Singer Isaac Bashevis - Opowieść o Królu Pól.pdf
(
2162 KB
)
Pobierz
ISAAC BASHEVIS SINGER
OPOWIEŚĆ O KRÓLU PÓL
Część pierwsza
Król Rudy
1
1
Opowieść rozpoczyna się… kiedy? Na ziemiach zwanych Polską nie był jeszcze znany ka-
lendarz Rzymian. Kraj podzielony był na wiele królestw. W licznych małych osadach poganie czci-
li rozmaitych bogów. Uprawiali wprawdzie ziemię, lecz chętniej polowali i łowili ryby, a kobiety
wykopywały korzonki i zbierały jagody i owoce, w które letnią porą obfitowała przyroda. Mówio-
no, że ludzi przybywa, a zwierza w lesie i ryb w rzekach i jeziorach jest coraz mniej. Chodziły słu-
chy, że gdzieś daleko nad Wisłą wielu ludzi uprawia rolę, orze, sieje, kosi i młóci. Od tej pracy
w polu tamci ludzie zwani byli Polakami.
To nie był jeden naród. Ludźmi tymi rządzili królowie, którzy często ze sobą wojowali. By-
wali Polacy, co kuli żelazne miecze i włócznie, napadali na plemiona myśliwych, podbijali ich
i przymuszali do pracy w polu. Tak się to właśnie przydarzyło małemu plemieniu Leśników, którzy
zamieszkiwali lasy pod Tatrami. Przyjechał król z drużyną wojaków, wybił prawie wszystkich mło-
dych Leśników, a tyra, co przeżyli, kazał trzebić las pod pole uprawne, zaorać je, a potem obsiać
pszenicą, żytem, jęczmieniem, owsem – nasiona przywieźli ze sobą. Tam właśnie osiadł król ze
swymi ludźmi i czekał, aż zboże wzejdzie. Ci, co przeżyli, przeważnie kobiety i starcy, mruczeli
między sobą: „Kto ma cierpliwość tak długo czekać?". Lecz i tak musieli orać i siać. Najmniejsza
oznaka buntu była surowo karana. Król, jego panowie i knezie rozumieli, co gadają Leśnicy, bo
mowa ich niewiele się różniła.
Król był słusznego wzrostu, miał modre oczy, gęstą rudą grzywę i brodę barwy ognia. Jego
ludzie zwali go Król Rudy. Król Rudy mógł przebierać między wieloma młodymi i pięknymi
dziewczętami schwytanymi przez jego wojaków, lecz poprzysiągł, że nie weźmie sobie żony, póki
na polach nie wzejdą zielone pędy. Król Rudy wdziewał krótki futrzany kaftan, spodnie ze skór
zwierząt i skórzane buty. On i jego knezie przyjechali do obozu na koniach, lecz wojacy przybyli
pieszo, bez butów. Król Rudy sam pokazał Leśnikom, jak orać drewnianymi radłami.
Starcy i kobiety Leśników przepowiadali, że nasiona zasiane przez Króla Rudego pogniją,
zjedzą je ptaki albo przemarzną w zimie. Ostrzegali, że kto orze glebę, ten bezcześci Matkę Ziemię,
i że bogini Baba Jaga, co lata na miotle długiej jak świerk, omroczy w gniewie świat i ześle zarazę
na człeka i zwierza. Lecz młode kobiety wielbiły Króla Rudego, bo choć darł się na nie, to czasem
też się uśmiechał. Jeździł po obozie na białym koniu z paradną uzdą i wodzami. Leśnicy mieszkali
w namiotach, lecz Król Rudy i jego knezie kazali sobie pobudować chaty z dachami, co zatrzymy-
wały deszcz, i kominami, co wypuszczały dym. Król Rudy doglądał budowy i pilnował, aby robot-
nicy dobrze spasowali bale, bez dziur i szpar.
Młode kobiety, jak to one, szybko przywykły do nowych władców. Kładły się z nimi
i wkrótce zrodziły im potomstwo. Lecz starzy ludzie narzekali, że Polacy to zgraja dzikoludów
i zbójców, co nie czczą bogów jak należy, znoszą stare, uświęcone obyczaje i sieją zamęt w życiu
obozu. Dla starych ludzi była jedna pociecha – śmierć. Wielu z nich zmarło tej zimy, nie tylko od
chorób, ale i od strapienia dziwnymi nowymi obyczajami. Mroźnej i wrogiej zimie nie widać było
końca. Nawet zdobywcy Polacy chodzili głodni i musieli zarżnąć trochę koni na mięso. Kilka ko-
biet poroniło, wiele niemowląt zmarło. Wojacy wzięli się do łowów w lasach, ale nie byli jak Leśni-
cy i nie znali zwyczajów i kryjówek zwierząt. Prawie wszyscy wojacy chowali się u rodziców, co
orali ziemię, toteż niewiele wiedzieli o chwytaniu zwierza we wnyki i łowieniu ryb. Niektórzy
z nich uknuli zmowę, żeby ujść od Króla Rudego i powrócić do swych domów, lecz Król Rudy
miał donosicieli i kazał przywódców spisku skrócić o głowę. Zresztą tam, skąd przyszli wojacy,
rządzili już inni królowie. Gdy wojacy raz opuścili domy i weszli na drogę grabieży i zabijania, nie
było dla nich powrotu.
Zanim przyszedł mróz, Polacy wysłali dziewczęta i kobiety z koszami po jeżyny, borówki,
agrest, porzeczki, czereśnie, jabłka, śliwki i inne owoce, jakie hojna Matka Ziemia zrodziła w ciepłe
miesiące. Kobiety brały część owoców dla swych rodzin, a resztę zostawiały władcom jako daninę.
Król Rudy zagroził, że tym, co zabiorą za dużo dla siebie i zostawią za mało dla jego ludzi, utnie się
ręce. Lecz wojacy nie jedli owoców i jagód, tylko pędzili z nich mącący w głowie trunek zwany
wódką. Kiedy wypili, zataczali się półnadzy, wyli sprośne piosenki, miotali przekleństwa. Potem
wracali do swych chat i bili swe nowe żony. Dziewczyny, co służyły kneziom, też czasem próbo-
wały ćmiącego rozum napoju i zaraz chichotały, czkały, wrzeszczały i padały sobie w ramiona. Sta-
rzy ludzie utyskiwali, że król i jego ludzie są na pewno opętani przez czarty. W górach mieszkał zły
duch zwany przez ludzi Smokiem. W Smoku było trochę z człowieka, trochę z węża, trochę z dia-
bła. Płatał ludziom różne psoty, ślepił oczy, mieszał zmysły. Na jego rozkazy stała zgraja złych
duszków, wiedźm, krwiopojów, co wykonywali dla niego najszkaradniejsze zadania. Niektóre ko-
biety mruczały, że to Król Rudy jest Smokiem w przebraniu i czarownikiem.
W mroźne dni i noce zmarło tak wielu wojaków, że zdawało się, iż nikt nie dożyje wiosny.
Lecz znienacka przedarło się przez chmury słońce i zrobiło się ciepło i jasno. Obsiane przez Leśni-
ków pola całe porosły zbożem – później miał być z niego upieczony chleb. Zakwitły drzewa. Szpa-
ki, jaskółki, bociany wróciły z dalekich krajów i pospieszyły budować nowe gniazda lub naprawiać
stare. Król Rudy wysłał bębniarza, aby zawezwał ludzi na jego przemowę. Nazwał Leśników brać-
mi. Powiedział im, że wrogowie czyhają, aby spustoszyć ich obóz i podpalić uprawy. Lecz on, Król
Rudy, ochroni ich przed nieprzyjaciółmi i zniweczy te zamysły. Oświadczył także, że obrał sobie
spomiędzy nich dziewicę i zaślubi ją przy pierwszym księżycu. Będzie to znak przymierza między
nim a Leśnikami. Powiedział, że wybranka zwie się Łaska. Tłum wydał okrzyk radości. Leśnicy
śpiewali, tańczyli, klaskali w dłonie. Potężny król obrał sobie dziewczynę z ich krwi za żonę.
Łaskę wszyscy w obozie znali. W czas kaźni jej matka, dwie siostry i bracia zostali zabici,
a Łaska zgwałcona. Jej babka, Mała, która w czasie napaści skryła się w krzewinie, lękała się, że
Łaska nosi w sobie dziecko gwałciciela, lecz szczęściem krwawienie przyszło na czas. Wraz z inny-
mi dziewczętami Łaska zbierała tego lata owoce i jagody dla wojaków i właśnie wtedy ujrzał ją
Król Rudy. Spytał, jak się zwie, i posłał jej podarek. Gdy teraz obwieścił, że Łaska zostanie królo-
wą, kobiety spojrzały wokół siebie i stwierdziły, że dziewczyny i jej babki nie ma wśród nich.
Szybko się zwiedziano, że Łaska jest chora. Leżała na stercie skór w namiocie babki, a ciało
miała gorące. Mała przyrządziła wywar z ziół, lecz dziewczyna nie wypiła. Gdy przyszły kobiety
z dobrą nowiną, Mała rzekła:
– Łaska umrze. Nie chce jeść.
Po chwili nadszedł Król Rudy w otoczeniu kilku ze swych ludzi. Oczy dziewczyny były
przymknięte, jasne włosy w nieładzie, twarz blada. Król Rudy potrząsnął głową. Spytał Małą, czy
Łaska ma innych krewnych, a staruszka odrzekła:
– Jej ojciec schował się w górach. Wszystkich innych zabili twoi wojacy.
– Jak się zwie jej ojciec?
– Cybula.
– Chcę, aby wrócił. Przyrzekam go nie ukrzywdzić.
– Nie dał o sobie znać. Może umarł – powiedziała staruszka. – Niby do czego ma wracać?
Nasze życie jest wykorzenione jak drzewa po zawiei.
– Kiedy wyrwać drzewo z ziemi, na jego miejsce wyrasta inne – odparł Król Rudy. – Jeżeli
Łaska nie umrze, będzie moją żoną i matką moich dzieci. Kiedy na polach dojrzeje pszenica, chleba
starczy dla wszystkich.
– Ona rychło umrze.
– Daj jej dużo wody do picia.
– Jutro będzie ze swą matką i innymi duchami w czeluściach ziemi. Wnet i ja pójdę za nią.
Król Rudy ostatni raz spojrzał na chorą dziewczynę i wyszedł. Do boku przypasany miał
miecz w skórzanej pochwie. Tam, skąd przychodził, blisko Wisły, kowale kuli żelazne miecze,
włócznie, podkowy. Przypływały statki z krain, gdzie żyli Niemcy – zwali ich tak, bo gadali w mo-
wie, której nikt nie rozumiał. Większość ludzi w plemieniu Króla Rudego trudniła się uprawą roli.
Niemcy przywozili im kosy i łopaty, a także piły, młoty, gwoździe, siekiery. Polacy dawali w za-
mian miód, len, jęczmień, owoce, skóry i drewno na budowę. Dogadywali się w tym kupczeniu na
migi. Na nieszczęście Polacy wojowali między sobą. Co kilka lat jakiś nowy król lub inny wódz
wiódł swych ludzi na grabieże. Zabijali, łupili, gwałcili, podpalali domy i uprawy, uprowadzali
trzody. Sam Król Rudy ledwie kiedyś uszedł z życiem od takiej napaści. Później zebrał drużynę
wojaków i razem ruszyli szukać krain, gdzie ludzie żyją z myślistwa i zbieractwa. Takich ludzi ła-
two było poskromić. Za całą broń mieli łuki i strzały. Świat stał otworem dla zbrojnych w miecze
i włócznie, którzy nie bali się rozlewu krwi lub śmierci w bitwie.
Król Rudy i jego knezie wyszli z namiotu i wrócili do swych chat. Łaska zdała się mu pra-
wie bez życia. Smuciło Króla Rudego, że nikt mu nie powiedział o jej chorobie, lecz była to jego
własna wina. Rzadko wyjawiał swym ludziom, co zamierza uczynić. Często byli pijani, toteż nie
ufał im, że będą trzymać język za zębami. Każdy z nich szukał tylko swego, podczas gdy on, Król
Rudy, troskał się o nich wszystkich. A prawda była taka, że miał już dość tułactwa, grabieży, bojo-
wania. Pragnął osiąść w jednym miejscu, mieć żony, dzieci i rządzić ludem, który ma w bród jadła.
Miał nadzieję na dobre zbiory. Ci, co żyją z roli, muszą być przezorni i cierpliwi, nie mogą zjeść ca-
łego zboża do ostatniego ziarnka, lecz muszą odłożyć trochę na siew.
Lecz do żniw było jeszcze daleko. Król Rudy pożałował, iż dozwolił swym wojakom zabić
tylu mężczyzn. Nie zostało nikogo, kto by polował. Kilku z jego zwiadowców powiadomiło go
również, że Leśnicy, co uciekli w góry, sposobią się do niespodzianej napaści. Czekają, aż głód wy-
zuje obóz z sił i wtedy, w ciemnościach nocy, podpalą pola i zakradną się do chat śpiących woja-
ków.
Kto będzie mą królową, jak Łaska umrze, rozmyślał Król Rudy. Prócz Łaski żadna dziew-
czyna w obozie mu się nie podobała. Wszystkie młódki były brzemienne, a Król Rudy ani myślał
siać w glebie, gdzie zostawili już swe nasiona inni. Gdy tak przechadzał się i nad tym wszystkim
zastanawiał, ścieżką nadeszła młoda dziewczyna – bosa, w spódnicy ze zwierzęcej skóry. Nie mo-
gła mieć więcej niż dwanaście lat. Niosła kosz rzepy. Było zimno, chociaż świeciło słońce. Od gór
dął wiatr i rozrzucał jej włosy. Król Rudy zatrzymał ją.
– Jak się zwiesz?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Coraz to zerkała za siebie, gotowa do ucieczki.
– Nie bój się, nie zjem cię. Jak się zwiesz?
– Jagoda.
– Jagoda, hę? Chodź ze mną.
Knezie wybuchnęli śmiechem. Dziewczyna zaczęła się jąkać.
– Muszę zanieść rzepę matce do namiotu.
– Matka może zaczekać. – Król Rudy złapał ją za szyję. – Nie próbuj uciekać, bo ci łeb
ukręcę.
– Matka głodna.
– Twoja matka zje później. Dam ci trochę chleba dla niej.
Dziewczyna nadal się opierała, lecz Król Rudy ścisnął ją za gardło dwoma palcami. Lewą
ręką wyrwał jej koszyk i dał jednemu ze swych towarzyszy. Przywiódł dziewczynę do swej chaty –
dużej izby z klepiskiem i ścianami z sękatych kłód. Czwórrożny otwór w jednej ścianie służył za
okno i zakryty był zwierzęcym pęcherzem, który przepuszczał światło. Na stole leżały miecze,
włócznie, na ziemi worki z suszonym mięsem – z cielęcia, owcy, zająca. W izbie pachniało pleśnią,
zjełczałym tłuszczem i zgniłymi owocami. Kneź położył na ziemi koszyk dziewczyny i zniknął.
Król Rudy rzekł:
Plik z chomika:
SkuteczneUwodzenie
Inne pliki z tego folderu:
Little Bentley - Instynkt śmierci.pdf
(1392 KB)
Ballard J.G. - Imperium Słońca 01 - Imperium Słońca.pdf
(1135 KB)
Ballard J.G. - Imperium Słońca 02 - Delikatność kobiet.pdf
(1188 KB)
§ Dosa David - Oskar. Kot, który przeczuwa śmierć.pdf
(1135 KB)
§ Michener James A - Hawaje - Wielki Błękit.pdf
(1301 KB)
Inne foldery tego chomika:
!!!NEWS!
# newsy
# newsy 2
♜♜ - mobi, epub
Diety
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin