NIEBEZPIECZNY POCALUNEK Podziekowania Chcialabym podziekowac czlonkom cudownego zespolu redakcyjnego Macmillana za ich oddanie i entuzjazm, który okazuja, wydajac moje ksiazki. Szczególnie wyrazy wdziecznosci chcialabym przekazac pracownikom dzialu sprzedazy oraz tym, z którymi mialam najscislejszy kontakt. Sa to: Ian S. Chapman, Arabella Stein, Clare Harington, Elizabeth Bond, Katie Roberts, Nadya Kooznetzoff, Morven Knowles, Ja-cqui Graham, Chris Gibson, Annie Griffiths, Mark Richmond, Liz Davis, Tess Tattesall, Mart Smith, Neil Lang, Annika Roo-jun, Fiona Carpenter, Lucy Hale, Vievienne Nelson, Michael Halden, Julie Wright, Dan Ruffino, Jeannine Fowler, Andrew Wright, David Adamson, Fiona Killeen, Gabrielle Dawwas, John Lee, John Neild, John Talbot, Kate Hales, Keith South-gate, Keren Western, Norman Taylor, Phil Tramp, Robert Ferrari, Steve Shrabsole, William Taylor Gili, Kay Charlton, Ray Theobald, Alison Muirden, Karen Schoenemann i Ray Fidler. Chcialabym równiez podziekowac Andrew Nurnbergowi oraz pracownikom Andrew Nurnberg Associates za to, ze sprzedaja moje ksiazki na calym swiecie z klasa i stylem: Beryl Cutayar, Paoli Marchese, Vicky Mark i Christinie Regan. RS. A przede wszystkim wielkie dzieki moim wiernym i oddanym czytelnikom. 1 - No, bierz! — rozkazala dziewczyna, wciskajac pistolet do rak ciemnoskórego szesnastolatka. Ten cofnal sie o krok. - Nie - odparl z nutka tlumionej paniki w glosie. - Ojciec dalby mi w dupe. Dziewczyna byla w minispódniczce i obcislej bluzce bez rekawów. Miala blada, szczurza twarz, piwne, mocno podkreslone czarnym tuszem oczy i ciemne, nierówno przyciete wlosy. Spojrzala na niego z pogarda i syknela: - Cyk, cyk, cyk, cykor! Maminsynek! - Nieprawda! - mruknal wkurzony, ze tak do niego mówi. Byl wysoki, chudy, mial duze, odstajace uszy i duze brazowe oczy. - Prawda, prawda! - szydzila. - Maminsynek! Pod wplywem naglego impulsu wyrwal jej pistolet z rak, wetknal go sobie zapasek spodni i warknal: - Zadowolona? Dziewczyna kiwnela glowa i blysnela piwnymi oczami. Miala osiemnascie lat, ale robila wrazenie starszej. - Idziemy - rzucila zdecydowanie; bylo oczywiste, kto kim rzadzi. - Dokad? - spytal, zalujac, ze nie jest dla niego troche milsza. Zawsze nim pomiatala. - Zabalowac - rzucila beztrosko. - Pojezdzic po miescie, dac sobie czadu. Wezmiemy twoja bryke. Na szesnaste urodziny ojciec kupil mu czarnego dzipa. Byl to równiez prezent z okazji ich powrotu do Los Angeles po póltorarocznym pobycie w Nowym Jorku. - Boja wiem... - burknal z wahaniem. Przypomnial sobie, ze 9 tego wieczoru mial pójsc z ojcem na wczesna kolacje z drugiej strony mysl, ze móglby z nia zabalowac, byla o wiele bardziej kuszaca. - Ale po co nam bron? - spytal. - Cyk, cyk, cyk... - Dziewczyna odwrócila sie i kolyszac biodrami, poszla w strone drzwi. Ruszyl za nia, pozerajac wzrokiem jej nogi. Znowu mial wzwód i wiedzial, ze jesli dobrze to rozegra, wieczorem nareszcie ja przeleci. Łt Lucky Santangelo Golden wstala zza olbrzymiego biurka w stylu art deco, przeciagnela sie i ziewnela. Miala za soba ciezki dzien i leciala z nóg. Jednakze nie dane jej bylo odpoczac, bo wieczorem czekala ja wielka gala w „Beverly Hilton Hotel", uroczystosc, podczas której miano uhonorowac ja jako aktywna dzialaczka i zalozycielke funduszu przeznaczonego na badania nad AIDS. Jako wlascicielka Panther Studios nalezala do osób, o których stale rozpisywala sie prasa, dlatego nie pozostawalo jej nic innego, jak tylko mile sie usmiechnac i pogodzic z losem. Rzecz w tym, ze nie lubila byc w centrum uwagi publicznej. Zeby ja choc poproszono czy spytano o zdanie, ale nie, organizatorzy imprezy postawili ja przed faktem dokonanym, uniemozliwiajac jakakolwiek dyskusje. Wziela batonik i lapczywie wgryzla sie w slodka czekolade. Nie ma to jak dawka cukru - pomyslala. Potezna dawka cukru i przetrwam nawet trzesienie ziemi. Nieustannie wracaly do niej slowa Michaela .....'.: „Jak to sie dzieje, ze w miescie bez honoru ciagle kogos honoruja?". Slusznie, Michael - pomyslala z gorzkim usmiechem. Tylko jak tego uniknac? Byla szczupla, dlugonoga kobieta o gestych, czarnych, siegajacych ramion wlosach, czarnych, opalizujacych i niebezpiecznych oczach, z pelnymi, zmyslowymi ustami i ciemno-oliwkowa cera. Egzotyczna uroda i blyskotliwa inteligencja - to wlasnie dzieki swojej inteligencji od osmiu lat z powodzeniem kierowala Panther Studios, przeksztalcajac wytwórnie w jedno z najwiekszych i najbardziej szanowanych przedsiebiorstw 10 branzy filmowej w Hollywood. Z masy scenariuszów zawsze potrafila wylowic i zatwierdzic do produkcji te najlepsze i najbardziej kasowe, a te, które wybierala do rozpowszechniania, zawsze przynosily duzy zysk. Miala do tego dryg. „Nie tylko imie przynosi ci szczescie - powtarzal jej Lennie. - Poradzisz sobie ze wszystkim". Lennie Golden, jej maz. Nie mogla o nim myslec bez usmiechu na twarzy. Lennie. Milosc jej zycia. Wysoki, przystojny, seksowny, zabawny, ale przede wszystkim bliski duchowo. Pragnela zostac z nim do konca swiata, a nawet dzien dluzej, poniewaz byli sobie przeznaczeni i po dwóch poprzednich malzenstwach nareszcie odkryla, co znaczy pelnia szczescia. On i ich dzieci - siedmioletni Gino, nazwany tak po dziadku, i cudowna Maria, która skonczyla lat osiem - byly spelnieniem jej marzen. Poza tym miala jeszcze Bobby'ego, syna niezyjacego juz Di-mitriego Stanislopoulosa, bajecznie bogatego armatora okretowego. Bobby - pietnascie lat i ponad metr osiemdziesiat wzrostu - byl taki przystojny, taki meski, tak dobrze zbudowany. Miala tez Brigette, która uwazala za swoja chrzesniaczke. Bri-gette, siostrzenica Bobby'ego, byla supermodelka i mieszkala w Nowym Jorku. Nie, zeby potrzebowala pieniedzy, poniewaz jako dziedziczka fortuny dziadka Dimitriego i tragicznie zmarlej matki Olympii, która przedawkowala narkotyki, byla jedna z najbogatszych kobiet w swiecie. Tego wieczoru po Lucky przyjezdzal Steven Berkeley, jej przyrodni brat, poniewaz Lennie byl na planie swego najnowszego filmu, romantycznej komedii, w której glówna role grala zona Stevena, Mary Lou. Od ponurej przygody sprzed kilku lat - porwano go i dlugo wieziono - Lennie, niegdys slynny komik i gwiazdor, nie wystepowal juz przed kamera, koncentrujac sie wylacznie na rezyserce i pisaniu scenariuszy. Jednakze filmu z Mary Lou, utalentowana i slynna aktorka, nie krecil dla Panther Studios. Poniewaz niektóre bulwarówki oskarzaly ich o nepotyzm, doszli z Lucky do wniosku, ze najwyzsza pora ukrócic te wredne pomówienia. „Jesli w ogóle mam ten film zrobic - powiedzial Lennie - zrobie go sam". I jak zwykle postawil na swoim. Tego wieczoru, na zakonczenie swego przemówienia, miala 11 oglosic cos, co - byla o tym przekonana - zwali wszystkich z nóg Lenniemu o tym nie powiedziala - chciala zrobic mu niespodzianke, tak samo jak wszystkim innym, i miala nadzieje, ze bedzie zadowolony. To, co zamierzala powiedziec, wiedzial tylko jej ojciec, Gino. Osiemdziesieciosiedmioletni Gino, mezczyzna wciaz dziarski, energiczny, godny nasladowania i podziwu. Uwielbiala go calym sercem; tyle razem przeszli - nie wspominajac juz o latach, kiedy sie do siebie nie odzywali. Teraz ich zazylosc, bliskosc i milosc, jakimi sie nawzajem darzyli, byly wprost legendarne i przed podjeciem waznych decyzji Lucky zawsze zwracala sie najpierw do niego. Gino byl najinteligentniejszym czlowiekiem, jakiego znala, chociaz bywalo, ze miala o nim zupelnie inne zdanie. Ich wspólne dzieje, od chwili kiedy wydal ja za syna senatora, choc skonczyla ledwie szesnascie lat, poprzez lata milczenia, kiedy to, uciekajac przed podatkami, wyjechal z Ameryki, a ona przejela jego imperium hotelowe w Las Vegas - Boze, trudno o bardziej skomplikowana przeszlosc. Gino Santangelo zawdzieczal wszystko samemu sobie: mial wladze, charyzme i powodzenie wsród kobiet. Tak, kobiety zawsze go uwielbialy. Nawet teraz potrafil je oczarowac i uwiesc. Costa, jej przyszywany wujek, opowiedzial jej kiedys o jego mlodosci. „Nazywano go Ogierem, mówil z zazdrosnym chichotem. A to dlatego, ze mógl miec kazda kobiete, jaka tylko chcial. Oczywiscie do chwili, kiedy poznal twoja biedna matke, niech biedaczka spoczywa w pokoju". Maria. Jej matka. Kobieta piekna i niewinna. Stracila ja bedac dzieckiem. Zostala brutalnie zamordowana przez bandziorów z rodziny Bonnattiego. Lucky do konca zycia nie zapomni dnia, kiedy zbiegla na dól, by ujrzec jej cialo na materacu posrodku przydomowego basenu. Miala wtedy piec lat, ale widok ten na zawsze wryl sie w jej pamiec i byl teraz równie zywy, jak w tamtej chwili. Usiadla nad basenem i dlugo patrzyla na szeroko rozrzucone rece i nogi matki. „Mamusiu..." - wyszeptala. Potem, gdy zdala sobie sprawe, ze matki juz nie ma, szept przeszedl w przerazliwy krzyk. „Mamo! Mamo! Mamo!". To makabryczne odkrycie w tak mlodym wieku odcisnelo sie 12 trwalym pietnem na jej calym pózniejszym zyciu. Gino otoczyl ich tak scislym kordonem -ja i jej brata Daria - do tego stopnia bronil ich przed swiatem zewnetrznym, ze w swoim rodzinnym domu w Bel Air czuli sie jak w wiezieniu o zaostrzonym rygorze. Kiedy w koncu wyslal ja do szkoly z internatem w Szwajcarii, natychmiast sie zbuntowala, przedzierzgnela w dzika nastolatke i wraz ze swoja najlepsza przyjaciólka Olympia Sta-nislopoulos uciekla do wilii na poludniu Francji, gdzie sialy spustoszenie i nieustannie balowaly. O tak, to byly zwariowane czasy. Po raz pierwszy w zyciu zaznala...
greki