Rees Matt - Grób w Gazie(1).pdf
(
948 KB
)
Pobierz
Mat Rees
Grób w Gazie
Z angielskiego przełożył Jan Kabat
Tytuł oryginału A GRAVE IN GAZA
Dżamilowi Hamadowi
Akcja tej książki oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Nazwiska i niektóre realia zostały
zmienione, jednakże sposób działania morderców i okoliczności śmierci ofiar są autentyczne.
ROZDZIAŁ 1
Kiedy Omar Jussef szedł długim korytarzem, z zalanych ubikacji wyległy roje much,
zwabione jego obecnością. Wkrótce smród odchodów przyciągnął je z powrotem, ale
niewielka, bzycząca eskorta krążyła wokół niego uparcie, gdy zmierzał z wysiłkiem w stronę
Gazy.
Korytarz był szeroki i pusty, ale wyczuwało się obecność tysięcy ludzi, którzy
przemierzali go dwa razy dziennie. Bielone wapnem ściany kryła do wysokości ludzkiego
ramienia gruba warstwa szarego brudu, pozostawiona przez tłumy robotników, którzy
wczesnym świtem szli tędy na budowy do Izraela. Słońce późnego ranka, o chorowitej barwie
moczu, rozlewało się nad blaszanym dachem. Powietrze było ciężkie i cuchnące, każda
powierzchnia wydzielała odrażającą woń.
Omar Jussef szedł z wysiłkiem po nierównym betonie, zdzierając podeszwy
fioletoworóżowych pantofli, i czuł, jak przy każdym kroku obija mu się o kolano torba
podróżna. Przyciskał wierzch dłoni do nosa, starając się stłumić odór ubikacji wodą kolońską.
Obok niego szedł Magnus Wallender. Z czterdziestką na karku, Szwed był o
szesnaście lat młodszy od Omara Jussefa i nieco wyższy - niespełna sto osiemdziesiąt
centymetrów wzrostu. Falujące włosy odznaczały się jasną szarością, a równie jasna broda
była starannie przycięta. Nosił spodnie koloru khaki, dobrze wyprasowaną niebieską koszulę i
gustowne kwadratowe okulary w rogowej oprawce.
- O rany - powiedział, unosząc jasne brwi na widok cuchnącej kałuży przed toaletami.
- Zapach Gazy - wyjaśnił Omar Jussef.
Wallender zwrócił się do niego z uśmiechem:
- Pomóc ci?
Szwed starał się być miły, ale Omar Jussef nie chciał nawet myśleć o tym, jak bardzo
uciążliwe byłoby dla niego niesienie ciężkiej torby w takim upale. Gdyby chodziło o kogoś
innego, odwarknąłby niegrzecznie, ale Wallender był jego szefem. „Całuj dłoń, której nie
możesz ugryźć”, pomyślał.
- Nie, dziękuję, Magnusie. Dam radę - odparł.
Przy podniszczonym biurku, które kryło się w cieniu obskurnego korytarza, za
skrzypiącą bramką obrotową i wysokim zwojem drutu kolczastego, siedział palestyński
oficer. Ujrzawszy Omara Jussefa zbliżającego się w towarzystwie cudzoziemca, wyprostował
plecy, przygotowując się na przyjęcie i obsługę ważnych gości. Wyciągnął dłoń po zielony
plastikowy portfel z dokumentami Omara Jussefa i ciemnoczerwony paszport Wallendera.
- Pan Magnus? - spytał.
Wallender uśmiechnął się i skinął głową.
- Witamy - mruknął oficer po angielsku. - Po co przyjechał pan do Gazy?
- Pracuję w ONZ-owskiej Agencji do spraw Pomocy Uchodźcom Palestyńskim*, z
biurem w Jerozolimie - wyjaśnił Wallender. - Dokonujemy inspekcji ONZ-owskich szkół w
obozach dla uchodźców w Gazie. - Wskazał Omara Jussefa. - Mój kolega jest dyrektorem
jednej ze szkół w Betlejem.
Oficer przytaknął, choć Omar Jussef był pewien, że za słabo zna angielski, by w pełni
zrozumieć słowa Wallendera.
* Agencja do spraw Pomocy Uchodźcom Palestyńskim (UNRWA - United Nations
Relief and Works Agency) utworzona w 1940 r przez Zgromadzenie Ogólne ONZ,
wspierająca edukację i udzielająca pomocy medycznej Palestyńczykom w Jordanii, Libanie,
Syrii i na terytoriach okupowanych (przyp. red.).
Zauważył też, że błędnie zanotował nazwisko Szweda w dużym bloku z oślimi
uszami.
- Kiedy był pan ostatnio w Gazie,
ustaz*!
- oficer zapytał Omara Jussefa.
*
Ustaz
(arab nauczyciel, profesor, mistrz) - grzecznościowa forma zwracania się do
ludzi wykształconych.
- Dwadzieścia lat temu, synu. Niełatwo zdobyć pozwolenie.
- Zauważy pan w Gazie pewne zmiany.
- To Gaza zauważy pewne zmiany we mnie. - Omar Jussef parsknął śmiechem, jakby
miał za chwilę się zakrztusić. - Kiedy byłem tu ostatnim razem, miałem ładne kręcone włosy i
mogłem nieść ciężką torbę, nie oblewając się potem.
Oficer uśmiechnął się. Oderwał wzrok od dowodu osobistego Omara Jussefa i spojrzał
na niego; po czym spoważniał, okazując uprzejme zdziwienie. Czy jest zaskoczony, że nie
wyglądam na swoje lata? - zastanawiał się Omar Jussef. Odznaczając się wzrostem poniżej
średniego, wydawał się jeszcze niższy, ponieważ garbił się jak stary człowiek. Włosy miał
zbielałe, na łysiejącej skórze czaszki widać było plamy wątrobowe, a starannie przycięte wąsy
przyprószyła siwizna.
- Przynajmniej nie straciłeś rozumu, wujku - rzekł przyjaźnie oficer i oddał mu
dokumenty. - W przeciwieństwie do Gazy.
Wallender stanął w oświetlonej części korytarza, wpatrywał się w słońce i przeciągnął.
- Mamy się spotkać z oficerem bezpieczeństwa z ramienia ONZ-u na Strefę Gazy -
powiedział. - Nazywa się James Cree. Słyszałem, że to Szkot.
Omar Jussef stanął obok niego.
- Oficer bezpieczeństwa?
- Widocznie Gaza nie jest zbyt bezpieczna - roześmiał się Wallender.
W cieniu jednopokojowego posterunku policji kręcili się leniwie taksówkarze. Kilku
zbliżyło się, rzucając nieco nachalnie słowa powitania i wskazując na swoje rozklekotane
żółte samochody. Z cienia wyłonił się łysy, chudy mężczyzna, wpatrzony w telefon
komórkowy. Miał ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, a jego twarz i skóra głowy
były czerwone od słońca.
- Podejrzewam, że to nasz pan Cree, nie sądzisz? - powiedział Wallender. - Wygląda
tu jeszcze bardziej obco niż ja, co jest dość niezwykłe.
James Cree schował komórkę do kieszeni koszuli z krótkim rękawem. Jego opalona
twarz była miękka i swoim owalem przypominała jajko. Oczy miał delikatne, bladoniebieskie
i nosił rude wąsy, nie szersze niż mały palec. Długie, szczupłe kończyny sugerowały siłę
mięśni wyczynowca.
Wallender uścisnął oficerowi dłoń.
- To nasz kolega, Omar Jussef, dyrektor szkoły dla dziewcząt w obozie dla uchodźców
w Dehajszy - wyjaśnił. - Udało mi się zdobyć dla niego pozwolenie na udział w tej inspekcji.
Szkot nachylił się, by uścisnąć dłoń Omarowi, który poczuł się przy tym wysokim i
chudym człowieku mały, powolny i otyły.
- Pan Wallender pokaże panu najpiękniejsze miejsca - oznajmił Cree ponuro, od
niechcenia ruszając ustami.
Wallender uniósł rękę, by klepnąć oficera w ramię, i ruszył ze śmiechem w stronę
białego chevroleta suburban z czarną plakietką ONZ-u, który wyjechał z parkingu.
Usadowili się w chłodzie klimatyzowanego wnętrza wozu. Siedzący z przodu Cree
spojrzał przez ramię na Wallendera, kiedy kierowca wyjechał na drogę.
- Mamy sytuację alarmową, Magnusie. Dzwonili do mnie z biura, kiedy czekałem na
was, a przed chwilą przekazali mi przez komórkę więcej szczegółów. Wczesnym rankiem
aresztowano jednego z naszych nauczycieli.
- Kogo? - spytał Wallender.
- Facet nazywa się Ejad Maszarawi. Uczy na pół etatu w naszej szkole w obozie dla
uchodźców Asz-Szati. Wykłada też na uniwersytecie.
- Na Uniwersytecie Muzułmańskim? - zainteresował się Omar Jussef.
- Nie, na tym drugim, jak on się do diabła nazywa...?
Plik z chomika:
edmund144
Inne pliki z tego folderu:
Little Bentley - Instynkt śmierci.pdf
(1392 KB)
Ballard J.G. - Imperium Słońca 01 - Imperium Słońca.pdf
(1135 KB)
Ballard J.G. - Imperium Słońca 02 - Delikatność kobiet.pdf
(1188 KB)
§ Dosa David - Oskar. Kot, który przeczuwa śmierć.pdf
(1135 KB)
§ Michener James A - Hawaje - Wielki Błękit.pdf
(1301 KB)
Inne foldery tego chomika:
- ! Paczki RAR autorów [spakowane epub, mobi] ! -
! # Wrzucone - sprawdzone i pełne Ebooki #
! 2014,07,08
! Kryminały
!! #. Patterson James - Pozostałe powieści
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin