Krawczyk Agnieszka - Noc zimowego przesilenia.pdf

(1111 KB) Pobierz
Agnieszka Krawczyk
Noc zimowego przesilenia
Jest rok 1941, trwa okupacja niemiecka. Kraków stał się siedzibą Generalnego
Gubernatorstwa, a na Wawelu powiewają hitlerowskie flagi. W tajemniczych okolicznościach
znika słynny jasnowidz, Julian Orwat, mistrz w odnajdywaniu zaginionych osób i dokumentów.
Jego zrozpaczona siostra prosi o pomoc detektywa Artura Załuskiego. Śledztwo zaczyna się
jednak komplikować - okazuje się, że zniknięcie jasnowidza to jedynie wierzchołek góry lodowej,
bo w Krakowie porywane są młode kobiety. Jakby tego było mało, na drodze detektywa staje
piękna i niebezpieczna Agnes Petzoldt, niemiecka baronówna, ulubienica Hitlera, poszukująca
na jego rozkaz rzadkich dzieł sztuki. Noc zimowego przesilenia to pasjonująca opowieść, w której
mieszają się wątki sensacyjne i kryminalne. Gra wywiadów, tajne stowarzyszenia okultystyczne,
miłość, zdrada i śmierć - a to wszystko w scenerii Krakowa czasów drugiej wojny światowej. O
tej książce pisze Marta Guzowska, autorka m.in. powieści Ofiara Polikseny, Głowa Niobe:
Wojna. Przepowiednia. Mężczyzna, który nie zna strachu. Kobieta, która nie uznaje granic.
Thriller Agnieszki Krawczyk to mieszanka wybuchowa!
Ona‌ podpala włosy swym spojrzeniemi‌ nagle kunsztem zuchwałym,
gwałtowna,wkręca‌ swą całą suknię w środek ognia,skąd‌ już podobne
przestraszonym wężomnagie‌ ramiona grzechocząc się prężą.
(R.M.‍ Rilke,
Hiszpańska‌ tancerka,
tłum.‌ M. Jastrun)
Introdukcja. Sol Invictus
Listopad‌ 1937
Luxtorpeda‍ z Warszawy do Zakopanego zahamowała na peronie
krakowskiego dworca. Z luksusowego wagonu, mogącego pomieścić
zaledwie sześćdziesiąt osób, wysiadł mężczyzna. Był jedynym pasażerem
opuszczającym pociąg w Krakowie — reszta jechała dalej, spragniona
zimowych rozrywek w stolicy Tatr. Podróż zabrała mu zaledwie cztery
godziny i choć bilet słono kosztował, mógł sobie pozwolić na taki wydatek.
Był to wysoki, chudy człowiek o zwracającym uwagę wyglądzie. Miał na
sobie czarne, jakby żałobne ubranie, a w jego nadmiernie pociągłej, bladej
twarzy było coś drapieżnego, co kazało ludziom odwracać wzrok, gdy tylko
napotkali jego przenikliwe spojrzenie.
Mężczyzna‍ niechętnie porzucił ciepły wagon, wychodząc na zalaną
deszczem i zasnutą mgłą ulicę. Skinął na fiakra i kazał się wieźć na ulicę
Szewską.
Przez‌ całą drogę się nie odzywał i niechętnie wysiadł z dorożki już na
miejscu. W bramie domu otrzepał starannie płaszcz z drobinek deszczu,
które osiadły na angielskiej wełnie jak srebrzysta mgła. Elektryczna
żarówka przygasała co chwilę, słabo oświetlając korytarz i schody.
Zmierzał na pierwsze piętro, tam gdzie na ciężkich dębowych drzwiach
widniała tabliczka „Julian Orwat — specjalista telegnozji, członek
Brytyjskiego Towarzystwa Badań Psychicznych”. Przybysz uśmiechnął się
lekko, czytając wizytówkę, po czym mocno zapukał do drzwi.
Po niedługiej‌ chwili otworzyła mu kobieta w średnim wieku,
o stroskanym wyrazie twarzy. Była bardzo, wręcz nienaturalnie szczupła,
co dodatkowo podkreślały ciemna suknia i gładko uczesane czarne włosy.
Mężczyzna‍ zdjął z uszanowaniem kapelusz i odezwał się głębokim
głosem, w którym pobrzmiewał obcy akcent:
— Czy‍ zastałem pana Orwata?
Kobieta‍ przyjrzała mu się uważnie, mrużąc jednocześnie oczy
i marszcząc czoło w sposób charakterystyczny dla krótkowidzów, którzy —
czy to z próżności, czy ze zwykłego zapomnienia — nie noszą szkieł.
— Pan‌ był umówiony?
Mężczyzna‍ pokręcił przecząco głową.
— Nie,‍ proszę pani, nie byłem.
Kobieta‌ okazała lekkie zniecierpliwienie.
— Brat‌ nie przyjmuje nikogo bez wcześniejszego uzgodnienia.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin