Drake David & Flint Eric - Belizariusz Tom 3 - Tarcza Przeznaczenia.pdf
(
2554 KB
)
Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
DONALDOWI
Prolog
To było pierwsze publiczne wystąpienie cesarza, odkąd został ogłoszony nowym władcą
Rzymu. Był bardzo zdenerwowany. Na dworze miał się pojawić ambasador Persji.
- On będzie dla mnie niemiły, mamo - jęknął cesarz.
- Cicho, cicho - szepnęła regentka. - I nie nazywaj mnie mamą. To nie wypada.
Cesarz wpatrywał się w wysoką, imponującą sylwetkę swojej nowej mamy, która siedziała tuż
obok niego na własnym tronie. Kiedy napotkał jej zimne, czarne oczy, gwałtownie odwrócił głowę.
Jego nowa mama także budziła w nim niepokój. Nawet jeżeli stara mama powiedziała mu, że
nowa jest jej dobrą przyjaciółką, cesarz i tak nie dał się zwieść. Regentka Teodora nie należała do
miłych koleżanek, które zaprasza się na popołudniowe herbatki.
Regentka pochyliła się nad nim.
- Dlaczego myślisz, że ambasador będzie dla ciebie niemiły? - spytała szeptem.
Cesarz zmarszczył brwi.
- No bo... ponieważ tata tak strasznie stłukł tych Persów. To znaczy: mój stary tata - dodał po
chwili, jakby coś sobie przypomniał.
Cesarz rzucił na swego nowego ojca spojrzenie pełne tajonego poczucia winy. Mężczyzna stał
niedaleko, po jego prawej stronie. Spojrzał w puste oczodoły i natychmiast odwrócił wzrok.
Bardzo szybko. Nawet jego prawdziwa matka nie próbowała mu tłumaczyć, że Justynian to „miły
człowiek”.
- I nie nazywaj cesarskiego doradcy wojskowego tatą - znów wyszeptała Teodora. - To nie
uchodzi, nawet jeżeli jest on twoim ojczymem.
Cesarz pochylił się na tronie i przybrał jeszcze żałośniejszy wygląd.
To wszystko jest takie zagmatwane. Nikt nie powinien mieś tatusiów i mamuś w takiej ilości.
Zaczął odwracać głowę w nadziei, że podchwyci uspokajające spojrzenie swoich
prawdziwych rodziców. Wiedział, że stoją gdzieś w pobliżu, pomiędzy innymi notablami
rzymskiego dworu. Ale regentka znów przywołała go do porządku przenikliwym szeptem.
- Nie wierć się! To nie wypada.
Cesarz całą siłą woli zmuszał się do siedzenia nieruchomo. Denerwował się coraz bardziej i
patrzył na perskiego ambasadora, który zbliżał się dostojnie, krocząc szerokim przejściem,
prowadzącym do tronu.
Zobaczył, że perski ambasador się na niego gapi. Wszyscy się na niego gapili. Salę tronową
wypełniali rzymscy notable; wszystkie oczy zwrócone były na cesarza. Pomyślał, że większość
musiała być mu nieprzychylna, a przynajmniej tak wnioskował z sarkastycznych uwag, jakie robili
przy nim rodzice. Wszyscy jego rodzice, cała czwórka. Paskudna natura cechująca ludzi z
oficjalnego rzymskiego dworu stanowiła jeden z niewielu tematów, który nie stał się przedmiotem
sporu pomiędzy rodzicami.
Ambasador podchodził coraz bliżej. Był to człowiek raczej wysoki i drobny w budowie. Miał
cerę o ton ciemniejszą niż większość Greków, szczupłą twarz oraz wielki nos, przywodzący na
myśl dziób orła. Jego podbródek porastała broda, przycięta na kształt trójkąta - wedle mody
panującej wśród Persów.
Ambasador odziany był w szatę perskiego arystokraty. Przyprószone siwizną włosy przykrył
tradycyjnym, zdobionym złotą nicią kapeluszem, nazywanym przez Persów
citaris
. Tunika,
chociaż podobna do strojów Rzymian, miała długie rękawy, sięgające aż do nadgarstków. Spodnie
także spływały aż do kostek i praktycznie skrywały uszyte z czerwonej skóry buty.
Kiedy cesarz dostrzegł jaskrawe noski butów Persa, poczuł nagłe ukłucie żalu. Jego dawny
ojciec, prawdziwy ojciec, miał podobne buty. Nazywano je partyjskimi. Tata bardzo je lubił,
podobnie jak większość trackich katafraktów, którzy pozostawali pod jego rozkazami.
Ambasador podszedł już tak blisko, że cesarz mógł zobaczyć jego oczy. Mężczyzna patrzył na
świat brązowymi tęczówkami, zupełnie jak ojciec władcy (oczywiście jego dawny ojciec; obecny
tata w ogóle nie miał oczu).
Ale cesarz nie widział nawet śladu ciepła, które zazwyczaj gościło w oczach jego dawnego
ojca. Spojrzenie Persa było zimne jak lód. Cesarz podniósł wzrok. Wysoko w górze, na ścianach i
suficie sali tronowej, pyszniły się ogromne mozaikowe postacie, patrzące na niego obojętnie.
Wiedział, że to święci. Ludzie wybrani przez Boga. Ale ich oczy także były zimne. Cesarz
podejrzewał, że oni również nie należeli do ludzi miłych, co nie poprawiło mu humoru. Ich surowe
twarze przypominały mu nauczycieli. Skwaszonych, starych mężczyzn, których jedyną życiową
przyjemność stanowiło wytykanie błędów.
Poczuł się tak, jakby pogrzebano go żywcem.
- Gorąco mi - jęknął.
- Oczywiście, że ci gorąco - rzekła cicho Teodora. - Masz na sobie królewskie szaty, a przecież
jest ciepły kwietniowy dzień. Czego niby się spodziewałeś? Lepiej zacznij się przyzwyczajać -
dodała oschle. - A teraz zachowuj się odpowiednio. Ambasador już tu jest.
Świta ambasadora zatrzymała się sześć metrów przed tronem. Pers wystąpił dwa kroki
naprzód, pokłonił się nisko i przyklęknął na jedno kolano na grubym, luksusowym dywanie,
położonym na zimnej, twardej posadzce sali tronowej specjalnie po to, aby mu to umożliwić.
Cesarz wiedział, że ten dywanik wyciągano z odpowiedniego magazynu tylko i wyłącznie na
okoliczność przybycia wysłanników reprezentujących perskiego króla królów, szachinszacha. To
był najlepszy dywanik, znajdujący się w posiadaniu Cesarstwa Rzymskiego, a przynajmniej tak
słyszał.
Persja od zawsze była poważnym rywalem Cesarstwa Rzymskiego. Nie należało więc obrażać
jej przedstawicieli. To nie mogło się opłacić.
Perski ambasador właśnie się podnosił. Ruszył w kierunku tronu. Mężczyzna wyciągnął rękę,
w której trzymał zwój potwierdzający jego status na dworze rzymskim. Ambasador skrzywił się
lekko, kiedy musiał unieść dłoń, i rzymski cesarz zaczął bać się jeszcze bardziej. Wiedział, że owo
skrzywienie wywołał ból w zranionym ramieniu. Pers został poważnie ranny trzy lata temu.
To prawdziwy ojciec cesarza go zranił. Podczas sławnej bitwy pod Mindos.
Na pewno będzie dla mnie nieuprzejmy.
-
Przynoszę pozdrowienia dla basileusa
*
Rzymu od mojego pana, Chozroesa Anuszirwana,
króla królów Iranu, a także okolicznych ziem.
Ambasador mówił bardzo głośno, więc wszyscy znajdujący się w wielkiej sali mogli go
doskonale słyszeć. Jego głos był bardzo głęboki. Cesarz nigdy jeszcze nie słyszał kogoś
mówiącego tak dźwięcznie, może z wyjątkiem kapłanów śpiewających w bazylice.
- Nazywam się Baresmanas - kontynuował ambasador. - Baresmanas z rodu Surenów.
Cesarz usłyszał, jak przez tłum zebrany w sali tronowej przebiegła fala szeptów. Zrozumiał, co
oznacza ów niepokój, i przez chwilę poczuł dumę z tego powodu. Jego nauczyciele tygodniami
Plik z chomika:
insideCOREi3
Inne pliki z tego folderu:
Foster Alan Dean - Zaginiona Dinotopia.pdf
(1799 KB)
Foster Alan Dean - Wspólnota Humanx Tom 1 - Kryształowe Łzy.pdf
(1151 KB)
Frost Jeaniene - Nocna Łowczyni Tom 1 - W Pół Drogi Do Grobu.pdf
(1688 KB)
Foster Alan Dean - Przeklęci Tom 3 - Wojenne Łupy (S-F).pdf
(902 KB)
Camp Lyon Sprague De & Pratt Fletcher - Harold Shea Tom 1 - Uczeń Czarnoksiężnika.pdf
(1524 KB)
Inne foldery tego chomika:
► Książki PDF (pdf)
► Książki PDF (pdf)(1)
► Książki PDF (pdf)(2)
►Uzdrawiające MUDRY - joga małych palców
◦◦◦Starożytne cywilizacje pdf◦◦◦
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin