Świadectwo Małgorzaty
19.03.2012.
Świadectwo
Moja historia zniewolenia okultystycznego jest podobna do wielu innych świadectw; a zarazem zasadniczo odmienna.
Większość ludzi najczęściej po uwikłaniu się w niebezpieczną praktykę i zebraniu złego plonu dopiero wtedy szuka całym sercem ratunku w wierze i poznaje prawdziwie Pana Boga.
Ja natomiast od wczesnego dzieciństwa byłam ściśle związana z Kościołem, służbą liturgiczną, ruchem oazowym- uczestniczyłam czynnie jako animatorka wiele razy w rekolekcjach i spotkaniach młodzieżowych RUCHU ŚWIATŁO-ŻYCIE.
Wzrastałam w bardzo zabobonnym, wręcz spirytystycznym środowisku na peryferiach Polski, od najmłodszych lat słuchałam o znachorach, różdżkarzach, wróżbach, słyszałam od sąsiadów, dziadków o najdziwaczniejszych rzeczach
.Najbardziej przerażała mnie praktyka wywoływania duchów z udziałem kobiety –Medium, która to przyjeżdżała do domu sąsiadki aż z Krakowa.
Owa sąsiadka i jej brat byli dobrymi przyjaciółmi mojej babci – to właśnie ona opowiadała przy kilkuletnim dziecku o sposobach porozumiewania się z wywoływanymi duchami zmarłych, o tym kogo konkretnie ze znanych mi osób przywołano i co te osoby chciały przekazać w przesłaniach dla swoich bliskich.
Wszystkie zapamiętane przeze mnie „pouczenia’ były sprzeczne z wyznawanymi prawdami wiary katolickiej np. mój zmarły dziadek miał po śmierci żyć od nowa i pokutować jako stróż nocny w drugim życiu itp.
Bardzo się bałam tych ludzi i tego o czym mówili ,źle czułam się w pokoju w którym przebywali z babcią, dlatego powodowana instynktem padałam na kolana przed świętym
obrazem i powierzałam się opiece MATCE NAJSWIETSZEJ I PANU JEZUSOWI- miałam wtedy 5 lub 6 lat.
Bóg od najmłodszych lat stał się lekiem na całe zło, a było go wokół mnie mnóstwo ale ja z całej siły przylgnęłam do Niego swym ufnym, dziecięcym sercem a Matka Boża towarzyszyła mi w życiu i wciąż czułam przy sobie Bożą opiekę.
Nie zdawałam sobie sprawy z niebezpieczeństw duchowych okultyzmu i zabobonów ,które były wokół - utożsamiałam je jedynie z ciemnotą i zacofaniem tego regionu.
Właściwie to gardziłam nimi i nie zaprzątałam sobie nimi głowy.
Jedyne czego nie dało się nie zauważyć to stopniowy upadek moralny mojej rodziny, od babci zaczynając – zaczęła się zmieniać na gorsze przeklinać mojego ojca, a w mój dom wkradło się zło w najróżniejszych jego przejawach - powodując wiele cierpień
Wyjechałam na studia daleko od domu, zdarzyło się, że nawiedzony jogin w czasie długiej podroży pociągiem próbował mnie przekonywać do jogi, buddyzmu, psychotroniki
Byłam na to wszystko uodporniona-jak mniemałam-od dziecka. Nic nikt nie wskórał.
Nic i nikt nie mogło mnie oderwać od Boga Prawdziwego, jak każdy miałam swoje grzechy ale zawsze wracałam korzystając ze skarbca sakramentów.
W pierwszej pracy zaczęło się niewinne; czytanie horoskopów w czasopismach dla zabawy, wróżenie na zabawach andrzejkowych oraz pierwsze horoskopy na cały rok i wróżenie z kart tarota przez koleżankę, która chciała sprawdzić czy to działa.
Lekceważyłam te bzdury ale dałam się namówić na wróżby- wcale się nimi nie przejmując .
Wkrótce pojawiła się prawdziwa cyganka w mojej pracy chcąc koniecznie wróżeniem z ręki okazać mi swoja wdzięczność za załatwienie ważnej sprawy.
Zgodziłam się bo przeszkadzała ni jej namolność w pracy i zaczęło się …
Byłam wstrząśnięta jej znajomością przeszłości i najbliższej przyszłości , moje myśli zaczęły się koncentrować na tym fenomenie, w kolejnych lata życia zaczęłam podświadomie porównywać fakty i przepowiednie z wróżby.
Z czasem o niej zapomniałam ale w moim życiu zaczęły się dziwne sploty złych okoliczności lęki, kłopoty małżeńskie, dużo bólu i cierpienia.
Nie widziałam jednak związku pomiędzy nimi a cyganką lub tarotem .
Cały czas ufałam Panu Bogu powierzając mu swe sprawy w codziennej Eucharystii, myślę, że mimo dotknięcia tej smoły i nieświadomego upaprania się w tym strasznym grzechu, nie oddałam tak naprawdę swojego losu w inne ręce, bo BÓG któremu powierzałam się w dzieciństwie i młodości zawsze mnie szukał i przyciągał do siebie.
Aby przetrwać kryzys małżeński zaczęłam nowe studia.
Miałam tam przedmiot do zaliczenia TECHNIKI RELAKSACJI. Przybliżono nam Metodę Silwy, odczytywanie aury , przeróżne metody relaksacji i masaże oraz wybrane ćwiczenia od jogi po przeróżne wspomagające zdrowie ćwiczenia i rytuały.
Niestety jeszcze wiele innych technik w pseudonaukowej argumentacji do wdrażania uczniom w szkołach bądź gabinetach wspomagających nauczanie; np.: autohipnoza, relaksacja, trening autogenny, metody szybkiego czytania ,nauki języków obcych .Wszystko to dla pełnego zagospodarowania możliwości naszego mózgu w służbie nauki i holistycznej medycyny.
Szczególnie polecano ćwiczenia na super sprawność i wydolność organizmu opakowane naukowo jako system ćwiczeń porannych rozciągająco-wzmacniających w pigułce w zasadzie polecane dla każdego. Moje próby dotarcia do duchowej istoty ćwiczeń pochodzących z Tybetu uspokojono zapewnieniem, że jest to jakoby jedynie fizyczna pozbawiona pierwiastków duchowych garść 5 prostych ćwiczeń dla zdrowia.
Zaniepokoiła mnie jednak nazwa Rytuał tybetański i wirowanie na początku ale szybko w naukowy sposób rozwiano moje obawy.
Faktycznie nie było w tym żadnej medytacji, kontrolowania oddechu należało jedynie zwiększać co tydzień liczbę wykonywanych ćwiczeń .
Ćwiczenia wyglądały niewinnie były łatwe i proste – szczególnie dla mnie –zawsze zajmowałam się sportem dlatego nie wzbudziły moich podejrzeń poza nazwą.
Wykonywałam je wyjątkowo dokładnie, dawały mi dużą dawkę endorfin i super sprawność , przyjemność i uzależnienie od ich wykonywania. Czułam się odmłodzona i pełna energii doradzałam ją własnym dzieciom i każdemu kto interesował się sportem, miałam zamiar otworzyć gabinet i rozpropagować ten cudowny zestaw gimnastyczny.
Dziwiło mnie mocne uzależnienia od prostych ćwiczeń, trwało to dwa- trzy lata–byłam tym zaniepokojona, coraz częściej zastanawiałam się czy to aby tylko ćwiczenia?
Zaczęłam szukać informacji na ten temat- było to jakieś 10 lat temu- były tylko pozytywne i uspokajające ale we mnie narastał niepokój.
Wkrótce zachorowałam i po operacji nie byłam w stanie ćwiczyć .
Oprócz skutków choroby zmagałam się z natręctwem ciała domagającego się kolejnej dawki ćwiczeń bo potrzebowałam ich jak chleba- domagał się ich i umysł i ciało.
Zaczęłam mieć nocne lęki, w moim domu zaczęły się poruszać przedmioty, zwłaszcza wtedy gdy kogoś odwodziłam od talizmanów, horoskopów i wróżek .
Przez cały ten czas byłam blisko Boga i żyłam życiem sakramentalnym, byłam wielokrotnie niepokojona w sercu ukrytymi faktami z życia innych ludzi ukazanymi poprzez sny prorocze, sądziłam nawet ,że robię postępy w życiu duchowym. Prowadzona wewnętrznym światłem postanowiłam jednak na wszelki wypadek wyspowiadać się z opisanych powyżej praktyk, przeczuwałam w nich zło ale nie potrafiłam odgadnąć jego istoty.
Pogłębiłam jeszcze bardziej mój związek z Panem w codziennej Eucharystii, codziennej lekturze Pisma Św. i żarliwej modlitwie, bardzo często wstawienniczej i wynagradzającej za nowoodkryte grzechy mojego i cudzego bałwochwalstwa.
Moje lęki nocne narastały i budziłam się codziennie o 3.00 w nocy nie zasypiając do rana.
Najgorsze było odczucie czyjejś obecności w pokoju podczas modlitwy i myśli zniechęcające, na początku do przyjęcia Eucharystii, straszące jej profanacją jeżeli do niej przystąpię - chociaż nie miałam grzechu ciężkiego.
Myśli takie chociaż natrętne i coraz bardziej przerażające były cudze, zupełnie nie moje, nawet ich forma gramatyczna o tym świadczy…’nie idź…, zobaczysz co zrobię…zrób to…’
Pojawiły się po raz pierwszy w moim życiu i to wtedy kiedy najbardziej byłam świadoma całego popełnianego w całym moim życiu zła, z intencją wynagrodzenia go poprzez złączenie zadośćuczynienia osobistego z Ofiarą Eucharystyczną.
Najgorzej było kiedy Komunie i Msze ofiarowałam za nawrócenie konkretnego grzesznika- to te myśli o których boje się myśleć. Przerażona powiedziałam o tym spowiednikowi i jeszcze raz w konfesjonale wyrzekłam się całego zła okultyzmu i poradził mi rozmowę z egzorcystą.
Odnalazłam nazajutrz na stronach ezoterycznych wyjaśnienie natury tych rytuałów; miały doprowadzić do otwarcia kanałów energetycznych tzn. czakr na energie ,która miała być tajemniczym źródłem wiecznej siły i młodości, sprawności oraz zdrowia.
Należało jednak wytrwale ćwiczyć i obudzić śpiącego u podstawy kręgosłupa energie węża Kundalini. Otwarcie ostatniej czakry pozwala na osiąganie stanów transcendentalnych itd.
Pełna i prawdziwa nazwa tych „ćwiczeń gimnastycznych” brzmi ; PIĘĆ KROKÓW DO WIECZNEJ MŁODOŚCI- PIĘĆ PORANNYCH RYTUAŁÓW TYBETANSKICH
Byłam przerażona tym odkryciem mojego grzechu nieumyślnego bałwochwalstwa , głupoty i naiwności a nade wszystko nieskończonej obraza Pana Boga’.
Po rozeznaniu sprawy przez posługującego kapłana i modlitwie o uwolnienie od skutków mojego zniewolenia uczestniczyłam zaraz po modlitwie we Mszy Świętej,
Boża Dobroć sprawiła, ze wypełnił mnie Boży Pokój i radość, wdzięczność połączona z pragnieniem wynagradzania Panu Bogu za nieskończona obrazę i obrzydliwość jaka jest grzech bałwochwalstwa.
BOGU NIECH BĘDĄ DZIEKI!
Objawiło się to duchowe uzdrowienie poczuciem wielkiej ulgi, łzami oraz wewnętrznym spazmem ,który dał oczyszczenie.
A od strony fizycznej wyczerpaniem- po powrocie do domu- leżałam w łóżku osłabiona jak po długim maratonie.
Nazajutrz odkryłam, ze ból w obrębie prawej pachwiny o niewyjaśnionym podłożu zniknął a męczyłam się z nim od wielu lat - zwłaszcza odkąd przestalam wykonywać te ćwiczenia
Pan uzdrowił moją dusze i ciało – chociaż niewiele upłynęło czasu od modlitwy o uwolnienie równo tydzień i czas pokaże co Bóg dla mnie przygotował
Nie słuchałam i zlekceważyłam w sercu tajemniczy głos Bożego ostrzeżenia przed opisanym złem – wiem ze Pan i Matka Najświętsza opiekowała się swoja błądząca owieczką.
Uważajmy na wszystko co ma chociaż pozory zła i wsłuchujmy się w delikatne tchnienie Ducha Świętego w naszych sercach bo przecież „Któż jak BOG’ i do kogo pójdziemy?
Małgorzata
WYWOLYWANIE_DUCHOW_MOZE_SPOWODOWAC_OPETANIE