!David Morrell - Bractwo Kamienia.rtf

(2740 KB) Pobierz
SCAN-dal.prv.pl

David Morrell

 

 

 

BRACTWO KAMIENIA

(Przekład: Krystyna Rabińska)

 

 


 

 

 

 

 

 

Pod pewnymi względami zawód agenta wywiadu

przypomina życie zakonne, wymaga dyscypliny

i osobistych wyrzeczeń, które przywodzą na myśl

średniowieczne klasztory.

 

Z “Raportu Amerykańskiej Komisji Senackiej do spraw Kościoła na temat działalności wywiadowczej”, 1976.


 

 

 

 

 

 

 

PROLOG

rycerze boga


Ojcowie Pustyni

 

Egipt, rok 381

 

Niebezpiecznie rozczłonkowane cesarstwo rzymskie w rozpaczli­wym dążeniu do utrzymania jedności uznało chrześcijaństwo za religię panują. Fanatycy oburzeni kalaniem ich wyznania polity­, wycofali się z życia publicznego i udali się na pustynię, egipską. Zamieszkali w tamtejszych grotach i szukali mistycznego pojedna­nia z Bogiem. Kiedy rozeszła się wieść o natchnionych pustelnikach, szybko dołączyli do nich inni rozczarowani chrześcijanie i załyli rządzą się srogimi prawami religijną wspólnotę, której życie po­legało na postach, modlitwie i fizycznym umartwianiu. Do roku 529 surowe zasady życia Szaleńw Bożych”, jak ich niekiedy nazywa­no, zaczęły przenikać na północ ku Europie.

I tak narodziły się chrześcijańskie zakony.


Starzec z Gór

 

Persja, rok 1090

 

Hassan ibn al-Sabbah, przywódca sekty fanatyków muzułmań­skich, uznał morderstwo za święty obowiązek w walce o odebranie władzy tureckim najeźcom i sprzymierzonemu z nimi egipskiemu kalifowi. W niedługim czasie jego tajne sprzysiężenie zabójców w imię wiary przeniknęło na zachód do Syrii, gdzie każdy z nastę­pców Hassana przybierał miano Starca z Gór”. W roku 1096 z Euro­py przybyli zbrojnie na Bliski Wschód pobłogosławieni przez papie­ża rycerze krzyżowi, aby rozpocząć Świę Wojnę z muzułmanami, wojnę, której celem było odzyskanie Świętego Grobu. Najeźcy zwrócili oczywiście na siebie uwagę Starca” i jego wyznawców, znanych jako hashishi, ponieważ, jak mniemano, palili haszysz, żeby wprawić się w stan religijnej ekstazy i szału, co miało im pomóc w przygotowaniu się na ewentualną śmierćczeńską.

Krzyżowcy jednak źle wymawiali słowo hashishi.

Do Europy przywieźli inne określenie: asasyni - skrytobójcy.


Święty Terror

 

Palestyna, rok 1192

 

ce chyliło się już ku zachodowi, lecz piasek pustyni jeszcze nie ostygł. Otoczony strażą obszerny namiot z ciężkiego żaglowego płótna nieznacznie falował, poruszany lekkimi podmuchami zamie­rającego wiatru. Lśniące od potu, wyczerpane konie wzbijały tuma­ny kurzu. Z przeciwnych obozów nadjeżali rycerze. Każdy orszak poprzedzony był pocztem sztandarowym. Na chorągwiach widniały trzy złote lwy, jeden nad drugim, na czerwonym polu - to Anglicy; złote lilie na błękitnym polu - to Francuzi. Choć zjednoczeni świę­tym celem, rycerze różnili się głęboko w ocenie kwestii politycz­nych, gdyż Francuzi rościli sobie pretensje do ziem, które znajdowa­ły się na ich terytorium, ale były w rękach Anglików. Ze względu na owe napięte stosunki żaden z oddziałów nie zamierzał przybyć pierwszy na miejsce spotkania, aby nie naraż się na upokarzające oczekiwanie. Zwiadowcy porozmieszczani na pobliskich wydmach informowali więc o ruchach orszaków, aby oba mogły przybyć na miejsce jednocześnie.

Wreszcie kolumny spotkały się. Każda z nich składała się z czte­rech emisariuszy wraz ze świtą. Wszyscy spoglądali w stronę rysują­cego się w oddali nagiego wzgórza, gdzie wśd dymiących ruin zamku o strzelistych jak minarety wieżach uwijali się żnierze obu armii. Trwające trzy miesiące oblężenie było okrutne i kosztowało wiele istnień ludzkich. W końcu jednak tutaj, pod Akką muzułmanie zostali pokonani.

Na chwilę zapomniano o politycznych waśniach. Zmęczeni, lecz podnieceni Francuzi i Anglicy wychwalali wzajemnie swoje zasługi, gratulowali sobie zwycięstwa. Pierwsi zsiedli z koni członkowie straży, potem giermkowie. W przeciwieństwie do dumy, która nie pozwalała rycerzom czekać na rywali, dworskie maniery nakazywały im teraz dawać przeciwnikom pierwszeństwo przy wchodzeniu do namiotu. Względy praktyczne pomogły jednak rozwiązać ten dylemat. Stojący najbliżej wejścia rycerz zostawiał świtę za sobą i wchodził do środka.

Spuszczono płachtę namiotu. Natychmiast zrobiło się duszno. Rycerze odpięli broń, zdjęli hełmy i kolczugi. Po oślepiającym bla­sku pustynnego słca ich oczy powoli przyzwyczajały się do pół­mroku. Sylwetki rozstawionych na zewnątrz straży rzucały głębokie cienie na płótno namiotu.

Rycerze przyglądali się sobie wzajemnie. Podczas obecnej, trze­ciej wyprawy krzyżowej, mając w pamięci doświadczenia pierwszej i drugiej, nauczyli się ubierać w długie szaty dla ochrony ciała przed odwodnieniem, a skóry przed śmiertelnym porażeniem onecznym. Szaty były spłowiałe, wchłaniały mniej żaru niż jaskrawe barwne materie, które chętnie nosili w ojczyźnie. Jedynym ustępstwem na rzecz koloru był duży czerwony krzyż ozdabiający przód sukni i mie­dziane plamy zakrzepłej krwi pogan.

Mężczyźni byli brodaci, a mimo to ich policzki były zapadnięte i wysuszone. Naciągnąwszy kaptury na zmierzwione włosy, popijali wino z przygotowanych pucharów. Woda byłaby bardziej odpowied­nia, należo bowiem zachować jasność umysłu. Trudności z zaopa­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin