z nurtem amazonki. pionierska wyprawa piotra chmielińskiego ebook.pdf

(91307 KB) Pobierz
887650861.211.png
Pacyik
Był koniec sierpnia 1985 roku. Wysoko w Andach, na południu Peru, pod
rdzawym zimowym niebem posuwała się wolno stara ciężarówka marki GMC,
podskakując na wyboistym pustkowiu zwanym puną. Puna przypomina księżycowy
krajobraz: płaski bezdrzewny teren suchy jak pieprz, przez dziewięć miesięcy w roku
smagany lodowatymi wiatrami miotającymi pył. Na horyzoncie rysują się łyse bru-
natne wzgórza i ostre szare wierzchołki gór. Na wysokości 4600 metrów zawartość
tlenu w powietrzu jest o połowę mniejsza niż na poziomie morza i odczuwa się
silne pulsowanie w skroniach. A kiedy niebo czasem rozjaśni się na chwilę, ostre
promienie słońca spadają gwałtownie w dół i bezlitośnie atakują oczy.
Bezwiednie rozejrzałem się wokół i poczułem niepokój, że pakuję się w coś,
czego zupełnie nie rozumiem. Było nas pięciu, przykucniętych na platformie cię-
żarówki. Zamierzaliśmy dokonać pierwszego w historii spływu najdłuższą rzeką
świata – Amazonką – która bierze początek na południu Peru, przelewa się na
północ przez Andy, a potem skręca na wschód i zmierza do Atlantyku. Chcieliśmy
zobaczyć na własne oczy każdy metr jej wstęgi, długiej na 6760 kilometrów, od
wypływu aż do ujścia do oceanu. Aby tego dokonać, musieliśmy najpierw znaleźć
źródło rzeki, ukryte gdzieś na ponurym górskim pustkowiu. Szukając miejsca
narodzin Amazonki, znajdowaliśmy tylko pył. Wiatr wyjący na punie wciskał nam
go do gardeł, uszu, oczu i we wszystkie pory skóry. Nie pomagały kaszel, plucie
i zaciskanie powiek. Pył wdzierał się do paczek z żywnością, butelek z wodą, do
naszych dusz.
887650861.222.png 887650861.233.png 887650861.244.png 887650861.001.png 887650861.012.png 887650861.023.png 887650861.034.png 887650861.045.png 887650861.056.png 887650861.067.png 887650861.078.png 887650861.089.png 887650861.100.png 887650861.111.png 887650861.122.png 887650861.133.png 887650861.144.png 887650861.155.png 887650861.166.png 887650861.177.png 887650861.178.png 887650861.179.png 887650861.180.png 887650861.181.png 887650861.182.png 887650861.183.png 887650861.184.png 887650861.185.png 887650861.186.png 887650861.187.png 887650861.188.png 887650861.189.png 887650861.190.png 887650861.191.png 887650861.192.png 887650861.193.png 887650861.194.png 887650861.195.png 887650861.196.png 887650861.197.png 887650861.198.png 887650861.199.png 887650861.200.png 887650861.201.png 887650861.202.png 887650861.203.png 887650861.204.png 887650861.205.png 887650861.206.png 887650861.207.png 887650861.208.png 887650861.209.png 887650861.210.png 887650861.212.png 887650861.213.png 887650861.214.png 887650861.215.png 887650861.216.png 887650861.217.png 887650861.218.png 887650861.219.png 887650861.220.png 887650861.221.png 887650861.223.png 887650861.224.png 887650861.225.png 887650861.226.png 887650861.227.png 887650861.228.png 887650861.229.png 887650861.230.png 887650861.231.png 887650861.232.png 887650861.234.png 887650861.235.png 887650861.236.png 887650861.237.png 887650861.238.png 887650861.239.png 887650861.240.png 887650861.241.png 887650861.242.png 887650861.243.png 887650861.245.png 887650861.246.png 887650861.247.png 887650861.248.png 887650861.249.png 887650861.250.png 887650861.251.png 887650861.252.png 887650861.253.png 887650861.254.png 887650861.002.png 887650861.003.png 887650861.004.png 887650861.005.png 887650861.006.png 887650861.007.png 887650861.008.png 887650861.009.png 887650861.010.png 887650861.011.png 887650861.013.png 887650861.014.png 887650861.015.png 887650861.016.png 887650861.017.png 887650861.018.png 887650861.019.png 887650861.020.png 887650861.021.png 887650861.022.png 887650861.024.png 887650861.025.png 887650861.026.png 887650861.027.png 887650861.028.png 887650861.029.png 887650861.030.png 887650861.031.png 887650861.032.png 887650861.033.png 887650861.035.png 887650861.036.png 887650861.037.png 887650861.038.png 887650861.039.png 887650861.040.png 887650861.041.png 887650861.042.png 887650861.043.png 887650861.044.png 887650861.046.png 887650861.047.png 887650861.048.png 887650861.049.png 887650861.050.png 887650861.051.png 887650861.052.png 887650861.053.png 887650861.054.png 887650861.055.png 887650861.057.png 887650861.058.png 887650861.059.png 887650861.060.png 887650861.061.png 887650861.062.png 887650861.063.png 887650861.064.png 887650861.065.png 887650861.066.png 887650861.068.png 887650861.069.png 887650861.070.png 887650861.071.png 887650861.072.png 887650861.073.png 887650861.074.png 887650861.075.png 887650861.076.png 887650861.077.png 887650861.079.png 887650861.080.png 887650861.081.png 887650861.082.png 887650861.083.png 887650861.084.png 887650861.085.png 887650861.086.png 887650861.087.png 887650861.088.png 887650861.090.png 887650861.091.png 887650861.092.png 887650861.093.png 887650861.094.png 887650861.095.png 887650861.096.png 887650861.097.png 887650861.098.png 887650861.099.png 887650861.101.png 887650861.102.png 887650861.103.png 887650861.104.png 887650861.105.png 887650861.106.png 887650861.107.png 887650861.108.png 887650861.109.png 887650861.110.png 887650861.112.png 887650861.113.png 887650861.114.png 887650861.115.png 887650861.116.png 887650861.117.png 887650861.118.png 887650861.119.png 887650861.120.png 887650861.121.png 887650861.123.png 887650861.124.png 887650861.125.png 887650861.126.png 887650861.127.png 887650861.128.png 887650861.129.png 887650861.130.png 887650861.131.png 887650861.132.png 887650861.134.png 887650861.135.png 887650861.136.png 887650861.137.png 887650861.138.png 887650861.139.png 887650861.140.png 887650861.141.png 887650861.142.png 887650861.143.png 887650861.145.png 887650861.146.png 887650861.147.png 887650861.148.png 887650861.149.png 887650861.150.png 887650861.151.png 887650861.152.png 887650861.153.png 887650861.154.png 887650861.156.png 887650861.157.png 887650861.158.png 887650861.159.png 887650861.160.png 887650861.161.png 887650861.162.png 887650861.163.png 887650861.164.png 887650861.165.png 887650861.167.png 887650861.168.png 887650861.169.png
10
Z NURTEM AMAZONKI
Na prawo ode mnie siedział trzydziestoletni Polak, Zbigniew Bzdak. Był krępym,
niedźwiedziowatym mężczyzną o łagodnych niebieskich oczach, falistej rudej bro-
dzie i blond włosach, lekko już przerzedzonych. Bez względu na warunki, potrzeba
mówienia była u niego równie silna, jak potrzeba oddychania.
– Sześć lat temu mieszkałem w Krakowie – wrzeszczał do mnie. – Studiowałem
fotograikę i izykę jądrową. Nic specjalnego, ale nie narzekałem: rano kawa, po
południu piwo. Pewnego dnia przyszedł w odwiedziny mój sąsiad, Piotr. Powiedział,
że wybiera się do Ameryki Łacińskiej, aby pokonać kajakiem każdą dużą rzeką, jaką
tam znajdzie.
Mówił o Piotrze Chmielińskim, który właśnie wtedy uzyskał dyplom magistra
inżyniera na wydziale mechaniki. Wraz z  dziewięcioma uczestnikami wyprawy
wykombinowali od wojska polskiego siedmiotonową ciężarówkę; załadowali na nią
dwadzieścia kajaków i zapas żywności na rok, po czym wsadzili to wszystko na statek.
– Statek był gotowy do wyruszenia w drogę, ale zapodział się gdzieś fotograf
wyprawy – kontynuował Bzdak. – Piotr zapytał, czy byłbym tym zainteresowany.
Po dwóch tygodniach opuścili Polskę, planując powrót za sześć miesięcy. Po
upływie tego czasu żaden z nich nie wrócił.
– Pierwszą rzeką, jaką spłynęliśmy, była Pescados w Meksyku. Spuściliśmy na
wodę siedem kajaków i w ciągu piętnastu minut straciliśmy sześć z nich. Rzeka
porwała je, ot tak, po prostu. Niezły dowcip.
Byli jednak wytrwali i pokonali ostatecznie dwadzieścia trzy rzeki, a na trzynastu
z nich dokonali pierwszych w historii spływów. Terenem ich eksploracji było jede-
naście krajów. Rząd Meksyku powierzył im wykonanie map sześciu niezbadanych
dotąd rzek. National Geographic Society zleciło napisanie reportażu ze spływu
rzeką Colca w Peru, która żłobi najgłębszy kanion na świecie. Jacques Cousteau * ,
planując nakręcenie ilmu o Amazonce, zaprosił ich do swojego zespołu górskiego;
zaproszenia jednak nie przyjęli, mieli już inne zobowiązania.
– Między wyprawą Cousteau i naszą obecną jest duża różnica – stwierdził Bzdak.
– Jaka?
– Cztery miliony dolarów. Cousteau nawet na Amazonce pije dobre wino. A my
już jesteśmy spłukani.
* Jacques Cousteau – francuski badacz mórz, pisarz i producent ilmowy (wszystkie przypisy, jeśli nie
zaznaczono inaczej, pochodzą od tłumaczki).
11
PACYFIK
W 1981 roku Polacy dokonali pierwszego zarejestrowanego spływu Colcą. Gdy
wrócili tam w 1983 roku na zlecenie National Geographic, zatrudnili Tima Biggsa
z Republiki Południowej Afryki jako prowadzącego kajakarza.
Trzydziestotrzyletni Biggs, mający w żyłach krew brytyjskich przodków, był od
prawie dziesięciu lat kajakarzem światowej klasy. Kiedy w wielu krajach zabroniono
występów reprezentantom RPA, zrezygnował z kariery sportowej. Polaków spotkał
w Peru w 1981 roku. Kierował wtedy wyprawą z Afryki Południowej na niezmiernie
niebezpiecznej rzece Urubamba, która przepływa pod ścianami Machu Picchu.
Następnie towarzyszył Chmielińskiemu w  pierwszym spływie najtrudniejszym
odcinkiem rzeki Apurimac, uważanej za najdłuższy dopływ Amazonki. Później
w mieście Arequipa spędził z Polakami wiele długich wieczorów na piciu i tańcach.
Bzdak przezwał go wtedy Zulu.
Od tamtego czasu Biggs ożenił się, przeszedł na protestantyzm – religię swej
żony – i spędzał długie wieczory na czytaniu Biblii. Chciał się ustatkować, zająć
pracą na farmie i wychowywaniem dzieci. Uznał jednak, że może sobie pozwolić
na jeszcze jedną wyprawę. Siedział teraz na wprost mnie, z kolanami podciągnię-
tymi pod bródkę przyciętą w stylu Abrahama Lincolna. Był niskim, muskularnym,
ciemnookim szatynem o siwiejących włosach. Miał opinię odważnego człowieka,
o ogromnej energii i silnej, czasem wręcz zdumiewającej woli; pokonał kiedyś samot-
nie ośmioosobowy zespół wioślarski w dwunastogodzinnych regatach. Był wegetaria-
ninem w trzecim pokoleniu, w rodzinie, która zajmowała się hodowlą bydła na ubój.
Przez ostatnie dwie godziny na przekór wiatrowi grał na harmonijce ustnej jedyną
melodię, jaką znał – Waltzing Matilda ; w kółko to samo, coraz szybciej i szybciej.
Obok Biggsa siedziała doktor Kate Durrant, szczękając z zimna zębami, i to
mimo śpiwora, w który się otuliła. Szczupła trzydziestoletnia Brytyjka o pociągłej,
szlachetnej twarzy, bystrych oczach i kasztanowych, z odcieniem pomarańczu, wło-
sach przyciętych krótko w stylu punk. Podniosła teraz głowę i zmierzyła wzrokiem
jałową punę.
– Chwilami nie mogę pojąć, co ja tu właściwie robię – krzyknęła.
– Cokolwiek robisz, jest to ciekawsze od twojego nudnego życia w Londynie
– odkrzyknął Bzdak.
– Pewnie masz rację.
Była jedyną kobietą na tej wyprawie. Oprócz nas czterech w skład ekspedycji
wchodziło jeszcze pięciu mężczyzn. Przed przyjazdem do Peru Durrant zdążyła
Ekspedycyjny landrower El Condorito na ulicach Arequipy
fot. Zbigniew Bzdak
887650861.170.png 887650861.171.png 887650861.172.png 887650861.173.png 887650861.174.png 887650861.175.png 887650861.176.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin