JG_O-Pils_22_Poslowie.doc

(178 KB) Pobierz
7WOI FNNłK ZBUDOWANIA WIELKIEJ UKRAINY

Jędrzej Giertych, O Piłsudskim, Londyn 1987, Nakładem własnym, strony 204-219.

 

[Książka J. Giertycha, O Piłsudskim, na charakter popularyzatorski. Autor nie zaopatrzył jej -- jak inne swoje dzieła -- w szereg przypisów źródłowych i komentarzy. Jest zwięzła, by była tania, i by była łatwiejsza w czytaniu. Na str. 3 Autor dodał taki przypisek: Kto chce poznać dzieje Piłsudskiego dokładniej, winien zapoznać się z książkami obszerniejszymi i o charakterze źródłowym i o nau­ko­wej dokumentacji. Także i z moimi. Wymieniłbym z tych ostatnich rozdziały dotyczące Piłsudskiego, w książce „Tragizm losów Polski”, Pelplin 1936. „Rola dziejowa Dmowskiego”, Chicago, tom I, 1968. Józef Piłsudski 1914-1917”, Londyn tom I 1979, tom II 1982. „Rozważania o bitwie warszawskiej 1920 roku”, Londyn 1984. „Kulisy powstania styczniowego”, Kurytyba, 1965 i liczne mniejsze rozprawy, zwłaszcza w „Komunikatach Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom I 1970/71, tom II 1979/80.]

 

 

POSŁOWIE

 

Do napisania niniejszej książeczki skłoniło mnie ukazanie się w Polsce - zdaje się poza cenzura - broszury "Józef Piłsudski". Wydanej przez Archikonfraternię Literacką w serii "Zeszyty studium nauki społecznej Kościoła", "Zeszyt specjalny". Archikonfraternia Literacka w Warszawie jest czcigodnym bractwem religijnym, założonym w roku 1547, do którego należał ongiś m.in. Król Jan Sobieski, do którego mogli należeć tylko "literaci", to jest ludzie, umiejący czytać i pisać. Nie wiem, kto dzisiaj do tego bractwa należy i kto za jego działalność odpowiada. Możnaby podejrzewać, że bractwo to zostało opanowane przez jakieś czynniki nieodpowiedzialne i do takiej broszury nie przy­wiązywać wagi. Ale broszura jest czymś ważniejszym, nosi ona bowiem u dołu swej karty tytu­łowej napis najwidoczniej obwieszczający, kto jest jej wydawca. Jest nim "Kuria Metropolitalna warszawska, Wydział Duszpasterstwa". (Rok 1985).

Za treść broszury (a nie tylko za jej wydanie) odpowiadają polityczni autorzy składających się na tę broszurę artykułów, prof. dr. M. Nieduszyński, prof, dr. Zbigniew Wójcik, prof. dr. Jerzy Łojek i prof. dr. Marian Marek Drozdowski, którzy artykuły swoje i dobrane teksty podpisali.

*

Broszura jest jaskrawym i agresywnym wystąpieniem propagandowym obozu piłsudczyków, tego, który w latach 1918-1922 stanowił poważną, przeszkodę na drodze do zbudowania niepodległej i zjednoczonej Polski, a w roku 1939 doprowadził Polskę do straszliwej wojskowej i politycznej klęski i do chwilowego, nowego rozbioru. Broszura jest pod względem formy na poziomie wieco­wym. Wypowiada ona twierdzenia, które tonem swoim przypominają styl propagandy bolszewickiej. Przykładowo, podam parę cytat. Piłsudski "należy do największych postaci naszych dziejów ojczys­tych" (Wójcik, str. 4). Działalność Piłsudskiego to "gigantyczna praca", "najwspanialszy okres", "nie­wie­le mają sobie równych poczynań nie tylko w naszych dziejach ojczystych, ale i powszechnych" (Wójcik, str. 18). "Największy symbol niepodległości Polski, najbardziej chyba charyzmatyczna pos­tać naszych dziejów" (Wójcik, str. 33).

*

Broszura broni podstawowych założeń i poczynań polityki Piłsudskiego. Nie będę z tą broszurą polemizował. Aby te twierdzenia zaanalizować i skrytykować musiałbym niemal na każdy temat napisać osobną książkę. Książek, krytykujących politykę Piłsudskiego i wszystkie jej akty napisałem i ogłosiłem w latach 1936-1986, a więc w cgu 50 lat długą serię. Są one dostateczną odpo­wiedzią, na twierdzenia i rozumowania tej broszury. Ograniczę się tu do wymienienia kilku szczególnie znamiennych twierdzeń broszury i do repliki na nie jedynie w kilku słowach.

Autorzy i wydawcy broszury twierdza, że "między Niemcami a Rosją nie może utrzymać swojej niepodległości mała Polska o 25 czy 37 milionach obywateli. Niepodległość na tym obszarze mógłby utrzymać tylko zespół ściśle współpracujących państw, liczących w sumie 80-100 milionów obywateli, na terytorium miliona km.kw." (Łojek str. 37-38). Jest to charakterystyczne wyznanie, że się nie wierzy w niepodległość polskiego narodu. A tymczasem tyle jest nawet dużo mniejszych niż Polska państw, żyjących obok potężnych mocarstw i w cale trwale nie zagrożonych (choć czasem zmuszonych do walki o swą niepodległość). Wymienię w Europie tylko Holandię, Belgię, Szwajcarię, Portugalię, Irlandię, Węgry, Czechy, Danię, Finlandię, w Ameryce Południowej Urugwaj, w Azji Koreę. Wietnam, Bangladesz, Pakistan. Czy Polska jest od tych wszystkich państw gorsza?

Owa rzekoma słabość Polski i jej niezdolność do życia jest uzasadnieniem programu budo­wa­nia niepodległej Ukrainy. Autorzy broszury powtarzają za Połówką: "Niepodległość Polski nie da się pomyśleć bez niepodległości Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii, Ukrainy i Białorusi".(Łojek, str. 54). Autorzy uważają, że dawna Polska nie była państwem polskim, ale państwem wielonarodowym, że Polska jako państwo Polaków jest w historii faktem nowym. "Endecja odrzucała ideę odbudowy wielonarodowej Rzeczypospolitej, przyjmując program budowy zupełnie nowego państwa czysto polskiego". (Łojek, str. 36, podkreślenia moje J.G.)

A przecież Polska od zarania swoich dziejów do wstąpienia Jagiełły na tron (963-1386, czyli przez 423 lata była państwem czysto polskim. Jagiełło inkorporował Litwę do Polski. W praktyce od unii krewskiej do unii lubelskiej, przez 184 lata - 1385-1569 - Polska i Litwa były związkiem dwóch odrębnych państw, z których jedno było czysto polskie. Od unii lubelskiej do rozbiorów - 1569-1795 czyli przez lat 276 - Rzeczpospolita Polska była państwem dwóch członów sfederowanych ale mają­cych charakter polski. Nigdy nie miała charakteru pod względem politycznym dwunarodowego czy wielo­narodowego.

Autorzy narzekają, że polskie ziemie wschodnie nie miały w nowoczesnej Polsce autonomii. "Ani obszary litewskie, ani ukraińskie nie otrzymały samorządu terytorialnego, autonomii rządowej i lokalnych sejmów" (Łojek, str. 56). A jednak przyznają, piórem tego samego autora, że "w wojewódz­twach wschodnich (wileńskim, nowogrodzkim, poleskim, wołyńskim, tarnopolskim, stanisławowskim i lwowskim) w rachunku przeciętnym Polacy stanowili ogółem 37,9 procent ludności. Tylko w województwie wileńskim ludność polskojęzyczna stanowiła wyraźną większość, większość niewielką w województwie lwowskim, zdecydowaną zaś w samym mieście Lwowie". (Łojek, str. 55-57).

Autorzy stwierdzają, zresztą słusznie, że Piłsudski nie był patriotą polskim, choć interpretują jego postawę narodową w sposób, który należałoby ująć inaczej. "Czy Piłsudskiego można po prostu nazwać wielkim patriotą polskim? Nie wydaje się to właściwe. (...). Był on bowiem nade wszystko - i przez całe życie - patriotą Rzeczypospolitej, a nie było to tożsame z patriotyzmem polskim, który kształtował się wówczas głównie pod wpływem koncepcji ruchu wszechpolskiego. Endecji" (Łojek, str. 35-36). Autorzy przyznają jednak, że kulturalnie i językowo, choć niekoniecznie pod względem poczucia narodowego Piłsudski był Polakiem. - "Z dziadapradziada litewska, szlachecka rodzina Piłsudskich była od XVI wieku językowo i kulturowo spolonizowana, co naturalnie na świadomość narodową i polityczną tych ludzi nie wywierało takiego wpływu, jak pochopnie można by sądzić" (Łojek, str. 35).

Autorzy opisują charakterystyczną deklaracją polskości Polaka z Mińszczyzny uważającego, że Mszczyzna jest ziemią polską, która "po skończonej wojnie" powinna "wrócić do macierzy". "To polska ziemia od wieków" - mówił. Autorzy uważają, z zadziwiającą logiką, że oświadczeniem swoim ów Mińszczanin "zostawił świadectwo trwałości idei federacyjnej, żywej nad wszelkie spodziewanie".(Łojek, str. 57.)

Autorzy, nie mówiąc tego wyraźnie w istocie chwalą Piłsudskiego za to, że zwalczał system wersalski i doprowadził do jego obalenia. "Piłsudski uważał, że zbyt ścisłe związanie się Polski z jednym z tych dwóch mocarstw to będzie dla nas owa «ezopowska societas leonina», to będzie oznaczało uzależnienie państwa polskiego od tego wybranego sojusznika". (Wójcik, str. 30). Broszura mówi o Niemcach i Rosji. Ale nikt w latach 1918-1945 nie myślał o wiązaniu Polski w "societas leonina" z Rosję czy z Niemcami. Chodzi o co innego. O bliski sojusz z Francję, to znaczy o system wersalski. "Societas leonina" jest przedsięwzięciem niebezpiecznym w stosunkach prywatnych, - np. małego kapitalisty z wielkim. Ale w polityce międzynarodowej łączenie się słabszych z silniejszymi jest rzeczą normalną i nieraz konieczną. W 1914 roku mała Serbia wcale źle nie wyszła na sojuszu z po­tężną Rosją, a nawet i dziś osłabiona Anglia wiążę się z potężną Ameryką w sposób nieunikniony.

A przy tym, system wersalski - wbrew temu, co wciąż twierdzą piłsudczycy - to nie było uzależnianie się od Francji, ale to było tworzenie, w znacznym stopniu z inicjatywy polskiej, antynie­miec­kiego obozu politycznego, który czuwałby nad utrzymaniem przy życiu zasad traktatu wersal­skiego. W bloku tym Polska wbrew Piłsudskiemu, powinna była, jako wola i inicjatywa, znaczyć na­wet więcej niż Francja. Katastrofa Polski w 1939 roku jest bezpośrednim skutkiem obalenia systemu wersalskiego przez układ monachijski 1938 roku, który nie byłby doszedł do skutku, gdyby nie poli­tyka Piłsudskiego i Becka. Pisałem o tych sprawach tyle razy, że nie zachodzi potrzeba, bym teraz rozwodził s znowu nad tym samym.

Zacytowane tu krótkie zdania ilustrują jedną, podstawową rzecz: politykę Piłsudskiego prze­szkadzania zbudowaniu Polski będącej dalszym ciągiem 800-letnich dziejów przedrozbiorowych, jako silnego państwa, całkowicie polskiego, będącego jednym z podstawowych składników porządku euro­pejskiego, opartego o tradycje, których istotą jest cywilizacja łacińska, jest chrześcijaństwo, a zwła­szcza katolicyzm i jest wolność równych sobie europejskich narodów, broniących s przed imper­ia­listycznymi zakusami Niemiec.

Do tych kilku słów s na ten temat tutaj ograniczam.

Autorzy bronią roli Piłsudskiego w Japonii w 1904 roku i jego planów "by uzyskać pomoc cesarstwa (japońskiego) dla akcji dywersyjno-bojowych PPS na terenie Królestwa Kongresowego" (Wójcik, str. 8) i w istocie dla wywołania polskiego powstania. Nie zdają sobie z tego sprawy, że plany te były dla Polski samobójcze.

Autorzy bronią utworzenia w 1914 roku Legionów, które wytworzyły wrażenie, że naród polski stoi w wojnie po stronie Niemiec. "Bez czynu legionowego nie byłoby więc aktu 5 listopada, a akt ten wbrew intencjom jego twórców - Niemiec i Austrii - nadał sprawie polskiej bieg na arenie międzynarodowej". (Wójcik, str. 16). Wbrew rozpowszechnionym na ten temat twierdzeniom propa­gandowym, akt 5 listopada 1916 roku zgoła się nie przyczynił do nadania sprawie polskiej biegu na are­nie międzynarodowej. Sprawa polska zależała od zwycięstwa aliantów nad Niemcami, a nie od sztu­czek polityki niemieckiej, dotyczących samego tylko Królestwa. Ani w roku 1916-tym, ani w 1914-tym polityka legionowa niczym się nie przyczyniła do posunięcia naprzód sprawy polskiej.

Autorzy bronią Piłsudskiego za to, że stał sympatiami po stronie bolszewików w rosyjskiej woj­nie domowej. "Nie mógł współdziałać z białymi generałami walczącymi z bolszewikami, gdyż gene­rałowie ci wprawdzie niechętnie godzili się na niepodległość Polski, ale ich wręcz wrogi stosunek do byłego «Prywiślańskiego kraju» nie był dla nikogo tajemnicą". (Wójcik, str. 19-20). A czy wodzo­wie bolszewiccy też nie mieli wrogiego stosunku do "pańskiej" Polski? Żadna ze stron w rosyjskiej wojnie domowej nie była nam szczególnie sympatyczna. Nie jest zresztą także pewne, że nie mieliśmy w "białej" Rosji także i rzeczywistych przyjaciół. Bliskim doradcą cara Mikołaja w drugiej połowie 1916 roku i sprawcą oświadczenia carskiego o "wolnej Polsce" z dnia 26 grudnia 1916 roku był generał i szef sztabu Hurko, zresztą syn rusyfikatora, generał-gubernatora w Warszawie, który wyraził się w książce, wydanej w 1918 roku, zdaje się jeszcze przed końcem wojny, że jego zdaniem sprawa polska powinna być załatwiona w ten sposób, że Rosja i Polska będą miały tylko jedną rzecz wspólną, mianowicie wspólną granicę, rozdzielającą dwa państwa niepodległe". Na rosyjskiej naradzie rządowej, poświęconej interpretacji rozkazu carskiego o "wolnej Polsce", czterech dygnitarzy carskich, w tym Hurko, Szczegłowitow i Krzyżanowski opowiedziało się za pełne niepodległością Polski.

Ale bez względu na uczucia tych, czy innych rosyjskich polityków nie leżało w interesie pol­skim zwycięstwo bolszewickie w rosyjskiej wojnie domowej. Nie o to chodzi, by Polska wzięła udział w tej wojnie. Sprawa dlaczego Piłsudski pozostawił bez odpowiedzi, a więc odrzucił propozycję ro­syj­skiego generała Denikina zawarcia polsko-rosyjskiego sojuszu przeciwko bolszewikom i przed­się­wzięcia ograniczonej polskiej ofensywy w kierunku na Mozyrz i Rzeczycę a może Homel nie jest jesz­cze w pełni wyjaśniona i można mieć na jej temat różne zdania. Ale rzecz w tym, że w drugiej po­łowie 1919 roku Piłsudski zawarł w Mikaszewiczach z bolszewikami cichy rozejm, który pozwolił bol­szewikom wycofać z polskiego frontu znaczne ilość wojsk i rzucić je do walki z Denikinem, co po­zwo­liło im pokonać Denikina.

Autorzy twierdzą, że o polityce Piłsudskiego zadecydowała zarysowująca się już nieuchronnie klęska rosyjskiej "Białej Gwardii" (Wójcik, str. 20). Wręcz przeciwnie, klęska "białych" Rosjan wcale nie była nieuchronna. Losy wojny domowej ważyły się na włosku; zwyciężyć mogli jedni lub drudzy. "Biali" Rosjanie twierdzą, że zwycięstwo bolszewików spowodował Piłsudski przeważając szalę na ich rzecz. Takie jest przynajmniej zdanie Denikina w książce "Kto ur...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin