Panna Leozandra scena usunięta z 03 W objęciach lodu.pdf

(93 KB) Pobierz
Nalini Singh
Panna Leozandra
źródło:
darmowy dodatek umieszczony na stronie www autorki
Tłumaczenie nieoficjalne: zapiski_mola_ksiazkowego
Jego uśmiech zmienił się w mroczną niezadowoloną minę. „Co takiego jest w tym miejscu?”
Nie rozumiała tego komentarza, aż do momentu, gdy przekroczyła próg salonu piękności. Tamsyn,
Sascha i Faith siedziały obok siebie na krzesełkach i miały robiony pedicure. Vaughn wolał
poczekać na zewnątrz. „Cześć, nie spodziewałam się was tutaj.” Chciała tylko poczuć się dzisiaj
normalnie, ale Sascha mogła chcieć kontynuować dyskusję, którą prowadziły dzisiaj rano.
Faith odezwała się pierwsza. „Witaj, Brenna.” Posłała jej delikatny uśmiech, który uwidocznił
wysiłek w jej oczach.
„Cześć.” Brenna chciała zapytać co się stało, ale gdy potem zobaczyła jak Sascha położyła dłoń na
jej ręce coś przeskoczyło w jej głowie. „To musi być dla ciebie dziwne, bycie tutaj pośród tak wielu
ludzi.” Nie wiedziała wszystkiego, ale plotka głosiła, że Faith dorastała dosyć odizolowana.
F-Psi wzięła głęboki wdech. „Tak, ale jestem zdeterminowana, by nie być samotnikiem. A ty
przyjechałaś się do nas przyłączyć w tym rytuale nawiązywania kobiecych więzów? Na początku
byłam sceptyczna, ale wydaje mi się, że lubię mięć pomalowane paznokcie u stóp lakierem
o kolorze „Koralowego pyłu”.” Pomachała palcami przy skończonej stopie.
Sascha roześmiała się. „Później zabieramy ją na zakupy bielizny.” Jej oczy przekazały Brenn'ie, by
się nie martwiła.
„Ale jesteś okrutna.” Brenna uśmiechnęła się, w tym momencie zadowolona z daru empatycznego
Sasch’y. „Tak torturować swoją bratnią duszę.”
Uśmiech Faith poszerzył się. „Och, wydaje mi się, że odrobina tortury dobrze zrobi mojemu
kiciusiowi.”
Drzwi uchyliły się na kilka centymetrów. „Wszystko słyszałem.” Rozległo się męskie warknięcie.
„Przestań podsłuchiwać.” Rozkazała Tamsyn. „Chcemy pogadać o babskich sprawach, obiecujemy,
że będziemy głośno krzyczeć jeżeli będziesz nam potrzebny.”
Po komentarzu Tamsyn nastąpiły negocjacje, w których Vaughn w końcu zgodził się zaczekać po
drugiej stronie ulicy, gdzie nadal mógł ich widzieć, ale nie mógł słyszeć ich rozmów.
„Ciekawe kto jeszcze robi dzisiaj za nasz cień?” Wymruczała Sascha.
„Och, zobaczmy.” Tamsyn odchyliła się w jej fotelu. „Dwie z nas jest związanych ze Strażnikami,
a potem jesteś jeszcze ty i Lucas. Chcesz się zabawić w „kto jest bardziej nadopiekuńczy?”.”
„Wygrałam.” Brenna uniosła dłoń. „Dwóch braci, alfa stada, koty i mój własny mężczyzna.”
Pozostała trójka spojrzała na nią, a potem jednocześnie przytaknęła. „Wygrałaś.”
W tym momencie Panna Leozandra wypłynęła z zaplecza. Była ubrana z zjawiskową purpurową
chińską tunikę obramowaną wzorem ze świecących złotych liści.
„Brenna, kochanie!” Cmoknęła powietrze wokół obu policzków Brenn’y, jej maniery były równie
ekstrawaganckie co włosy – mocno różowe krótkie pasemka wystrzeliwały na boki niczym
włócznie, a ich końcówki były w koloże zmrożonego szafirowego błękitu. „Kto ci zrobił włosy?”
Posłała jej karcące spojrzenie. „Są ...” Pomachała rękami w naganie.
Brenna wychwyciła zmartwione spojrzenia innych, ale nie powinny się martwić. Panna Leozandra
traktowała ją dokładnie tak, jak chciała być potraktowana. „Są ohydne, prawda?” Uśmiechnęła się.
„Możesz coś na to poradzić?”
Starsza kobieta postukała policzek jednym z paznokci pomalowanych na złoty kolor. „Cóż, wydaje
mi się, że ładne cięcie ...”
„Nie.” Brenna przemyślała to już wczoraj. „Przedłużenia. Wysoko podpinane.” Było ją na to stać,
a tą jedną rzecz była w stanie naprawić.
„Och.” Panna Leozandra zaklaskała dłońmi. „Chodź tutaj.”
Więc okazało się, że Brenn'ą osobiście zajęła się Panna Leozandra, zamiast jedna z jej asystentek,
oczywiście przy akompaniamencie głosowych opinii Tamsyn i cichszych słów Sasch'y.
„Używam syntetycznych pasm genetycznych.” Stylistka położyła kilka pasm na dłoni Brenn'y, gdy
zasiadła w obracanym fotelu.
„Są białe … nie, przeźroczyste.” Ledwie mogła je zobaczyć, a jej wzrok był bardzo wyraźny.
„Ale w momencie, gdy połączą się z twoimi włosami zaczną przejmować ich kolor i teksturę.
Inteligentne.”
Brenna była pod wrażeniem. „Łączenie – na klej?”
Panna Leozandra prychnęła. „Wycofany całe dekady temu. Używamy laserowego łączenia, które
dosłownie zszywa razem molekuły pasm. Gdy skończę, nikt – nawet ty – nie będzie w stanie
powiedzieć, gdzie kończą się twoje włosy, a gdzie zaczynają się przedłużenia.”
„Jak długo wytrzymają?”
„Aż je odetniesz.” Panna Leozandra zaczęła gładzić włosy Brenn’y jakiegoś rodzaju żelem.
„Pomaga w łączeniu. Włókna syntetyczne są lekkie, ale nie ma sensu montować ich zbyt durzo.
Zawsze możemy później dodać więcej, jeżeli będziesz chciała.”
Brenna uśmiechała się tak mocno, że aż bolała ją twarz. „Zróbmy to.”
Proces był powolny. Bardzo powolny. W połowie kobiety z Ciemnej Rzeki wyszły na swoje
zakupy, wpadły godzinę później, by zobaczyć jak im idzie i zjeść lunch – dostarczony przez
osobistego szefa kuchni Panny Leozandry, a potem znowu wróciły, gdy Panna Leozandra akurat
odwijała pelerynę fryzjerską i obróciła krzesło w stronę lustra. „Ta da!”
Oczy Brenn’y rozszerzyły się. „Mam pasemka!” Rozradowana, przejechała palcami po całej
długości włosów. Gładkich, idealnych – Panna Leozandra nie przesadzała. Brenna nie potrafiła
wyczuć niczego co wskazywałoby na połączenie. „To jest niesamowite.”
„I jest na koszt firmy” Stylistka uścisnęła jej ramiona.
Radość Brenn'y przytłumiła się – czy stylistka wiedziała? „To nie jest...”
Panna Leozandra pomachała ręką, a jej paznokcie błysnęły od światła. „Panna Leozandra nigdy nie
zapomina wyświadczonej przysługi. Ten komputer, który ostatnio naprawiłaś działa tak dobrze, że
nie będziemy potrzebowały go zastępować jeszcze przez parę lat. A poprawka jaką zrobiłaś
w automatycznej sekretarce sprawia, że dostaję komplementy z całego miasta. To wszystko jest
warte dużo więcej niż to co dzisiaj dla ciebie zrobiłam. Więc przyjmij moje podziękowanie bez
marudzenia.”
Brenna uśmiechnęła się, a jej radość powróciła. „W takim razie, bardzo dziękuję.”
„To dobrze. Bo mam przeczucie, że znowu będę niedługo potrzebować tego twojego sprytnego
umysłu – myślimy o zainstalowaniu systemu ochrony, który działaby tu po godzinach.” Uśmiechała
się w stronę Sasch'y. „Wasi ludzie dobrze się spisują w utrzymywaniu porządku, ale lubię też sama
dbać o własne podwórko.”
Robotyka nie była głównym polem zainteresowania Brenn'y, ale potrafiła zapewnić jej podstawowe
utrzymanie, a jeżeli było to konieczne, mogła umówić stylistkę z przyjacielem z licencjatu, który
był geniuszem w tej dziedzinie. Spojrzała w lustro i spotkała tam oczy pozostałych trzech kobiet.
„I co?”
„Cudowne.” Uśmiechnęła się Tamsyn. „To nie fair.”
„Cieszę się, że moja praca jest doceniana.” Puchnąca z dumy Panna Leozandra posłała jej
w kierunku jej włosów ostatnie zadowolone spojrzenie, a potem poszła nadzorować jedną ze swoich
asystentek.
Brenna już miała odpowiedzieć, gdy coś ugryzło ją w kostkę. Jęknęła zaskoczona i uniosła nogi do
góry. Dwa małe kociaki leoparda wystrzeliły spod niej i pobiegły by ukryć się za Tamsyn. „Jak
oni ...”
Tamsyn śmiała się tak mocno, że nie mogła mówić. Sięgnęła w dół i złapała swoje bliźniaki.
„Przepraszam.” Pomachała ręką w stronę Sasch'y, by ta wyjaśniła.
Psi uśmiechnęła się. „Clay miał na nich oko, gdy robiłyśmy zakupy. Spędzili cały dzień ze
Strażnikami i żołnierzami. Obawiam się, że stałaś się celem jednego z ich polować. Właściwie,
wydaje mi się, że właśnie zostałaś zjedzona.”
Brenna roześmiała się, jej puls nieco zwolnił. Była przyzwyczajona do wilczych szczeniaków
wypróbowujących swoich umiejętności skradania się na nieprzygotowanych do tego dorosłych. „Są
bardzo dobrzy.” Urocza dwójka zerknęła na nią z ramion swojej mamy. Mieli piękne zielono-złote
oczy niespotykane u wilków.
Sascha wzięła jednego z kociaków, gdy wyginął się i skoczył w jej stronę. „Julian uważa, że ładnie
wyglądasz, nawet jak na wilka. Twoje włosy nie są tak ciemne, jak jego futro, ale i tak mu się
podobają.”
„Dziękuję Julian.” Powiedziała szczerze.
„A ja sądzę, że sprawiasz cudowne wrażenie.” Uśmiech Sasch'y był delikatny.
Faith, która do tej pory była cicha i czujna powiedziała. „Teraz widzisz w sobie kobietę, którą
zawsze byłaś.”
„Po prostu potrzebowałam fizycznego odzwierciedlenia.”
„Wiem.” Nocne oczy Faith przez sekundę stały się całkowicie czarne. „ Wydaje mi się, że już czas,
byśmy wracały. Wszystkie powinnyśmy wrócić.”
A gdy jasnowidząca przemawiała takim dziwnym tonem wszyscy słuchali.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin