Nowy16.txt

(34 KB) Pobierz
TRZYNACIE 
W Snycerii, a następnie  kilka dni póniej  na Ukrytej Wyspie Ociosa skończyły się 
długie dni arktycznego lata. Na poczštku zmierzch zapadał około północy, kryjšc w cieniu 
nawet najwyższe wzgórza, a potem godziny ciemnoci wydłużały się z każdš dobš coraz 
bardziej. Dzień walczył z nocš, ale noc wygrywała. Ostnice porastajšce doliny zmieniły kolory 
na jesienne. Patrzšc na fiord w pełnym słońcu widziało się pomarańczowoczerwone 
podnóża wzgórz, następnie zieleń wrzosu przechodzšcš niepostrzeżenie w blade szaroci 
porostów, a dalej w ciemniejsze szaroci nagich skał. nieg czekał na swój czas, który niebawem 
miał nadejć. 
O zachodzie słońca, każdego dnia kilka minut wczeniej, Presfora obchodziła zewnętrzne 
wały zamku Ociosa. Był to trzymilowy spacer. Niższych obwałowań strzegły linie straży, ale 
tu u góry czuwało tylko kilku wartowników. Kiedy się do nich zbliżała, ustępowali jej miejsca 
z precyzjš noszšcš lady wojskowego drylu. Ale było w tym także co więcej niż dyscyplina 
wojskowa: w ich oczach czaił się strach. Trudno się do tego przyzwyczaić. Jak daleko 
sięgała pamięciš  a jej wspomnienia obejmowały okres około dwudziestu lat  zawsze żyła 
w strachu przed innymi, w poczuciu wstydu i winy, w poszukiwaniu kogo, za kim mogłaby 
pójć. Teraz wszystko zostało postawione na głowie. Teraz poznała dokładnie, od wewnštrz, 
jakiemu złu się oddała. Wiedziała, dlaczego wartownicy tak się jej bali. Dla nich była 
Ociosem. 
Oczywicie nikomu nie dawała poznać swych myli. Jej bezpieczeństwo zależało od tego, 
czy mistyfikacja zakończy się powodzeniem. Presfora musiała się mocno natrudzić, by stłumić 
swš naturalnš niemiałoć. Od dnia przybycia na Ukrytš Wyspę ani razu nie złapała się 
na lękliwym opuszczaniu głowy i zamykaniu oczu. 
Zamiast tego miała spojrzenie Ociosa, którego nie wahała się używać. Jej obchód wałów 
budził postrach wród straży, tak samo jak obchód Ociosa. Patrzyła na swoje  jego  dominium 
takim samym nieprzeniknionym wzrokiem, z wszystkimi głowami wpatrzonymi w dal, 
jakby widzšc rzeczy niedostrzegalne dla przeciętnych wyznawców. Nie mogła pozwolić, aby 
wyszły na jaw prawdziwe przyczyny wieczornych wędrówek: powolne zrównywanie się nocy 
z dniem przypominało jej czasy spędzone w republice. Mogła sobie wyobrażać, że wcišż jest 
tam, że żyje życiem, jakie prowadziła przed nadejciem ruchu i przed masakrš 
w Parlamencie, zanim poderżnięto jej gardła, a fragmenty Ociosa znalazły schronienie poród 
strzępów jej uszkodzonej duszy. 
Na złotych i brunatnych polach, rozcišgajšcych się za kamiennymi zasłonami, widziała 
wieniaków zajętych pieleniem upraw lub spędzaniem trzód z pastwiska. Ziemie Ociosa rozcišgały 
się daleko poza zasięgiem jej wzroku, ale kraj ten nigdy nie importował żywnoci. 
Wszelkie zboża wypełniajšce spichrze i mięso pochodziły z obszarów znajdujšcych się najwyżej 
dwa dni drogi od cienin. Widać w tym było jasny zamysł strategiczny, pomimo to 
całoć tworzyła sielankowy pejzaż, na który miło patrzyło się wieczorem, wspominajšc dawne 
spokojne życie w rodzinnych stronach i pracę w szkole. 
Słońce opadało w stronę gór, długie cienie padały na ziemie uprawne. Zamek Ociosa 
wyglšdał jak wyspa na morzu cienia. Presfora nosem wyczuła nadchodzšce zimno. Dzi 
w nocy znów będzie mróz. Jutro rano pola przykryje szron, który nie przetrwa nawet godziny 

po wschodzie słońca. Mocniej opatuliła się długš kurtkš i podeszła do punktu obserwacyjnego 
na wschodniej częci wałów. Szczyt jednego ze wzgórz, znajdujšcego się po drugiej stronie 
cieniny, wcišż zalany był słonecznym wiatłem. Tam włanie wylšdował statek przybyszów 
z nieba. Wcišż tam był, ale już ukryty za cianš z desek i kamieni. Stal rozpoczšł 
wznoszenie tych cian zaraz po lšdowaniu. W kamieniołomach na północnym krańcu Ukrytej 
Wyspy panował obecnie większy ruch niż za czasów Ociosa. Barki transportujšce kamienie 
na stały lšd kursowały regularnie pomiędzy dwoma brzegami cieniny. Nawet teraz, choć 
słońce nie wieciło już całš dobę, Stal nakazał, aby budowa była kontynuowana bez przerwy. 
Zewy i pomniejsze kontrole przeprowadzano z dużo większš surowociš niż za czasów 
Ociosa. 
Lord Stal był rzenikiem, albo gorzej  manipulatorem. Ale Presfora wiedziała, że od 
czasu lšdowania statku tajemniczych stworzeń jest miertelnie przerażony. Miał po temu powody. 
I chociaż dziwne stwory, których Stal tak się obawiał, mogły w końcu wszystkich 
pozabijać, w głębi duszy życzyła im dobrze. Stal i wyznawcy Ociosa zaatakowali gwiezdnych 
przybyszów bez ostrzeżenia, bardziej z chciwoci niż ze strachu. Zabili przy tym dziesištki 
stworzeń. Na swój sposób zbrodnia ta była dużo gorsza niż to, co ruch uczynił jej samej. 
Presfora stała się zwolennikiem Ociosa z własnej, nieprzymuszonej woli. Miała przyjaciół, 
którzy ostrzegali jš przed ruchem. O Ociosie kršżyło mnóstwo przerażajšcych opowieci 
i nie wszystkie z nich były wymysłami rzšdowej propagandy. Ale ona chciała pójć za 
nim, powięcić się Czemu Większemu od niej. Została wykorzystana, potraktowana jak narzędzie. 
Ale mogła tego uniknšć. Gwiezdni przybysze nie mieli takiego wyboru. Stal po prostu 
ich powyrzynał. 
Teraz działał powodowany strachem. W cišgu pierwszych trzech dni zakrył latajšcy statek 
dachem. Wyglšdało to, jakby nagle ni stšd, ni zowšd na szczycie wzgórza pojawiła się 
samotna stodoła. Wkrótce pojazd przybyszów zniknie zasłonięty kamiennym murem. Nowa 
forteca może w końcu okazać się większa od tej na Ukrytej Wyspie. Stal wiedział, że jeli 
wrodzona nikczemnoć nie przywiedzie go do zguby, uczyni go najpotężniejszš sforš na 
wiecie. 
I to był jeden z powodów, dla których Presfora zdecydowała się zostać i kontynuować 
maskaradę. Nie mogła jej przecišgać w nieskończonoć. Wczeniej czy póniej pozostałe 
fragmenty dotrš do Ukrytej Wyspy. Presfora zostanie zniszczona, a Ocios na nowo odzyska 
wszystkich członków. Być może ona nie doczeka nawet tego czasu. Dwóch członków Presfory 
pochodziło od Ociosa. Mistrz przeliczył się w rachubach sšdzšc, że ta dwójka wystarczy, 
aby zdominować pozostałš trójkę. Tymczasem wiadomoć trzech członków dawnej nauczycielki 
posiadła geniusz dwóch członków słynnego przywódcy. Pamiętała niemal wszystko, co 
wiedział wielki Ocios, poznała wszystkie jego sztuczki i wybiegi. Tych dwóch dało jej duchowš 
siłę, jakiej nigdy przedtem nie miała. Umiechnęła się do siebie. W pewnym sensie 
osišgnęła to, na co tak naiwnie liczyła, przystępujšc do ruchu, Ocios za popełnił błšd, jaki 
w swej arogancji z góry uznał za niemożliwy. Dopóki będzie umiała utrzymać kontrolę nad 
dwoma członkami Mistrza, ma szansę na przeżycie. Kiedy cała nie spała, przychodziło jej to 
bez większych problemów, wcišż czuła się sobš, wspomnienia z życia, jakie pędziła 
w republice, były bardziej wyraziste niż wspomnienia Ociosa. Wszystko zmieniało się, kiedy 
zapadała w sen. Nawiedzały jš potworne koszmary. Wizje przebytych cierpień nagle wyda

wały się przyjemnie ekscytujšce. Wieczorny seks na ogół miał łagodzšcy wpływ na organizm, 
ale u niej bardziej przypominał zażartš bitwę. Budziła się wyczerpana i obolała, jak 
gdyby walczyła z gwałcicielem. Wiedziała, że jeli obcej dwójce uda się kiedykolwiek wyzwolić 
spod jej władzy, jeli kiedykolwiek obudzi się jako on... tej parze wystarczy kilka 
sekund, aby ujawnić całe oszustwo, a następnie umiercić pozostałych trzech członków 
i przenieć się do sfory bardziej podatnej na manipulowanie. 
Jednakże zdecydowała się zostać na zamku. Stal miał zamiar wykorzystać przybyszów 
oraz ich statek, aby na całym wiecie wprowadzić w życie koszmarne wizje Ociosa. Jeli 
tylko znajdę jaki sposób, aby zniweczyć jego plany i zniszczyć cały Ruch Ociosa, na pewno 
nie zawaham się, by go wykorzystać. 
Po drugiej stronie zamku tyko zachodnia wieża wcišż była owietlona słonecznym blaskiem. 
W szczelinach okiennych nie pojawiał się żaden pysk, ale oczy wpatrywały się bacznie. 
Stal przyglšdał się fragmentowi Ociosa  lub też Ociosowi-Oczekujšcemu-Swej-Reszty, 
jak sam się kazał tytułować  przechadzajšcemu się po wałach. Fragment został uznany przez 
wszystkich dowódców. W rzeczywistoci czuli przed nim takš samš obawę jak przed prawdziwym, 
pełnym Ociosem. W pewnym sensie to Ocios stworzył ich wszystkich, nie dziwiło 
więc, że drżeli w obecnoci Mistrza. Nawet jemu z wielkim trudem udawało się opanować. 
Gdy Stal przechodził etap kształtowania osobowoci, często był zmuszany przez Ociosa do 
podejmowania prób zabicia go. Podczas każdej próby łapano go, a najsłabszych członków 
poddawano straszliwym torturom. Stal wiedział, że eksperymenty miały na zawsze wyryć 
w jego duszy potworny strach przed podejmowaniem podobnych prób, ale wiadomoć tego 
pozwalała mu strach ów zwalczyć. W każdym razie, mówił sobie, fragment znalazł się 
w większym niebezpieczeństwie włanie na skutek tamtych dawnych eksperymentów. Starajšc 
się bowiem zwalczyć strach, Stal może się lekko przeliczyć i zadziałać z większš determinacjš 
i okrucieństwem, niż będzie tego wymagała sytuacja. 
Wczeniej czy póniej będzie musiał podjšć odpowiedniš decyzję. Jeli nie umierci Presfory 
przed przybyciem innych fragmentów na Ukrytš Wyspę, będzie tu miał Ociosa w całej 
swej okazałoci. Jeli dwaj członkowie sš w stanie wstrzšsnšć jego reżimem, szeciu spowoduje 
ostatecznš likwidację. Czy pragnšł mierci Mistrza? A jeli pragnšł, czy był jaki bezpieczny 
sposób na jego umiercenie?... Stal próbował w mylach rozważyć zagadnienie, 
uwzględniajšc wszelkie aspekty, jednoczenie przyglšdajšc się sforze odzianej w czarne 
mundury. 
Przyzwyczajony był do takiego hazardu. W ten sposób został stworzony. Strach, mierć 
i wielkie wygrane były treciš całego jego życia. Ale nigdy stawk...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin