Spychalski Dariusz - Krzyżacki poker t.2.pdf

(771 KB) Pobierz
1020768706.003.png
1020768706.004.png
SPYCHALSKI DARIUSZ
Krzyzacki poker tom 2
1020768706.005.png
DARIUSZ SPYCHALSKI
Tom 2
2005
Rozdział 1
Pogranicze Kalifatu Mauretańskiego i województwa nowokrakowskiego
16 maja 1957 roku
–Zatrzymaj się durniu! Za chwilę wjedziesz wprost do okopów! – Generał Fiodor
Stiepanow trącił w ramię kierowcę ośmiokołowego transportera. Chłopak,
przestraszony okrzykiem, nacisnął gwałtownie pedał hamulca. Maszyną szarpnęło.
–Idiota! – burknął ze złością Stiepanow. Poziom wyszkolenia jego żołnierzy ciągle
pozostawiał wiele do życzenia. – Zgaś silnik i poczekaj tu na mnie!
–Tak, panie generale! – Kierowca pochylił z szacunkiem głowę.
Stiepanow zeskoczył na rozgrzany piasek i rozejrzał się uważnie po okolicy.
Pustynia tętniła życiem. Kilkuset żołnierzy czwartej dywizji gwardii budowało w pocie
czoła system okopów, naszpikowany stanowiskami ciężkich karabinów
maszynowych. Kilkanaście wkopanych w ziemię starych czołgów typu „Łoś”
stanowiło główne punkty ewentualnego oporu. Dwa plutony saperów minowały pas
ziemi, położony pomiędzy linią okopów a pobliską granicą.
Ten widok sprawił, że Stiepanow odetchnął z ulgą. Przemierzył dzisiaj już
kilkadziesiąt staj, a to, co zobaczył, nie napawało go optymizmem. Pozycje obronne
dwóch pułków, które miały przyjąć na siebie główny atak chrześcijan, były źle
przygotowane, szwankowało zaopatrzenie, a dowódcy poszczególnych batalionów
myśleli bardziej o zabezpieczeniu drogi odwrotu, niż o zatrzymaniu pochodu
niewiernych. Przerażenie budziła myśl, że są to najlepsi żołnierze Kalifatu. Generał
starał się nie myśleć o tym, co zastanie na wschodzie, tam, gdzie stacjonowały trzy
dywizje piechoty słabiej wyposażone i dowodzone przez oficerów, pochodzących ze
spokrewnionego z Berberami plemienia Burtus. Miał poważne wątpliwości co do
tego, jak zachowają się niesprawdzeni ludzie, jeśli tamtędy właśnie wycofywać się
1020768706.006.png 1020768706.001.png
będą oddziały Sulejmana. W najlepszym wypadku wpuszczą buntowników na ziemie
Kalifatu, w najgorszym… Inszallah.
Generał westchnął ciężko i ruszył w stronę niepozornego namiotu, usytuowanego
tuż za linią okopów. Odsunął płócienną kotarę i wszedł do środka. Młody pułkownik
w brązowym mundurze gwardii spojrzał na przybysza ze zdziwieniem.
–Ty tutaj? – przywitał gościa zaskoczony. – Gdybym tylko wiedział o twoim
przybyciu…
–Przyjechałem na chwilę. – dowódca armii mauretańskiej uścisnął dłoń pułkownika i
ucałował go w oba policzki. – Witaj, przyjacielu.
Pułkownik Salim Bejhaid, daleki krewny Kalifa, spojrzał z niepokojem na
Stiepanowa.
–Co cię sprowadza tak nagle? Czy w stolicy wydarzyło się coś…
nieprzewidzianego?
–W mieście panuje spokój – zapewnił go tamten. – Przybyłem sprawdzić, jak sobie
radzisz.
–Stosuję się do twoich zaleceń…
–Wiem. – Generał skinął z zadowoleniem głową. – Oglądałem umocnienia, które
przygotowują twoi żołnierze. Spisałeś się naprawdę doskonale. Twój pułk jest
jedynym, który przypomina prawdziwie wojsko. Niestety, nie można tego powiedzieć
o innych jednostkach.
–Potrzeba jeszcze lat, by uczynić z armii Kalifatu siłę zdolną do walki z
chrześcijanami. – Salim westchnął ciężko.
–Niestety, masz rację. – Stiepanow usiadł na macie i zapalił papierosa. – Czas jest
właśnie tym, czego najbardziej nam brakuje – dodał po chwili. – Obawiam się,
niestety, że niewierni też o tym wiedzą. Jak wygląda sytuacja u ciebie?
–Na razie cisza i spokój – odparł pułkownik. – Zwiad lotniczy doniósł, że Korpus jest
jeszcze kilkadziesiąt staj od granicy.
–Zbierają siły – stwierdził ze złością generał. – Wiśniowiecki wyprowadził
pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy, a reszta tej chrześcijańskiej hołoty też nie próżnuje.
–Słyszałem, że Czesi i Bawarowie są niechętni wojnie – zauważył ostrożnie Salim. –
Podobno nie ma wśród nich zgody…
1020768706.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin