Niemojewski Andrzej
W CISZY WIEJSKIEJ
POD KRZYŻEM.
Dzień blady na niebie i szumi ulewa.
Pójdź, wyjrzym na drogę, mój bracie!
Tam jakaś gromada w dal idzie i śpiewa,
Przystaje u krzyża.Wiatr głucho powiewa,
Lud wyległ, nie słychać nic w chacie!
Tu stańmy, na. wzgórku. Co ciągnie tam człeka!
Czy widzisz ? Tłum bosy, kij w dłoni,
Na plecach tobołki, znać droga daleka!
Przyklękali pod krzyżem, po twarzach deszcz ścieka...
Idź, bracie, zapytaj, kto oni?
Lub czekaj, śpiewają., przerywać nie trzeba.
Patrz, zwolna rozchodzą się chmury,
Deszcz ustal i wiatr już odsłonił pół nieba.
To może kompania?... Leć. przynieś im chleba!
Ach, może do Jasnej szli Góry ?
Nie!... Wszystkie kompanje od dawna wróciły,
Ksiądz po nie wychodzi o staję,
Dziś księdza nie widać!... Trud łamie im siły,
Pójdź, trzeba ich spytać, bo jak mi Bóg miły
Aż serce w człowieku się kraje !
Już śpiewać przestali, przysiedli u krzyża,
Posępnie wzrok wodzą w około.
Idź teraz! Patrz, zewsząd lud do nich się zbliża!
Cóż? Byłeś?... Tak chmurny powracasz od krzyża
I smutno pochylasz w dół czoło?...
Czyż prawda?... To naród nieszczęsnych pielgrzymów!
Gdzież spieszą ?... Żegnają swą ziemię !
Nie ujrzą już więcej swych wiosek, swych dymów,
Nie zwróci ich z drogi sto armji, sto Rzymów,
Żyć pragną, tu ginie ich plemię!
Tu wieków dziesiątek siłami wspólnemi
Walczyli o dolę swą ciemną,
Z rozpaczą rośliny trzymali się ziemi...
Przez wieków dziesiątek rękami czarnemi
Daremno walczyli, daremno !
Po tylu stuleciach znów dalej iść muszą
Za rzeki, za kraje, za morza!
Choć w sercu żal wzbiera, choć targa ból duszą,
Jak chmury za wiatrem iść muszą, iść muszą
Na obce, nieznane przestworza !
Patrz, lud nasz otacza ich kołem i pyta,
Jak gdyby sam jutro chciał ruszyć!
Wieś cała wyległa! Patrz, droga, zabita!
O Jezu Maryja!... aż piersi płacz chwyta,
Choć radbyś go w sobie zagłuszyć!
Patrz, z dworu pan wyszedł i patrzy po tłumie,
Twarz jego łatami zorana,
Na kiju się oparł, spogląda w zadumie,
On chciałby ich zwrócić, lecz zwrócić nie umie...
Widzicie ? Łzy w oku u pana...
Bieleje na drodze samotnie skroń siwa,
Tłum zwolna w dal mglistą, odchodzi,
Polami mknie tuman i pochód zakrywa,
Deszcz znowu zacina, wiatr znowu się zrywa
I głucho pod krzyżem zawodzi.
Ten Chrystus zczernialy nad ludzkich głów rzeką
Rękami zwisłemi nad światy
Wskazuje tłumowi po drodze daleko
Za kraje, za morza... Pójdź, bracie, łzy cieką,...
Już znikli... Wracajmy do chaty! — —
II.
JEDNA Z TYSIĄCA NOCY.
Drew dorzuć do ognia! — Za oknem wichura,
Na szybie grom czasem zaświeci.
Dreszcz człeka przejmuje... Noc huczy ponura
A w duszy myśl ciemna przeciągu jak chmura
I w nocny świat leci a leci...
W tej chmurze tłum widać... U morza szumnego
Przystaje, odmęty wrą nisko
A statki jak widma od brzegów w dal biegą...
Ha, gdzież my?!... Tu izba... Na Boga żywego!...
Drew dorzuć!... Niech bucha ognisko!
Weź książkę, przeczytaj z niej głośno... Myśl może
Ucichnie... Wszak uczyć się trzeba!
Wszak mówią, że książka na wszystko pomoże!
Gdy próżno sierp dzwoni, gdy darmo pług orze,
Bierz książkę... Kto wola tam chleba?!...
Na kartach litery jak wojska szeregi
W dal suną a cicho a głucho,
Zastępy bez końca przez białe brną śniegi...
Znajome zastępy, znajome szeregi,
Jęk znany uderza o ucho!
Brnij chłopie z bagnetem!... Tam kresy olbrzymie
Turecka oblewa nawala!
Idź sztandar mocarzy tam zatknąć w dział dymie !
Tron zadrżał... Trza zbawcy... Gzy słyszysz twe imię?
Hej, naprzód! Do boju grzmią działa!...
Upadasz... Sił brakło ?... Czy widzisz sprzężaje
Ciągnące po sinym obszarze ?
Poznajesz to zboże ?... Idź zlewać krwią kraje!
Chłop świata, mocarzom krew, zboże oddaje,
On zdycha, lecz żyją mocarze!...
Gra wicher po polach, jaśnieją pożogi,
A wojska wracają jak mary...
Sierp chwytaj ! Gdzie plony ? Szarzeją odłogi...
O ucz się, o pracuj, tymczasem jedz głogi
Lub ruszaj na obce obszary...
Przygasło ognisko, mrok w izbie zapada,
Myśl niby ptak tłucze się w chacie...
Co tobie dziś, człeku?... Za oknem wiatr biada,
Pójdź, izbę zamkniemy, odwiedzim sąsiada
A może uradzim co, bracie ?...
III..
ZAPOMNIANA MOGIŁA.
Topole w noc szumią, na niebie grom błyska,
Wieś ginie w ciemnościach dokoła.
Tam w lasku mogiła... Strach bierze iść zbliska!
Pan jakiś tam leży nieznany z nazwiska,
On nieraz na ludzi w noc wola.
Niekiedy opuszcza mogile głęboką
I krąży po polach, rozłogach.
Na piersiach koszula zbroczona posoką,
Wybladłe oblicze, posępnie tli oko.
Cień ludzi wystrasza, po drogach.
Gdy nasi panowie powstanie robili,
Tu poległ na czele oddziału.
Pójdź... nie patrz, bo w mroku go ujrzysz po chwili...
Stój ! Zda się my, bracie, już z drogi zbłądzili...
Zaczekaj... w noc trafim pomału...
Ktoś woła... Patrz!... Upiór już z lasku tu kroczy!
Przeżegnaj się., bracie, Bóg z nami!
Zapóźno uciekać!... Obraca, tu oczy.
Twarz blado jaśnieje w pomroce, pierś broczy,
Skrwawiony włos igra z wiatrami...
Ty cieniu! Niech lekką ci będzie ta ziemia!
Spij w Bogu! Cóż winni my tobie
Wszak coraz to bardziej nam dola się ściernią...
Tyś walczył o ziemię, nas nie chce twa ziemia!
Och lepiej nam było ledz w grobie!...
Czy prosisz o pamięć dla twojej mogiły?
Ach, pójdziem oblewać ją Izami!...
O bodaj w nas były te serca zabiły,
Gdy w lasach oddziały z rozpaczą walczyły!...
Ach, ślepych obłudnie wróg mami!...
Czy wzywasz nas, cieniu, by dążyć w twe ślady?
Krwią broczysz, my we łzach toniemy,
Nam rozpacz dziś wodzem i wzywa do rady...
Patrz, cieniu! My słabych nędzarzy gromady,
Giniemy, giniemy, giniemy...
Idź... idź już... Pojmujem, co znaczą twe rany!
Pojmujem, co z grobu cię budzi!
Tyś stul miał! Ach, bronią nam nasze łachmany!
Spij, cieniu! Ach, będzie ten łachman krwią zlany,
Gdy serce się ocknie u ludzi! —
Cień sunie przez pola ku swojej mogile,
Już zniknął w ciemnościach śród dali.
Wracajmy, wracajmy!... Sił braknie za chwilę...
Już szumią topole... Wiedz, drogę znów: zmylę,...
Tam okno... Światełko się pali...
IV.
STARY JAKÓB.
Zapukaj w drzwi, bracie... Wnet stary otworzy.
Jak wicher dziś liściem zamiata!
Brzmi w karczmie muzyka... Noc. skryła świat boży,
Wrzask słychać pijany, wichura się sroży...
Bij we drzwi... Otwiera się chata.
Jesteście, Jakóbie. ?... Coś długo czuwacie?...
Widzicie i nas sen uchodzi.
Coś ciasno i straszno samemu dziś w chacie!
Ha, może na ławie przy ścianie siąść dacie,
Pociechy i rady chcą młodzi! —
Dorzucił na komin do ognia drew stary,
Grzmi burza, drżą domu posady.
Wiatr dźwięki muzyki roznosi... Mrok szary
Sród izby... Deszcz szumi... Zadumał się stary,
Rzekł głucho:, "Pociechy i rady?" —
Tu zaśmiał się dziko, wzniósł rękę wysoko
I wskazał za okno daleko,
Gdzie wrzask się rozlegał za nocną pomnika.
"Tam idźcie po radę!"... Krwią zaszło mu oko.
"Wam życie... mnie trumna i wieko!" —
Tu łzy mu strumieniem pociekły po twarzy,
Zasłonił jagody rękami,
Zadumał się... Długo w swej głowie myśl waży,
Aż zwolna jął mówić: Wy młodzi, my starzy,
"O dzieci, wam droga, nie z nami!
Cóż powie wam stary?... Myśl jego znużona
Już ptakiem nie buja po świecie!
A jeśli wspomnienie odżyje, śród luna,
Tem chętniej do grobu człek drżące ramiona
Wyciąga... Wy tego nie wiecie!
Wspomnienia!... Już krzyżyk dziewiąty dobiega,
I stara źrenica, się mroczy.
Lecz nieraz się w uchu dźwięk trąbki rozlega.
I nieraz pod oknem tłum wojska przebiega,
Aż łzami zachodzą te oczy...
Gdy księżyc na. szybie zabłyśnie bladawo,
Coś świta jak kosy w pomroku...
Wnet całe podwórko napełnia, się wrzawą:
"Jakóbie, już trąbią!"... Blask w oknie drży krwawo,
Człek ręką się maca po boku...
Gdy wicher w noc huczy, hej, zda się niekiedy,
Że w koło od kopyt drży ziemia
Że z piersi tysiąca wre okrzyk: dość biedy!
Bij, zabij!... Na wroga!... Pierzchają, czeredy
I pole kurzawa zaciemia...
Gdy księżyc nad polem zachodzi czerwony
Ach zda się, że słychać tam jęki,
Że trupy usłały dokoła zagony,
Że w wszystkich kościołach żałobnie brzmią dzwony,
Że szabla wypada z tej ręki...
Dzień świta i mary pierzchają a w koło
Tak cicho jak w jakiej mogile...
Chłop tylko gdzie sunie oblany mozolą,
Lub z karczmy wrzask dojdzie... odwraca człek czoło,
Czy cierpi? Bóg jeden wie ile!
Człek swoje już zrobił... Nie zerwał łańcucha,
Lecz targnął... Do grobu iść może!
Lecz biada tym, którzy wiek życia bez ducha
Za krzywdy swe chwycić nie śmieli obucha —
Kark giąć im, na szyje obroże!
Wolności nie kupisz, nikt jej ci nie sprzeda!
Praw czekasz? O czekaj wiek nowy!
Nie umiesz ich zdobyć, ha, nikt ci ich nie da!
Niech nędza cię trapi, niech gryzie cię bieda,
Do kolan chyl tłumie twe głowy!
Cóż płaczesz? Milcz lepiej! W twarz tobie naplwano ?
A cóżeś zasłużył innego?
Toż zgiąłeś w kłąb grzbiet, twój! Patrz, w karczmie,
Tam zapij, nim w pole dzwon wezwie cię rano zagrano,
I póty twe czoło oblega!
W proch, tłumie!" — Tu wielki płacz zdławił mu słowa,
Na ławę pochylił się stary,
Ku piersiom sędziwa opadła mu głowa
I izbę znów cisza zaległa grobowi.
A w okno uderzył brzask szary.
Szept cichy rozchylił mu wargi. Z kościoła
Dzwon na mszę, poranną zadzwonił,
Przez okno jutrzenka zajrzała wesoła.
Kląkł starzec, blask świtu mu igrał u czoła
I krwawo włos siwy mu płonił.
V.
PODNIESIENIE.
Chłód miły pierś owiał. Świt bije z mgieł toni.
Pierś wzbiera, skroń huczy, łzy pieką...
Gdzieś w górze, w błękitach, skowronek pieśń dzwoni —
Dniu piękny! Po nocy burzliwej śród błoni
Poprowadź daleko, daleko...
Śród ciszy po rosach dzwon płynie z kościoła,
Głos błądzi od chaty do chaty.
Wstawajcie, wstawajcie! brzmi dźwiękiem dokoła...
Już pleban z mszą wyszedł przed ołtarz kościoła
I świecą kosztowne ornaty.
Gra organ... W ołtarzu Przeczysta Dziewica
I małe Dzieciątko na ręku.
Ach, smutne ma oczy boleśne ma lica!
Ksiądz patrzy... wzniósł kielich... Łzą zaszła źrenica..
Gra organ... Drży kościoł od dźwięku.
Ksiądz stary... siwiutki... Pochylił kolana.
Coś szepcze, wzniósł ręce do góry:
Ach, Panie! Krew widzę... Ach, codzień przelana...
Na barkach krzyż trudów od rana do rana
I drugiej Golgoty tortury!...
...
ChomikKulturalny