Stanisław Cat-Mackiewicz - Bismarck i Grottger.pdf

(229 KB) Pobierz
Stanisław Cat-Mackiewicz
Bismarck i Grottger
Czemu nie mamy tak wybitnych polityków, umiejących wykorzystać każde wydarzenie
polityczne na rzecz swego programu, swego kraju, jak to umiał czynić Bismarck? Może
i mamy, ale ich nie słuchamy.
Konwencja Alvenslebena
W chwili kiedy Bismarck dochodzi do władzy, w Polsce mają miejsce wielkie
wydarzenia, więc pierwsze decydujące posunięcie Bismarcka dotyczy sprawy polskiej.
Niemcy są jeszcze podzielone w swoim stosunku do Polaków. Cały obóz liberalny,
dążący do zjednoczenia Niemiec, jest za Polską. Wydaje się to nam dziwne dzisiaj, ale
w 1848 roku wszystkie demonstracje polityczne rozbrzmiewały okrzykami na rzecz Polski.
Przyjaciółmi Polaków są nie tylko ogólnie znani publicyści, jak Gerlach i inni, ale nawet
poseł pruski w Londynie, Bunsen. Natomiast partia reakcyjna, junkrowie pruscy, upatruje
w Polsce wielkie niebezpieczeństwo; obawa przed Polską jest dla nich jednym z argumentów
broniących sojuszu z Rosją za wszelką cenę.
W czerwcu 1862 roku namiestnikiem Królestwa Polskiego został brat cesarza Wielki
Książę Konstanty Mikołajewicz, a naczelnikiem rządu cywilnego margrabia Aleksander
Wielopolski. Jest to zenit dobrych uczuć cesarstwa rosyjskiego w stosunku do Polaków
w okresie pomiędzy stłumieniem powstania listopadowego a upadkiem cesarstwa w 1917
roku. Wtedy Polacy mają do czynienia ze szczerą ofertą zgody i ugody wysuwaną przez sfery
rządzące Rosją. Odrzuciliśmy jednak tę cesarską ofertę. Dopiero w XX wieku Roman
Dmowski ze swej strony wystąpi w imieniu Polaków, proponując rządowi cesarsko-
rosyjskiemu zgodę i ugodę, motywując to niebezpieczeństwem niemieckim zagrażającym
wszystkim narodom słowiańskim. Ale wtedy przychodzi do władzy Stołypin. Walczy
on z rewolucją wewnątrz Rosji i jako antidotum na rewolucję chce stosować skrajny
nacjonalizm rosyjski. Odpowiada mu jak najbardziej nie ugoda z Polakami, lecz szczucie
na Polaków na równi ze szczuciem na Żydów.
Wielki Książę Konstanty Mikołajewicz nie miał nic wspólnego ze swoim stryjem
Wielkim Księciem Konstantym Pawłowiczem, niefortunnym namiestnikiem Królestwa
po traktacie wiedeńskim. Był to skrajny liberał. Razem z księciem Suworowem, wnukiem
słynnego zdobywcy Pragi, podtrzymywał w cesarzu Aleksandrze II nastroje liberalne,
zdążające do konstytucji. Dopiero porewolucyjne otwarcie archiwów wykazało, jak dalece
angażował się w korespondencji z Petersburgiem na korzyść Polaków. Z wolna zaczyna
to denerwować Rosjan i W. Ks. Konstanty staje się niepopularny wśród kierunku
słowianofilskiego w Rosji. Zaczyna się nawet epoka afrontów w stosunku do jego osoby.
Kiedy przejeżdża przez Wilno, zastaje na dworcu bufet suto zastawiony na przyjęcie jego
i jego świty, ale wileński generał-gubernator nie jest obecny na spotkaniu wielkorządcy
sąsiedniej prowincji i brata cesarza. Należy dodać, że ten generał-gubernator nazywał się:
Michał Murawiow.
922362972.001.png
W owych czasach przedstawiciel Francji w Petersburgu Montebello oraz Napoleon III
wiążą wiele nadziei z Wielopolskim. Od traktatu paryskiego w 1856 roku Francja zabiega
o przyjaźń z Rosją, która jest jej gwałtownie potrzebna przeciw Anglii, przeciw Austrii.
Pogodzenie się Rosji z Polakami powitane byłoby wtedy we Francji z podwójną radością. Raz
– że Francja ma silne propolskie tradycje, dwa – że zdaniem Francuzów pogodzenie takie
wybitnie wzmacniałoby Rosję.
Program Wielopolskiego to autonomia Królestwa Kongresowego, to ustrój możliwie
liberalny w administracji tego kraju, który wszelako nie miałby otrzymać ani własnego
wojska, ani własnej polityki zagranicznej.
O ile Francuzi popierają Wielopolskiego w jego programie, o tyle Bismarck patrzy na
niego z nienawiścią. Jeszcze będąc przedstawicielem Prus w Petersburgu, Bismarck idzie tak
daleko, że rozpuszcza idiotyczną plotkę, iż Wielopolski chce otruć Aleksandra II. Bismarck
zrobiłby wszystko, co może, aby podsycić opór „czerwonych” i opór Andrzeja Zamoyskiego
przeciwko polityce Wielopolskiego.
Ale oto 22 stycznia 1863 roku wybucha powstanie i Bismarck występuje ze swoim
pierwszym mistrzowskim posunięciem, może nawet najbardziej mistrzowskim ze wszystkich
posunięć.
Chodzi tu o konwencję Alvenslebena. W lutym 1863 roku przybył z ramienia
Bismarcka do Petersburga generał Alvensleben i z dworca kolejowego pojechał do Pałacu
Zimowego do Aleksandra. Dnia 8 lutego została podpisana konwencja zobowiązująca Prusy
do dania pomocy wojskom rosyjskim, w razie gdyby powstańcy pojawiali się na granicy
rosyjsko-pruskiej, lub chcieli przeniknąć na terytorium Poznańskiego. Cesarz serdecznie
przyjął Alvenslebena, wyraził mu radość, że wtedy, kiedy inne kraje europejskie z powodu
Polaków napadają na Rosję, jedne jedyne Prusy występują z gestem przyjaznym.
Prof. Józef Feldman w swoim wspaniałym zresztą dziele: Bismarck a sprawa
polska twierdzi, że Bismarck żałował później, że konwencja Alvenslebena została zawarta,
ponieważ miał z nią wiele przykrości ze strony Anglii, Francji, Austrii oraz własnej pruskiej
opinii publicznej. Prof. Feldman twierdzi nawet, że Bismarck próbował się z niej wycofać
albo ją unicestwić.
Profesorowie historii często z opanowaniem materiału faktycznego łączą brak
orientacji ogólnej.
Rzecz inna, że z genialnymi posunięciami dyplomatycznymi polityka tej miary,
co Bismarck, dzieje się podobnie jak z uderzeniami szabli lub pchnięciami szpadą jakiegoś
znakomitego szermierza. Takie uderzenie lub pchnięcie może mieć jak najdoskonalsze
znaczenie dla dalszego przebiegu walki, ale fechtmistrza w chwili zadawania ciosu nie stać
było na przemyślenie następnej gamy uderzeń. Uderzył doskonale – oto i wszystko.
Szermierz czy polityk nie dlatego jest doskonały, że przemyśliwa, lecz dlatego,
że w decydującym momencie działa pod wpływem doskonałego instynktu.
Konwencja Alvenslebena, owa wspaniała karta gry rzucona przez Bismarcka, była
pozornie idealnie prorosyjska i arcy-antypolska. Ale to była jej szata zewnętrzna, tak samo jak
skromność jej rozmiarów, która pozwalała Bismarckowi w dalszej grze tą kartą nazywać
ją porozumieniem pogranicznym, omal że nie czymś w rodzaju porozumienia celnego.
922362972.002.png
W rzeczywistości jednak sam książę Władysław Czartoryski, następca swego ojca
na stanowisku kierownika dużej części emigracji polskiej, pisał, będąc najzawziętszym
wrogiem Prus i Bismarcka, że konwencja Alvenslebena pierwsza umiędzynarodowiła sprawę
powstania.
W istocie gra Bismarcka była bardzo subtelna. Chce zadeklarować Rosji pomoc, chce
wystąpić wobec niej jako najwierniejszy, najczulszy przyjaciel.
Chce także pokazać Aleksandrowi II, że jest o wiele lepszy dla Rosji niż obrzydliwa
Austria. Trzeba pamiętać, że to rok 1863, a więc czasy, w których mózg Bismarcka wciąż się
wysila na temat, jak by to wypędzić Austrię z niemieckiej wspólnoty.
Poza tym Bismarck nie tylko chce zwycięstwa rosyjskiego nad powstańcami, ale chce
także, aby to zwycięstwo nie przyszło Rosji zbyt łatwo i przede wszystkim, nade wszystko,
koniecznie, aby pokłóciło Rosję z innymi państwami w Europie. Powstanie polskie jest dla
Bismarcka znakomitą okazją do pokłócenia Rosji ze wszystkimi i do zajęcia przez Prusy roli
jedynego wiernego przyjaciela mocarstwa rosyjskiego. Konwencja Alvenslebena to okrzyk
Bismarcka: „Rosja skłócona z Europą dla mnie”.
Bismarck na równi z prof. Feldmanem wiedział, że konwencja Alvenslebena ściągnie
gromy na niego, ale wiedział także, że echo tych gromów umiędzynaradawia sprawę polską,
czyli osłabia Rosję, waloryzując pruską przyjaźń w oczach Rosjan. A słusznie zauważył
książę Czartoryski, że bez konwencji Alvenslebena byłoby trudniej umiędzynarodowić
powstanie.
Rozpalone żelazo
Bismarck był człowiekiem antypolskim z pochodzenia i z obyczajów. Ale był przede
wszystkim politykiem niewykluczającym żadnego czynnika, który może mu być pomocny.
Pomimo konwencji Alvenslebena i całej związanej z nią prorosyjskiej frazeologii, spotyka się
podczas powstania z Kłobukowskim, emisariuszem polskim. Później mówi o nas: Polacy są
rozżarzonym żelazem, ale w razie, gdybyśmy mieli wojnę z Rosją, chwycę za to rozpalone
żelazo, aby Rosję porazić.
(...)
Grottger
Czemu nie mamy tak wybitnych polityków, umiejących wykorzystać każde
wydarzenie polityczne na rzecz swego programu, swego kraju, jak to umiał czynić Bismarck?
Może i mamy, ale ich nie słuchamy.
Rodzenie ludzi zdolnych, a podporządkowanie sobie przez ludzi zdolnych opinii
publicznej, to nie jedno i to samo.
Kogóż mogę w swoim narodzie przeciwstawiać tobie, o wielki wrogu naszego kraju,
spadkobiercy Zakonu Krzyżowego, tylko przez protestantyzm jeszcze bardziej wrogiemu
naszemu narodowi, Ottonowi Bismarckowi von Schönhausen?
922362972.003.png
Temu, który powiadał, że właściwą treścią historii Polski od XVIII wieku począwszy
jest samounicestwienie.
Mówię nieśmiało: Artur Grottger.
Politykowi, ministrowi spraw zagranicznych i szefowi skoncentrowanej w jego rękach
polityki państwowej przeciwstawiam nie polskiego polityka, generała czy innego wodza, ale
artystę-rysownika.
Albowiem nasi wszyscy politycy w 1863 roku ponieśli klęskę, a polityk wtedy jest coś
wart, gdy zwycięża. U nas poniósł klęskę i Wielopolski, i Mierosławski, i Langiewicz,
i Traugutt.
Grottgerowska wizja kobiety z 1863 roku, z wyrazem twarzy tragicznym
i zdecydowanym i odważnym pozostała i ona zwyciężyła w polityce pokoleń następnych
do warszawskiego powstania z 1944 roku włącznie.
W patriotycznej modlitwie za ojców, powtarzamy: „Gloria victis”.
Stanisław Cat-Mackiewicz
Fragment pochodzi z książki „Był bal”.
922362972.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin