YG.Siostry.Ksiezyca.Tom.3.pdf

(758 KB) Pobierz
1103086580.001.png
„Siostry Księżyca” tom 3
Tłumaczenie z francuskiego: fort12
Jesteśmy siostrami d'Artigo: w połowie ludźmi w połowie wróżkami,
sexi agentkami CIA Innego Świata.
Delilah w stresujących sytuacjach zamienia się w kota. Magia mojej
siostry Camille jest równie nieprzewidywalna jak pogoda w Seattle.
Natomiast ja? Jestem Menolly, akrobatka która stała sie wampirem.
Jestem gotowa oddać swój prawy kieł za to, że zemszczę się na swoim
Panu.
W Seattle znikają ludzie po czym pojawiają się z kłami dłuższymi niż
te naturalne. Niezaprzeczalny znak tego, że na wolności krąży wampir
renegat. Wszystko wskazuje na to, że Dredge, ten który jest winny
wszystkich moich blizn, sprzymierzył się ze Skrzydlatym Cieniem.
Jeśli tak właśnie jest, to zarówno Ziemia jak Kraina Wróżek znalazły
się w poważnych tarapatach!
Rozdział 1
Magregor, nie życzę sobie abyś rzygał w moim barze! Jeśli nie pójdziesz
natychmiast do toalety, osobiście wywalę cię za drzwi. Będziesz mógł odegrać
roztrzaskanego gołębia!
Wytarłam ręce w ściereczkę która zazwyczaj używana była do czyszczenia baru i
stolików w Voyagerze, nie spuszczając jednocześnie oka z Magregora. Nie
przepadałam za goblinami.
Gobliny były zakałą społeczeństwa, jeśli chcecie znać moje zdanie, ponadto
stanowiły zagrożenie dla mnie i moich sióstr, odkąd ich rasa sprzymierzyła się z
naszą sukowatą królową. Ponadto do końca wojny z powodu ciążących na nas
oskarżeń, powinnyśmy trzymać się jak najdalej od Y'Elestrial. Wystarczy że ktoś na
nas doniesie królowej, jak na przykład ten goblin, a wtedy będzie po nas.
Na szczęście elfy pomogły nam przekierunkować portal mieszczący się w Voyagerze,
tak że teraz zabierał nas on bezpośrednio do ciemnych lasów Darkynwyrd. W ten oto
sposób udało nam się wyeliminować ryzyko zostania złapanym przez żołnierzy
królowej. W zamian zgodziłyśmy się na wolny przepływ różnego rodzaju
podejrzanych stworzeń. Nie mogłyśmy zamknąć go całkowicie, ponieważ w każdej
chwili musiałyśmy być w stanie przez niego przejść.
Gdyby to było naszym jedynym zmartwieniem... Nie wszystkie elfy wykonywały
dobrze swoją pracę. W ostatnim tygodniu musiałam się bić z czterema elfami, które
paskudnie się zachowywały. Wyrzucić za próg trzy złośliwe karły, musieć znosić
zaloty napalonego goblina i obezwładnić straszne dziecko trolla, któremu i tak udało
się uciec.
—Spróbuj zrozumieć, moja piękna... Chcesz wiedzieć do czego dobre są kobiety?
Z uśmiechem który miał mnie oczarować, goblin zrobił krok w moją stronę
wsunąwszy jednocześnie dłoń między swoje nogi. Był pijany, bardzo pijany! W
normalnych okolicznościach uciekłby z podwiniętym ogonem. Widząc wyraz jego
twarzy wiedziałam, że jeszcze chwila a zwróci swój obiad... tu i teraz.
—Nie, to ja będę tą która ci pokaże, odpowiedziałam cicho przeskakując nad barem.
Z szeroko otwartymi oczami, patrzył jak cicho wylądowałam obok niego. Czułam
jego puls. Bicie jego serca zabrzmiało w głębi mojego umysłu. Nawet jeśli przyjdzie
mi zapłacić wysoką cenę za wypicie krwi goblina... moje kły wydłużyły się
instynktownie. Uśmiechnęłam się do niego szeroko.
—O kurde!
Jego próba ucieczki została udaremniona, gdy znalazł się uwięziony między dwoma
taboretami. Złapałam go za kołnierz i pociągnęłam na schody prowadzące w dół do
piwnicy. Walczył na próżno. Byłam zbyt silna.
—Chrysandra! powierzam ci bar na dwie minutki, zawołałam.
—OK, szefie!
Chrysandra była moją najlepszą kelnerką. Przed dołączeniem do nas pracowała jako
bramkarz w Dingo Jonny. Po jakimś czasie miała jednak dość nękania przez
hałaśliwych bywalców za psie pieniądze. Tutaj jej pensja była wyższa, a i klienci byli
o niebo lepsi, przynajmniej większość z nich... pomyślałam przyglądając się
goblinowi. Jednym ruchem podniosłam go do góry, niosąc po schodach. Zaskoczony
zaczął się wydzierać, kopiąc mnie w brzuch.
—Uspokój się grubasku. Możesz mnie uderzać ile chcesz do czasu aż się zmęczysz, i
tak nic mi nie zrobisz, ostrzegłam go odsłaniając zęby...
Wyraźnie zbladł.
—O kurde!
—Tak, to dość dobrze podsumowuje sytuację.
Bycie wampirem miało swoje zalety. Widząc nas, Tavah podniosła głowę. Za nią
zajaśniał niczym mgławica portal mieszczący się między dwoma głazami. Przyjrzała
się goblinowi następnie jej wzrok spoczął na mnie.
—Nie sądzę by tu powinien być, powiedziała cedząc słowa, podczas gdy ja zrzuciłam
go na ziemię.
—Nie możemy ryzykować pozwalając mu przekroczyć portal. Co powiesz na małą
przekąskę? zaproponowałam.
Tavah zamrugała zanim wysłała mi szeroki uśmiech. Jeśli chodziło o jedzenie, była
mniej wybredna ode mnie.
—Dziękuję szefie, odparła.
Wchodząc po schodach, usłyszałam jeszcze krzyk przerażenia. Zatrzymałam się na
chwilę. Wokół panowała cisza. Jedyny dźwięk jaki słyszałam to chłeptanie Tavah.
Delikatnie zamykając za sobą drzwi, wróciłam do baru.
Nie mogliśmy ryzykować że goblin doniesie na nas królowej. Nikt nie wiedział gdzie
się ukrywamy i nie było powodu by to zmieniać.
Voyager działał niczym grzmot. Początkowo gdy zaproponowano mi w nim pracę,
czułam się zrezygnowana i traktowałam to niczym zesłanie. Użeranie się z
pijaczkami nie było moim życiowym celem. Ale z czasem ku mojemu zaskoczeniu,
większość wróżek i reszty która stanowiła klientelę, przychodziła tu by się po prostu
napić i miło spędzić czas nie stwarzając problemów. To samo dotyczyło ludzi czystej
krwi. Płacili byle tylko móc spędzić wieczór w otoczeniu wróżek i innych
nadprzyrodzonych stworzeń. Jedynymi którzy mnie irytowali to słudzy wróżek, bo
zamawiali zwykle jeden kieliszek i sączyli go przez cały wieczór. Jedynym ich celem
była wizja spędzenia upojnej nocy pełnej rozpusty z kimś spoza tego świata.
Szczerze mówiąc odczuwałam dla nich więcej litości niż nienawiści. Przecież to nie
ich wina, że są mniej odporni na feromony Sidhe. Lud mojego ojca powinien wziąć
za to odpowiedzialność. Lepiej niż ktokolwiek inny wiedziałyśmy, do czego może
doprowadzić seks. Ludzie tego nie rozumieli.
W ciągu tych kilku miesięcy nauczyłam się zachowywać swoje opinie dla siebie. Z
wyjątkiem kilku przypadków kiedy próbowałam uświadomić o tym swój personel.
Jednak żaden z moich pracowników nie brał z tego nic na poważnie. Co gorsza
niektórzy z nich byli na mnie wściekli.
Teraz kiedy wiedziałam że nie muszę więcej martwic się goblinem, wróciłam do
swojej pracy za barem.
W tym samym czasie ujrzałam Trilliana i Camille przekraczających próg baru. Moja
starsza siostra była piękna, ze swoimi długimi czarnymi włosami i fioletowymi
oczami. Jej obfite kształty podkreślone zostały jak zwykle idealnie dobraną
garderobą. Jej strój stanowił dopasowany gorset i skórzana plisowana spódnica. Jeśli
chodzi o Trilliana, to wyglądał jak prosto wyjęty z Matrixa. Miał na sobie długi
płaszcz, dżinsy i czarny golf. Był Svartanem, kuzynem mrocznych elfów. Jego
ubranie i kolor skóry podkreślały długie srebrne włosy otulające plecy. Pofalowane i
skręcone wydawały się żyć własnym życiem. Gdziekolwiek pojawiali się razem,
budzili powszechne zainteresowanie.
Poczekałam aż usiądą, następnie wytarłam ręce i rzuciłam szmatkę Chrysandrze.
—Zrobię sobie przerwę, rzuciłam.
Nalałam jeszcze kieliszek wina kwiatowego dla Camille i szklaneczkę szkockiej dla
Trilliana.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin