03.Taja trzecia - O ZNICZACH.docx

(159 KB) Pobierz

 

 

TAJA TRZECIA

 

 

 

 

O ZNICZACH, BUNCIE DZIESIęCIU SYNÓW BOGA BOGÓW, ICH UPADKU

I ODRODZENIU W UMORACH-STRASZACH,

ZWANYCH ORŁAMI WELI

 

 

 

 

 

 

WEDŁUG ZINISÓW LUDU ISTÓW (AISTÓW)1 Z ROMOWEGO NAD PREGOŁĄ,

NAWęZNIKÓW PLEMIENIA OSÓW2 Z KĄTYNY OSOWSKIEJ I PODAŃ

GUŚLARZY LUDU MAZÓW Z KOŁBIELI3

 

 

 

 

 

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

SŁOWO O IŚCIE4 ZNICZÓW



- WEDŁUG KĄTYNY ISTÓW W ROMOWEM

 

ierwsze dzieci Boga Bogów narodziły się, jak wiadomo, z jego zmieszania z Nicą, której wdziękom uległ na samym początku. Na jej lędźwiach wypróbował Światłowiłt po raz pierwszy swą jurność i moc stwarzania. A że był niedoświadczony, drogo mu przyszło za tę chyżość zapłacić.

 

Światłowiłt zbliżył się do Nicy, zachwycony czernią jej długich włosów, miękką obłością jej wnętrza i otchłannością przyrodzenia. Zapłodnił ją świetlistnym istem, i od tej chwili w jej wątpiach rośli Zniczowie. A kiedy urośli już dosyć, zaczęli się dobywać na świat, a ona poczuła, że jej brzuch płonie wielkim ogniem. Wypluła ów żar z siebie i wydała dziesięciu synów. Tak narodzili się Zniczowie, którzy się stali zmazą tego świata, największym i jedynym błędem Boga Bogów.

 

Światłowiłt z siebie dał im najlepszą materię samoródczą i płomienną światłość, a Nica - co miała najlepszego: przepaścisty niebyt, czarną ciszę, gładziste nic. Srodzy i dzierżcy byli Zniczowie, bo dzieci zrodzone z wielkiej żądzy są zawsze mocarne, ale i niecni.

 

W zamiarze Boga Bogów było podzielenie świata między synów. Niecąc ich w wątpiach Nicy, dał im po cztery głównie, na własne podobieństwo, dał im wiele rąk zdolnych utrzymać w ładzie wsze rzeczy świata, które miały się zrodzić, i dał przebiegłą mądrość. Wszystko to od początku było jednak skażone nicą.

 

Jedni Znicze byli wysocy, a drudzy niżsi. Wysokim przeznaczone zostało władanie Wysokim Działem, czyli Przedniebiesiem, a tym drugim, Działem Niżnym, czyli Przedbytem złożonym z Przedziemi i Przedmorza5. Na tak pomyślanym świecie nie miało być wcale zaświatów i nie miało też być śmierci ani strachu.

 

Naweznicy6 z kątyny w Osowie, leżącej w puszczach Krainy Jezior7, powiadają, że na tamtym świecie, tak pięknym z założenia, nie było jednak miejsca dla Ludzi, których Bóg Bogów w ogóle nie zamierzał stwarzać. Ludzie powstali według nich przypadkiem, czemu nie da się zaprzeczyć, jeśli się przyjrzeć dalszemu biegowi wydarzeń.

 

ZNICZOWIE OGLĄDAJĄ PRZYSZŁY ŚWIAT

 

Od urodzenia dzieci Nica stała się nieznośna. Suszyła nieustannie głowę Światłowiłtowi, by oddał władzę synom i dla nich urządził wygodny świat, a sam osiadł na niebiesiech. Bóg Bogów tak miał dosyć tych nagabywań, że odgrodził się od Nicy uwiłtą z jasnych swych nieci Kłódzią8, która miała mu być twierdzą i ochroną, ostoją dla jego myśli. Tam przesiadywał, w owym przemyślnym zamyku, zastanawiając się nad kształtem przyszłych bytów.

 

Wreszcie, gdy jego zamysł stał się jasny, Światłowiłt zebrał Zniczów i wybrał się z nimi na przechadzkę. Szli rozległymi połaciami Pierwni, a on przystawał co kawałek i roztaczał przed synami obrazy przyszłości, i ukazywał im obszary ich władania. Zamierzał im oddać to wszystko, ale wpierw chciał ich wypróbować. Nie miał pewności, czy jego synowie będą umieli rządzić sprawiedliwie . By ich poddać próbie, opowiedział im o tym, jak zrodzi się Głąb-Gołuba, potem Strąprza-Wspóra i wreszcie Buła-Byta. Rzekł im, że tylko nad bytami widzialnego świata będą panować, zaś trzy Światłowiłtowe córy zapanują nad Działem Działów, Kirem i Żywiołami Świata.

 

Kiedy zobaczyli wyczarowane przez ojca gwiazdy, niebiosa, zorze, tęczowe mosty, skrzydlate stwory, bezkresne rzeki, tajemne bory i przedmorze, a także istoty, co miały zaludnić owe niwy, wzmogło się w nich pragnienie władania tym wszystkim. Pragnienie owo narastało gwałtownie, aż przerodziło się w chciwą żądzę, by z nikim nie dzielić przyszłego władztwa. Nie spodobało się Zniczom, że narodzą się jeszcze ich siostry. Kiedy wracali z Pierwnych Pól, miast się weselić miny mieli smętne, a głowy zwieszone. Szczególnie Miłorod, który rozsmakował się obrazie górskich połonin, zwierzyny, stad białych owiec, soczystej zieleni traw przeplecionej kępami białych stokroci, szemrzącej. kryształowej strugi, co przecinała błękitem polane, gdy mu to wszystko zniknęło sprzed oczu jak zdmuchnięte, był przygnębiony bardziej niż inni i wlókł się gdzieś z tylu. Wiedział już, że to ma się dostać nie jemu, lecz Zielwodziełowi. Równie spodobała mu się dumna dziewka w modrej sukni, co nad strugą wiła wianek ruciany i doglądając stada owiec, pięknym głosem nuciła smętną pieśń. Choć ona miała być w jego przyszłym niepodzielnym władaniu, zdawało mu się. że to zbyt mało. Żądza szeptała mu, że mógłby władać bardziej, mieć więcej - wszystko, dokładnie wszystko, co jest dookoła.

 

Kiedy stanęli znowu u wrót Kłódzi, Bóg Bogów zapytał ich o przyczynę smutku, ale oni ukryli prawdę w głębiach serc, a Miłorod nawet nie patrzył mu w oczy.

 

Lecz Światłowiłt, Prawda Prawd, Wied Wiedów, poznał ich najskrytsze pragnienia i zoczył w Miłorodzie myśl straszną, która się już była zalęgła. Nie spodobało mu się to, jednak odszedł spokojnie na spoczynek, jako że bardzo się całym tym pokazem zmęczył.

 

Zniczowie zostali ze swoimi myślami. Każdy miał w wyobrażeniu wciąż żywy obraz, który go oczarował: skalne jary Przedziemia, powolne zakola Rzeki Rzek - Pętlicy, klejnoty tysięcy Gwiazd. gorejące Słońce i srebroskrzyste, kniesiące9 Księżyce oraz wielomastne10 Łuny Niebios. A Miłorod wciąż miał przed oczami pasterkę o różanym licu, jej owce, trawę, strumień i słyszał w uszach jej śpiew, szmer wody i szum nieprzeparty ciemnego boru. Te trzy pieśni splecione niczym ruciany wieniec dziewczyny w jedną czarowną nutę11 powodowały, że gotował się w nim boski ist.

 

BUNT ZNICZÓW

 

Gdy Światłowiłt zasnął w swej alkowie, jego synowie zebrali się potajemnie na Pierwnym Polu i poczęli radzić, co by uczynić. Wszyscy myśleli o tym samym i takie same miotały nimi żądze. Podjudzali się wzajemnie, jeden przegadywał drugiego, coraz ostrzej występowali przeciw swemu Ojcu, coraz mocniejsze padały słowa, a w końcu groźby. Najbardziej zapiekły był Miłorod i wreszcie z jego ust dobyły się najcięższe zarzuty i pomysł, żeby Światłowiłta zabić. Po tych słowach zapadła najpierw cisza, bo strach położył się na nich swoim pierwszym cieniem, ale zaraz podchwycili to inni: Wiłchmur, Swarład - któremu marzył się ogień Słońca i Gwiazd, Chorłyskot - który chciał władać nie tylko piorunami i burzą, lecz i wszelką tajemnicą, Siemargł - który rozkochał się tak samo jak Miłorod w Przedziemi, Porewiłt - który rozsmakował się w kirze, i czasie, a także Czarnobił - który miał nadzieję objąć Dział Działów. Trzech pozostałych Zniczów wahało się długo. Prowgołd był zbyt prawy, Wełtomarz zbyt zajęty myślami o umorze, którym i tak nikt inny władać nie chciał, zaś Zielwodzieł czuł, że bracia chcą mu wydrzeć władanie tym, co ukochał.

 

Jednak gdy Porewiłt pokazał im tajemny klucz do pierwszych wrót Kłódzi, o którym wiedzę posiadł podglądnąwszy Światłowiłta, rozterki się skończyły.

 

Czarnobił zakrzyknął, że bez Swąta lepiej będą władać, bo mają moc samoródczą i sami uczynią to wszystko, co im już ukazał. Wystarczy, że wydobędą z niego ostatnie słowo-klucz, Dwudziestą Ósmą Taję, która otwiera cały boski zamiar - w tym władanie nieciami Kłódzi, Pierwnicą, ich matką Nicą i wszemi rzeczami, co były, są albo będą.

 

Powinni byli wiedzieć, że do istnienia pełnego Świata potrzebna jest znajomość Trzydziestu Taj i jeszcze tej jednej, Trzydziestej Pierwszej, Tai Taj, znanej tylko Jemu - Bogu Bogów. Już to świadczyło, że zamiar przerasta ich siły. Ale pewni siebie i butni, srodzy Zniczowie nie popuścili postanowili działać natychmiast.

 

Tedy Czarnobił podprowadził ich pod wrota Kłódzi, Porewiłt otworzył je tajemnym, gorejącym kluczem, co leżał zawiłty w wiechcie pod progiem, Chorłyskot pierwszy przekroczył zakazany próg i powiódł innych Zniczów za sobą. Potem, kiedy stanęli przed kolejnymi wrotami wiodącymi ku tronowi Boga Bogów, zabrakło mu odwagi. Strach coraz cięższy unosił się nad nimi z każdym krokiem stawianym w głąb zamyku Kłódzi. Dalej więc wiódł resztę Siemargł. Schodzili w dół i w głąb. Korytarz był coraz ciaśniejszy i zimniejszy, a światło w nim jaśniało coraz bardziej niebieskie. Duszność potężniejąca ścisnęła ich za piersi. Tak zbliżyli się do trzecich wrót - Wrót Alkowy. Te błękitne wrota rozwarł delikatnym tchnieniem Wiłchmur. Kiedy się otwarły, spostrzegli śpiącego w jaskrawej śnieci Boga Bogów. Dech im całkiem zaparło i chcieli się cofnąć.

 

Miłorod podniósł pierwszy rękę na Ojca. Inni rzucili się za nim chmarą i przygnietli Światłowiłta. Zdawało się, że go pokonali. Nagle, kiedy już myśleli, że zwyciężyli, Swąt błysnął oślepiającym światłem i przeistoczył się w olbrzyma Światłowołota. Ich oczom ukazał się stuczłonki Postrach - Potwór Potworów! Postrach wczepił się w nich swymi stu rękami, schwycił ich za gardziele tysiącem pazurów, zionął w ich głównie żywym ogniem ze stu paszcz, zaryczał gromem dobytym z niezliczonych otchłannych trzewi. Rzucił w nich grzmiącą zaklątwę. Zaklątwą ową odebrał im wszelką moc, wsączył na zawsze w ich serca strach, i zaklął Zniczów w gwiazdy.

 

Te były pierwszymi Gwiazdami, a było ich dziesięć - zawieszonych na Skraju Pierwnicy, blisko zamyku ich matki Nicy. A jedna z gwiazd, ta w którą zmienił się Miłorod, kapała po Przedniebiosach ognistymi łzami z tęsknoty za władaniem. Wydawało się, że wszystko wkoło się od owej Gwiazdy-Znicza zapali.

 

Wtedy przyszła do Światłowiłta Nica prosić, by się ulitował nad synami i przywrócił ich. Ale on nie chciał. Więc i ona broniąc synów rzuciła się na niego z pazurami. Chwycił ją za włosy i powlókł na Skraj Pierwni, po czym rzucił w przepaść. Zepchnięta w Pierwnicę Nica wciąż na swych włosach się Świata trzymała. Obciął jej włosy srebrnym sierpem i zrobił z nich Powłokę, a Nica spadła na zawsze z

 

Pierwni. Dlatego Powłoka nazywa się powłoką, że powstała z włosów Nicy, za które ją Swąt powlókł do Pierwnicy.

 

Tak prawią zinisi Aistów-Istów znad Pregoły.

 

UPADEK ZNICZÓW I NICY

WEDŁUG GUŚLARZY OSÓW I MAZÓW

 

Guślarze Osów wspierani przez czarowników mazowskich twierdzą, że na końcu było trochę inaczej.

 

Według nich, kiedy Światłowiłt pokonał zbuntowanych synów, kazał ich matce Nicy utkać dla nich z własnych włosów kłodę. Ściął jej te włosy osobiście srebrnym sierpem za to, że rozbudzała w synach żądzę władzy. Tak powstała Powłoka z warkocza Nicy, i w tej kłodzie uwięził Zniczów zamienionych w gwiazdy. Jedna z tych zniczy — Miłorod — iskrzyła się i kapała płomiennymi łzami z tęsknoty i żalu, i rozpalała co chwilę Przedniebiosa żywym ogniem.

 

Swąt nie miał czasu zająć się kapiącą gwiazdą. Musiał szybko wprowadzić ład, bo wszystko skłaniało się nieuchronnie ku ciemności.

 

Dokonał więc pomnożenia z Głębią wyłonioną z własnej Czeluści, stwarzając Pierwszy Dział. Z pierwszym działem narodzili się Kaukowie-Dzielni. Oddał im na służbę Ażdahy. Potem uczyn Drugi Dział mnożąc się ze Strąprzą, z której zrodzili się Kirowie i Światłogońce. Wreszcie uczynili Trzeci Dział, a w nim wyłonili się bogowie Żywiołów i bogowie Mocy.

 

Kiedy już ci wszyscy byli na świecie, i Głęzowie, i Ludzie, i uczyniona została Ziemia, Wela i Niebo, Bóg Bogów spoczął. Na znak Peruna dany błyskawicą rozpoczęło się święto trwające trzy dni i trzy noce.

 

Według guślarzy ludu Mazów w ten dzień właśnie przyszła do niego Nica prosić o łaskę dla synów. Zgodził się i odczarował ich, nadając Upadłym Bogom (Ubogom) kształt Umorów--Straszów. Każdemu jednak odrąbał tyle główni, na ile sobie ów zasłużył swoją rolą w buncie.

 

Jako że nawet Bóg Bogów nie mógł zmienić raz ustalonych Zasad Świata, a wyrok raz wydany nie mógł być odwołany, Nica musiała zająć miejsce swych synów. Wtedy właśnie została zepchnięta w Pierwnicę, i tam przebywa trzymając się pazurami Świata w czterech miejscach. Tylko jej ciemne włosy i te pazury zostały na tym świecie przylgnięte do Pierwni, i one zwą się właśnie Powłoką Niebiańską albo Najdalszym Niebem.

 

Jednemu ze Zniczów Światłowiłt nie mógł wybaczyć — Miłorodowi. Zdjąwszy go z Nieba cisnął o Ziemię z takim rozmachem, że rozpadł się ów Znicz na tysiąc tysięcy iskrzących kawałków. drobnych niczym drzazgi. Z jego ciała powstały świecące zielono robaczki świętorujańskie.

 

Guślarze Osów mówią, że z jego ciała powstały świetliki, bogunowie, którzy jako jedyni nie pochodzą z ciała żadnego potwora.

 

Jak głosi podanie, z tego powodu, że Miłorod górskie połoniny tak bardzo umiłował, w Noc Kresu robaczki świętorujańskie pokazują się najliczniej na podhalnych łąkach.

 

O UMORACH-STRASZACH CZYLI ORŁACH WELAŃSKICH

 

Dziewięciu pozostałym przy życiu Zniczom nadał Bóg Bogów razem z nową postacią nowy wierg. Dola Umorów nie jest lekka, jako że musieli ponieść karę. Od tamtej pory nieustannie krążą  między Ziemią i Welą albo między Niwami Weli a jej Nawiami, i nigdzie nie mogą ani na chwilę odpocząć. Nie wolno im dotknąć stopami ziemi. Raz jeden w roku odpoczywają, przez trzy dni Święta Wiosny, na Zimowej Gwieździe12, która leży u północnego Skraja Dali. Tam wolni się wtedy Umorom spotkać z matką Nicą. Nie mogą w tym zimnie przebywać dłużej, bo zamarzłyby na kamień.

 

Ich miano - Umory - bierze się stąd, że według nowego wiergu-przeznaczenia zadaniem upadłych bogów jest noszenie na swych grzbietach dusz zmarłych z Ziemi na Welę.

 

Nazywa się je Straszami dlatego, że kiedy się pokazują, strach pada na ludzi. Wiadomo bowiem, że w okolicy, nad którą nisko lecą, Nyja, Pani Śmierci, zaraz zbierze swe Żniwo. A gdy ich leci więcej kluczem to znak, że pomór będzie, bitwa krwawa, napad łupieżczy, susza albo inna klęska, która zbiorową śmierć przyniesie. Najgorzej, kiedy w pełnym dniu niebo nagle pokryje się czerwoną łuną, bo to zapowiada wielką zarazę. Są Straszami także dlatego, że zostały zarażone strachem przez Światłowołota Postracha i za jego przyczyną są tym, czym są. Wciąż noszą w swych piórach strach i rozsiewają go po świecie. Mówią ludzie, że gdyby nie one, nie znaliby, co to strach, i nikt by się niczego nie lękał. Jest to święta prawda. Strasze mają też straszny wygląd.

 

Nazywane są Ubogami dlatego, że to upadli bogowie, dawni Znicze, co mieli władać wszym światem.

 

Ich miano Orły Welańskie bierze się stąd, że mają wygląd wielogłowych i wieloskrzydłych obrych orłów (orłów olbrzymów13. Większość czasu spędzają krążąc nad Welą.

 

Umory-Strasze oprócz zmarłych noszą na grzbietach także dusze tych, którzy się mają narodzić.

 

Dusza taka wchodzi w jeszcze nie narodzonego, kiedy jest w łonie matki. Z chwilą, gdy człowiek przyjdzie na świat, opuściwszy owo łono, Lelij-Smęt zapala jego znicz-gwiazdę, a Makosz wpłata nieć-śnić w Baję - Materię Wszego Świat14. Wtedy też Dodola daje wierg Stworzycom - boginkom Narodzin i Przeznaczenia15, a one niosą go dziecku i wkładają pod poduszkę, przypisując tym sposobem dolę na całe życie.

 

Oprócz dusz zmarłych i rodzących się Umory noszą na swych grzbietach także samych bogów w ich wędrówkach niebieskich, kiedy przybywają oni na Ziemię lub inną Niwę Weli, albo gdy lecą na boski Zbór. Noszą też rzeczy, którymi ich bogowie obarczają, by je przekazać z Weli na Ziemię albo odwrotnie, albo między Niwami, albo z Niw do Nawi. Noszą również bogów podczas dorocznych Wielkich Bitew i Dzikich Łowów. Właśnie zaraz po Wielkiej Bitwie Wiosennego Zrównania (równonocy wiosennej) lecą na odpoczynek na Zimową Gwiazdę. W tych dniach - wielkiego święta Nowego Roku - nikt nie powinien umierać ani się rodzić. Są to dni wyjątkowo ku temu niesposobne, właśnie dlatego, że Umory nie noszą dusz. Jeżeli ktoś wtedy zemrze albo się narodzi, jego byt, wierg, źrzeb i dola będą na pewno niezwyczajne. Nie znaczy to niestety, że dobre. Osoba taka łatwo pada ofiarą Zduszów, które wcielają się w nią, zanim wejdzie w ciało prawowita dusza. Tak rodzą się na przykład Dwudusznicy16. Dusza zmarłego błąka się w tym czasie bezpańska mimo odprawienia wszelkich obrzędów i jest narażona na spotkanie ze Zduszami lub porwanie przez nie.

 

Kiedy Umory fruną nad Welą, jarzą się niczym czerwono-złote pochodnie. Nad Ziemią pojawiają się zawsze o krwistym świcie lub takimż zachodzie. Kiedy lecą, ciągną za sobą ogniste ogony długie na wiele mil. Ma to przypominać zarówno ich dawny byt Zniczów, jak i krwawą zbrodnię, jaką zamierzyli.

 

MIANA UMORÓW I ICH WYGLĄD

 

Zinisi lstów twierdzą, że wszystkie Umory maja tylko po jednej głowie. Jednakże według guślarzy Osów i Mazów z Łężan mają one po wiele głów. Światowit, jak prawią, oberwał synom po jednej albo po dwie głównie, zależnie od stopnia winy.

 

Ponieważ wymawianie dawnych imion Zniczów zostało po wsze czasy zakazane (ten zakaz z narażeniem własnym, w imię dawania świadectwa, tu łamiemy), ludzie nadali Umorom nowe miana i nimi ich zowią.

 

Chorłyskota zwą dziś Tugarinem, Wchmura Sołowiejem-Rzepiórem, Swarłada Rarogiem, Siemargła Senmurgiem, Porewiłta Ponurtem, Zielwodzieła Dziwolągiem, Prowgołda Rochwistem lub Rohatyniem, Czernobiła Biełozórem. Wełtomarza zaś Krogulcem-Skruchtem17.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin