Collins Colleen - Nocny rejs 03 - Trzy życzenia.pdf

(451 KB) Pobierz
Colleen Collins
Trzy
życzenia
Specjal - "Nocny Rejs"
Święto
Dziękczynienia
Dziś
W drodze powrotnej do Bangkoku barka „Manohra Song" delikatnie
kołysała się na falach tajlandzkiej Rzeki Królów. Trzy pary, których ostatni
dzień na pokładzie
łodzi
właśnie dobiegał końca, sączyły owocowe drinki, po-
dziwiając zachód słońca. Z pobliskiej wioski dobiegał dźwięk
świątynnych
dzwonów, a z przycumowanej przy brzegu mieszkalnej barki dolatywał zapach
ryby smażonej w curry.
Leniwie wymieniali się wrażeniami dnia, rozmawiając o pięknie letniego
pałacu Bang Pa-in, którego wystrój zrobił na nich tak wielkie wrażenie.
Podziwiali zdobione porcelanowe kafle, masywne meble z hebanu oraz
kunsztowne drobiazgi ze złota, srebra i porcelany. Teraz, kiedy zbliżał się
nieuchronny koniec pełnej wrażeń podróży, stali się nieco sentymentalni.
Dot i Henry znów snuli opowieści z czasów pracy w Korpusie Pokoju,
kiedy to dużo podróżowali po Tajlandii.
Dot wyjaśniła też, czym jest
mai pen rai.
Było to coś więcej niż zwykłe
„nic nie szkodzi". Powiedzenie to charakteryzowało dobroduszne podejście do
życia
tutejszych ludzi i oznaczało,
że życie
jest po to, aby cieszyć.
Pete Sedgewick z pewnością cieszył się z czekającego go wkrótce
zlecenia. Miał robić biało-czarne ujęcia architektury Los Angeles.
- Czerń i biel bardzo ci pasują - droczyła się z nim Natalie, przesiewając
między palcami jego czarne włosy przetykane srebrnymi pasmami.
Dot podeszła do Christie Griffin i jej męża, Maca, którzy obserwowali
rzekę, oparci o reling.
- Słyszałam, Christie,
że
pracowałaś jako dziennikarka, a Mac jest byłym
wojskowym...
- Podziwiam cię za te poranne pompki wtrącił Henry, wznosząc toast
szklanką soku.
-1-
R
S
- Dzięki. - Mac się uśmiechnął.
Henry przyłapał go już pierwszego dnia w czasie codziennej rozgrzewki,
na którą składało się sto pompek z samego rana. Tego nawyku nabrał w wojsku.
- Nie zdradziliście nam jednak, co sprowadziło was do Tajlandii na Dzień
Dziękczynienia - dodała Dot.
Christie odwróciła się, a podmuch wiatru zburzył jej fryzurę. Poprawiła je
z uśmiechem, który ujmował jej lat. Zachodzące słońce ujawniło srebrne nici
wśród ciemnobrązowych włosów do ramion.
- Przeznaczenie. Bo właśnie ta część
świata,
choć nie Tajlandia w sensie
dosłownym, połączyła nas w przeddzień
Święta
Dziękczynienia.
- Spojrzała na męża z zadziornym uśmiechem.
- Opowiedzieć im, jak to było?
- Czy mój protest kiedykolwiek cię powstrzymał? - zapytał z ciężkim
westchnieniem.
Mac miał na sobie spodnie khaki i beżowe polo. Strój ten doskonale
uwydatniał jego atletyczną budowę. Mimo
że
tak swobodny, wyglądał niemal
konserwatywnie przy zielonym, jedwabnym sarongu
żony.
- To wina mojego dziennikarskiego instynktu - odparła ze
śmiechem.
-
Nie przyjmuję do wiadomości odmownej odpowiedzi. - Przytuliła się do męża. -
Nasza historia nie dorównuje dramatyzmem zimnemu prysznicowi, który
spotkał Hanka, ani rzutowi butem, którego uniknął Pete, ale będzie w podobnym
klimacie. Kilka godzin po tym, jak się poznaliśmy, Mac wsadził mnie do
więzienia - oznajmiła spokojnie.
- To chyba nawet bardziej dramatyczne! - zawołała Dorothy.
- Zapuszkowałeś
żonę?
- westchnął Pete z rozmarzeniem. - Gdzie to jest
legalne? - dopytywał gorączkowo.
Natalie udała,
że
poprawia swoje kasztanowe włosy, kunsztownie upięte
stylową klamrą, pasującą do eleganckiego stroju. Przy okazji poczęstowała
męża całkiem solidną sójką w ramię.
-2-
R
S
Wszyscy się roześmiali, czekając na dalszy ciąg opowieści Christie i
Maca.
- Na swoją obronę mogę powiedzieć,
że
kilka godzin później wpłaciłem
kaucję. Był w końcu przedświąteczny wieczór, a ona
śpieszyła
się na autobus do
rodziny.
- Niestety, uciekł mi, więc kapitan Mac Griffin zaproponował,
że
mnie
podwiezie - dodała Christie, patrząc mężowi w oczy. - To właśnie ta podróż
sprawiła,
że
dziś jesteśmy razem, chociaż po tym, jak mnie odwiózł, nie
widzieliśmy się przez ponad rok.
W ciszy, która zapadła po jej słowach, minęła ich pusta barka, rzucając
długi cień. Była to biedniejsza kuzynka wycieczkowej
łodzi,
która przewoziła
towary. Teraz
żwawo
mknęła, pozbawiona
ładunku
po całodziennym handlu.
Kiedy steward oznajmił,
że
do Bangkoku dopłyną za godzinę, Natalie
poprosiła o dalszy ciąg opowieści
zawołała.
- Zanim ten rejs się skończy, muszę wiedzieć, za co trafiłaś do pudła! -
Christie odstawiła napój i zapatrzyła się na rzekę.
- Wszystko zaczęło się pewnego mglistego dnia w San Francisco, kiedy
zbierałam materiał do artykułu, który miał mi zapewnić przejście z krótkich,
okolicznościowych reportaży do prawdziwego dziennikarstwa...
R
S
-3-
ROZDZIAŁ PIERWSZY
San Francisco
W przeddzień
Święta
Dziękczynienia, 1971 rok
Zimna, lepka, gęstniejąca mgła na szczęście nadmiernie nie dokuczała
dwudziestojednoletniej Christie Doyle. Miała w końcu na sobie ulubioną
wzorzystą koszulę, ciepłą bieliznę, wełniane spodnie i niebieski płaszcz z
grubego materiału, który doskonale chronił przed listopadowym chłodem. Nie
przeszkadzało jej też, no, prawie nie przeszkadzało,
że
wilgotne opary osadzały
się na jej długich, prostych i lśniących włosach, skręcając je w nieopanowaną
kaskadę loków. Nie zamierzała też skarżyć się na fakt,
że
rano wybiegła ze
swojego mieszkania przy Market Street bez
śniadania.
Sytuację ratowała jedynie
połówka słodkiego batonika, którą przypadkiem odnalazła w kieszeni płaszcza.
Jedyne, co ją tak naprawdę martwiło, to dźwięk zbliżających się ciężkich
kroków, które zapowiadały ponowne nadejście Maca Griffina, kapitana sił
powietrznych,
żołnierza
i przedstawiciela wojskowej biurokracji.
Czy on naprawdę nie ma nic lepszego do roboty, niż
śledzenie
mnie z
wnętrza swojego sanktuarium, którym niewątpliwie jest dla niego punkt
przyjmowania rekrutów? - pomyślała rozgoryczona. Miała nadzieję,
że
dawno
już stracił ją z oczu we mgle. Jednak teraz nabrała podejrzeń,
że
nie tylko
widział, jak nagabywała przechodniów, ale też zobaczył,
że
dwudziestu z nich
podpisało antywojenną petycję. Uśmiechnęła się pod nosem. Dwudziestu! To go
musiało zaboleć, pomyślała z satysfakcją.
Z mlecznych kłębów mgły wyłoniła się mroczna sylwetka służbistego
kapitana w błękitnej koszuli z długimi rękawami i granatowych spodniach.
- Wciąż tu jesteś - zauważył sucho.
- Mnie też jest miło znowu cię spotkać.
R
S
-4-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin