Thorpe Kay - Tropikalna gorączka.pdf

(638 KB) Pobierz
KAT THORPE
Tropikalna gorączka
2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W zapadającym mroku widać było krwawe potoki lawy spływające
żlebami
odległego o ponad trzydzieści, kilometrów wulkanu Pacaya,
jednego z ośmiu czynnych wulkanów Gwatemali. Karen zastanawiała
się, jak w ogóle można
żyć
w nieustannym zagrożeniu. Na szczęście. jej
pobyt tutaj miał być krótki.
– Tam, dokąd jedziemy, wulkanów nie ma – jakby odgadując jej myśli
powiedział jasnowłosy mężczyzna, siedzący obok niej na tylnym
siedzeniu taksówki. – Peten to nizinna dżungla – dodał. – I wilgotny
żar.
Dasz sobie radę?
Karen spojrzała na niego z rozbawieniem w oczach, w których odbijały
się
światła
jadących z przeciwka samochodów.
– Trochę za późno na takie wątpliwości. – Ja ich nie mam. A ty? –
Uśmiechnął się:
– Bez obaw! Właśnie o czymś takim marzyłam, przyjmując ofertę pracy
u ciebie.
3
– Ja tylko pytałem! – odparł. – I wiedziałem,
że
tak odpowiesz. Nie
byłoby cię tutaj, gdybym w to wątpił. – Przyjrzał się przez chwilę
regularnemu owalowi jej twarzy pod koroną falistych jasnych włosów.
– Pracujesz z niewłaściwej strony kamery. Z twoją urodą...
– I z talentem za
ćwierć
grosza! – dodała bez najmniejszego
żalu
w
głosie. – Bardzo mi odpowiada to, co robię. I to,
że
w tym zawodzie
uroda się nie liczy. Więc profesor Rothman jest tu już od kilku dni?
– Tak. Już się zadomowił. Jakiś jego przyjaciel,
chwilowo nieobecny w kraju, oddał mu do dyspozycji willę. Tam
będzie nasza baza. Czeka też na nas przewodnik, który w ubiegłym
roku był z Rothmanem w terenie. Swoją drogą, to wspaniały pomysł z
zabraniem telewidzów na spacer po dżungli. Będą kapitalne zdjęcia!
– I, jak zwykle, Jake Rothman zbierze laury! – powiedziała kwaśno
Karen. – Czy ludzie nigdy nie zrozumieją,
że
najważniejszy jest
producent?
Że
bez kamer i producenta szanowny pan profesor byłby po
prostu jednym z wielu archeologów?
– Rothman jest chyba czymś więcej. Nie ma drugiego równie
wszechstronnego naukowca. I nie zapominaj,
że
to jego nazwisko
nadaje wartość końcowemu produktowi. Mnie pozostaje satysfakcja,
że
moje nazwisko coś znaczy dla tych, którzy dysponują funduszami. Z
Rothmanem doskonale się pracuje, to stuprocentowy profesjonalista. I
pomyśl: ma zaledwie trzydzieści kilka lat. W tej dyscyplinie to
fenomen.
– Słyszałam,
że
nie jest
żonaty?
– Nie. Czeka na kogoś odpowiedniego. – Karen zauważyła u swego
rozmówcy ironiczny uśmieszek. Znała małżeńskie problemy swego
pracodawcy.
Miał trzydzieści dwa lata i był jednym z czołowych reżyserów-
producentów filmów dokumentalnych, co bynajmniej nie sprzyja
spokojnemu trybowi
życia.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy, od kiedy
4
pracowała. jako jego asystentka, ona również nie przebywała wiele w
domu.
Ubiegając się o tę pracę, nie miała wielkich nadziei na powodzenie.
Zatrudniona w małej prowincjonalnej stacji telewizyjnej, zdawała sobie
sprawę,
że
brak jej doświadczenia wielkomiejskich tuzów. Poza tym,
miała dopiero dwadzieścia cztery lata. Szansa, jaką dał jej Roger, była
jej największym sukcesem zawodowym.
I oto teraz towarzyszyła mu w tej najwspanialszej, jaką można sobie
wyobrazić, wyprawie.
– Wciąż nie mogę uwierzyć,
że
tu jestem ~ powiedziała. – Mam
nadzieję,
że
nikogo nie zawiodę.
– Na pewno nie – odparł Roger. – Nigdy nie miałem lepszej asystentki!
– Dziękuję ci. – Te słowa podniosły ją na duchu. Obejrzała się. – Nie
widzę drugiej taksówki!
– Howard zna adres – oznajmił spokojnie Roger. – Po prostu pilnuje
kierowcy,
żeby
nie szalał. Chodzi mu o kamery. Niedługo będziemy na
miejscu.
Jakby na potwierdzenie tych słów skręcili w boczną uliczkę, z niej w
jeszcze węższą, potem w następną, by wreszcie zatrzymać się przed
dwuskrzydłową drewnianą bramą w wysokim murze z kamieni.
– Jesteśmy! – obwieścił Roger. – Idź dzwonić, a ja zapłacę i wyjmę
bagaż.
Karen wysiadła z taksówki i przeciągnęła się dla rozprostowania kości
po wielogodzinnym locie. Poprawiła zmiętą spódnicę i podeszła do
bramy, przy której na lince wisiała rączka do wewnętrznego dzwonka.
Gdy pociągnęła, rozległ się jazgot mogący obudzić umarłego.
Taksówka już odjechała. Nikt nie otwierał.
5
– Spróbuj jeszcze raz – poradził Roger. – Ktoś tam przecież musi być.
Drugie pociągnięcie rączki wywołało niemal natychmiastową reakcję:
pojawił się mężczyzna i, mrucząc z niezadowoleniem coś po
hiszpańsku pod nosem, wpuścił ich do
środka,
po czym zamknął
starannie bramę ignorując uwagę Karen,
że
zaraz przyjadą następni.
Ogród przed domem mienił się wieloma barwami pnącej się wszędzie
passiflory. Dom był w stylu hiszpańskim, z ozdobnymi kratami na
oknach i z tarasem w koronce kutych balustrad, biegnącym wokół
budynku na wysokości parteru.
Do wejścia prowadziły kamienne schodki. Z otwartych oszklonych
drzwi wyszedł mężczyzna, którego wyraz twarzy uległ nagłej zmianie,
gdy przenikliwe spojrzenie jego niebieskich oczu spoczęło na Karen.
– Nie było mowy o zabieraniu kobiet! -powiedział.
– Czy widzi pan jakiś problem, profesora? – odparowała Karen,
dotknięta niemiłym powitaniem.
– Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Kim pani jest? – Inteligentna
twarz nadal była przedziwnie spięta.
– Karen Lewis, moja asystentka – uprzedził jej odpowiedź Roger. –
Miło cię widzieć, Jake!
– Ciebie też – odparł Rothman. – Czego nie mogę powiedzieć o twojej
asystentce.
– Jestem tutaj dlatego,
że
dobrze znam swój fach – odezwała się Karen,
hamując wzrastający gniew. – Miałam wrażenie,
że
tylko to się liczy w
naszych czasach.
– Może w niektórych dziedzinach. Tam, dokąd się udajemy, nie ma
miejsca dla bojowniczek równouprawnienia. Nie wytrzyma pani!
Jake Rothman był wysoki, szczupły, o męskiej budowie. Dziwnie nie
pasowały do tej sylwetki gęste czarne włosy, mające skłonność do
6
Zgłoś jeśli naruszono regulamin