00:01:10:www.NapiProjekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu. 00:01:14:ORTEGA - CIGANY ZA POLITYCZNE|I CYWILNE PRZESTĘPSTWA 00:01:18:PRZECIWKO REPUBLICE MEKSYKU 00:03:16:Dranie! Łobuzy! Wracajcie! 00:03:19:Wracaj, złodzieju! 00:03:23:Zróbcie co, sukinkoty! 00:03:26:Zabrał mojš najIepszš dziewczynę! 00:03:38:Zawiniesz, Ortega! 00:04:14:KInę się na Boga i na RepubIikę,|zawiniesz! 00:07:35:To jedzenie jest niedogotowane,|SoIedad. 00:07:38:Moje jest przesoIone. 00:07:39:Cisza.|Zwracaj się do matki z szacunkiem. 00:07:41:SoIedad to matka Xaviera.|To moja matka. 00:07:51:Kto pamięta? 00:07:58:Mam wieIu synów. A wieIu synów|powinno mieć wieIe matek. Logiczne. 00:08:01:A także przyjemniejsze. 00:08:07:Teraz id do tej dziwki Inez,|której nie zapamiętasz. 00:08:10:Mam synów tutaj, którzy sš synami. 00:08:18:Musimy poważać tę dziwkę.|Jest znana w wiecie. 00:08:22:Pewnego razu w stoIicy|obsłużyła całe więzienie wojskowe. 00:08:27:W niedzieIę. 00:08:36:AzuI, kobieta chce cię pierwszego. 00:08:40:Chod do niej, AzuI.|RozpaIiłem jš dIa ciebie. 00:08:47:Nie rozumiem. 00:08:48:AzuI całuje usta kapitana poIicji, 00:08:52:aIe nie pocałuje Inez. 00:08:54:Czy nie słyszał o moim wyczynie|w stoIicy? 00:10:49:Nie zabijamy naszych braci nożem. 00:11:00:Podaj mu rękę. 00:11:07:Pogodzisz się z moim synem. 00:11:10:Gringo jest twoim synem? 00:11:13:On nie jest gringo. Już nie. 00:11:17:Został moim synem. Tak jak ty, Xavier. 00:11:23:Podaj mu rękę. 00:11:28:Rozkazałem! 00:12:38:Noc pachnie słodko, CarIos,|aIe ty masz kwanš minę. 00:12:42:Id sobie. 00:12:43:Jeste głupcem, AngeI. 00:12:45:Młodzi chłopcy powinni waIczyć.|To z nich robi mężczyzn. 00:12:51:NiewieIe wiesz o życiu, bracie. 00:12:56:Nauczyłem się|przewodzić mężczyznom. 00:12:58:Przewodzisz bandytom, 00:12:59:uczšc tego, który nie jest twoim synem,|jak stać się jednym z nich. 00:13:02:Jestem przywódcš rewoIucjonistów, 00:13:04:a gdybym faworyzował AzuIa, 00:13:06:to dIatego, że jest on więcej wart,|niż moja krew. 00:13:09:Jest do mnie bardziej podobny,|niż moja krew... 00:13:11:i pewnego dnia będzie przywódcš jak ja. 00:13:14:Za sprawę, CarIos. 00:13:16:-Już nie waIczymy za sprawę.|-Żegnaj, stary. Prowokujesz. 00:13:21:Prowokuję, jak zechcę.|Jestem od ciebie starszy. 00:13:29:MyIisz, że twoich Iudzi nie męczy|ten styI życia? 00:13:33:Nie okazujš tego,|aIe w ich sercach jest zwštpienie. 00:13:36:Wštpiš i dziwiš się. 00:13:39:Mówisz, że musimy zniszczyć|Francuzów i Hiszpanów... 00:13:42:i bogatych Jankesów, którzy pożerajš|Meksyk i połykajš jego koci. 00:13:46:AIe nie atakujemy Francuzów|ani Hiszpanów. 00:13:48:A bogaci Jankesi, o iIe sš bogaci, 00:13:51:pozostajš po swojej stronie rzeki. 00:13:54:Nie, drogi bracie. 00:13:57:Gramy tyIko w gry, dziecinne gry... 00:14:01:aIbo gry szaIeńców. 00:14:05:Jaki dzi dzień? 00:14:09:Czwartek. Trzeciego Iipca. 00:14:13:Tak myIałem. 00:14:16:Jutro dokonamy czego nowego. 00:14:21:Na północy. 00:14:58:Ziemia za rzekš|naIeżała do Iudnoci Meksyku, 00:15:01:zanim gringos jš zajęIi. 00:15:05:Teraz, w dniu, który Jankesi nazywajš|swoim Dniem NiepodIegłoci, 00:15:11:wracamy po naszš ziemię. 00:15:14:I odbieramy to, czego nie mogły obronić|nasze zawodowe wojska. 00:15:21:AzuI... 00:15:23:i Xavier poprowadzš. 00:17:58:Wiem, że myIisz,|że ta ziemia naIeży do twoich Iudzi. 00:18:01:AIe to już nie sš twoi Iudzie. 00:18:05:Jeste jednym z nas. 00:18:40:Obchodzš Dzień NiepodIegłoci,|jak myIałem. 00:19:13:-Spójrz na swojego chłopaka.|-Spójrz na niego. 00:19:17:-wietny chłopak.|-wietna dziewczyna. 00:19:29:Oszczędzaj siły na weseIe, Jess. 00:19:39:Chyba ty i doktor będziecie musieIi|niedługo szykować weseIe, Abe. 00:19:42:JeIi Bóg da dobre żniwa, może tak. 00:19:45:AIe niech młodzi o tym zdecydujš,|prawda, doktorze? 00:20:11:Ty i ManueI. JeIi sš tam Iudzie... 00:20:30:Tańce z Jessem sš bardzo męczšce. 00:20:33:Tak jest. 00:20:43:Chcesz z nim przetańczyć resztę życia? 00:20:46:Przyznam, że nie jest dIa mnie|facetem marzeń. 00:20:50:Podoba mi się.|JeIi będę musiała, wyjdę za niego. 00:20:52:Czy musisz wyjć za kogo? 00:20:56:Słuchaj, panienko... 00:21:01:Nie chcę cię tu trzymać,|jak zatrzymałem twojš matkę. 00:21:05:To moje miejsce, tato. Mój dom. 00:21:24:Chod, chcę z tobš pogadać. 00:21:36:CharIie! 00:21:41:-Doktorze!|-Idę. 00:21:44:-Zróbcie przejcie dIa doktora.|-Przepućcie mnie. 00:21:48:-Co się stało?|-Spadł z drzewa. 00:21:50:Niech zerknę, CharIie. 00:21:58:Zostawiłem torbę w domu. 00:22:00:We no ten kciuk i ten... 00:22:03:i cinij je mocno. 00:22:07:-Joanne, pojadę z tobš.|-No nie, Jess! 00:22:09:Zbytnio się ze mnš piecisz.|Sama mogę na siebie uważać. 00:22:14:To nic poważnego. Wracajmy do tańca. 00:23:13:Nikogo nie ma na górze. 00:23:15:Żadnych kobiet, nikogo. 00:23:19:Nigdzie nikogo. Bogaci Jankesi. 00:23:25:Chod, AzuI, tu nic nie ma! 00:25:36:MEKSYKANIN 00:29:43:Proszę. 00:29:55:Nie! 00:31:03:Chodcie, brać ich! 00:31:15:-Dajcie mi wsišć!|-Nie, doktorze, nie ma miejsca! 00:31:20:Muszę się dostać do mojej córki!|Moja córka... 00:31:44:Znajd AzuIa i ManueIa.|Zaczekamy przy rzece. 00:32:18:Chod. 00:32:28:-Powiedział, żeby szedł.|-Zostaw gringo. 00:32:35:Chod ze mnš, AzuI. 00:32:38:Zostaw go. 00:32:48:Chod! 00:33:37:To bryczka Joanne. Zatrzymaj się. 00:34:16:Chodcie, brać ich! 00:35:11:Chodcie, pospieszcie się!|DaIej, chłopaki, idziemy! 00:35:23:Chodcie, brać go! Tutaj! 00:36:59:Tato, nie rób tego. Gdyby nie on... 00:37:06:Zabijš go, tato. 00:38:21:Jasna skóra, niebieskie oczy. 00:38:25:Jakim cudem znaIazł się wród nich? 00:38:54:Czekamy. 00:38:55:Nie ma sensu dłużej czekać.|To zbyt niebezpieczne. 00:38:58:Nie rozumiesz. Brakuje czterech synów. 00:39:01:Antonio, ManueI, Xavier. 00:39:04:-AzuI?|-Tak, oni wszyscy. 00:39:06:JeIi żyjš, znajdziemy ich. Wracamy! 00:39:23:Gringos zabiIi Antonia. 00:39:29:-A pozostaIi?|-ManueI został zamordowany. 00:39:33:Przez AzuIa, za atak na kobietę gringo. 00:39:36:Kłamiesz, Xavier. 00:39:41:Wracamy! 00:39:44:Żeby go zabić czy uratować?|Co robimy, ojcze? 00:39:48:Wracamy, aIe do Meksyku. 00:39:57:Przechodzimy! 00:40:30:Tata się napracował,|żeby cię poskładać. 00:40:45:Oboje cię rozebraIimy. 00:40:51:Od zawsze byłam córkš Iekarza. 00:40:53:Widziałam niejednego mężczyznę|w stroju Adama. 00:40:57:Ten widok nie kryje w sobie|dIa mnie niespodzianek. 00:41:12:Czy mogę ci zadać|kiIka istotnych pytań? 00:41:15:Jak się nazywasz? 00:41:21:Zapytałem, jak się nazywasz, chłopcze. 00:41:26:Słuchaj, nie oczekuję wdzięcznoci|za ocaIenie ci życia. 00:41:29:AIe zdaje mi się, że masz doć sił,|aby trochę porozmawiać, 00:41:32:więc chciałbym, żeby mówił. 00:41:34:Skšd jeste? 00:41:41:Wiemy, że nie jeste Meksykaninem.|Skšd pochodzisz? 00:41:49:Rozumiem. Możesz mówić,|aIe nie chcesz. 00:41:53:Tato, to zły moment. 00:41:56:Dobra. 00:41:59:Nie będę cię teraz zmuszał. 00:42:02:AIe póniej powiesz mi wszystko,|co chcę wiedzieć. 00:42:09:Chod, panienko. Idziemy. 00:42:13:Dajmy mu trochę czasu|na przemyIenie sytuacji. 00:42:58:Czy moje łzy majš zawsze płynšć 00:43:03:Czy mój zapał ma wygasnšć 00:43:08:Nie każdy odpokutuje za grzechy 00:43:13:Ty musisz zbawiać, jedynie ty 00:43:17:W mej dłoni nie przyniosę ceny 00:44:36:Twierdzę tyIko, że gubernator|powinien być wiadom probIemu. 00:44:39:Być może podobne napady|zdarzajš się wzdłuż całej granicy? 00:44:43:Nie ma wytycznych w Mexico City,|jeIi o to ci chodzi. 00:44:47:Wojna się skończyła, Jess. 00:44:49:Banda banitów przekroczyła rzekę,|więc nie rób z igły wideł. 00:44:54:Założę się, że nie wróciIi za rzekę. 00:44:57:Założę się,|że kiIku z nich nadaI się tu kręci. 00:45:00:JeIi tak jest,|będziemy musieIi zaryzykować. 00:45:03:Nie sšdzę, że powinnimy ryzykować. 00:45:08:Doktorze, Joanne. 00:45:28:JeIi jeste zdecydowany stšd zniknšć,|nie będę cię zatrzymywał. 00:45:32:Jako Iekarz odradzałbym to,|Iecz jako członek tej społecznoci... 00:45:36:z pewnociš woIałbym, gdyby odszedł.|Więc jeIi chcesz, id. 00:45:44:Co cię tu trzyma? 00:45:55:Siadaj, chłopcze. Tak rozsšdniej. 00:46:07:Skoro okazało się,|że trochę tu zabawisz, 00:46:10:zaakceptuj ten fakt i odpowiedz|na moje wczeniejsze pytania. 00:46:20:Nie testuj mojej cierpIiwoci, chłopcze. 00:46:23:To, że cię pocerowałem, nie oznacza,|że nie pozwoIę innym cię powiesić. 00:46:27:Nie ma sensu ratować życia,|które nie jest tego warte. 00:46:29:-Dokšd idziesz, panienko?|-Do pracy. Panuj nad sobš. 00:46:35:Igrasz z mojš cierpIiwociš, co? 00:46:39:Dobra. Dam ci tę satysfakcję. 00:46:42:Natychmiast jš dostaniesz.|A to co ma znaczyć? 00:46:46:Cicho, tato, robisz hałasu za dwoje.|Przepraszam. 00:46:50:Zwariowała? 00:46:52:Chcę tyIko zbadać twarz tego dzikusa. 00:46:56:Spokojnie.|Jestem teraz siIniejsza od ciebie. 00:47:00:NamydI go. 00:47:02:-Rób, co mówię, tato.|-Tak jest, panienko. 00:47:20:Powiniene wiedzieć,|że mam swojš Iistę osišgnięć... 00:47:23:i wydłuża się ona z każdym dniem. 00:47:24:Gotuję, szyję,|wykonuję zwykłe kobiece czynnoci. 00:47:28:I dodatkowo obsługuję pług|równie dobrze, jak pianino, 00:47:31:ršbię drewno|w rekordowo szybkim czasie i... 00:47:34:jestem w sumie prawie jak mężczyzna,|prawda, tato? 00:47:37:Czy cię zacięłam? 00:47:39:Niesłychanie mi przykro. 00:47:42:Lecz przy wszystkich|moich osišgnięciach... 00:47:46:Znowu? 00:47:48:Jak najIepiej przeprosić? Przyznaję,|że nigdy nie goIiłam mężczyzny. 00:47:53:Więc jeIi mnie dłoń zawiedzie|i paIce się obsunš... 00:48:08:-Ja to zrobię.|-Skała miIczenia się ukruszyła. 00:48:13:Mój Boże. 00:48:29:Głodny? 00:48:49:Dzikus nie ma cywiIizowanych manier,|prawda? 00:48:53:Nauczy się, tato. NiemowIęta|raczkujš, zanim zacznš chodzić. 00...
Indianie_Powwow