Zielone Palce - Lene Kaaberbol.pdf

(388 KB) Pobierz
905202001.001.png
Zielone Palce
Lene Kaaberbol
Tytut oryginału: Green Fingers
© 2002, Disney Enterprises, Inc.
www.disney.pl
All Rights Reserved.
Tekst © Lene Kaaberbol
Ilustracje © Rasmus Funder
© for the Polish edition by Egmont Polska Sp. z o.o., Warszawa 2003
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Redakcja: Agnieszka Wielądek
Korekta: Urszula Przasnek
Wydanie pierwsze. Warszawa 2003
Egmont Polska Sp. z o.o.
01-029 Warszawa, ul. Dzielna 60 tel. (22) 838 41 00
ISBN 83-237-9408-1
Opracowanie typograficzne i łamanie: SEPIA,
Warszawa Druk: Olsztyńskie Zakłady Graficzne
Tytut oryginału: Green Fingers © 2002, Disney Enterprises. Inc.
All Rights Reserved.
POSŁUCHAJCIE OPOWIEŚCI
...opowieści równie starej jak sam czas. Kiedyś, dawno temu, gdy Wszechświat był młody,
Duchy i Stworzenia żyły w pełnej zgodzie. Istniał tylko Jeden Świat, którym rządziła haimonia
Natury. Ale do Jedynego Świata wdarło się Zło, które zamieszkało w sercach i umysłach zarówno
Duchów, jak i Stworzeń. I Jedyny Świat rozpadł się na wiele części. Jego mieszkańcy podzielili się
na łych, którzy pragnęli pokoju, i tych, którzy chcieli za wszelką cenę zdobyć władzę nad innymi.
Dla ochrony tego, co dobre, pośrodku nieskończoności wzniesiono potężną Jortecę - Kondrakar.
Na straży Dobra stoi tam Bractwo potężnych Duchów i Stworzeń z Wyrocznią na czele. Mądrość
Wyroczni bardzo się przydaje. Czasami jedynie Kondrakar może powstrzymać niszczycielską siłę
Zła...
W tak niespokojnych czasach Bractwo Kondrakaru powołało pięć Strażniczek: lrmę, której
żywiołem jest woda, Taranee, której służy ogień, Cornelię, władającą mocą ziemi, Hay Lin, do
której należy lekkość i swoboda powietrza, oraz Will, opiekunkę Serca Kondrakaru - potężnego
amuletu, w którym wszystkie żywioły przyrody spotykają się, by przekształcić się w czystą i
potężną energię.
Te dziewczęta to W.I.T.C.H. - pięć młodych Czarodziejek. A Wszechświat ich potrzebuje...
Spis treści
1 ZIELONE PALCE
2 PRZYSZŁA WIOSNA
3 BAŚNIOWE MARZENIA
4 PROMYK
5 MIASTO ZWANE GŁODEM
6 ROBAK CAROC
7 SZTUCZKA Z OGONEM
8 BAL KOPCIUSZKA
1
ZIELONE PALCE
— Zrywasz kwiaty — powiedziała oskarżycielsko Lilian. — Mama mówi, że nie wolno nam
dotykać jej roślin, a ty zrywasz kwiaty!
Westchnęłam. Ten, kto wymyślił młodsze siostry, powinien zostać zamknięty z jedną z nich w
pokoju. Przeszłyby mu głupie pomysły.
— Tylko zwiędłe — odparłam. — Trzeba to robić. To martwe kwiaty.
Ostrożnie oderwałam następny zwiędły kwiat chińskiej róży.
Nagle doniczka z głośnym trzaskiem rozpadła się na dwie połówki, a na podłogę salonu
wysypała się ziemia. Zaskoczona, puściłam roślinę.
— Zbiłaś ją! — krzyknęła Lillian. — Mamo! Nelia zbiła doniczkę!
— Ucisz się! — syknęłam. — Ucisz się, bo...
Ale było już za późno.
— Cornelio! — Mama stanęła w drzwiach. — Prosiłam cię, byś nie dotykała roślin.
— Ale ja nic nie zrobiłam!
— Tak? Aha, więc ten biedny kwiatek sam postanowił rozbić swoją doniczkę?
Zerknęłam na kwiatek. Wcale nie wydawał się „biedny”. Prawdę mówiąc, wyglądał wyjątkowo
zdrowo. Właściwie rósł na moich oczach.
I rósł...
1 rósł...
W głowie zakiełkowało mi nieprzyjemne podejrzenie. Spojrzałam na swoje dłonie. Wyglądały
niewinnie wąskie, o długich palcach. Wiedziałam, że kiedy chcę, mogę sprawić, by rośliny rosły.
Jestem przecież czarodziejką ziemi. Ale teraz wcale tego nie chciałam, a jednak roślina rozrosła się
nagle, rozsadzając doniczkę. Czyżby mój talent buntował się przeciwko mnie?
— No, nie stój tak — powiedziała mama. — Przynieś nową doniczkę. Muszę to biedactwo
zasadzić, zanim zwiędnie do reszty.
— Nelia powiedziała, że to martwy kwiat — oznajmiła z ważną miną Lillian. — Powiedziała
tak, a potem to zrobiła!
— Mówiłam, że zrywam martwe kwiaty, ty ptasi móżdżku!
— Nie mów tak do siostry. Idź po doniczkę, a przy okazji przynieś odkurzacz i posprzątaj ten
bałagan.
— Dlaczego? Nic nie zrobiłam! Słowo daję...
— Cornelio, jeszcze chwila i będziesz miała szlaban!
Zamilkłam. Chyba by tego nie zrobiła? Nie tuż przed pokazem Hay Lin? Spojrzałam na nią z
ukosa.
— No? — Mama przyglądała mi się badawczo. Postanowiłam nie ryzykować.
— Dobrze już, dobrze. Posprzątam!
Sprzątanie zajęło mi tyle czasu, że zbyt późno wyszłam do Sheffield Institute na sobotnią próbę
strojów przed pokazem mody.
Kiedy wchodziłam do szkoły, przez drzwi wypadła Irma, niosąca wielkie pudła. Niemal mnie
przewróciła.
— Spóźniłaś się! — stwierdziła.
— Przepraszam.
Parę metrów dalej w korytarzu pojawiła się drabina i musiałam odskoczyć na bok, by mnie nie
zmiażdżyła.
— Ups — powiedziała Will. — Nie zauważyłam cię. Chyba się trochę spóźniłaś?
— Tak.
W holu Taranee kończyła montować aparat fotograficzny na statywie. Patrząc na światłomierz,
zrobiła nagle krok w tył, stając mi z całej siły na prawej stopie. Zabolało.
— Och, eee... przepraszam — mruknęła Taranee, nawet na mnie nie patrząc. — Szkoda, że Will
nie oświeciła sceny trochę równiej. A, Hay Lin cię szuka. Chyba trochę się spóźniłaś, nie?
— Tak — syknęłam, po czym wkroczyłam do klasy przerobionej na garderobę. Sterta
kolorowych spódnic i sukienek sprawiała wrażenie, jakby nieoczekiwanie pojawiła się tam tęcza.
Pierwszy raz zobaczyłam u Hay zmarszczone brwi i wyraz zniecierpliwienia na twarz
— Nie, nie tę! — powiedziała do Kary, naszej koleżanki ze szkoły. — Ta jest na finał. Gdzie się
podziała... — W tym momencie zauważyła mnie. — A, jesteś — stwierdziła. — Bardzo...
— Spóźniłam się. Wiem. Przepraszam.
Hay Lin złożyła dłonie i uśmiechnęła się do mnie.
— Chciałam powiedzieć, że bardzo nam się przydasz. Proszę, pomóż nam posortować te
rzeczy.
Opuściło mnie całe napięcie i irytacja. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
— Z chęcią — powiedziałam.
Miałam wielką nadzieję, że pokaz się uda. Hay Lin na to zasługiwała. Harowała jak mrówka, by
skończyć wszystkie sukienki na czas.
Była to jedna z tych sytuacji, w których miło jest czuć się zwyczajnie. Pomagałam przyjaciółce
w urządzeniu najlepszego pokazu mody, jaki widziała nasza szkoła. A to oznaczało naturalnie
nieskończone rozmowy o muzyce, fryzurach i tak dalej. Czułam niepokój o rozmazany makijaż i o
to, by nie potknąć się o rąbek własnej spódnicy. Nie o własne życie, któremu zagrażają
dwuipółmetrowe potwory z gadzimi ogonami. Nie zrozumcie mnie źle. Przynależność do
WI.T.C.H. to jedna z najbardziej ekscytujących i najważniejszych rzezy. jakie mnie w życiu
spotkały.
Kiedy pierwszy raz odkryłam, do czego jestem zdolna, czułam zarazem dumę i lęk. A potem
Will otrzymała Serce Kondrakaru. które wygląda po prostu jak oryginalny kryształowy wisiorek.
Odkryłyśmy, że Serce łączy nas w dziwny, nowy sposób, a każda z dziewczyn dysponuje mocą
związaną z jednym z żywiołów.
Do mnie należy ziemia, a Hay Lin zdumiewająco włada powietrzem. Taranee jest czarodziejką
ognia, a Irma może dokonywać cudów z wodą. Will, która w jakiś osób łączy wszystkie żywioły w
czystą energię, jest naszą przywódczynią. Na początku było mi trudno się tym pogodzić. Zawsze
należałam do osób, które wierzą w coś dopiero wtedy, gdy to zobaczą. Twardo stąpam po ziemi.
A tymczasem zaczęłyśmy śnić te same dziwne sny. Do tego okazało się, że pojawienie się pięciu
nowych Strażniczek Wielkiej Sieci nie wszystkich ucieszy. Miałyśmy wrogów w światach, o
których wtedy jeszcze nawet nie słyszałyśmy. Ale mamy też przyjaciół. Nawet bardzo dobrych
przyjaciół, ale to już inna historia. Przeżyłyśmy tyle niesamowitych przygód, że doceniam, jak miło
jest robić rzeczy, które nie mają nic wspólnego z ratowaniem świata, i jak dobrze wieść życie
zwyczajnej czternastolatki.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin