Stachewicz Krzysztof - Być czy nie być. Człowiek wobec samobójstwa.doc

(39 KB) Pobierz
Być czy nie być

Być czy nie być? Człowiek wobec samobójstwa - Krzysztof Stachewicz

Miesięcznik ZNAK, styczeń 2011, nr 668

 

 

KRZYSZTOF STACHEWICZ, dr hab., filozof i historyk, pracuje w Zakładzie Filozofii Chrześcijańskiej UAM w Poznaniu, mieszka w Toruniu.

 

 

Wagę zagadnienia samobójstwo dla filozofii dostrzegł chyba najpełniej Albert Camus. W „Micie Syzyfa” pisał: „Jest tylko jeden problem filozoficzny prawdziwie poważny: samobójstwo. Orzec, czy życie jest, czy nie jest warte trudu, by je przeżyć, to odpowiedzieć na fundamentalne pytanie filozofii. Reszta (…) przychodzi później”[1]. Temat ten był jednak przez filozofów pomijany. Przywoływany w kontekście moralnych potępień tak w średniowieczu, jak i czasach nowożytnych, nie stał się nigdy powodem do głębszego namysłu z zakresu antropologii filozoficznej. Wyjątkiem nie były nawet błyskotliwe, lecz płytkie refleksje nad samobójstwem przeprowadzane przez Schopenhauera.

 

Dziś problem ten jest zawłaszczony przez psychologię, psychiatrię i socjologię, badające empiryczne uwarunkowania samounicestwienia. Metoda empiryczna siłą rzeczy jednak upraszcza i banalizuje problem samobójstwa. Spoza rzędu liczb i wskaźników nie widać już twarzy człowieka, który postanowił przeciąć nić swego życia, dając odpór najsilniejszej strukturze przyrody ożywionej – instynktowi samozachowawczemu. Z kolei kwestia eutanazji, dość żywo dyskutowana we współczesnych społeczeństwach, przywołuje problem samobójstwa wyłącznie w kontekstach moralistycznych i prawnych. Powodem zepchnięcia tego zagadnienia w rejony badań empirycznych i moralistyki, a z pominięciem refleksji antropologicznej, zdaje się być jego tabuizacja. Widać to już na poziomie językowym – słowo na oznaczenie samobójstwa powstało prawdopodobnie dopiero w czasach nowożytnych (XVII–XVIII wiek) jako łaciński neologizm suicidium. W obliczu tabu jedynym dopuszczalnym dyskursem stało się rozważanie psychopatologii i socjopatologii samobójstwa. Modna do dziś teza, że akt samobójczy zawsze jest spowodowany psychicznymi zaburzeniami chorobowymi samobójcy, jego skrajnym  nieprzystosowaniem i patologiczną nieumiejętnością życia, potwierdza powyższe przypuszczenie. Banalizacja samobójstwa jest dobrą strategią jego oswajania, ma też walory pedagogiczne. Dyskurs etyczny, wskazujący na fundamentalne zło aktu samobójczego tak z punktu widzenia jednostki, jak i społeczeństwa także wzmacniał tabu. Podejście do samobójstwa jako do fenomenu typowo ludzkiego, który może być doskonałym pretekstem do badania natury człowieka i istoty jego wolności, jawiło się jako wyraźne pogwałcenie tabu i poniekąd rehabilitowało akty samobójcze. W tym kierunku poszedł chyba wyłącznie egzystencjalizm, głównie francuski. Filozofia absurdu, głoszona przez Sartre’a, najpełniej została zaaplikowana do analizy zagadnienia samobójstwa przez Camusa.

 

W kulturze europejskiej istniała jednak przestrzeń literatury i sztuki, w której ten problem był szeroko i wszechstronnie ukazywany. Właśnie tym przestawieniom poświęcił swą intrygującą książkę Stefan Chwin. Budzi ona w czytelniku emocje tak fascynacji, jak i przerażenia. Czy te dwie postawy są wywoływane wyłącznie przez badany problem czy też niemała w tym rola samej książki i jej autora?

 

Chwin dzieli samobójstwa na interakcyjne oraz egzystencjalne. Te pierwsze mają charakter sytuacyjny, są spowodowane konkretnym problemem życiowym, jakimś międzyludzkim zapętleniem. Drugie wynikają z odczucia absurdu istnienia jako takiego, z niezgody na bytowanie-w-świecie, takim-oto-świecie, „z całościowego, negatywnego osądu reguł ludzkiej egzystencji” (s. 241). Chwina najbardziej interesuje „samobójstwo, którego główną przyczyną jest szczególnego rodzaju wtajemniczenie w kondycję ludzką, skutkujące radykalną niezgodą na istnienie” (s. 5). Filtr badawczy określa zaś następująco: „jak wyobraźnia – literacka, filozoficzna, malarska – przygotowuje śmierć” (s. 8). Rozumienie samobójstwa egzystencjalnego wprowadził Camus, czego niestety Chwin nie odnotowuje. To autor Dżumy pisał: „wielu ludzi umiera, ponieważ ich zdaniem życie niewarte jest trudu, by je przeżyć (...)”[2]. Ten typ samobójstwa jawi się jako najbardziej obiecujący poznawczo, co Chwin twórczo potwierdza.

 

Omawiana książka bada fenomen samobójstwa wieloaspektowo. Pyta o związek wizji ciała, jego symbolicznej struktury budowanej przez wyobraźnię z konkretnym typem samobójstwa. Czytamy o rozmaitych  obrazach: śmierć w wodzie, ogniu, powietrzu, śmierć z przedawkowania laudanum, owego „leku metafizycznego uśmierzającego sam ból istnienia”. Chwin szkicuje wiele metafor egzystencji, będących przestrzenią określonego światoczucia, w którym dojrzewają decyzje samobójcze. Metafora życia jako gnostyckiego grzechu istnienia, utraty, marszu w miejscu, procesu, matni, spadania, taśmy itd. „Mnogość metaforycznych ujęć egzystencji jest praktycznie nieskończona” (s. 338). Analizy przywoływanych przez Chwina metafor to fascynujące stronice książki. Spotykamy na nich głębokie intuicje Dostojewskiego, Becketta, Kafki, Witkacego, Gombrowicza, a także celne sądy Chwina. Inspirujące są analizy sartre’owskich mdłości odczuwanych przez człowieka wobec bycia (wcześniej od Sartre’a analizował je mistrzowsko Emmanuel Lévinas, wskazując na lęk – szkoda, że Chwina o tym nie wspomina). Metafory aktu samobójczego rozumianego w kategoriach ekstazy egzystencjalnej, rozbłysku egzystencji i punktowej samorealizacji (Kiriłłow) podprowadzają pod rozumienie samobójstwa jako aktu spełnienia ludzkiej egzystencji. Samobójstwo jawi się w takiej perspektywie jako realizacja człowieczeństwa, czyn transcendujący zwierzęcość natury w człowieku, wyrażającą się w conatus essendi i wszechwładzy czasu. Trop tyleż dziwny, co inspirujący i skłaniający myśl do przezwyciężającego zmagania się z takim stanowiskiem.

 

Lektura omawianej książki, obok głębokich doznań intelektualnych, rodzi rozliczne pytania, a także pewien niedosyt poznawczy. Pojawia się, np. pytanie o przekładalność wyobraźni samobójczej na czyn. Dlaczego ludzie nie popełniają samobójstwa mimo częstej świadomości absurdu codziennej egzystencji, stanu przerażenia życiem i byciem jako takim? Co stanowi zaporę przed podjęciem ostatecznej decyzji i trwaniem w świecie, który jawi się na jakimś etapie egzystowania jako świat-nie-do-życia? „Ciało cofa się przed nicością” – pisał Camus[3]]. Czy to wszystko? A może to siła nadziei daje moc, by przetrwać czas panowania absurdu? A może to poczucie, że prawdziwe życie jest gdzie indziej? Czy ma rację Dostojewski, że samobójstwo wyrasta ze świadomości, która zdesakralizowała przyrodę i ciało? Walka z naturą Kiriłłowa czy Stawrogina to przeciwstawianie się ludzkiego ducha zmechanizowanym i bezdusznym prawom przyrody. Czy zatem perspektywa ateistyczna objawia problem samobójstwa w zupełnie innych przestrzeniach rozumienia aniżeli chrześcijańskie? Chwin zdaje się takich pytań nie stawiać,  co wynika z przyjętych w jego książce założeń. Już na początku czytamy przerażającą, i jakoś scalającą perspektywy ideowe badań, deklarację: „tak naprawdę śmierć żadnego majestatu nie ma, tak jak żadnego majestatu nie ma życie” (s. 12). Zatem zarówno życie, jak i śmierć są równie banalne. W obliczu takiej perspektywy amputacji muszą ulec rozliczne pytania o sens (słowo to jest właściwie nieobecne w jego eseju), nadzieję (Chwin wspomina o niej w niezbyt jasnym kontekście jako możliwej trampolinie ku... samobójstwu), podstawę egzystencji, transcendencję życia itd. Stanowisko wyrażone w powyższym cytacie sugeruje, że każde życie jest pozbawione majestatu. W tekście opublikowanym później w „Tygodniku Powszechnym” Chwin łagodzi je, powiadając: „Otóż myślę, że życie ma z pewnością majestat, ale – dodam – tylko życie do zniesienia. Życie nie do zniesienia nie ma żadnego majestatu”[4]. Pewne rodzaje życia (a może wszystkie?) ze swej istoty są jednak pozbawione jakiegokolwiek sensu, nadziei, otwarcia na coś innego. I takie praprzeświadczenie aksjologiczne powoduje, że książka jest zdystansowana, chłodna, referująca. Właśnie to brzmi w niej przerażająco. Zarówno życie, jak i decyzja o jego zakończeniu jawią się jako równie wartościowe, czyli bezwartościowe. Refleksja naukowa lubi takie martwe aksjologicznie przedmioty.

 

Wiele szczegółowych pytań i wątpliwości muszę pominąć. Wspomnijmy jednak o kilku. Brak mi głosów wielu myślicieli, którzy o samobójstwie pisali ważne teksty, a przez Chwina zostali potraktowani marginalnie: Camus, Cioran... Wątpliwości budzi też częste odwoływanie się do... samobójstwa Sokratesa. Czy przyjęcie wyroku sądowego to akt samobójczy? A jeśli tak, to czy Sokrates umarł z powodów interakcyjnych, somatycznych czy egzystencjalnych? Te pytania wskazują na słabości pojęciowe i metodologiczne omawianego studium. Jasności wywodu nie służą też końcowe partie książki, w których Chwin kreśli analogię między samobójstwem a odwlekaniem wizyty u lekarza i... odmową uporczywej terapii. To – zdaje się – jedynie publicystyczne chwyty nieprzystające do poważnego charakteru tej pracy. Czy rozumienie samobójstwa jako zniszczenia swego ja jest zbieżne z podejściem buddyzmu do ja i koniecznością jego medytacyjnego zdekonstruowania? Jeśli tak, to czy nie można rozumieć samobójstwa szerzej aniżeli tylko w jego aspekcie fizycznym? Samobójstwo jaźni, samobójstwo moralne… To też ciekawy trop w zasadzie nieobecny w rozprawie Chwina. Czy metafory monotonii istnienia, duszenia się w byciu nie domagają się wręcz osadzenia w szerszym tle ontologicznym? Czy analizy Heideggera, Lévinasa, Sartre’a, Mariona nie pozwoliłyby na głębsze ujęcie tego problemu? To pytania retoryczne. Skromne zaplecze filozoficzne jest niewątpliwą wadą książki Chwina. I ostatnia uwaga. Czytając przedstawione w tej pracy erudycyjne analizy samobójstwa egzystencjalnego w tle nieustannie słyszę słowa Camusa: „Człowiek zabija się, ponieważ życie nie jest warte, aby je przeżyć, to bez wątpienia prawda, ale prawda jałowa, bo truizm”[5]. Skonfrontowanie ideowej wymowy książki Chwina z tym zdaniem jawi się jako konieczność przez autora niepodjęta. Może to zadanie dla czytelnika? Mimo wielu słabości „Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni” jest pionierskim w języku polskim i niezwykle interesującym studium tego problemu.

 

Stefan Chwin, „Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni”, Wydawnictwo Tytuł, Gdańsk 2010, s. 555.

 


[1] A. Camus, „Mit Syzyfa”, w: tenże, „Dwa eseje”, tłum. J. Guze, Warszawa 1991, s. 11.

[2] Tamże, s. 11, 13.

[3] Tamże, s. 15.

[4] S. Chwin, „Dolina mroku, dolina światła”, „Tygodnik Powszechny” nr 11 (3166), 14 marca 2010 roku.

[5] A. Camus., dz. cyt., s. 15.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin