KILL_BILL_VOL.1_mini(Leon 345).txt

(21 KB) Pobierz
00:00:05:Udanego seansu życzy Leon 345
00:00:42:"Zemsta smakuje najlepiej na chłodno."
00:01:22:Mylisz, że jestem sadystš?
00:01:31:Założę się, że mógłbym teraz usmażyć jajko|na twojej głowie...
00:01:38:Jakbym chciał.
00:01:42:Nie, mała...
00:01:46:Chciałbym wierzyć, że nawet teraz|jeste wystarczajšco przytomna,
00:01:53:żeby wiedziała, że nie ma nic z sadyzmu|w moim zachowaniu.
00:02:00:Może w stosunku do innych.
00:02:06:Ale nie do ciebie.
00:02:11:Nie mała, w tej chwili,
00:02:17:to ja i mój cały masochizm.
00:02:23:Bill, to twoje dziecko.
00:05:08:Rozdział pierwszy|2
00:05:43:Idę!
00:05:45:Nie mogę uwierzyć, że jeste wczeniej.
00:07:06:Chod, suko!
00:07:52:- Mamo, już jestem|- Czeć skarbie. Jak w szkole?
00:07:58:Mamo, co się stało tobie i pokojowi?
00:08:03:To twój pies przyszedł do salonu|i zachowywał się jak głupek.
00:08:08:- To włanie się stało.|- Barney to zrobił?
00:08:11:Skarbie, nie wchod tutaj, wszędzie jest|potłuczone szkło, możesz się pocišć.
00:08:23:To jest stara przyjaciółka mamy,|dawno się nie widziałymy.
00:08:27:Czeć słonko. Jestem *****|A ty?
00:08:36:Nazywa się Nikki.
00:08:40:liczne imię dla licznej dziewczynki.
00:08:45:Ile masz lat, Nikki?
00:08:49:Nikki, ***** zadała ci pytanie.
00:08:54:Cztery.
00:08:56:Cztery lata. Wiesz co...
00:09:01:Też kiedy miałam córeczkę.
00:09:04:Miałaby teraz około czterech lat.
00:09:10:Teraz mama ze swojš przyjaciółkš|sobie porozmawiajš.
00:09:15:Id teraz do swojego pokoju|i zostaw nas same, aż cię zawołam.
00:09:19:Dobrze?
00:09:22:Nikki!!
00:09:24:Do swojego pokoju, już.
00:09:39:- Chcesz kawy?|- Taa, może być.
00:09:51:Ta mieszkanka Pasadeny nazywa się Jeanne Bell.|Jej mšż to doktor Lawrence Bell.
00:09:56:Ale pięć lat wczeniej, kiedy się poznałymy...
00:09:59:Nazywała się wtedy Vernita Green.|Jej pseudonim to Żmija.
00:10:04:A mój - Czarna Mamba.
00:10:06:- Ręcznik?|- Tak.
00:10:15:- mietanka i cukier?|- Tak.
00:10:21:Przypuszczam, że już trochę za póno|na przeprosiny?
00:10:24:Dobrze przypuszczasz.
00:10:28:Chcę wiedzieć, czy masz zamiar|mieszać w to mojš małš?
00:10:31:Na razie się odpręż.
00:10:35:Nie zamorduję cię na oczach|twojego dziecka.
00:10:40:Z tego, co Bill mówił, potrafiłaby.
00:10:44:Brakuje mi litoci, współczucia i przebaczenia,
00:10:48:ale nie rozsšdku.
00:10:56:Wiem, że cię załatwiłam.
00:10:59:Załatwiłam strasznie. Chciałabym to cofnšć,|ale zrobiłam to.
00:11:03:- Masz prawo chcieć wyrównać rachunki.|- Nie...
00:11:09:Wyrównać rachunki?
00:11:13:Musiałabym cię zabić,
00:11:16:ić do Nikki, zabić jš,
00:11:19:poczekać na twojego męża i zabić go.
00:11:24:Wtedy byłybymy kwita.
00:11:29:Gdybym mogła się cofnšć w czasie,|zrobiłabym to.
00:11:32:Ale nie mogę.
00:11:35:Ale jestem teraz innš osobš.
00:11:38:O, wietnie.
00:11:41:- Co mnie to obchodzi.|- Bšd, jaka chcesz.
00:11:44:Wiem, że nie zasługuję na|litoć albo przebaczenie.
00:11:47:Ale błagam cię w imieniu naszej córki.
00:11:53:Możesz już przestać.
00:11:57:To, że nie mam zamiaru zabić cię|na oczach twojej córki,
00:12:00:nie oznacza, że jej obecnoć wzbudzi|we mnie sympatię.
00:12:05:Ty i ja mamy niedokończone sprawy.
00:12:08:I żadna z rzeczy,|które zrobiła w minionych czterech latach
00:12:15:tego nie zmieni.
00:12:18:- Więc kiedy to zrobimy?|- Wszystko zależy...
00:12:22:od tego, kiedy chcesz umrzeć.
00:12:25:Jutro... pojutrze...
00:12:28:- A może tej nocy?|- Doskonale! Gdzie?
00:12:32:Około mili stšd jest boisko baseballowe,|gdzie gra mała liga.
00:12:36:Spotkamy się tam o 2.30 w nocy|ubrane całe na czarno.
00:12:40:Włosy w czarnej pończosze.
00:12:42:Będziemy walczyć nożami.|Nikt nam nie przeszkodzi.
00:12:47:A teraz muszę przygotować|płatki dla Nikki.
00:13:01:Bill kiedy powiedział, że była|najlepsza w walce na noże.
00:13:04:Odwal się.
00:13:07:Wiem, że nie powiedziałby tego.
00:13:09:Więc możesz mnie pocałować w dupę, Czarna Mambo.
00:13:16:To ja powinnam być Czarnš Mambš.
00:13:19:Jaka broń? Nóż rzenicki mi pasuje,|jeli to twój wybór.
00:13:24:Bardzo mieszne, suko...
00:14:26:Nie chciałam tego zrobić|na twoich oczach.
00:14:32:Przepraszam za to.
00:14:35:Ale masz moje słowo,
00:14:40:że to czekało twojš mamę.
00:14:57:Kiedy doroniesz i wcišż|będziesz mi miała za złe...
00:15:08:Będę czekała.
00:15:14:Dla wojowników,
00:15:17:kiedy zaczynajš walkę,
00:15:19:pokonanie ich wroga staje się jedynš troskš.
00:15:26:Wytłumić ludzkie emocje i współczucie...
00:15:36:... i zabić każdego kto stanie na drodze,|nawet jeli to będzie Pan Bóg lub Budda.
00:15:50:Ta prawda leży u podstaw sztuki walki.
00:16:10:Rozdział drugi|Zakrwawiona panna młoda.
00:16:21:Cztery lata i szeć miesięcy wczeniej|w miecie El Paso, Teksas.
00:17:07:Hej. Masz już co, synu numer jeden?
00:17:12:To cholerna masakra, tato.
00:17:16:Całe przyjęcie weselne to egzekucja.
00:17:22:- Jak to wyglšda?|- Dziewięć trupów.
00:17:25:Chodzi o wszystkich...
00:17:28:Panna młoda, pan młody,
00:17:31:pastor, jego żona.
00:17:35:Nawet starego, czarnego organisty nie oszczędzili.
00:17:40:Jest w tym towarzystwie kto,|kogo mogliby chcieć zabić?
00:17:59:Powiem ci tato, że wyglšda to bardzo nieciekawie.
00:18:03:Mogłe mnie, cholera, uprzedzić.
00:18:08:Przepraszam, tato.
00:18:11:To robota zawodowców.
00:18:19:Według mnie, czterech albo pięciu synu.
00:18:22:Skšd wiesz?
00:18:24:Nikt inny by sobie nie poradził.
00:18:28:Nawet im ręka nie zadrżała.
00:18:31:Zrobili to genialnie.
00:18:34:Niesamowita siła ognia
00:18:37:Jak pluton egzekucyjny.
00:18:44:Jaki kretyn mógłby to uznać|za dzieło sztuki.
00:19:00:- Czyja to panna?|- Nie wiem.
00:19:03:Pan młody wpisał nazwisko R. L. Machiavelli.
00:19:08:Jest fałszywe.
00:19:13:Nie widział, że jest w cišży?
00:19:16:Facet musi być, jak wciekły pies,|żeby co takiego zrobić.
00:19:24:Spójrz na niš.
00:19:28:Złote włosy, duże oczy.
00:19:33:Zakrwawiony anioł.
00:19:39:Synu...
00:19:42:Ona, kurwa, nie jest martwa.
00:22:00:ELLE DRIVER|członek mierciononego Oddziału Węży
00:22:04:Pseudonim: Kalifornijski Wšż Górski
00:22:21:Nigdy cię nie lubiłam.
00:22:26:Prawdę mówišc, gardzę tobš.
00:22:30:Ale to nie znaczy,|że cię nie szanuję.
00:22:37:mierć w czasie snu to luksus,|na który rzadko można sobie pozwolić.
00:22:44:Mój prezent dla ciebie.
00:22:59:Czeć Bill.
00:23:02:Jaki jest jej stan?
00:23:04:pišczka.
00:23:07:- Gdzie ona jest?|- Stoję włanie nad niš.
00:23:12:Moja dziewczynka.
00:23:17:Wycofasz się z tego, Elle.
00:23:22:Ona nie jest twoja!
00:23:25:- Możesz nie krzyczeć?|- Ona nie jest twoja.
00:23:28:- Mogę co powiedzieć?|- Mów.
00:23:33:Nie zabiła jej.
00:23:37:Ja jej wpakowałem kulkę w głowę,|ale jej serce wcišż bije.
00:23:43:Widziała to swoimi błękitnymi oczami.
00:23:50:Zrobilimy tej pani wiele rzeczy.
00:23:53:I jeli kiedy się obudzi,|zrobimy wiele więcej.
00:23:59:A jedyne, czego chcemy,
00:24:01:to wkrać się nocš do jej pokoju jak szczur
00:24:05:i zabić jš, kiedy pi.
00:24:09:A nie robimy tego, ponieważ
00:24:15:byłoby to poniżajšce.
00:24:18:Prawda, panno Driver?
00:24:21:Chyba tak...
00:24:23:Nie jeste tego pewna?
00:24:26:Jestem pewna. Wiem.
00:24:34:Wracaj do domu.
00:24:37:Tak jest.
00:24:40:- Bardzo cię kocham.|- Ja ciebie też.
00:24:47:Pa.
00:25:00:Mylisz, że to było zabawne?
00:25:05:Dobra rada dla ciebie, kupo gówna.
00:25:08:Nie bud się nigdy.
00:25:13:CZTERY LATA PÓNIEJ
00:25:46:W tej chwili,
00:25:48:to ja i mój cały masochizm.
00:25:52:Bill, to twoje dziecko.
00:27:27:Cztery lata.
00:28:01:To kosztuje 75 dolarów za numer.|Dygasz czy zostajesz?
00:28:05:O tak.
00:28:15:A to zasady - zasada numer jeden:|żadnego bicia.
00:28:18:Rano przychodzi siostra i jš myje,|więc żadnych siniaków.
00:28:25:A przy okazji, ona pluje.|Czy cię opluje, czy nie, żadnych siniaków.
00:28:30:Rozumiemy się, co do zasady numer jeden?
00:28:33:- Taa...|- Dobrze. Zasada numer dwa:
00:28:35:żadnych ugryzień, żadnych malinek.|W sumie żadnych ladów na skórze.
00:28:39:Ale poza tym, wszystko można.
00:28:43:Możesz w niš wtykać, co chcesz,|ale nie hałasuj.
00:28:48:Wracam za 20 minut.
00:28:54:Nie zawsze, ale czasami wysycha jak pustynia.
00:29:00:Jeli wyschnie, użyj tego|i będziesz dalej mógł się bawić.
00:29:04:Smacznego.
00:29:20:Cholera, rzeczywicie mógłbym|się z tobš umówić.
00:30:13:Czas się skończył kolego.
00:30:16:Wchodzę.
00:30:18:Zabawiłe się?
00:30:52:Gdzie jest Bill?!
00:30:58:Proszę, przestań.
00:30:59:Gdzie jest Bill!!
00:31:02:- Nie znam żadnego Billa!|- Nie chrzań!
00:31:13:Tak jak mówili, niezła z ciebie cizia.
00:31:20:Ja jestem z Huntsville w Teksasie.|Nazywam się Buck i przelecę cię na wznak.
00:31:29:Nazywasz się Buck, prawda?
00:31:34:I przelecisz mnie na wznak?
00:31:37:Prawda?
00:32:06:Cipkowóz?|Pierdolcu!
00:34:26:Porusz palcem.
00:34:33:Porusz palcem.
00:34:43:Porusz palcem.
00:35:00:Jak tak leżałam w samochodzie Bucka,|próbujšc zmusić moje kończyny do pracy,
00:35:07:widziałam twarze dziwek i fiuta,|którzy mi to zrobili.
00:35:11:Wszystkie wymylone przez Billa.
00:35:15:'miercionony Oddział Węży Zabójców'
00:35:23:Kiedy szczęcie sprzyja czemu|tak złemu i ohydnemu, jak zemsta,
00:35:27:to dowodzi, jak nic innego,|że nie tylko Bóg istnieje,
00:35:31:ale wypełniasz jego wolę.
00:35:33:Wtedy wiedziałam niewiele o swoich wrogach.
00:35:36:Pierwsze imię na mojej licie - O-Ren Ishii -|było najprostsze do znalezienia.
00:35:42:To jasne, że gdy kto stara się|zostać królowš tokijskiego podziemia, to
00:35:47:kto nie dochowa tej tajemnicy, prawda?
00:35:50:O-REN ISHII|członek mierciononego Oddziału Węży Zabójców
00:35:55:Pseudonim: Wšż Błotny.
00:35:59:Rozdział trzeci|Pochodzenie O-Ren
00:36:04:O-Ren Ishii urodziła się w amerykańskiej|bazie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin