Henryk Gajewski Przybysz z Rury Golda ...- Rewelacyjna wiadomoć z ostatniej chwili! - Głos i wyraz twarzy spikerki zdradzały niezwykłš emocję. Człowiek z dwudziestego stulecia, o nazwisku Hugon L. C. Homing, zaginšł bez wieci. Ktokolwiek mógłby udzielić informacji o losie zaginionego, proszony jest o natychmiastowe zgłoszenie w pamie częstotliwoci zastrzeżonych. Niebezpieczeństwo niewykluczone. Homing nie zna dorobku cywilizacji ostatnich 300 lat... Brom wyłšczył aparat i w pracowni zapanował seledynowy, przytulny półmrok. - Widzisz, do jakich nonsensów prowadzi bezrozumna technokracja? - Czy aby nie przesadzasz? - Mój drogi, jeste bardzo młody. Ileż to latek liczysz sobie? - Już 76. - Proszę, młodzieńczy okres. Tak, tak - westchnšł Brom żałonie. - Ja w twoim wieku także zdradzałem niepoprawny optymizm, a we łbie nosiłem ognisko nuklearne. - Jeste filozofem - zaznaczył uprzejmie Lit. - Stšd twoje konserwatywne poglšdy. Każdy myliciel-humanista idealizuje przeszłoć, przeto nie darzy sympatiš postępu. Wiemy co o tym. - A ty, będšc konstruktorem, nie grzeszysz zdolnociš logicznego rozumowania - odcišł się Brom złoliwie. - Przede wszystkim jestem zwolennikiem postępu. - Bzdurzysz, mój drogi. Zaprzeczasz niezbitym prawdom. Wszak masz oto najlepszy dowód. Nawet człek z minionej ery atomu, epoki racjonalnego ładu, nie wytrzymał nerwowo. Ukrył się zapewne w jednym z rezerwatów, pragnšc za wszelkš cenę uniknšć bliższego kontaktu z nami. - Wybrał prymityw życia troglodyty. Okazał akurat tyle inteligencji, co rozregulowany komputer. - Wybacz, ale jego równowaga psychiczna niewštpliwie uległa zachwianiu. Zbyt długo przeleżał w duralowej rurze Golda, zamrożony do temperatury minus 200 stopni. Niespodziewanie przywrócony do życia, znalazł się w obcym wiecie. - Cóż w tym nadzwyczajnego - mruknšł Lit pogardliwie. - Niewštpliwie dużo. Musisz pamiętać, że on zmarł w całej wiadomoci trzewego umysłu. Zakonserwowany w płynnym helu przeleżał kilkaset lat jako zlodowaciała bryła. Dopiero dzięki akcji wykopalisk archeologicznych w ruinach Springfieldu odnaleziono metalowy futerał, opatrzony napisem: "carcinoma puimunum". - Co to znaczy? - Rak płuc. - Tak, to nazwa choroby w bardzo starożytnym języku. - Ciekawe - przyznał Lit. - A póniej? - W instytucie deliofilizacji przywrócono ludzkiej zmarzłoci normalny wyglšd i takiż sam bieg fizjologicznych procesów. Komuż to chciało się eksperymentować z prehistorycznš lodówkš? - Profesor Yterb wbrew powszechnemu przekonaniu dokonał niezbędnych operacji majšcych na celu ożywienie zakonserwowanego organizmu. Póniej wtórnie narodzonego człowieka przekazano do instytutu wyrównania psychiki oraz wiedzy utylitarnej. - Bardzo rozsšdny pomysł. - Owszem, lecz powierzono go pieczy cybera typu Nora. Wtedy musiał uciec. - Szkoda - westchnšł Lit. - A tak. Społeczeństwo utraciło nader cennš jednostkę. Autentyczny wiadek tamtych wieków rozwišzałby niejeden problem dręczšcy naszych uczonych. - Nie ,sšdzę - zaprzeczył Lit łagodnie. - Nasze multikomputery doskonale sobie radzš z powikłanymi zagadkami historii. - Czy można im wierzyć? - powštpiewał Brom. - Naturalnie... - Jeste rozbrajajšco naiwny - przerwał stary uczony. - Jeszcze nie tak dawno prowadziłem studia nad warunkami życia w XIX i XX wieku. Musiałem jednak porzucić badawczš pracę. - Dlaczego? - Centrala informacji historycznej udzieliła mi tak absurdalnych odpowiedzi, że trudno było dalej pracować. Na przykład zdaniem układów pamięciowych, podstawę wyżywienia ludnoci stanowiło białko zwierzęce. Oczywisty nonsens. Komputery mieszajš pojęcia. Dla nich okres wczesnego barbarzyństwa i epoka stali stopowych to jedno i to samo. Lit zamylił się głęboko, podczas gdy Brom, nie wiedzieć czego rozelony, przemierzał obszernš salę pracowni. Jego ladem stšpał bezszelestnie automatyczny sekretarz Ixi, gotowy natychmiast spełnić każde życzenie właciciela. - Dlaczego łazisz za mnš - mruknšł Brom, zaprzestajšc spaceru. Cyber momentalnie wyprzedził go, przyjmujšc niejako rolę przewodnika. - Stójże, cymbale jeden. Automat ani mylał usłuchać. Nadal wiernie człapał krok w krok przed swoim panem. - Lit, błagam cię, zatrzymaj to bezrozumne pudło, które swym zachowaniem doprowadza mnie do szału. - Ixi, wyjd do swego pokoju - polecił umiechnięty Lit. - Rozumiem -odpowiedział kobiecym głosem Ixi, po czym zniknšł w drzwiach klitki służšcej mu za schowek. - Ileż to kłopotów przysparzajš człowiekowi maszyny ubolewał Brom w chwilę póniej. - Łatwiej z psem znaleć wspólny język. - Ciekaw jestem, dlaczego nie kupisz bardziej nowoczesnego pomocnika? - Dziękuję, nie potrzeba mi w domu mšdrali. A propos, dobrze, że przypomniał. Połšcz mnie z instytutem formowania inteligencji - zwrócił się do telewideofonu. Ekran zamigotał barwami tęczy, aby z powodzi kolorowych pasm wyłonić umiechnięte oblicze dyżurnego cybera. - Informator, słucham? - Wołam zespół kierujšcy. - Zespół jest zajęty nasycaniem obwodów - wyjanił cierpliwy głos. - Nic mnie to nie obchodzi! - Komputer też maszyna i jaka taki potrzebuje trochę czasu dla siebie. Zniknšł obraz, tylko gra wiateł mówiła o gotowoci aparatu do dalszej pracy. - Idiota! - wybuchnšł Brom. - W centralnym rejestrze abonentów hasło "idiota" nie figuruje - usłyszeli uprzejmš odpowied. - Ostatnio popadłe w obsesję na tle automatyki. Niepotrzebnie komplikujesz własny żywot daremnymi utarczkami. Każdy cyber jest bezdusznym tworem i nastrojów człowieka nie zauważa. Można zapewnić im ludzkš osobowoć, podobnie jak i system rozumowania, ale chyba nigdy nie zdołamy wytworzyć u nich odruchów psychiki, właciwych istotom żyjšcym. Niemniej sš one doskonałym, a w obecnej dobie niezastšpionym produktem ludzkiej myli twórczej. - Nie zaprzeczam, chociaż wolałbym pewien umiar. Przecież nasze życie normujš maszyny elektroniczne. One rzšdzš, kierujš nami, stšd paradoksy i cyberomania. Naczelny cyber, kierujšcy cyber, naprawdę można oszaleć. Za moich czasów tego nie było. Dzi nawet planowanie przyszłoci opieramy w głównej mierze na prognozach maszyn mylšcych. Skutki takiej polityki bywajš dramatyczne. Nie wiem, czy pamiętasz pewnš amerykańskš historię?... - Nie wiem, o czym mylisz... - Tamtejszy komputer, przeładowany wiedzš o przemianach w społeczeństwie, wykoncypował projekt cisłej izolacji jednostek nie zainteresowanych działalnociš naukowš i zawodowš. Omal nie doszło do bójki w parlamencie kontynentalnym po zgłoszeniu takiej włanie propozycji przez rzecznika urzędu socjologii. Dopiero na skutek licznych interwencji sprawdzono zakres obwodów pamięci maszyny, aby stwierdzić, że omyłkowo nasycono je teoriami z czasów podziału wiata na dwa obozy. Oczywicie elektronicy nie poczuwali się do odpowiedzialnoci. Reprezentujšc wšskš specjalizację nie mogli wiedzieć o epoce międzyludzkich rozgrywek. Socjolodzy za, będšc przekonani, iż to, co dostarcza archiwum, jest wielekroć sprawdzane, zakodowali cały materiał nie przywišzujšc żadnej uwagi do jego wartoci. Ot imasz rezultat. Za każdš genialnš - podług opinii wyrażonej w prospekcie - maszynę mylšcš musi pracować stara, niedoskonała, lecz niezawodna mózgownica człowieka. - Opowiadasz historyczne anegdoty i... Przeraliwy rumor poza drzwiami nie pozwolił Litowi dokończyć zdania. W łomot i trzaski wplótł się głony wrzask zdeterminowanego osobnika. - Odwal się ty, tranzystorowa małpo! Do pracowni wpadł rosły mężczyzna o małej głowie, zdobnej grzywš srebrnawych włosów. Za nim podšżał Ixi, lecz w jakże opłakanym stanie. Odłamana kończyna chybotała się wiszšc na drucie. Drugš, wykręconš w przegubie, na próżno usiłował zatrzymać intruza, gmerajšc nieporadnie członami chwytaków. "Profesor nie przyjmuje, profesor nie przyjmuje" -- powtarzał raz po raz. Przybysz stanšł zaskoczony widokiem ludzi, natomiast cyber wykorzystał chwilę jego nieuwagi. Przecenił jednak swoje siły, gdyż trzanięty pięciš w giroskop, stracił równowagę i zwalił się ciężko na podłogę. Leżšc, jeszcze wyrzucał z siebie: ,"Profesor nie przyjmuje". - Jeste Hugon Homing? - spytał ciekawie Lit. - Tak. I mam nadzieję, że rozmawiam z ludmi. - Naturalnie. - Brom przyozdobił twarz miłym umiechem. - Nareszcie, nareszcie widzę człowieka. Wszędzie te przeklęte automaty, z którymi nie sposób dogadać się. - A nie mówiłem? - Brom spojrzał triumfalnie na swego młodszego przyjaciela. - Żadna rozumna istota nie potrafi należycie nawišzać kontaktu z naszymi cyberami. Prehistoryczny ziomku - wskazał mu przestronny fotel siadaj i mów, czego pragniesz? - Jestem głodny, dawno nie jadłem - odpowiedział Hugon, sadowišc się wygodnie. - Słuszna uwaga, pociłe blisko 300 lat, ale łatwo powetujesz straty biologiczne, bioršc w usta tę oto rurkę. Brom, zaskoczony niespodziewanym pojawieniem się przybysza, nie zapominał jednak o rozpoczętej dyskusji i profesorskim tonem cišgnšł dalej - Spójrz na niego, Licie - zawołał unoszšc ramię. Przyjrzyj się dobrze. Ten człowiek od dwóch dni zabłškany w tłumie mylšcych, zaznaczam: mylšcych urzšdzeń jest nie odziany, nie obuty i nie nakarmiony. Traktowany jak półfabrykat, z którego drogš przyspieszonych mutacji można uzyskać stwór na podobieństwo nasze. Wyrwano by mu włosy z głowy, pozbawiono zębów, a on nie potrafiłby przekonać żadnego z tych bezmylnych opiekunów, iż jego wyglšd jest wyglšdem właciwym. - Wina ludzi - zauważył cierpko Lit. - Niekoniecznie. Polecenia dla cyberów były wyrane i zostały przyjęte oraz potraktowane dosłownie, aż biedšk musiał imać się ucieczki - dodał ze współczuciem. - I tak trzeba będzie ...
marszalek1