McClure Ken - Koń Trojański.pdf

(692 KB) Pobierz
1048737324.001.png
Ken McClure
Kon Trojanski
(The Trojan Boy)
Przeklad Maciej Pintara
Jezus zaplakal, Voltaire sie usmiechnal
Victor Hugo
1
Avedissian lezal w lozku i patrzyl na promien swiatla w szparze miedzy zaslonami.
Zaczynal sie kolejny bezsensowny dzien. Wyjdzie z domu i znow bedzie probowal
sprzedawac ludziom produkty, ktorych nie potrzebuja i do ktorych on sam nie ma
przekonania. Zastanawial sie, po co mu to. Zadawal sobie to pytanie co rano od
dwoch lat. Potem zawsze obliczal, ile szklanek dzinu wlal w siebie poprzedniego
wieczoru i popadal w przygnebienie. Wstal i poczlapal do lazienki.
Zalal platki kukurydziane mlekiem i stwierdzil, ze troche skwasnialo. Udawal, ze
tego nie zauwaza, ale jego podniebienie zbuntowalo sie. Wylal zawartosc talerza do
kubla i usiadl przy kawie. Dlaczego systematycznie nie robi zakupow? Przeciez to
zadna filozofia sporzadzic liste potrzebnych artykulow. Mieszka sam i nie jest
wybredny.
Owszem, dreczyla go apatia. Ale jak sie jej pozbyc? Powinno mu na czyms zalezec.
Tylko na czym? Stracil zone, zrujnowal sobie kariere, co go obchodza zwykle
drobiazgi? Mleko skwasnialo? No to co. Chleb sie skonczyl? Trzeba kupic. Proste.
Wlozyl plaszcz, wzial teczke i wyszedl do biura.
Sekretarka szefa podniosla wzrok, potem spojrzala na zegarek.
–Firbush chce pana widziec.
–Kiedy?
–Zaraz – odrzekla ze zlosliwa satysfakcja.
Avedissian zawahal sie, w koncu zapukal. Nie ma sensu odwlekac tego, co
nieuniknione.
–Prosze.
–Chcial mnie pan widziec?
–Owszem – przytaknal Firbush. – Prosze wejsc. Niech pan siada. Avedissian poczul
sie jak uczen, ale zachowal obojetnosc. Usiadl.
Firbush poprawil niebieskawe okulary w metalowej oprawce.
–Chcialbym wiedziec, dlaczego sprzedaz w panskim rewirze spadla w ciagu
ostatnich dwoch miesiecy o pietnascie procent?
Avedissian wzruszyl ramionami. Spodziewal sie tego pytania, ale w ustach tej
nedznej kreatury zabrzmialo obrazliwie.
–Firma "Maxim Health Products" wprowadza rozne nowosci, ktore konkuruja z
naszymi.
–I co z tego?
–Ich produkty sa lepsze.
Zapadla cisza. Przerwal ja trzask olowka, ktory zlamal sie w palcach Firbusha.
Avedissian podejrzewal, ze szef zlamal go specjalnie, dla efektu. Widocznie
podpatrzyl to na jakims filmie. Zastanawial sie, czy Firbush cwiczy swoje "techniki
przesluchan" przed lustrem.
Z gardla szefa wydobyl sie ochryply szept.
–A nie przyszlo panu do glowy, Avedissian, ze panskim zadaniem jest przekonanie
ludzi z branzy medycznej do naszych produktow? – Firbush podniosl glos. – To
powinno byc celem panskiego zycia!
Avedissiana obchodzilo to mniej wiecej tyle co zeszloroczny snieg, mimo to
powiedzial tylko:
–Oczywiscie.
–Wiec dlaczego pan tego nie robi? Jest pan lekarzem, do diabla. Przynajmniej
kiedys pan byl. Nie wie pan, jak to zrobic? Nie potrafi pan?
–Jako lekarz…
–Byly lekarz!
–Jako byly lekarz, jak pan uprzejmie zaznaczyl, nie wyobrazam sobie, zebym mogl
polecac komus gorsze produkty.
Spokojny ton Avedissiana rozsierdzil Firbusha bardziej niz sama odpowiedz. Stracil
panowanie nad soba. Zbladl jak kreda, pochylil sie nad biurkiem i zacisnal piesci.
–Cos ci powiem, Avedissian – wycedzil. – Wiesz, na czym polega twoj problem?
Wydaje ci sie, ze jestes za dobry do tej roboty. Jestes po prostu zarozumialym
medykiem, ktory nie chce brudzic sobie raczek uczciwa praca!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin