Jędrzej Giertych, O Piłsudskim, Londyn 1987, Nakładem własnym, strony 169-178.
[Książka J. Giertycha, O Piłsudskim, na charakter popularyzatorski. Autor nie zaopatrzył jej -- jak inne swoje dzieła -- w szereg przypisów źródłowych i komentarzy. Jest zwięzła, by była tania, i by była łatwiejsza w czytaniu. Na str. 3 Autor dodał taki przypisek: Kto chce poznać dzieje Piłsudskiego dokładniej, winien zapoznać się z książkami obszerniejszymi i o charakterze źródłowym i o naukowej dokumentacji. Także i z moimi. Wymieniłbym z tych ostatnich rozdziały dotyczące Piłsudskiego, w książce „Tragizm losów Polski”, Pelplin 1936. „Rola dziejowa Dmowskiego”, Chicago, tom I, 1968. Józef Piłsudski 1914-1917”, Londyn tom I 1979, tom II 1982. „Rozważania o bitwie warszawskiej 1920 roku”, Londyn 1984. „Kulisy powstania styczniowego”, Kurytyba, 1965 i liczne mniejsze rozprawy, zwłaszcza w „Komunikatach Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom I 1970/71, tom II 1979/80.]
Istotnym sprawcą katastrofy wrześniowej był Piłsudski, mimo, że nastąpiła ona w cztery lata po jego śmierci. To on spowodował znalezienie się Polski w takim położeniu, że nieuchronnie ją czekającą wojnę musiała przegrać.
Przyczyny katastrofy wrześniowej były dwie: polityczna i wojskowa. Rozpatrzę je osobno.
Polska poniosła we wrześniu 1939 roku kieskę, gdyż znalazła się w położeniu politycznym najgorszym jakie można sobie wyobrazić. Była strategicznie zupełnie osamotniona, - nie miała żadnego sojusznika w sąsiedztwie. Jej naturalny sojusznik, Czechosłowacja - chroniący jej lewą flankę, a w dodatku mający coś, czego Polska, pod sanacyjnymi rządami nie miała: silne formacje motorowe i pancerne i mocne, antyniemieckie fortyfikacje, a do tego mocne lotnictwo, nie gorsze od polskiego, - już nie istniała. Została unicestwiona - środkami nie wojennymi, lecz politycznymi, - głównie aktem woli polskim. To Polska zadała Czechosłowacji cios śmiertelny. Los Czechosłowacji zależał od tego, co zrobi Polska. Losy i Czechosłowacji i świata się ważyły: Polska mogła Czechosłowację uratować - albo zabić. Jedno z dwojga, w prawo, albo w lewo. To było tak, jak z człowiekiem tonącym, mogącym się uchwycić burty pobliskiej łodzi: wioślarz na tej łodzi może mu podać pomocną dłoń i uratować go, - albo może go odtrącić, skazując go na utoniecie. Polska powzięła decyzję: stanęła po stronie Niemiec i przeciwko Czechosłowacji - i przez to skazała Czechosłowację na zagładę. Gdyby Polska wtedy Czechosłowację poparła, Czechosłowacja odrzuciłaby atak monachijski i zdecydowała się bić. Skutki tego mogły być różne. Może Hitler byłby się cofnął i Niemcy, głęboko skompromitowane, musiałyby na długie lata zaniechać swej polityki rewizjonistycznej. A może uderzyłby jednak - a wtedy druga wojna światowa byłaby wybuchła o rok wcześniej. Ale wybuchłaby w nieskończenie korzystniejszych dla Polski warunkach. To nie sama tylko, osamotniona Polska, musiałaby się bronić, broniłyby się razem Polska i Czechosłowacja i przeciwstawiłyby się Niemcom połączona, potężna polska piechota i czeska broń pancerna. A przygotowania niemieckie byłyby o rok krótsze. I nie byłoby jeszcze paktu Hitler-Stalin. A Francja nie byłaby jeszcze zdemoralizowana i przygnębiona katastrofą polityczną 1938 roku. To Beck poprowadził Polskę w rydwanie polityki Hitlera, to Beck zadał Czechosłowacji śmiertelny cios. Ale Beck nie był rzeczywistym autorem swej polityki. Był on wykonawcą dążeń nie żyjącego już od trzech lat Piłsudskiego. To Piłsudski chciał unicestwienia Czechosłowacji - i nienawidził jej. I osiągnął jej zniszczenia, rekami Becka, wprawdzie tylko na siedem lat. Rzeczywistym sprawcą - nie trwałego zresztą - rozbioru Czechosłowacji, a w konsekwencji nowego rozbioru Polski, był Piłsudski.
Wspomniałem już o tym, że nasza wojna z Niemcami nastąpiła w chwili, gdy nasi dwaj główni sąsiedzi, Niemcy i Rosja, byli ze sobą, jak w końcu osiemnastego wieku i jak przez cały wiek dziewiętnasty, w sojuszu. A przecież i w roku 1938 i w roku 1941 były do siebie usposobione wrogo, a nawet w drugim wypadku, były ze sobą w wojnie. Co za wspaniała rozgrywka dyplomatyczna: narazić Polskę na wojnę właśnie wtedy, gdy nasi potencjalni przeciwnicy, historycznie sobie przeciwstawni, byli ze sobą chwilowo, na niecałe dwa lata, w sojuszu. Jest zadaniem dyplomacji tak prowadzić rozgrywki, by nie dopuście do łączenia się przeciw nam naszych sąsiadów. Dyplomacja nie tylko samego Becka, ale i całych 13 lat rządów sanacyjnych tak została poprowadzona, że nasi przeciwnicy połączyli się ze sobą, że nasz jedyny bliski, potencjalnie nam przyjazny sąsiad, był unicestwiony, że nasz wschodni sąsiad, wepchnięty politycznie w objęcia Niemiec, miał wobec nas swobodę ruchów.
To wszystko nie był przypadek. To, były owoce trzynastu lat polityki Piłsudskiego i całego obozu piłsudczyków. Piłsudski zmierzał do obalenia systemu wersalskiego w Europie i to osiągnął.
Sytuacja polityczna 1939 roku nie była ani przypadkiem, ani także wynikiem siły wyższej. Była rezultatem 13 lat złej, szkodliwej, samobójczej polityki zagranicznej, którą ustawił Piłsudski.
Polska została pobita i chwilowo poddana rozbiorowi w wyniku działań Piłsudskiego i piłsudczyków. Nasza klęska wojskowa 1939 roku była nawet mniejszą klęską niż klęska polityczna, która dla naszej klęski wojennej stworzyła warunki. To Piłsudski (razem z wykonawcą swej polityki, Beckiem) był politycznym, a więc głównym sprawcą naszej katastrofy wrześniowej. Katastrofa ta jest ukoronowaniem polityki zagranicznej Piłsudskiego.
To Piłsudski sprawił, że polityka zagraniczna Polski była zła. Zła nie w szczegółach - szczegóły były chwilami udane, co było wynikiem tego, że Piłsudski był utalentowanym taktykiem i potrafił niektóre rozgrywki prowadzić zręcznie i szczęśliwie - ale w liniach generalnych. Tak było w czasie trwania pierwszej wojny światowej - i tak było w trzynastu latach "pomajowych", a chwilami także, pod wpływem Piłsudskiego, i "przed majem" w okresie lat 1918-1926. W czasie pierwszej wojny światowej Piłsudski usiłował pociągnąć polski naród, w roku 1914, 1916 i 1918 ku związaniu się z obozem niemieckim, co prowadziło do uniemożliwienia zdobycia przez Polskę niepodległości. Ale naród polski przeciwstawił się polityce Piłsudskiego i poczynania jego, jeśli nie w całości, to w dużym stopniu sparaliżował. Polska odzyskała niepodległość nie dzięki Piłsudskiemu, jak to głosi propaganda częściowo świadomie antypolska, a częściowo bezmyślna, uprawiana przez nierozsądny odłam nic nie rozumiejących, po prostu najgłupszych Polaków, ale wbrew Piłsudskiemu i pomimo Piłsudskiego. Ale pochwycenie w Polsce władzy przez Piłsudskiego przy pomocy niemieckiej w roku 1918-tym i częściowo angielskiej w 1926-tym i sprawowanie jej, pełne lub częściowe, z niewielkimi przerwami, samemu i przez swoich ludzi, przez lat około 21, sprawiło, że dzieło polityki polskiej i wysiłku przeważającej części polskiego narodu w latach pierwszej wojny światowej i w latach przed tą wojną i latach początkowych po tej wojnie, zostały zmarnowane. I że Polska w roku 1939, pomimo swego bohaterskiego wysiłku i poświecenia, na nowo runęła. Choć była już zresztą tak silna,- dzięki zjednoczeniu swych wszystkich trzech, dotąd podzielonych części, oraz dzięki swej prawidłowej w latach drugiej wojny światowej postawie i ponownym, bohaterskim wysiłkom, oraz jako tako zachowanym międzynarodowym przyjaźniom odrodziła się po sześciu latach znowu, w warunkach pogorszonych, ale jednak jako państwo zarówno odrębne, jak w znośnych choć boleśnie okrojonych granicach.
Muszę tu poruszyć mało w polskiej opinii publicznej znaną sprawę próby uratowania Polski przed katastrofą do której się stoczyła. Próba ta, przedsięwzięta na przełomie wiosny i lata 1938, się nie udała. Ale była przedsięwzięta. I udać się mogła. Mówię o tym nieśmiało, gdyż byłem w przedsięwzięciu, tej próby osobą, do pewnego stopnia, główną. Nieudanie się tej próby jest skutkiem mojej nieudolności, czy niezręczności. Jedynym moim usprawiedliwieniem jest to, że byłem o 48 lat młodszy niż jestem w tej chwili, a więc byłem niedoświadczony i nieumiejętny. Ale tak bywa, że w krytycznych chwilach dziejowych także i ludzie młodzi, nieznani i bez autorytetu i wpływów, potrafią nagle nad sytuacją zapanować i sytuację odwrócić. Ja tego niestety nie umiałem.
Po "Anschłussie" Austrii do hitlerowskich Niemiec Niemcy zaczęły domagać się przekształcenia Czechosłowacji w państwo federalne, z osobnym, autonomicznym kantonem niemieckim, obejmującym wszystkie - sudeckie i inne - terytoria o ludności przeważnie niemieckiej. Nie był to jeszcze program rozbioru Czechosłowacji i przyłączenie obszarów sudeckich do Niemiec. Ale był to pierwszy krok na drodze do wystąpienia z takim programem. I zresztą do takiego osłabienia Czechosłowacji, że przestałaby być mocną, niezależną od Niemiec pozycją strategiczną.
Uważałem, że nadeszła pora, gdy Polska musi przyjść Czechosłowacji z pomocą. Utrzymanie Czechosłowacji w dotychczasowym stanie i dotychczasowej roli jest konieczne dla zapewnienia Polsce politycznego i strategicznego bezpieczeństwa. Jest nieodzowne, by Polska zajęła wyraźne stanowisko jako zdeterminowana przyjaciółka Czechosłowacji i obrończyni jej nietykalności.
Minister Beck prowadził politykę współdziałania z Niemcami i przeciwstawiania się Czechosłowacji. Należało by Polska dokonała w swej polityce całkowitego zwrotu i stanęła po stronie Czechosłowacji, a przeciw Niemcom. Stronnictwem o tradycyjnej postawie antyniemieckiej jest Stronnictwo Narodowe, którego jestem członkiem i działaczem. Jest to największe z polskich stronnictw tak zwanych opozycyjnych, to znaczy przeciwnych dyktaturze i polityce następców nie żyjącego już Piłsudskiego. W takiej sprawie jak obrona porządku wersalskiego w Europie - a wlec i obrona Czechosłowacji przed zagrożeniem - Stronnictwo to z pewnością otrzyma poparcie także i ze strony stronnictwa ludowców Witosa i niektórych innych mniejszych stronnictw. Jeśli wystąpimy, jako stronnictwo, w obronie Czechosłowacji, będziemy mieć po swojej stronie druzgocącą większość polskiego narodu.
Uważałem, że trzeba, by w jednym dniu i o tej samej godzinie przygotowane do tego w tajemnicy, grupy członków Stronnictwa Narodowego wyszły na ulice wszystkich miast w całym kraju, pociągnęły za sobą masy, i ogłosiły, że naród polski popiera Czechosłowacje w jej dążeniu do obronienia się przed zakusami niemieckimi. I że w razie czego naród polski gotów jest wystąpić w obronie Czechosłowacji zbrojnie. Jako pierwszy krok na drodze do okazania Czechosłowacji czynnej pomocy, zastępy Polaków zdolnych do noszenia broni zgłaszają w tych manifestacjach gotowość do wstąpienia do czechosłowackiej armii jako ochotnicy i wyrażają tą gotowość złożeniem swoich podpisów na listach, wyłożonych na specjalnie ustawionych na ulicach stołach.
Jestem przekonany, że taka manifestacja, przeprowadzona równocześnie w całym kraju, byłaby wstrząsem, któryby pociągnął za sobą cały polski naród. Nikt w Polsce, w istocie, nie życzył sobie przekształcenia się Czechosłowacji w państwo federalne, czy tym bardziej nie życzył sobie jej rozbioru; potrzeba tylko było rzucenia hasła, że naród polski gotów jest stanąć w obronie Czechosłowacji. Hasło to zostałoby pochwycone przez ogół polskiego społeczeństwa - iść z Niemcami przeciw Czechom nikt nie miałby w tych warunkach ani ochoty, ani odwagi. Myślę, że także i duża część piłsudczyków, tych uczciwych, tyle tylko, że dotąd źle zorientowanych, byłaby poparła rzucone przez Stronnictwo Narodowe hasło okazania Czechosłowacji pomocy. Myślę, że także i wojsko byłoby stanęło, jak jeden mąż za tym hasłem. Konsekwencje mogłyby być w praktyce rozmaite - ale zawsze mające jeden skutek: nie dopuszczenie do poprowadzenia Polski razem z Niemcami przeciwko Czechosłowacji. Być może - co było możliwością najmniej prawdopodobną - Beck zmieni swą politykę i stanie się obrońcą Czechosłowacji. Być może piłsudczycy odsuną Becka, oddadzą kierownictwo polską polityką zagraniczną w ręce kogoś innego, gotowego poprowadzić te politykę w kierunku antyniemieckim, a proczeskim. Być może wreszcie, obalone by zostały rządy piłsudczyków i ustanowione zostały rządy dotychczasowej opozycji. W każdym z tych wypadków tryumf Hitlera byłby unicestwiony. Jeśliby do drugiej wojny światowej doszło - bo mogło do niej w ogóle nie dojść - cały Jej przebieg byłby inny, niż uplanowany przez Hitlera. A Polska wyszłaby z tej wojny, obronną ręką, albo wręcz jako tryumfator.
Aby projektowaną manifestacje przeprowadzić, trzeba było, by postanowione to zostało przez władze Stronnictwa Narodowego.
Bez trudu pozyskałem dla projektowanej przeze mnie akcji prezesa Stronnictwa Nrodowego, Kazimierza Kowalskiego (rozstrzelanego później przez Niemców). Przystąpił on do planowanej akcji z entuzjazmem. I odegrał w przygotowaniach do tej akcji rolę główną. Ale uznaliśmy, z nim razem, że dla przeprowadzenia tej akcji potrzebna jest uchwała t.zw. Komitetu Głównego Stronnictwa Narodowego - czterdziestoosobowego, pobierającego w imieniu tego stronnictwa zasadnicze decyzje polityczne, a zbierającego się co miesiąc (ale nie w czasie pory wakacyjnej letniej).
Właśnie miało się odbyć posiedzenie Komitetu Głównego. Na posiedzeniu tym postanowiliśmy - prezes Kowalski i ja - przedłożyć plan naszej akcji i postawić wniosek upoważniający prezesa Kowalskiego i cały Zarząd Główny do przeprowadzenia jej.
Muszę tu dodać, że Stronnictwo Narodowe znajdowało się w owej chwili w stanie głębokiego kryzysu. Przyczyną tego było to, że Roman Dmowski był umierający.[1] Dotychczas, wywierał on wpływ decydujący na politykę Stronnictwa Narodowego. Bywał obecny prawie na wszystkich posiedzeniach Komitetu Głównego i w sprawach spornych jego zdanie zawsze przeważało. Ale w owej, decydującej chwili Dmowskiego nie tylko nie było na posiedzeniu, ale nie można już było zasięgnąć jego opinii u niego w domu. Musieliśmy rozstrzygnąć wszystko sami. A tymczasem nie wyrosły jeszcze nowe autorytety i nie wykrystalizowały się w sposób stanowczy poglądy na nową sytuacje.
Nasz pogląd na sprawę czechosłowacką miał w Komitecie Głównym przeciwników. Przeciwnikami tymi byli przede wszystkim panowie Tadeusz Bielecki i Stefan Sacha. Pan Bielecki był wiceprezesem Stronnictwa Narodowego i kierownikiem wydziału organizacyjnego w Zarządzie Głównym, a więc miał główny wpływ na komórki organizacyjne w całym kraju, które miały być wykonawcami decyzji, jakie Komitet Główny poweźmie. Pan Sacha (też później przez Niemców rozstrzelany) był redaktorem naczelnym "Gazety Warszawskiej" (w owej chwili noszącej nazwę "War...
bzbij