Niechciany mąż.pdf

(1433 KB) Pobierz
Niechciany mąż
- 1 -
999758915.526.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Drzwi wiodące do sali posiedzeń Masen' Developments Corporation trzasnęły tak,
że szyby w oknach zadrżały. Edward Masen siedział na skórzanym fotelu na końcu
owalnego stołu, więc dopiero kiedy wstał, mógł ją zobaczyć. Poczuł na sobie
łagodne spojrzenie jej niebieskich oczu. Jej nagłe odwiedziny sprawiły, że poczuł
zdenerwowanie, ale lata doświadczenia jako prezesa zarządu nauczyły go
powściągać emocje. Jego twarz pozostała nieprzenikniona.
Jak ona śmie? - pomyślał oburzony.
Bella Swan miała na sobie świetnie skrojony czarny kostium, który bardzo
dobrze komponował się z jej włosami koloru miodowego. Edward zawsze był pod
wrażeniem jej uroku, który nawet teraz sprawiał, że nie wyglądała, jakby była w
żałobie - przeciwnie - była, jak zwykle, cholernie seksowna. Jej pełne wargi,
szpilki i niewielka elegancka torebka, były koloru rubinowego. Jak zawsze,
idealnie dobrane dodatki, pomyślał Edward. Wyglądałaby na bardzo opanowaną i
spokojną, gdyby nie jej dłonie nerwowo zaciśnięte na torebce.
To jednak w żaden sposób nie usprawiedliwiało jej wtargnięcia na salę posiedzeń.
- Przepraszam. - Julia, osobista asystentka, rozłożyła bezradnie ręce. - Nie
mogłam jej zatrzymać. - Sięgnęła po rękę Belli, jednak kobieta wysunęła się
stanowczo naprzód.
- W porządku, Julio, poradzę sobie. - Skinął na swoją asystentkę, pozwalając jej
odejść.
Edward zauważył, że spojrzenia wszystkich mężczyzn siedzących przy stole
skierowały się na Belle. Nic dziwnego, ta młoda kobieta była nieprzeciętnej urody.
Porcelanowa cera, ogromne oczy ocienione gęstymi rzęsami nadające jej wygląd
niewinnego dziecka, i oczywiście ponętna figura. Doskonale wiedział, ile owe
kształty kosztowały - dosłownie i w przenośni. Czyż jego brat, James, nie płacił za
nie aż do swej śmierci?
Edward usilnie starał się zachować spokojny ton głosu. Zawsze w końcu udawało
mu się nad sobą zapanować. Wstał.
- Obawiam się, że teraz nie jest odpowiednia pora, pani Swan. - Jej nazwisko
wymówił z naciskiem. Kobieta nie przyjęła nazwiska Jamesa i Edward był z tego
zadowolony.
- Zechciałaby pani podążyć za Julią, aby ustalić termin spotkania.
- Nie udawaj, że nie wiesz, że od tygodni próbuję się z tobą spotkać. Prędzej się
zestarzeję, niż się doczekam audiencji - warknęła.
Jej gniew przyniósł Edward'owi niejaką satysfakcję. Nie zamierzał jednak
bardziej jej pognębiać. Nie teraz. Nie tutaj.
- Ostatnio byłem odrobinkę zajęty. - Uśmiechnął się porozumiewawczo do reszty
mężczyzn zgromadzonych przy stole.
- 2 -
999758915.537.png 999758915.548.png 999758915.559.png 999758915.001.png 999758915.012.png 999758915.023.png 999758915.034.png 999758915.045.png 999758915.056.png 999758915.067.png 999758915.078.png 999758915.089.png 999758915.100.png 999758915.111.png 999758915.122.png 999758915.133.png 999758915.144.png 999758915.155.png 999758915.166.png 999758915.177.png 999758915.188.png 999758915.199.png 999758915.210.png 999758915.221.png 999758915.232.png 999758915.243.png 999758915.254.png 999758915.265.png 999758915.276.png 999758915.287.png 999758915.298.png 999758915.309.png 999758915.320.png 999758915.331.png 999758915.342.png 999758915.353.png 999758915.364.png 999758915.375.png 999758915.386.png 999758915.397.png 999758915.408.png 999758915.419.png 999758915.430.png 999758915.441.png 999758915.452.png 999758915.463.png 999758915.474.png 999758915.485.png 999758915.496.png 999758915.507.png 999758915.518.png 999758915.524.png 999758915.525.png 999758915.527.png 999758915.528.png 999758915.529.png 999758915.530.png 999758915.531.png 999758915.532.png 999758915.533.png 999758915.534.png 999758915.535.png 999758915.536.png 999758915.538.png 999758915.539.png 999758915.540.png 999758915.541.png 999758915.542.png 999758915.543.png 999758915.544.png 999758915.545.png 999758915.546.png 999758915.547.png 999758915.549.png 999758915.550.png 999758915.551.png 999758915.552.png 999758915.553.png 999758915.554.png 999758915.555.png 999758915.556.png 999758915.557.png 999758915.558.png 999758915.560.png 999758915.561.png 999758915.562.png 999758915.563.png 999758915.564.png 999758915.565.png 999758915.566.png 999758915.567.png 999758915.568.png 999758915.569.png 999758915.002.png 999758915.003.png 999758915.004.png 999758915.005.png 999758915.006.png 999758915.007.png 999758915.008.png 999758915.009.png 999758915.010.png 999758915.011.png 999758915.013.png 999758915.014.png 999758915.015.png 999758915.016.png 999758915.017.png 999758915.018.png 999758915.019.png 999758915.020.png 999758915.021.png 999758915.022.png 999758915.024.png 999758915.025.png 999758915.026.png 999758915.027.png 999758915.028.png 999758915.029.png 999758915.030.png 999758915.031.png 999758915.032.png 999758915.033.png 999758915.035.png 999758915.036.png 999758915.037.png 999758915.038.png 999758915.039.png 999758915.040.png 999758915.041.png 999758915.042.png 999758915.043.png 999758915.044.png 999758915.046.png 999758915.047.png 999758915.048.png 999758915.049.png 999758915.050.png 999758915.051.png 999758915.052.png 999758915.053.png 999758915.054.png
W sali rozległy się stłumione chichoty. Wszyscy od tygodni do późna siedzieli w
biurze, gdyż trwały długie i skomplikowane negocjacje z nowym klientem. Prawda
była taka, że wszyscy siedzący przy tym stole rzadko się zjawiali we własnych
domach, tak ważny dla firmy był ten projekt.
To jednak tylko część prawdy. W istocie Edward nie miał najmniejszej ochoty
spotykać się z kobietą, która wżeniła się w jego rodzinę z czystej chęci zysku.
Teraz kiedy James nie żył, nie można było już naprawić tego, co zepsuła.
- Panowie, przepraszam na chwilę - powiedział do zgromadzonych, po czym
podszedł do Belli i stanął kilkanaście centymetrów przed nią. - Wyjdź - szepnął. –
Julia umówi cię na spotkanie. Masz moje słowo. - Otworzył jej drzwi.
Zrobiła już wystarczająco dużo szumu wokół siebie, pomyślał. W tym momencie
Edward miał na głowie wielomilionową transakcję. I tak miał duże kłopoty ze
ściągnięciem do Nowej Zelandii tylu zaangażowanych w sprawę biznesmenów o tej
porze roku. Był styczeń i panował wyjątkowy nawet jak na lato w Nowej Zelandii
upał.
Dokumenty muszą zostać podpisane dzisiaj. Nie zamierzał rozpraszać się z
powodu jakiejś kobiety.
Kiedy jednak stanęła w progu, w jej spojrzeniu dostrzegł wyraz tak
autentycznego zmartwienia i niepokoju, że się poddał. Jej ogromne błękitne oczy
patrzyły na niego z dziecięcym zawstydzeniem. Do diaska, zaklął w myślach.
Zdaje się, że ta kobieta miała czelność wstydzić się za niego i jego grubiańskie
zachowanie.
I choć natychmiast zaczął wmawiać sobie, że to z jej strony tylko gra, zachwiała
się w nim ta niewzruszona pewność, że wie o niej wystarczająco wiele. Dopiero
teraz zdał sobie sprawę, że praktycznie jej nie zna.
W końcu odwróciła się i wyszła z sali. Edward, jakby zahipnotyzowany, poszedł za
nią. Porozumiewawczo skinął głową na Marca, by przejął prowadzenie obrad, po
czym wyszedł na korytarz. Natychmiast odwróciła się do niego i popatrzyła tak,
jakby właśnie tego się spodziewała.
- Nie oczekujesz chyba ode mnie, że uwierzę w jakiekolwiek twoje obietnice -
powiedziała, gdy zamknął za nimi drzwi.
- Nie mam na to czasu. Prosiłem cię, żebyś wyszła. I mam na myśli budynek, a nie
tylko salę konferencyjną. - Otworzyła usta, by coś powiedzieć, jednak nie
pozwolił jej na to. - Jeśli dalej zamierzasz robić sceny, gwarantuję ci, że nie
tylko w ogóle nie doczekasz się żadnego spotkania ze mną, ale osobiście
dopilnuję, żebyś nie dostała tego, czego chcesz.
Bella zesztywniała, po czym ze złości jej nozdrza zaczęły drżeć. Jej oczy zrobiły
się zimne.
- Jeśli nie zechcesz porozmawiać ze mną teraz - powiedziała - gwarantuję ci, że
nigdy nie zobaczysz dziecka, które noszę. Krew z twojej krwi.
Edward gapił się na nią bez słowa.
- 3 -
999758915.055.png 999758915.057.png 999758915.058.png 999758915.059.png 999758915.060.png 999758915.061.png 999758915.062.png 999758915.063.png 999758915.064.png 999758915.065.png 999758915.066.png 999758915.068.png 999758915.069.png 999758915.070.png 999758915.071.png 999758915.072.png 999758915.073.png 999758915.074.png 999758915.075.png 999758915.076.png 999758915.077.png 999758915.079.png 999758915.080.png 999758915.081.png 999758915.082.png 999758915.083.png 999758915.084.png 999758915.085.png 999758915.086.png 999758915.087.png 999758915.088.png 999758915.090.png 999758915.091.png 999758915.092.png 999758915.093.png 999758915.094.png 999758915.095.png 999758915.096.png 999758915.097.png 999758915.098.png 999758915.099.png 999758915.101.png 999758915.102.png 999758915.103.png 999758915.104.png 999758915.105.png 999758915.106.png 999758915.107.png 999758915.108.png 999758915.109.png 999758915.110.png 999758915.112.png 999758915.113.png 999758915.114.png 999758915.115.png 999758915.116.png 999758915.117.png 999758915.118.png 999758915.119.png 999758915.120.png 999758915.121.png 999758915.123.png 999758915.124.png 999758915.125.png 999758915.126.png 999758915.127.png 999758915.128.png 999758915.129.png 999758915.130.png 999758915.131.png 999758915.132.png 999758915.134.png 999758915.135.png 999758915.136.png 999758915.137.png 999758915.138.png 999758915.139.png 999758915.140.png 999758915.141.png 999758915.142.png 999758915.143.png 999758915.145.png 999758915.146.png 999758915.147.png 999758915.148.png 999758915.149.png 999758915.150.png 999758915.151.png 999758915.152.png 999758915.153.png 999758915.154.png 999758915.156.png 999758915.157.png 999758915.158.png 999758915.159.png 999758915.160.png 999758915.161.png 999758915.162.png 999758915.163.png 999758915.164.png 999758915.165.png 999758915.167.png 999758915.168.png 999758915.169.png 999758915.170.png 999758915.171.png 999758915.172.png 999758915.173.png 999758915.174.png 999758915.175.png 999758915.176.png 999758915.178.png 999758915.179.png 999758915.180.png 999758915.181.png 999758915.182.png 999758915.183.png 999758915.184.png 999758915.185.png 999758915.186.png 999758915.187.png 999758915.189.png 999758915.190.png 999758915.191.png 999758915.192.png 999758915.193.png 999758915.194.png 999758915.195.png 999758915.196.png 999758915.197.png 999758915.198.png 999758915.200.png 999758915.201.png 999758915.202.png 999758915.203.png 999758915.204.png 999758915.205.png 999758915.206.png 999758915.207.png 999758915.208.png 999758915.209.png 999758915.211.png
- Mój gabinet - dobyło się z jego zaciśniętych szczęk. - Trzecie drzwi na lewo -
dodał, chociaż ona doskonale wiedziała, gdzie się znajdował.
W końcu przecież pracowała tutaj nie dalej niż dwa lata temu, najpierw krótko
dla niego, a następnie dla Jamesa. Wtedy doszła do wniosku, że jako żona zrobi o
wiele bardziej lukratywny interes, niż gdy pozostanie jego asystentką.
Bella, bledsza niż zwykle, przystanęła przy ścianie, po czym rozejrzała się w
panice dookoła, a następnie zakrywając usta dłonią, pobiegła w stronę recepcji.
Pchnęła dwuskrzydłowe drzwi i wpadła do toalety.
Edward nadal stał w tym samym miejscu, kiedy po dziesięciu minutach Bella,
bledsza niż wcześniej, lecz z dumnie uniesioną głową, wyszła z łazienki. Jedynym
widocznym znakiem tego, co się przed chwilą zdarzyło, był mokry kosmyk włosów,
który musiał już wcześniej wysunąć się spod gładko ułożonego koka i zmoczyć,
kiedy myła twarz.
Najwyraźniej nie oczekiwała od niego żadnego współczucia. Skierowała się prosto
do jego gabinetu. Edward bardzo wyraźnie pamiętał chwilę, kiedy ten jeden raz
prosił ją, by nie stawała między Jamesem a jego rodziną. Ona tylko chłodno
zaprzeczyła, by miała na to jakikolwiek wpływ.
Edward zamknął drzwi i oparł się o nie. Czekał.
Bella usiadła ciężko na skórzane krzesło stojące naprzeciw biurka i milczała. Na
kolanach trzymała zaciśnięte w pięści dłonie. Spojrzała na niego, ale zobaczywszy
jego ponurą minę, odwróciła się w stronę okna. Niebo nad zatoką Auckland
stawało się szare.
Edward westchnął ciężko i podszedł do barku. Postawił przed nią szklankę zimnej
wody mineralnej, po czym z powrotem oparł się swobodnie o framugę drzwi
wejściowych.
Była żona jego brata bez słowa sięgnęła po szklankę. Napiła się, odstawiła
szklankę i próbowała coś powiedzieć, ale kolejna fala nudności uwięziła w gardle
jej słowa.
Błagam, tylko nie teraz. Nie przy nim, pomyślała.
Był ostatnią osobą na świecie, przed którą chciałaby się upokorzyć. Wiedziała, że
rodzina Masenów, zwłaszcza Edward, nie przyjmą dobrze nowiny. Wszyscy
sądzili, że śmierć Jamesa raz na zawsze odsunie ją od rodziny. Ona też tak
myślała.
Przez cały ostatni miesiąc zastanawiała się, jak mu to powiedzieć. Mijały dni i
tygodnie, Edward nadal nie oddzwaniał, a jej zakłopotanie zmieniło się we
frustrację i gniew.
Wystarczająco gwałtowny, by wtargnąć na salę konferencyjną i dotrzymać
obietnicy, jaką dała Jamesowi. Niestety, złość, która dała jej taką siłę, zniknęła w
łazience. Była wyczerpana.
- 4 -
999758915.212.png 999758915.213.png 999758915.214.png 999758915.215.png 999758915.216.png 999758915.217.png 999758915.218.png 999758915.219.png 999758915.220.png 999758915.222.png 999758915.223.png 999758915.224.png 999758915.225.png 999758915.226.png 999758915.227.png 999758915.228.png 999758915.229.png 999758915.230.png 999758915.231.png 999758915.233.png 999758915.234.png 999758915.235.png 999758915.236.png 999758915.237.png 999758915.238.png 999758915.239.png 999758915.240.png 999758915.241.png 999758915.242.png 999758915.244.png 999758915.245.png 999758915.246.png 999758915.247.png 999758915.248.png 999758915.249.png 999758915.250.png 999758915.251.png 999758915.252.png 999758915.253.png 999758915.255.png 999758915.256.png 999758915.257.png 999758915.258.png 999758915.259.png 999758915.260.png 999758915.261.png 999758915.262.png 999758915.263.png 999758915.264.png 999758915.266.png 999758915.267.png 999758915.268.png 999758915.269.png 999758915.270.png 999758915.271.png 999758915.272.png 999758915.273.png 999758915.274.png 999758915.275.png 999758915.277.png 999758915.278.png 999758915.279.png 999758915.280.png 999758915.281.png 999758915.282.png 999758915.283.png 999758915.284.png 999758915.285.png 999758915.286.png 999758915.288.png 999758915.289.png 999758915.290.png 999758915.291.png 999758915.292.png 999758915.293.png 999758915.294.png 999758915.295.png 999758915.296.png 999758915.297.png 999758915.299.png 999758915.300.png 999758915.301.png 999758915.302.png 999758915.303.png 999758915.304.png 999758915.305.png 999758915.306.png 999758915.307.png 999758915.308.png 999758915.310.png 999758915.311.png 999758915.312.png 999758915.313.png 999758915.314.png 999758915.315.png 999758915.316.png 999758915.317.png 999758915.318.png 999758915.319.png 999758915.321.png 999758915.322.png 999758915.323.png 999758915.324.png 999758915.325.png 999758915.326.png 999758915.327.png 999758915.328.png 999758915.329.png 999758915.330.png 999758915.332.png 999758915.333.png 999758915.334.png 999758915.335.png 999758915.336.png 999758915.337.png 999758915.338.png 999758915.339.png 999758915.340.png 999758915.341.png 999758915.343.png 999758915.344.png 999758915.345.png 999758915.346.png 999758915.347.png 999758915.348.png 999758915.349.png 999758915.350.png 999758915.351.png 999758915.352.png 999758915.354.png 999758915.355.png 999758915.356.png 999758915.357.png 999758915.358.png 999758915.359.png 999758915.360.png 999758915.361.png 999758915.362.png 999758915.363.png 999758915.365.png 999758915.366.png 999758915.367.png
Poprzedniego wieczoru przed lustrem starała się przygotować na rozmowę.
Sądziła, że wszystko ma pod kontrolą i że krótko i rzeczowo poinformuje go o
wszystkim.
Jednak teraz siedziała tu przerażona, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.
- Czego chcesz? Mów szybko. - Ton jego głosu był pełen niechęci. Gardził nią. -
Muszę wracać na spotkanie.
Bella starała się zachować spokojny ton głosu.
- Gdybyś spotkał się ze mną, tak jak prosiłam, nie zrobiłabym niczego podobnego.
- Czyli niby czego byś nie zrobiła?
Wiedziała, że nie będzie łatwo, ale złość tego potężnego, mierzącego niemal metr
dziewięćdziesiąt mężczyzny, onieśmieliła ją ponad jej przewidywania.
Wzięła głęboki oddech.
- Usiłuję właściwie się zachować.
W końcu uniosła wzrok i napotkała jego zgryźliwy uśmieszek i ostre spojrzenie
jego ciemnych oczu koloru kawy. Te oczy były tak podobne do oczu Jamesa, a
jednocześnie tak inne.
- Choć byłaby to miła odmiana, jakoś trudno mi w to uwierzyć.
Nie mogła całkowicie winić Edward'a za jego cynizm. James posłużył się nią jako
wymówką, aby zdystansować się od swojej rodziny i na początku nawet Bella nic o
tym nie wiedziała. Kiedy odkryła prawdę, nie protestowała - zależało jej wyłącznie
na tym, by James miał przestrzeń, której potrzebował. Jeśli to była jej zasługa,
tym lepiej, ponieważ jej również odpowiadał brak kontaktów z kimś, do kogo nie
pasowała.
Spojrzała na Edward'a - złote dziecko klanu Masenów, mężczyznę, który odniósł
największy sukces w tej rodzinie.
- Jestem w ciąży. - Oznajmiła ledwie słyszalnym głosem.
Edward spojrzał na jej brzuch i dopiero teraz zauważył delikatne zaokrąglenie
brzucha.
- W to akurat jestem w stanie uwierzyć.
Cały gniew, który przy nim czuła, wrócił. Jego brat nie żył od trzech miesięcy, a
Edward śmiał sugerować, że ona zdążyła już przespać się z innym. Bez
zastanowienia Bella uniosła się z fotela i skierowała do wyjścia.
Podła sugestia Edward'a sprawiła, że wróciły do niej bolesne wspomnienia
upokorzeń, których doznawała od tej rodziny przez ostatnie lata.
Edward stanął wyprostowany w drzwiach. Czekał na złośliwą odpowiedź, ale Bella
nie zamierzała dać mu satysfakcji i stracić nad sobą kontrolę. Pyszałkowaty
wyraz jego twarzy nie zasługiwał na nic więcej poza pogardliwym spojrzeniem.
Zasłonił jej drzwi, więc zatrzymała się.
W ciągu kilku sekund napięcie między nimi sięgnęło zenitu.
- Jak, u diabła, chcesz kogokolwiek przekonać, że dziecko, które nosisz, ma
cokolwiek wspólnego ze mną lub z moją rodziną? - Urwał gwałtownie. Rysy jego
- 5 -
999758915.368.png 999758915.369.png 999758915.370.png 999758915.371.png 999758915.372.png 999758915.373.png 999758915.374.png 999758915.376.png 999758915.377.png 999758915.378.png 999758915.379.png 999758915.380.png 999758915.381.png 999758915.382.png 999758915.383.png 999758915.384.png 999758915.385.png 999758915.387.png 999758915.388.png 999758915.389.png 999758915.390.png 999758915.391.png 999758915.392.png 999758915.393.png 999758915.394.png 999758915.395.png 999758915.396.png 999758915.398.png 999758915.399.png 999758915.400.png 999758915.401.png 999758915.402.png 999758915.403.png 999758915.404.png 999758915.405.png 999758915.406.png 999758915.407.png 999758915.409.png 999758915.410.png 999758915.411.png 999758915.412.png 999758915.413.png 999758915.414.png 999758915.415.png 999758915.416.png 999758915.417.png 999758915.418.png 999758915.420.png 999758915.421.png 999758915.422.png 999758915.423.png 999758915.424.png 999758915.425.png 999758915.426.png 999758915.427.png 999758915.428.png 999758915.429.png 999758915.431.png 999758915.432.png 999758915.433.png 999758915.434.png 999758915.435.png 999758915.436.png 999758915.437.png 999758915.438.png 999758915.439.png 999758915.440.png 999758915.442.png 999758915.443.png 999758915.444.png 999758915.445.png 999758915.446.png 999758915.447.png 999758915.448.png 999758915.449.png 999758915.450.png 999758915.451.png 999758915.453.png 999758915.454.png 999758915.455.png 999758915.456.png 999758915.457.png 999758915.458.png 999758915.459.png 999758915.460.png 999758915.461.png 999758915.462.png 999758915.464.png 999758915.465.png 999758915.466.png 999758915.467.png 999758915.468.png 999758915.469.png 999758915.470.png 999758915.471.png 999758915.472.png 999758915.473.png 999758915.475.png 999758915.476.png 999758915.477.png 999758915.478.png 999758915.479.png 999758915.480.png 999758915.481.png 999758915.482.png 999758915.483.png 999758915.484.png 999758915.486.png 999758915.487.png 999758915.488.png 999758915.489.png 999758915.490.png 999758915.491.png 999758915.492.png 999758915.493.png 999758915.494.png 999758915.495.png 999758915.497.png 999758915.498.png 999758915.499.png 999758915.500.png 999758915.501.png 999758915.502.png 999758915.503.png 999758915.504.png 999758915.505.png 999758915.506.png 999758915.508.png 999758915.509.png 999758915.510.png 999758915.511.png 999758915.512.png 999758915.513.png 999758915.514.png 999758915.515.png 999758915.516.png 999758915.517.png 999758915.519.png 999758915.520.png 999758915.521.png 999758915.522.png 999758915.523.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin