Kłamstwa Locka Lamorry.pdf

(2108 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Scott Lynch
Kłamstwa Lockeya Lamory
Niecni Dżentelmeni 1
(The Lies of Locke Lamora)
Przełożyli Małgorzata Strzelec i
Wojciech Szypuła
 
Jenny, za ten mały świat, który miał to
szczęście,
że czytałaś mi przez ramię, kiedy
powstawał.
Zawsze będę Cię kochał.
 
PROLOG
Chłopiec, który kradł za dużo
1
W samym środku długiego i mokrego
lata siedemdziesiątego siódmego roku
Sendovaniego zdesperowany
Złodziejmistrz z Camorry złożył nagłą i
niezapowiedzianą wizytę Bezokiemu
Kapłanowi świątyni Perelandra, mając
nadzieje, że uda mu się sprzedać małego
Lamorę.
– Ależ świetny interes mam dla ciebie! –
zaczął Złodziejmistrz, być może niezbyt
fortunnie.
– Kolejny świetny interes, taki jak Calo i
Galdo? – spytał Bezoki Kapłan. – Nadal
mam ręce pełne roboty przy szkoleniu tych
rozchichotanych kretynów, próbując
zastąpić złe nawyki, których nabrali u
ciebie, złymi nawykami, które są
potrzebne u mnie.
 
– Daj spokój, Łańcuchu. –
Złodziejmistrz wzruszył ramionami. –
Mówiłem ci, że to cholerni utrapieńcy,
kiedy zawieraliśmy umowę, i wtedy nie
miałeś nic przeciwko...
– A może taki jak Sabetha? – Niski,
donośny głos kapłana wepchnął
Złodziejmistrzowi wszystkie wymówki z
powrotem do gardła. – Doskonale
pamiętam, że wyciągnąłeś za nią ode mnie
praktycznie wszystko poza rzepkami
kolanowymi mojej zmarłej matki.
Powinienem był zapłacić ci w miedzi i
potem patrzeć, jak ci wyskakuje
przepuklina, gdy targasz ze sobą wór
pieniędzy.
– Aaaaaach, ale ona była wyjątkowa, a
ten chłopiec... ten chłopiec też jest
wyjątkowy – tłumaczył Złodziejmistrz. –
Ma wszystko, czego chciałeś, abym
szukał, po tym, jak sprzedałem ci Calo i
Galdo. Wszystko, co tak bardzo podobało
ci się w Sabecie! To Camorryjczyk, ale
kundel. Krew Therińczyków i Vadran. Ma
złodziejstwo w sercu, to pewne jak fakt, że
 
w morzu jest pełno rybich szczyn.
Sprzedam ci go nawet ze... ze zniżką.
Bezoki Kapłan rozważał dłuższą chwilę
propozycję.
– Musisz mi wybaczyć, skoro
doświadczenie podpowiada mi, że mądrzej
bym postąpił, odpowiadając na twoją
niespodziewaną hojność z bronią w ręku,
stojąc plecami do ściany.
Złodziejmistrz starał się, by jego twarz
przybrała z grubsza uczciwy wyraz, ale
zamarła, zdradzając dyskomfort. Wzruszył
ramionami – niby zwyczajnie, a jednak
teatralnie.
– Hmm, przyznaję, chłopiec sprawia
pewne... hmm... kłopoty. Ale one dotyczą
jedynie sytuacji, gdy jest pod moją opieką.
Jestem pewny, że u ciebie... hmm...
znikną.
– Ach tak. Więc masz magicznego
chłopca. Dlaczego od razu tak nie
powiedziałeś? – Kapłan podrapał czoło
pod białą, jedwabną przepaską
zasłaniającą mu oczy. – Cudownie.
Zasadzę go, kurwa, w ogródku i wyhoduję
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin