Kochański Krzysztof - Zabójca czarownic.pdf

(492 KB) Pobierz
1140270988.001.png
KOCHANSKI KRZYSZTOF
Zabojca czarownic
KRZYSZTOF KOCHAŃSKI
ZABÓJCA CZAROWNIC
Noc jest porą, gdy większość żywych istot pogrąża się w stan zwany snem. Tak jest na
wszystkich planetach, do których człowiek dotarł i które skolonizował. Ogólnie rzecz biorąc,
ludzie szanują ten stan rzeczy i przestrzegają go, a gdy sytuacja nie pozwala na dostosowanie
się do ogólnego prawa, łamią je niechętnie. Bo nie tylko zmęczenie, lecz również ciemność i
cisza wywołują potrzebę snu. Chyba, że ktoś jest czarownicą.
Nik Anders doskonale o tym wiedział i przed snem nigdy nie zapominał zostawić w drzwiach,
oknach i otworach wentylacyjnych magicznych znaków zabraniających wstępu sługom Szatana.
Dla niego była to sprawa życia lub śmierci. Obawiał się zemsty czarownic, bo był ich zabójcą.
Jedynym zabójcą, który zabijał i żył nadal.
Tego wieczoru zabezpieczył swój apartament hotelowy bardzo wcześnie. Noc zapowiadała się
mglista i bezgwiezdna. Księżyc, choć był w pełni, nie przebijał wilgotnej zasłony chmur,
sporadycznie jedynie rozbijanej podmuchami wiatru.
Nagle Andersa omyła fala niepokoju i zaraz potem usłyszał pukanie do drzwi. Wytężył swój
zmysł telepatyczny i już wiedział, że na korytarzu stoi kobieta. Nie zdołał odczytać jej uczuć,
ani stanu emocjonalnego, ale mogło to być spowodowane istnieniem przegrody jaką stanowiły
drzwi. Drewno jest doskonałym izolatorem utrudniającym telepatyczne rozpoznanie. Ze
względu na odebraną wcześniej falę niepokoju należało zachować szczególną ostrożność.
Anders upewnił się co do prawidłowego położenia magicznych znaków i otworzył drzwi.
Mężczyzna, którego ujrzał, uśmiechał się niepewnie.
–Dobry wieczór – powiedział. – Czy mam przyjemność z panem Nikiem Andersem?
Anders skinął głową. Nie podobało mu się to – wyczuwał kobietę, a widział mężczyznę. Stan
emocjonalny gościa był bardzo trudny do odczytania, dominował strach, który można było
wytłumaczyć tym, iż przybysz wiedział do kogo przyszedł; zabójcy czarownic boi się każdy.
Jednak inne uczucia były zadziwiająco przytłumione, brakowało przede wszystkim zwykłej
ciekawości człowieka uczciwego.
W tym momencie Anders odebrał uczucie ciekawości.
Żaden fachowiec nie da się nabrać na takie rzeczy. Spóźniona fala ciekawości stawia pod
znakiem zapytania jej autentyczność. Anders zrozumiał, że to blef.
„Brakuje uczucia zadowolenia” – pomyślał. Była to z jego strony prowokacja.
Nie mógł powstrzymać się od uśmiechu, gdy odebrał uczucie zadowolenia. Prawie natychmiast
zniknęło ono, ale było już za późno – Anders nabrał pewności, że ma przed sobą czarownicę.
Czarownicę bardzo utalentowaną, ze zmysłem telepatycznym, ale… głupią. Dała się podejść w
bardzo prosty sposób.
Wyciągnął rękę, ale działał zbyt wolno. Mężczyzna zdążył odwrócić się i uciekł w kierunku
schodów. W momencie, gdy dotknął poręczy zamienił się w zgrabną blondynkę, która z
dźwięcznym śmiechem zbiegła na dół. Anders nie gonił jej. To mogła być pułapka. W nocy wolał
nie oddalać się od pomieszczenia obwarowanego magicznymi znakami.
Podszedł do telefonu i wywołał recepcję.
–Mówi Nik Anders z pokoju 411 – powiedział. – Czy pytał ktoś o mnie?
–Teraz nikt, ale…
–Wcześniej?
–Tak, po południu. Jakiś mężczyzna.
–Jak wyglądał?
–Ja… nie wiem. Rozmawiałam z nim przez telefon.
–O co pytał?
–Właściwie to o nic… – recepcjonistka umilkła na moment. – …Chciał tylko wiedzieć czy pan
tu mieszka.
–I powiedziała mu pani – skwitował Anders.
–Oczywiście – w głosie recepcjonistki zabrzmiało zdumienie. – Przepraszam, ale nie
widziałam powodu…
–Jasne! – przerwał Anders. – Dziękuję pani – odłożył słuchawkę.
„Chyba jutro wyprowadzę się” – pomyślał. Nie bał się. Zbyt dużo czarownic widział już w
swoim życiu i umiał sobie z nimi radzić, ale równocześnie wiedział o nich wystarczająco wiele,
aby docenić niebezpieczeństwo. Jeżeli tylko jest to możliwe, należy unikać spotkania z
czarownicą.
Zaczął przygotowywać się do snu, gdy ponownie ktoś zastukał do drzwi. Nie zapominając o
ostrożności otworzył je. W progu stał mężczyzna. Ten sam co wcześniej. Tym razem jego
sygnał telepatyczny był normalny – mieszanina lęku, zakłopotania i ciekawości.
–Dobry wieczór – powiedział przybysz skłaniając głowę. – Pan nazywa się Nik Anders?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin