Premierowicz Michał Tusk.rtf

(944 KB) Pobierz

Premierowicz Michał Tusk <b style="font-family:'Monotype Corsiva';font-size:22px;color:#008080;">****************************************************************</b>-    24.08.2012  http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/442739,premierowicz-michal-tusk#logged

Syn premiera sam się zgłosił do szefa Amber Gold i zaoferował mu, że będzie twarzą OLT Express. Wiedział, że Marcin P., prezes AG, jest osobą karaną, dlatego zaznaczył, iż umowa o współpracy musi być podpisana przez przedstawiciela OLT, a nie AG. Na dodatek już w czerwcu syn premiera pytał, co stanie się z OLT, jeżeli AG upadnie. Było to w czasie, kiedy wobec spółek Marcina P. działania prowadziła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Te fakty pokazują, że Michał Tusk nie był „naiwnym zapaleńcem, co ma bzika na punkcie transportu – jak przedstawiają go mainstreamowe media – ale człowiekiem twardo stąpającym po ziemi, który doskonale znał realia dotyczące firmy Amber Gold. Od dwóch tygodni prorządowe media usiłują przekonać swoich odbiorców, że współpraca Michała Tuska z OLT oraz praca w gdańskim porcie lotniczym była świadomym wyborem odcięcia się od ojca premiera i budowanie własnej, niezależnej pozycji. Wystarczy jednak zestawić fakty i przeczytać wywiady z Michałem Tuskiem, by przekonać się, że te wszystkie opowieści można włożyć między bajki.

„Polityka” i „Newsweek” ruszają z odsieczą

„Zamiast P […] niektóre media zajmują się Michałem Tuskiem. To absurd, bo skandalem nie jest to, że syn premiera podjął złe decyzje zawodowe. Skandalem jest to, co nazywam Plichtagate” – grzmiał w „Polityce” Adam Szostkiewicz. A jego redakcyjna koleżanka Janina Paradowska lamentowała w TOK FM, że oglądając główne wydania wiadomości w stacjach komercyjnych i w telewizji publicznej odniosła wrażenie, iż „nie dość, że Michał Tusk założył linie lotnicze, założył Amber Gold, to mamy do czynienia za straszliwą aferą, której jest głównym bohaterem”.

O „jeździe po nazwisku »Tusk«” napisał także „Newsweek” – tygodnik ulubionego pluszaka premiera, a sam Tomasz Lis przybył też z odsieczą na niszowym portalu Natemat.pl.

Mimo medialnego jazgotu nie udało się przykryć faktów. Na dodatek, mimo wysiłków prorządowych dziennikarzy, na wyciszenie skandalu nie pozwolił biegający po różnych mediach Michał Tusk.

Najpierw tykającą bombę miał rozbroić wywiad, który ukazał się kilkanaście godzin przed zapowiedzianą konferencją Marcina P. w internetowym wydaniu „Gazety Wyborczej”. Efekt był jednak odwrotny – zamiast zneutralizowania skandalu sam Michał Tusk dolał przysłowiowej oliwy do medialnego ognia.

Kontrowersje wokół dziennikarza Tuska

Michał Tusk przez wiele lat był dziennikarzem gdańskiego oddziału „Gazety Wyborczej”, gdzie zajmował się tematyką transportu. Kontrowersje wzbudził przy okazji wyjazdu do Chin, gdzie gościł za publiczne pieniądze z PKP, ale też na koszt właściciela skompromitowanej firmy budowlanej Covec, która budowała w Polsce autostradę A2. Jak ustaliła wówczas „Gazeta Polska”, brat prezesa PKP, który zabrał Tuska do Chin, wykonywał prace energetyczne i telekomunikacyjne na tej samej autostradzie. PKP tłumaczyła wówczas, że Tusk został w ten sposób nagrodzony jako laureat dorocznego konkursu „Człowiek roku – przyjaciel kolei” na najlepszy tekst dziennikarski związany z problematyką kolejową. Tusk jest dziennikarzem lokalnego trójmiejskiego dodatku „Gazety Wyborczej”. Kilka dni później okazało się, że PKP kłamie, ponieważ syn premiera nigdy nie był laureatem konkursu, lecz jedynie brał w nim udział.

Kolejny skandal dotyczył jego współpracy z OLT. Okazało się m.in., że już po nawiązaniu współpracy z liniami lotniczymi OLT Express Michał Tusk był jednocześnie dziennikarzem „Gazety Wyborczej”. Syn premiera jako dziennikarz „GW” współuczestniczył w układaniu pytań do Jarosława Frankowskiego, dyrektora zarządzającego linii OLT. Jednocześnie jako PR-owiec OLT Express Michał Tusk przygotował odpowiedzi na te pytania.

Wywiad opublikowany został w trójmiejskim dodatku „GW” 23 marca 2012 r. „Mamy prawo czuć się oszukani. Michale, nie tak wyobrażałem sobie koniec Twojej przygody z »Gazetą«” – napisał w oświadczeniu Jan Grzechowiak, szef dodatku „GW” w Trójmieście po ujawnieniu skandalu z Michałem Tuskiem.

Wiedział, czym jest Amber Gold

Czas pokazał, że Michał Tusk okazał się bardziej przyjacielem lotnictwa niż kolei. Tak wielkim, że w tym roku jest wręcz rozchwytywany przez konkurujące ze sobą firmy: Port Lotniczy im. Lecha Wałęsy w Gdańsku i upadłą OLT Express sp. z o.o.

– Zajmuję się wszystkim, co wpływa na wzrost ruchu pasażerskiego. Utrzymuję kontakty z przewoźnikami i staram się, by zwiększali liczbę połączeń. Przygotowuję analizy ekonomiczne dotyczące nowych połączeń – mówił Tusk, pytany o pracę dla Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy.

– Sytuacja Tuska jest klasycznym konfliktem interesów – mówił „Codziennej” poseł PiS Przemysław Wipler. – Z lotniskiem w Gdańsku konkurują nie tylko np. lotniska niemieckie, ale i wszystkie podmioty, które pracują na rzecz tego lotniska, świadczą usługi. Również podmioty, które płacą temu lotnisku – dodał poseł Wipler.

Po ujawnieniu przez media faktu, że Michał Tusk pracował jednocześnie w OLT oraz gdańskim porcie lotniczym, Tomasz Kwiatek, szef stowarzyszenia „Stop korupcji”, złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Michała Tuska – chodzi o narażenia na szkodę majątkową spółki lotniczej, jaką są Porty Lotnicze Gdańsk. Wrażliwe dane mogły zostać przekazane podmiotowi prywatnemu.

Zawiadomienie trafiło do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku – prokuratorzy na razie nie zdecydowali, czy w tej sprawie będzie prowadzone postępowanie.

O tym, że Michał Tusk mógł zdradzić tajemnice handlowe Portu Lotniczego w Gdańsku, opowiadał w wywiadach dla „Gazety Polskiej Codziennie” i tygodnika „Wprost” Marcin P., prezes Amber Gold.

P. mówił, że premierowicz mógł wynosić dane z OLT i przekazywać je lotnisku:

– Nie mam zielonego pojęcia, jaka była rola Michała Tuska, mogę tylko przypuszczać, że na bieżąco informował o sytuacji w OLT i czy to będzie zagrożenie dla LOT. Miał dostęp do wiedzy, z kim latamy, przez co, z kim współpracujemy. Nie miał jedynie dostępu do systemu transakcyjnego i rezerwacyjnego. Nie wiedział, za ile sprzedajemy bilety – mówił Marcin P.

Obecna przy rozmowie jego żona Katarzyna zapytała, czy to możliwe, „żeby Donald Tusk własnego syna wysłał na szpiega”.

– Nie wiem. Według mnie to całkowicie możliwe. Przecież premier najpierw zabronił mu bycia naszym pracownikiem, ale później polecił go dyrektor lotniska w Gdańsku – odparł Marcin P.

Premier Donald Tusk po ujawnieniu afery Amber Gold i kulis współpracy jego syna z OLT Express zwołał konferencję prasową, na którą spóźnił się blisko pół godziny. Dla dziennikarzy miał mało czasu, ponieważ – jak stwierdził rzecznik rządu Paweł Graś – „premier ma umówionych gości”. W efekcie udało się zadać premierowi zaledwie kilka pytań, ponieważ zaczął on od wystąpienia na temat afery Amber Gold i pracy jego syna w OLT Express. Pytany przez dziennikarzy „Codziennej”, czy poda się do dymisji oraz czy poprze komisję śledczą ws. Amber Gold, premier nie odpowiedział na pytania, lecz zaatakował „Gazetę Polską Codziennie” za jazdę po nazwisku „Tusk”.

– Atakujcie mnie, a nie moje dzieci – stwierdził premier, mimo że pytania „Codziennej” nie dotyczyły Michała, lecz Donalda Tuska. Jedyną odpowiedzią, jaką udało się uzyskać od premiera, było stwierdzenie, że „trudno mu zawiesić ojcostwo”, a jeśli służby, które nadzoruje, będą zajmowały się jego synem, to będzie „konsekwentny w rozdziale działań jako premiera i ojca”. Powiedział także, że obecnie nie są prowadzone działania wobec Michała Tuska. – Moje służby nie zajmują się moim synem – stwierdził premier, nazywając członków stowarzyszenia „Stop korupcji”, które złożyło pozew do prokuratury przeciwko Michałowi Tuskowi, „porywczymi działaczami”.

Tusk nie odpowiedział również na pytanie, skąd już w styczniu, gdy po raz pierwszy przestrzegał syna przed pracą w OLT, miał informacje na temat firmy.

Co ciekawe, Donald Tusk stwierdził, że o tym, iż „zarówno Amber Gold, jak i OLT są zarządzane przez podejrzanego człowieka, wiedziano na Pomorzu od dawna”.

Taką samą wiedzę miał Michał Tusk, do czego przyznał się, rozmawiając z „Codzienną”. Mimo to w styczniu 2012 r. sam się zgłosił do Marcina P., proponując mu, że będzie „twarzą” OLT Express. Po kilku dniach zrezygnował, by nawiązać regularną współpracę z OLT w marcu, będąc jeszcze dziennikarzem „GW”. Tym razem do pracy w OLT polecił syna premiera Marcinowi P. szef gdańskiego lotniska Tomasz Kłoskowski. Na uwagę zasługuje fakt, że kilka tygodni później Michał Tusk został jego podwładnym w gdańskim porcie lotniczym, którego właścicielem jest skarb państwa.

Przed podpisaniem umowy z prywatnym przewoźnikiem syn premiera nalegał, by umowa nie była podpisana przez AG, lecz OLT Express – miało to związek z przeszłością prezesa AG i niejasnościami powstałymi wokół samej spółki.

Michał Tusk współpracując z OLT, korespondencję wysyłał z e-maila „Józef Bąk”. Jak później tłumaczył, „założył go jeszcze jako młody chłopak i tak już zostało”.

W czerwcu, gdy ABW prowadziła już działania wobec Amber Gold, Michał Tusk zapytał Jarosława Frankowskiego, dyrektora zarządzającego OLT, czy firma będzie w stanie funkcjonować, jeżeli Amber Gold upadnie. Wówczas nic nie wskazywało na jakiekolwiek kłopoty zarówno AG, jak i OLT – afera wybuchła dopiero miesiąc później. Skąd Michał Tusk wiedział, że AG może mieć kłopoty? Na razie odpowiedź na to pytanie pozostaje w sferze domysłów.

Wojciech Mucha, Dorota Kania

Zgłoś jeśli naruszono regulamin