezydent Carter sugerując, że pokój mógłby być ustanowiony w Środkowym Wschodzie, ponieważ zarówno prezydent Egiptu jak i premier Izraela czcili Wielkiego <...> Boga."

"<...> Bóg nie ma żadnej teologii, o której można by rozmawiać będąc Śmietanką Pszenicznej boskości. Nie ma On żadnego kredo, żadnych dogmatów wiary, niczego, co mogłoby utrudnić wierzącemu i niewierzącemu pochylić swoją głowę, gdy jakiś przewodniczący powie nam, że Reverend, Rabbi, Ojciec, Mutbi będzie przewodniczył w nieszkodliwej modlitwie, gdyż ten bóg publicznych uroczystości nie jest zazdrosnym bogiem. Możesz nawet wezwać go do otwarcia zjazdu prostytutek, a on/ona albo to się nie obrazi."

"Bóg Rotarian, Bóg Klubu Optymistów, Obrońca Systemu Buddy, jest Panem świeckiego rytuału, koniecznych, lecz hipokryzyjnych form i formalności, które uciszają szyderców i powodujących rozłamy. Bóg jest wygodnym Bogiem, którego prawa nie są wyryte na kamiennych tablicach, ale napisane na piasku, otwarte na poprawki, zastrzeżenia, wymazania. Jest Bogiem, który pójdzie z tobą na kompromisy, udzieli pozwoleń i nazwie wszystkie wojny i pokoje świętymi."

Większy gniew

Mój Święty Gniew i palące oburzenie są podsycane przez artykuły w stylu tych, które wychodzą spod pióra "Mądrego człowieka" ze wschodu i są pisane w Centrum Medytacji, które nosi jego imię.

"Sex - nigdy się mu nie opieraj". Nigdy nie bądź przeciwko niemu, ale raczej zagłębiaj się w to z miłością i jasnością. Wgłębiaj się weń jak odkrywca. Szukaj wszystkich zakamarków i kątów twej seksualności. Gdy to uczynisz będziesz zdziwiony, ubogacony. Znając swoją seksualność pewnego dnia odkryjesz swoją duchowość [albo zarazisz się chorobą weneryczną - przypis L. Ravenhilla] i staniesz się wolnym. W przyszłości inaczej będzie się myśleć o seksie. Będzie on bardziej zabawą, radością, będzie bardziej zabawą niż aferą, jaką był on w przeszłości. [Poważna afera wyżej wspomniana z pewnością oznacza małżeństwo]. Sex jest po prostu początkiem a nie końcem. Ale jeśli stracisz początek, to i również koniec".

Co za logika i ostrzeżenie! Dlaczego nie traci się końca, który jest męką tutaj i w przyszłości? Zastanawiam się co myślą o tym ludzie, którzy wypróbowali wyżej opisaną rzecz. Czy autor tego artykułu prowadzi "krucjaty przebudzeniowe z żywymi <<świadkami>> opowiadającymi o ich szybkiej emancypacji z bandażu czystości i dobrego sumienia"?

Zachowajcie czyjeś dzieci?

Nie jestem zły z powodu tego, że chłopcy z "Moral Majority" urządzają kampanie przeciw aborcji. Ale jestem zły, gdy ci sami ludzie, którzy mówią: "Zachowajcie NASZE dzieci" wrzeszczą: "Budujcie więcej większych bombowców". To prawda! Niszczycie dzieci w innych krajach, przenosząc ich do wieczności, bądź czyniąc je nieszczęśliwymi kalekami okaleczonymi przez "NASZE" bombowce. To nie pasuje.

Jestem zły z powodu tego, że kaznodzieje grzmią ze swoich ambon przeciw politycznym niesprawiedliwościom, ale tylko szepcą o złych czynach w swoim środowisku. Jestem zły, że grzech nie jest nazywany po imieniu. Bóg nie stara się znaleźć żadnych łagodnych nazw dla grzechu, więc powróćmy do języka Biblii. "Wróżbiarze w świecie i łagodni mówcy za pulpitem" są równie niebezpieczni. Teraz mówimy o słabościach, niesprawiedliwości. Niegodziwość nazywamy słabością, cudzołóstwo - skokiem w bok, żądze - miłością. Sodomia jest nazywana "gay". Prostytutka nie jest nazwana cudzołożnicą, ale "dziewczyną na telefon". Wyżej wymienione słowa nie są dobre na każde kazanie, ale posiadają one pewien rodzaj potępienia i hańby, który sprawia, że kaznodzieje niechętnie ich używają, /a grzesznicy - słuchają/. Ale Biblia je używa.

Jestem zły, gdy kaznodzieje mówią "Zeszłego tygodnia mieliśmy najlepszy koncert. Grupa 'The ZYX Singers' przyjechała do naszego zboru. Musieliśmy do głównej sali wstawić dodatkowe krzesła, a mimo to ludzie stali jeszcze w przedsionku". Jednak ten sam popularny, cieszący się powodzeniem zbór może na spotkanie modlitewne przeznaczyć najmniejszy pokój, i mimo to z łatwością wszystkich pomieści. Co za policzek dla odpowiadającego na modlitwy Boga! Co za publiczna deklaracja, że ofiara od patronów koncertu jest ważniejsza od modlitwy!

Jestem zły na ludzi, którzy nie dają swych własnych pieniędzy Panu, a zamieniają Jego Dom w pchli targ, aby zwiększyć fundusze zborowe. I uwierzcie mi, jestem poruszony, chory i zły, gdy próbuję zrozumieć to, iż 90 % głoszenia Ewangelii jest skierowane do zaledwie 10 % ludności świata.

Mormoni zdobywają "więcej ludzi"

"Newsweek" z 27.04.1981 r. pisze: "W tym roku Mormoni założą więcej placówek misyjnych - około 30.000 - niż jakikolwiek kościół USA.." . Ich celem jest praca 16 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu, przy głoszeniu Ewangelii wg Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych Dni Ostatnich. [Teraz zwróć uwagę na dyscyplinę, jaka temu zadaniu towarzyszy - L.R.]. Dyscyplina nałożona na misjonarzy mormońskich jest tak unikatowa jak ich przesłanie: żadnego kina, TV, popularnej muzyki, żadnych rozmów z dziewczynami, żadnych randek, zero wychodzenia gdziekolwiek samemu. Pod tym prawie wojskowym regulaminem misjonarze Mormonów rozpropagowali wiarę w USA i na 6 kontynentach.

Jestem zły z powodu tej fałszywej gorliwości. Jestem zaniepokojony i bardzo zmartwiony tym, że musimy organizować tak wiele Obozów Młodych Chrześcijan na wzór małych olimpiad, aby przyciągnąć dzieci do tak zwanych studiów biblijnych. Czy ośmielamy się próbować odciągnąć nasze dzieci od TV, sportu itd., i sprawić aby przez tydzień skoncentrowały się na rzeczach wiecznych. Byłoby o wiele poprawniej z tym naszym naciskiem na sport i programy zborowe, zborowe ligi kręglarstwa i baseballu, gdybyśmy śpiewali "Naprzód chrześcijańscy sportowcy - zapomnijcie o wojnie - spójrzcie na nagrody - o które walczycie".

Jestem zły, kiedy myślę, że rząd będzie dotował wysiłki naukowców w kwestii "Skąd wziął się człowiek", ale nie da dziesięciu centów w celu powiedzenia ludziom, dokąd zmierzają.

Boże! Ochrzcij nas Świętym Gniewem, który poprowadzi nas do niepokojącego piekło i dosięgającego nieba - wstawiennictwa". Wszystkimi tymi smutnymi wydarzeniami, o których wyżej wspomniałem zaopiekowałby się wówczas przekonujący o grzechu Duch Święty.

Jestem zły dlatego, że diabeł jest monopolistą tego wieku. Jestem zły, że Kościół wciąż śpi. Jestem zły, że Kościół w wielu /a być może w większości/ przypadkach stał się centrum naukowym. Panie, miej miłosierdzie! "Czy nie ożywisz nas znowu, aby Twój lud rozradował się w Tobie" /Ps.85.7/.

Nie walczymy

NieCzyż nie jesteśmy próżniakami? O ile mogę zauważyć, przy sędziowskim tronie Chrystus nie będzie żadnych medali dla próżniaków. Drogi czytelniku, ty i ja uświadamiamy sobie, że jesteśmy właśnie o jedno uderzenie serca od ustalonej godności - nagrody. Czy jest to powodem do radości, czy raczej wstydu?

Pewnej nocy Napoleon Bonaparte złożył samotną, niespodziewaną wizytę w placówce wartowników na jednej z ważniejszych pozycji jego pola bitwy. Ukradkiem przesuwał się w szarym świetle poranka. Jeden wartownik po drugim natychmiast reagowali prawidłowo. W końcu, przebiegły żołnierz zakradł do strategicznego miejsca. Nie było tam żadnego wartownika, który powinien zareagować. Przebiegły Napoleon podszedł bliżej i zauważył parę wysuniętych spod kopy zboża butów a obok nich oparty karabin. Nie poczynił żadnego komentarza - po prostu podniósł karabin i sam stanął na straży, czekając na przebudzenie drzemiącego żołnierza . W końcu zboże poruszyło się, i zaraz wyskoczył winny obrońca rzucając się do broni, której nie było. Możesz wyobrażać sobie jego zmieszanie i zmartwienie? Cóż za gorycz i druzgocące doświadczenie - być przyłapanym przez Napoleona na drzemce!

Kiedy Pan Chwały powróci, czy zastanie On nas Chrześcijan śpiącymi na naszym posterunku? Jan Apostoł ostrzega, abyśmy nie byli zawstydzeni przed Nim w dniu Jego przyjścia.

Dobrze pamiętam konferencję biblijną w Anglii gdzie stałem na podium obok pomarszczonej starszej pani. W jej oczach było dalekie spojrzenie i łzy kapały kiedy setki ludzi śpiewało:

"Twa miłość zmusza mnie by iść i szukać zgubionych;
Poddaję, O Panie, wszystko Tobie, by zbawić za każdą cenę."

Tą "wybraną panią," znaną w więzieniu i z bliznami od duchowej bitwy, nie był nikt inny niż Marechale, najstarsza córka William Booth'a, założyciela Armii Zbawienia. Ona napisała strofy powyższej pieśni, jako część pięknego hymnu.

"Czy zastanie On nas Chrześcijan śpiącymi na naszym posterunku? "

Wszechstronność Pawła może wprawić w zdumienie. W Liście do Tesaloniczan ten sam człowiek który szturmował drogę do Damaszku jest "łagodny jak baranek". W Liście do Rzymian objawia jasność swojego prawniczego umysłu, a w Liście do Koryntian jest on "mądrym mistrzem budowniczym." W Liście do Tymoteusza, Paweł jest żołnierzem Jezusa Chrystusa. Wiele lat później sła...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin