Pedersen Bente - Roza znad Fiordów 20 - Katastrofa.pdf

(837 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
865811357.001.png
Pedersen Bente
Roza znad Fiordów 20
Katastrofa
Roza nie widząc innej możliwości, zawarła umowę z
wrogiem. Tylko w ten sposób miała szansę wyjechać i
zacząć wszystko od nowa. Wnet też odpłynęła na
pokładzie "Merry Dancer" w kierunku Anglii. Co
odpowie Maxwellowi Hartowi, który poprosił ją o rękę,
gdy jeszcze opłakiwała śmierć swego męża? los jak
zwykle zdecydował za nią.
Rozdział 1
9 sierpnia. 1849
Maxwell przyciskał skrzypiącą stalówkę i starannie kaligrafował
litery w swoim dzienniku. Czynił to niespiesznie. Zależało mu,
by zapisane słowa były wyważone i przemyślane. Nie chciał, by
był to jedynie opis podróży do odludnych rejonów Północy.
Pragnął szczerze przekazać, czym się naprawdę zajmował.
Naczytał się wielu relacji z wielkich wypraw i bez trudu
rozpoznawał to, co nazywał swobodną twórczością autora. Jego
zapiski miały być czymś więcej niż tylko powierzchownym od-
zwierciedleniem egzotycznych przeżyć. Pragnął przedstawić
ludzi z krwi i kości, prawdziwe uczucia, namiętności i
rzeczywiste cierpienie. Dlatego w swym dzienniku unikał
konfabulacji, choć ważył każde słowo. Zanurzył pióro w
atramencie.
To jedyna sprawa, o którą nie mogę zapytać ojca. Myślałem, że
gdy dorosnę, będziemy w stanie rozmawiać na każdy temat. Jak
mężczyzna z mężczyzną. Jak równi sobie. Ale gdzieś jakby z
oddali słyszę śmiech mojej siostry.
Dzięki, Daisy!
Nie potrafiłbym tak nadużyć zaufania Rozy, jak ty to uczyniłaś.
Wydaje mi się, że słyszę, jak się dziwisz: „Po co w ogóle miałbyś
o cokolwiek pytać ojca? Wypowia-
dasz słowa z niezwykłą starannością. Każda sylaba jest niczym
delikatne stuknięcie w kryształowy kieliszek. Zawsze jesteś taka
precyzyjna w doborze słów. Nie mogłabyś się urodzić w którymś
z krajów śródziemnomorskich i być dzieckiem dzikiej natury,
innej niż nasza - brytyjska. W twym głosie pobrzmiewa taka
pewność, gdy mówisz: „Jesteś najstarszym synem, Maxwell, i od
dzieciństwa powtarzano ci, co to oznacza. Dojrzej w końcu do
swych obowiązków! Nie pytaj i nie proś o radę! Jesteś dorosły,
zachowuj się więc odpowiednio! Wykaż się własną wolą i
udowodnij, że przemawiasz własnym głosem!".
Jestem najstarszym synem.
Nie dziedziczę tytułu, jedynie majątek. Nazwisko, posiadłości i
pieniądze. Nie wiem ile, ponieważ o pieniądzach w wyższych
sferach mówić nie wypada. To nazbyt plebejskie.
Ojciec nie może mnie wydziedziczyć, zresztą nie zechce tego
uczynić. Czyżbym próbował sam siebie pocieszać? Tak nisko
upadłem?
Dobry Boże, jak ja kocham tę kobietę!
Z przerażeniem patrzę na zapisane na pożółkłej kartce słowa.
Odczytuję je. Poznaję własne pismo, litery z
charakterystycznymi zawijasami. To wyznanie popłynęło z
samej głębi mego serca. Zapisanych słów nie można się
wyprzeć.
Kocham tę kobietę.
Nie wiem, co uczynię, jeśli mi odmówi.
Nie wiem, co uczynię, jeśli się zgodzi.
Kiedyś będę dysponował dużą władzą, ale bez tej kobiety jestem
nikim. Choć nie potrafię sobie wyobrazić, jakim się stanę
mężczyzną, gdy będzie mi dane spędzić życie u jej boku.
Roza Samuelsdatter.
Prosta kobieta z obcego kraju, z nizin społecznych. Jej ojciec był
górnikiem. Posiadał spłachetek ziemi, nie większy niż wybieg
dla źrebiąt w stadninie mojej matki.
Roza Samuelsdatter.
Moja namiętność.
Nie mógłbym jej zaproponować, by po prostu zamieszkała na
mój koszt w Londynie. Musiałem poprosić ją o rękę.
Wgłębi serca wierzę, że się zgodzi, bo czyż ma inne wyjście?
Tutejsi ludzie patrzą na nią jak na psa ze świerzbem, a może coś
gorszego. Roza jest tu nikim.
Czy ona sama to rozumie? Wierzę, że domyśla się prawdy. Ja w
każdym razie nie zamierzam jej tego uświadamiać. Jeśli mi
odmówi, przyjmę to z godnością.
Przyznaję, jestem żałosny. Drżę, gdy pomyślę, co oznacza jej
zgoda, której przecież tak pragnę. Śmiertelnie się lękam reakcji
ojca. Wiem już, jakie ma zdanie o Rozie. Jakże mógłbym tego
nie wiedzieć, skoro to mnie powierza swoje myśli. Boję się też,
co powie Daisy, jak traktować ją będzie David.
Byłoby o wiele prościej, gdybym był na miejscu któregoś z
moich braci, Malcolma Juniora, Nic-kygo czy Lucasa. Moim
przekleństwem jest to, że jestem najstarszym synem, dziedzicem.
Mam to we krwi, w każdym skrawku ciała. Gdy byłem
dzieckiem, matka zabierała mnie często na przejażdżkę na
najwyższe wzgórza. Pamiętam, że siedziałem przed nią w siodle i
słuchałem, co mi opowiada. Ona tymczasem powtarzała
nieustannie, że wszystko, co roztacza się przed moimi oczami,
należy do naszego rodu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin