Życie codzienne oficerów wielkopolskich w czasach Księstwa Warszawskiego_Kurzawa,T.pdf

(1961 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Tomasz Kurzawa
ŻYCIE CODZIENNE OFICERÓW WIELKOPOLSKICH
W CIA SA CH KSIĘSTWA WARSZAWSKIEGO
P rzez "życie codzienne" rozumie się przede wszystkim różne aspekty życia
osobistego. Jednak pod zagadnieniem tym kryje się także wiele innych
ciekawych problemów, niekoniecznie związanych z życiem prywatnym. Spoglą­
dając w niniejszym artykule na tękwestię od stronywojskowej przez analizężycia
oficerów wielkopolskich działających w czasach Księstwa Warszawskiego poznać
można: na czym polegały ich zadania na froncie i w czasie pokoju, jak spędzali
wolny czas, jakie panowały między nimi stosunki, jak odnosili się do podkomend-
nych i ludności cywilnej, a także z jaką spotykali się oceną w jej oczach. Poza tym
zajmując się tąproblematyką warto przyjrzeć sięjakąrolę odgrywali oficerowie
w życiu publicznym i na jakichjego płaszczyznach -w kulturze, w sferze polityki
i administracji.
Pokój w Tylży i utworzenie na mocy jego postanowień Księstwa Warszaw-
skiego nie dawał Polakom pełnej satysfakcji. Większość ziem dawnej Rzeczypo-
spolitej pozostawała nadal w rękach zaborców, w szczególności Rosji, która mimo
klęski pod Frydlandem nadal była dla Francji groźnym przeciwnikiem oraz
Austrii, z którą Napoleon zmęczony dotychczasowymi zmaganiami zbrojnymi
nowej wojny zaczynać nie chciał. Zażegnanie wojen Francji z zaborcami nie
oznaczało dla Polaków pełnego spokoju, co odczuwało na własnej skórze wielu
oficerów. Szybko przekonali się o tym dowódcy szwadronów tworzących pułk
szwoleżerów gwardii. Przed spotkaniemcesarzaz caremAleksandrem I w Tylży,
17czerwca, w trzy dni po bitwie pod Frydlandern, gdy wieść o jej wyniku nie
dotarła jeszcze do Warszawy stolicę opuścił półszwadron w sile 125 koni pod
..
830767097.003.png
"
22
Tomasz Kurzawa
dowództwem Tomasza Łubieńskiego. Odbywało się to w nastroju podniosłym
i uroczystym. Mieszczanie wierzyli bowiem, że szwoleżerowie zdołają jeszcze
odznaczyć się na froncie, dlatego żegnali ich płacząc i błogosławiąc im.Zaraz po
podpisaniupokojuw Tylży raptownie zmieniło się nastawienie sfrustrowanych,
pełnych żalu do Napoleona mieszkańców Warszawy wobec szwoleżerów i ich
dowódców. Mundury, wielka litera"N'; którą nosili na czapkach, aby wyrazićswoją
lojalność do cesarzanie przyciągałyjuż uwagi warszawiaków, ale wręcz budziły
niechęć, odbierane były jako wyrazbraku patriotyzmu, zdradyi zaprzedania się
Napoleonowi', W pułku zdawano sobie sprawę jak ważnąrzecząbyło pozyskanie
miejscowej ludności i dokładano wszelkich starań, aby okazać jej szacunek. W tym
celuoficerowie zalecali podkomendnym w czasie służby, szczególnie w Hiszpanii,
Austrii, Rosji i na Śląskuoszczędzaniemieszkańców. Nie tolerowali i niezwłocznie
usuwali żołnierzy, którzydopuszczali się grabieży. Nie przyglądali się także obo-
jętnie postawie wojsk francuskich bezwzględnych, skłonnych do plądrowania
i niszczenia miast, odbierania ludziom wszelkiego dobytku. Stawali niekiedy
w obronie cywilów, głównie w Hiszpanii, wyrabiając sobie u nich dobrą opinię,
chociaż narażali się Francuzom. Doprowadziło to do sytuacji, że w 1813 r. otrzy~'
mali od marsz.Lefebvre rozkaz, w którym zabronił szwoleżerom wkraczania do
jednegoz miast na Śląsku, aby nie utrudniać rabunku",
Na właściwe traktowanie mieszkańców zwracał uwagę swoim podkomendnym
także dowódca 9 pułku piechoty (p.p.), wysłany w 1808 r. na Płw. Iberyjski, płk
ks. Antoni Sułkowski. Nastawienie obywateli innych krajów do Polaków było
różne, co zaobserwowałjuż w trakciemarszu do Hiszpanii przez Brandenburgię,
Saksonię, Francję. W Beeskow chłodno odniesiono się do żołnierzy polskich
z pierwszego batalionu9 p.p., odmawiając im po wkroczeniu do miastawszelkiej
pomocy, na co Sułkowski natychmiast zareagował pisząc skargę do marsz. Nico-
lasa JeanaSoulta. Podkreślał, że jego podkomendnibylizdyscyplinowani i żądał
okazywania im szacunku, domagał się, aby dobrze ich przyjmowano. Obawa, że
pismo trafić mogło do rąk Napoleona zadziałała na nieprzychylnych Polakom
mieszczan i odpowiednio przyjęlijuż drugi batalion, z którym przybyłSułkowski.
Inaczej przywitani zostali w Lubben (w Saksonii), gdzie mieszkańcy wyrażali
l M. Brandys, Kozietulski i inni, Warszawa 1968, s. 109-111,113-115.
2 M. Karpowicz, M. Filipiak, Elita jazdypolskiej, Warszawa 1995, s. 27-28.
830767097.004.png
 
23
Życie codzienne oficerów wielkopolskich w czasach Księstwa Warszawskiego
wobec nich serdeczność, życzliwość. W ramach wdzięczności i dla zabawienia
ludności, która zebrała się pod miastem ks. Antoni wysłał do niej ludzi,którzy
stanowili w pułkugrupęmuzyczną, po czym razem z oficerami do nich dołączył
nawiązując kontaktz obywatelami miasta.Zachwyceni postawą Polaków miesz-
czanie chcieli wydać na ich cześć bal, ale Sułkowski nie przyjął tej propozycji
mając rozkaz kontynuowania marszu zaraz następnego dnia. Podążając do Hisz-
paniinie zawsze rezygnował jednakz uczestnictwa w balach, na które dość często
go zapraszano. Czasem musiał udać się na zabawę, ze względu na zajmowane
stanowisko. Kiedy powiadomiony został podczas postojuwe Frankfurcie o przy-
jęciu organizowanym przez francuskich kirasjerów na cześć ich pułkownika,
ks. Antoniemu nie wypadałoodmówić. Podczas uczt nie pozwalał jednaknikomu
na poniżanie się i pewnego francuskiego oficera, który używał w rozmowie z nim
nieodpowiedniego tonu, Sułkowski skarcił,wymagając, aby zwracałsię do niego
"Monseigneur". Bez wątpienia z większąprzyjemnościąudałsię na przyjęcie do
ks. Gotha, który zaprosił ks.Antoniego na obiad i przedstawienie wystawiane na
jego cześć. Z radością na pe,wno zasiadał do stołu weFrancji, gdzie chłopi okazy-
wali Polakom przyjaźń - uważali,że powinni żyć w niepodległym kraju. Niewąt­
pliwą przyjemność sprawili też mieszkańcy Tours, którzy uroczyście witali Suł­
kowskiego i jego żołnierzy. Kierowali do nich miłe słowa, ofiarowali wieniec
wawrzynu, a następnie przygotowywali dla oficerów z pułku obiad, któremu
przewodniczył prefekt",
Podobnie jak na terenie księstw niemieckich, także w Hiszpanii nie zawsze
przychylnie odnoszono się do Sułkowskiego i jego żołnierzy. Negatywne nasta-
wienie zestronyHiszpanów odczuli zarazpo przejściu granicy, w Toledo. Miesz-
kańcy nie byli skorzy do nawiązywania kontaktu, zamykali przed nimi drzwi,
kobiety kryły się w domach. Jednak Sułkowski dążył do tego, aby zdobyć uznanie
wśródludnościpilnował, abynie dochodziło do jakichkolwiek grabieży. Jeśli była
okazja nakazywał żołnierzom uczestniczyć wemszy św. Bacznie uważał przytym,
aby nie rabowali, nie profanowali rzeczy i miejsc świętych. Starania ks.Antoniego
o prezentowanie przezpodkomendnych prawdziwie katolickiej postawy nie uszły
uwagi Hiszpanów, ponieważ przyznawali później, że Polacy katolikami. Podob-
3 A. P. Sułkowski, Listy do żony z wojen napoleońskich, Warszawa 1987, s. 59-60,
63-64,68-69,90,98.
830767097.005.png
 
24
Tomasz Kurzawa
nie jak pod Kołobrzegiem w 1807 r., równieżprzebywając w Hiszpanii Sułkowski
dbał, aby pamiętali o najważniejszych świętach narodowych, a uroczystości
odbywały się w odpowiedniej kolejności. I tak 3 maja po paradzie odprawiono
mszę św., w której uczestniczyli oficerowie francuscy i polscy, następnie przed
gen. dywizji miała miejsce defilada, potem w kwaterze ks. Antoniego obiad,
a dopiero po południu w apartamentach, w towarzystwie dowódców francuskich
przyjęcie. Pułkownik nie zapominał też o świętach kościelnych i w Boże Naro-
dzenie zabiegał, abyodprawiono mszę'.
Tam gdzie ludność spragniona była pokojuprzyjmowano pułk Sułkowskiego
z otwartymi rękoma i z takąreakcją spotkano się w Kadyksie. Zdarzało się jednak,
że wobec oporu ze strony okolicznych chłopów, którzychwytali za broń, wkra-
czając do miasta nie udawało się uniknąć rozlewu krwi, m.in.w Maladze. Kiedy
opanowano sytuację dla okazania swojej dobrej woli Sułkowski zakazał rabowa-
nia, dzięki czemu szybko ludność zmieniała stosunek wobec niego i żołnierzy
polskich. Później, kiedy został mianowany gubernatorem Malagi dążył przede
wszystkim do pozyskania inteligencji, dlatego organizował liczne przyjęcia, bale
i w efekcie osiągnął swój cel-,
Różne spojrzenie ludności i władzy miejscowej na oficerów zarówno w Księ­
stwie Warszawskim, jak i za granicą,wynikało nie tylko z odmiennych zapatrywań
co do polityki Napoleona. O tym czy mieli jej poparcie decydowała postawa
dowódców. Niektórzy przez zbyt surową ocenę ludzi i gloryfikowanie samych
siebie byli źle postrzegani w społeczeństwie.Wpływało to w dużej mierze na
realizację powierzonych im zadań, o czym przekonał się znanyz doprowadzania
do częstych konfliktów gen. bryg. Antoni "Amilkar" Kosiński. Po nieudanej
rywalizacji z gen. bryg. Michałem Sokolnickim o pierwsze miejsce w dywizji (co
odczytał jako niedocenienie przez ks. Józefa Poniatowskiego swoich zasług dla
ojczyzny i urazęgodności),zdecydowałsięwycofać z życia publicznego. Wydzier-
żawił od płk. Stanisława Mielżyńskiego dobra połanieckie w departamencie
bydgoskim, ale wcześniej zmuszony był pokazać przed magistratem toruńskim
świadectwo oficerów swojego sztabuo własnychzasługach z kampanii wojennej
1806-1807. Wystąpiono bowiem przeciw niemu z zażaleniem, w którym nie
4 Ibidem, s.120-121, 128-129, 136-137, 148, 156-158,217-218.
s Ibidem, s. 222-227.
830767097.001.png
 
Życie, codzienne oficerów wielkopolskich w czasach Księstwa Warszawskiego
25
przebierano w ostrych słowach.Długo nie mógłKosińskinacieszyć się spokojem,
ponieważ jesienią 1808 r.wyznaczony został przez Radę Stanu na następcę gen.
StanisławaWojczyńskiego, który pełnił funkcję komisarza rządowego przepro-
wadzającego rozgraniczenie między Prusami i Księstwem Warszawskim. Stanął
przed trudnym zadaniem, gdyż miał do czynienia z komisją rzeczoznawców
pruskich, którzydysponowali dokumentamiz czasów średniowiecza, a dodatkowe
utrudnienia stwarzali mu mieszkańcy i władze departamentu poznańskiego
wyrażając wobec Kosińskiego niechęć. W tej sytuacji [... ) trafem tylko mógł
dochodzić praw Księstwa Warszawskiego zdarzeniem trafu niektóre odkrywszy
dowody takowe odesłał doprefektu 6. Wolne tempo prac demarkacyjnych wynikało
jednak w głównej mierze z braku porozumienia między "Amilkarem" i komisa-
rzem pruskim, hr. Danckelmannem. Abyszybciej rozwiązać problem przebiegu
granicy Kosińskizgodziłsię na oznaczenie dotychczasowej słupami granicznymi
jednocześnie prosząc o usunięcie ich w miejscach spornych.Postawa Prusaków
nie uległa niestetyzmianiei borykać sięmusiał z podobnymi problemami,kiedy
przeniósł się z departamentu poznańskiego do kaliskiego, by wytyczyć granicę
międzyKsięstwem Warszawskim i Śląskiem. Nie dość,że z oporem podpisywali
protokoły i nie chcieli użyczać map, to nie hamowali się nawet przed zbrojnymi
napadami,co uczynili mieszkańcy Byczyny atakując polskiego geometrę John-
ney'a. Kosiński nie krył przed Danckelmannem swojego oburzenia, ale chciał
uniknąć rozlewu krwi i przekazał sprawę do rozpatrzenia Radzie Stanu. Dalsze
pogorszenie stosunków spowodowała poprawa sytuacji politycznej Prusaków,
którzy z chwilą opuszczenia ich kraju przez wojska francuskie nie baczyli na
wcześniejsze ustalenia dotyczące prac demarkacyjnych i mnożyli całkowicie
sprzeczne z nimi protesty. Szczególnie często miały one miejscew departamencie
kaliskim, gdzie spierali się właściciele majątków przylegających do granicy.
Kosiński stracił cierpliwość, nie widziałmożliwości dalszej współpracy z Dane-
kelmannem w sprawie układów granicznych, wysłał raport o manifestach pru-
skich, zdał papiery oraz rachunki w ręce Rady Stanu i zakończył pełnienie
funkcji komisarza rządowego". Jednak nie zamierzał rezygnować z działalności
w życiu publicznym i zarazna początku 1809 r. wystartował w wyborach do sejmu.
6 M. Handelsman, Między Prusami a Rosją, Warszawa 1922, s. 108.
7 J. Willaume, Amilkar Kosiński 1769-1823, Poznań 1930, s. 40-43.
830767097.002.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin