Selene, rozdział 2.pdf

(290 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Rozdział 2
To była nieprzyjemna, spędzona w milczeniu przejażdżka. Jorge nie powiedział nic w
obecności głównego prawnika Nikolaia, Price’a Netley’a, niskiego szczupłego mężczyzny w
eleganckim ciemnoniebieskim garniturze. Netley był blondynem, przeciętnym i gładkim.
Gapił się na nogi Selene, nie próbując w żaden sposób ukryć swojego zainteresowania. Selene
zaczęła żałować że nie założyła płaszcza, nawet tego, którego dotykał Nikolai. A gdy Netley
przeniósł spojrzenie na jej piersi, poczuła ogromną ochotę by go uderzyć. Wtedy zakaszlał i
spojrzał jej w twarz, zdając sobie sprawę że go obserwowała.
– Coś ci się podoba? – Oblizała usta językiem, ot tak dla zabawy. Słodka woń perfum
i jej skóry wypełniła samochód, sprawiając że mężczyznom cholernie ciężko było myśleć. To
że był sługą Nikolaia, tylko zwiększało paskudne uczucie satysfakcji kłębiące się pod
mostkiem . No dalej, Netley. Gap się. Nie przyniesie ci to nic dobrego.
Zarumienił się, a Jorge zerknął sprawdzić co się dzieje wewnątrz auta. Wcześniej
obserwował zza szyby jak limuzyna wyjeżdżała zza krawężnika. Bijące od niego ciepło
dawało poczucie komfortu po prawej stronie. – Selene? – ton Jorge’a był ostrożny, łagodny,
ale niósł ślad niezadowolenia.
Selene wzruszyła ramionami, poprawiając się w siedzeniu i krzyżując kostki. Netley
odwrócił wzrok. Postawiła na swoim. Nie gap się na mnie w ten sposób. Nie lubię tego.
Czarna limuzyna, ta sama, którą Nikolai wysłał po nią wcześniej, jeden z nowych
hybrydowych modeli antygrawitacyjno-benzynowych, cicho przesuwała się po
niewidocznych łożyskach używanych zamiast opon. Wszystko co najlepsze i najnowsze dla
pierwotnej nadnaturalnej Mocy. Jasne skórzane wnętrze, dobrze zaopatrzony barek, i
przyciemniane szyby pomiędzy pasażerami a kierowcą.
Za pierwszym razem kiedy znalazła się w limuzynie, auto skończyło jako płonąca kula
poskręcanego metalu, a Selene ledwie zdołała uciec.
To był naprawdę piekielny bal maturalny. Grupa rewolucjonistów Gileada
postanowiła wyrazić swoje niezadowolenie z istnienia obozów dla uchodźców, przerywając
1
jedyną zabawę jaką zafundowano dzieciom, ponieważ taniec był „grzeszny”. Selene wciąż nie
była pewna czy wybrali ich grupę z powodu jej Daru, który właśnie zaczął się objawiać.
Wysadzili cały rząd podarowanych limuzyn, tych starych, które wciąż jeździły wyłącznie na
benzynie i siedemnaścioro dzieci zginęło. Inni… no cóż, szpitale w obozach dla uchodźców
nie należały do najlepszych.
Zadrżała, przypominając sobie krzyki oraz zapach palonej gumy i rozgrzanego metalu,
a medalion zrobił się cieplejszy na jej skórze. Wydawało się że dochodzi z niego strumień
Mocy, wsiąkający w jej ciało. To , było coś nowego. Czyżby rozbudziła w nim coś tego ranka
za pomocą swojej Pracy?
Selene pociągnęła za łańcuszek i wyciągnęła medalion zza koszuli, kładąc na dłoni.
Głowa lwa nic się nie zmieniła, tak samo bazgroły Nichtvrenów na rewersie. Dotknęła lwiej
głowy, przebiegając opuszkiem po krawędzi grzywy, poznając krawędź dysku. Gładka i
twarda, nieprzenikniona.
Tak jak Nikolai.
Netley wydał cichy dźwięk. Selene spojrzała na niego. Stał się biały jak kreda, z tą
drogą blond fryzurą.
– Co? – Serce podeszło jej do gardła. Wygląda jakby miał dostać ataku serca. – Co to
takiego? Netley?
Nie odpowiedział, tylko szybko wyjrzał przez okno. Jabłko Adama podskoczyło gdy
przełykał.
– Jorge?
Ale on też wyglądał przez okno. Drobny błysk potu ukazał się na jego łysej głowie.
Selene westchnęła.
– Ktoś będzie musiał powiedzieć mi co to takiego, – powiedziała w milczącej ciszy.
Po czym opuściła medalion za koszulę i ułożyła portmonetkę na kolanach, tuląc ją. Być może
nie powinna ubierać się tak oficjalnie. Dżinsy i buty przysłużyłyby się lepiej, zwłaszcza
gdyby musiała uciekać.
2
Ale jeżeli im ucieknę, Nikolai ukarze Jorge’a. Ta myśl sprawiła że Selene rozbolał
brzuch. I przez te mdłości jej skóra się zarumieniła.
Naprawdę muszę znaleźć sposób by się stąd wydostać. Musi być jakieś miejsce, gdzie
mogę żyć, nie musząc się sprzedawać, jakieś miejsce gdzie mogę pójść i gdzie nie będę
musiała być tym czym jestem.
Jasne. Gdyby uciekła z kraju, oszalałaby jak tylko moc, którą była naładowana by się
wyczerpała, a jej klątwa nie znalazła żadnego seksu do pożywienia się. Prawie do tego doszło
już wcześniej, gdy ona i Danny otrzymali nakaz opuszczenia obozu. Zdążyli na czas, tuż
zanim ustawa Mathesona weszła w życie. Selene mogła zostać złapana i wysłana do
parapsychicznego laboratorium, albo zmuszona wziąć udział w jednym z wielu programów
rządowych, stworzonych do tego by zrozumieć co wywołało Przebudzenie i jak Moc działa
teraz.
Jak bardzo Selene nienawidziła miasta, to ono trzymało ją przy życiu. Przynajmniej
bycie niewolnikiem Nikolaia pozostawiało jej dość swobody, by mogła robić to na co miała
ochotę – i powstrzymać rząd przed porwaniem jej i eksperymentami.
A ona lubiła ubierać się w ten sposób. Niemożliwym było dostać pończochy w
obozach, a obcasy? Zapomnij. Nie wspominając o jakiejkolwiek szmince.
Gapiła się niewidzącym wzrokiem za okno, i dopiero gdy Jorge dyskretnie wręczył jej
sztywną, białą chusteczkę zauważyła że znów płakała. Łzy płynęły po policzkach, śliskie i
gorące.
Dopiero co skończyła wycierać twarz, gdy limuzyna zgrabnie zatrzymała się w strefie
Zakazu Parkowania, bezpośrednio przed budynkiem Komisariatu Południowej Strony,
stabilnego prostokąta wzmocnionego kawałkami nowego plastikowo-żelaznego materiału,
którego używano obecnie do wszystkiego w mieście. Selene miała się poruszyć, ale palce
Jorge’a zamknęły się wokół jej nadgarstka. W jakiś sposób znalazł się pomiędzy nią a
drzwiami.
Medalion nagle zabłysł gorącem, ale Jorge wydawał się tego nie zauważyć. – Pozwól
mi, Selene. Proszę.
3
Selene poprawiła się na siedzeniu. Kłótnia była bezcelowa.
Jorge wysiadł, za nim Netley, i w końcu mogła prześlizgnąć się przez siedzenie oraz
wychylić z cichego kokonu limuzyny, chwytając szerokie, ciepłe ramię by się podeprzeć.
Obcasy nie były dobrym obuwiem do wysiadania z auta.
Ruszyła ku schodom prowadzącym do frontowych drzwi komisariatu, obcasy uderzały
o chodnik. Grupka ludzi stała z boku, obok vana telewizyjnego. Nic niezwykłego, obecnie
audycje policyjne stały się ulubioną rozrywką, wraz z ruszającą powojenną odbudową i
wszędzie dostępną bronią. Tak więc Selene zignorowała ich – dopóki oni jej nie zauważyli.
Nastąpiła szalona krzątanina, zakończona migającymi błyskami lamp i Jorge
przepchnął się przez gwałtownie zebrany tłum. Selene, zszokowana, zachwiała się za nim,
ręka Netley’a znalazła się wokół jej ramienia. Musieli pomylić mnie z kimś innym , pomyślała
gdy w już stała bezpieczna przy drzwiach. Spojrzała za Netley’a i wyrwała ramie z jego
uścisku. – Co to do cholery ?
– Obawiałem się tego, – odpowiedział ponuro Netley. – Powiem Bradley’owi by użył
garażu na parkingu kiedy nas odbierze. Jak długo tu będziesz, Panno Thompson?
– Nie wiem. Zależy co Jack powie. – Komisariat był pełen korytarzy wyłożonych
płytkami, pełen jaskrawych świateł, gliniarze wchodzili i wychodzili, ludzie przemieszczali
się niczym fale. Stała tam mosiężna figura Sprawiedliwości, wepchnięta w róg, jej oczy
zasłonięte przez obowiązkową mosiężną opaskę, poniżej wyrzeźbione motto po łacinie. Coś
pretensjonalnego o prawdzie, która cię wyzwala. – Netley? Co się dzieje?
Jego oczy stały się ciemne i zakłopotane. – W takim razie będę zaglądał co pół
godziny, – powiedział Netley. – Jorge?
Jorge przytaknął. Prawnik wyszedł przez szklane drzwi ku czekającej grupie
reporterów. Selene obserwowała to zadziwiona. – Na litość Boską, wiem dokąd iść, –
Zaczęła, ale Jorge już rozmawiał z sierżantem przy biurku.
Sierżant – wysoki, pulchny, wąsaty mężczyzna, którego odznaka mówiła Parker
spojrzał na Selene. Spojrzał znów, oblizał usta pozbawionym krwi językiem, i stale gapił się
na jej piersi, gdy kazał Jorge’owi iść na trzecie piętro, skręcić w prawo i znaleźć biuro 312.
4
Selene ścierpiała to w milczeniu i pozwoliła Jorge’owi odprowadzić się sprzed biurka do
windy. Nacisnął przycisk „w górę”, a Selene zerknęła niedbale w tył, by zobaczyć jak
biurowy Sierżant podnosi telefon i rozmawia z kimś gapiąc się na jej tyłek.
To było tak depresyjnie znajome, że Selene westchnęła i podążyła za łysym
mężczyzną do windy. Jej oczy były gorące i podpuchnięte od płaczu. – Jorge, co do diabła się
dzieje?
– Może po prostu im się spodobałaś? – odpowiedział udając powagę.
Więc ma poczucie humoru . Dobrze. Selene ugryzła wnętrze policzka. – Czy Nikolai
powiedziałby mi co się dzieje? – Sięgnęła w dół, chwytając okrągły uchwyt na wysokości
bioder. Jej palce zbielały.
– Prawdopodobnie tak. Musisz go zapytać. Przykro mi, Selene.
Co oznaczało „Nie mogę ci powiedzieć żadnej cholernej rzeczy, a nawet gdybym mógł,
nie zrobiłbym tego” . – Mi też. Myślałam że jesteś porządnym facetem Jorge.
Nie miał na to żadnej ciętej odzywki.
Selene mogła mu wskazać, gdzie znajdowało się biuro Detektywa Jacka Peppera, ale
nie była w nastroju by udawać przewodnika. Sierżant dał Jorge’owi prawidłowe wskazówki, i
po kilku minutach stała już w małym, zagraconym królestwie Jacka, spoglądając na znajomą
wiecznie-umierającą roślinę – wędrującego Żyda, którego Jack próbował zabić od dwóch lat –
oraz na stosy papierów.
Spojrzała na Jorge’a, którego olbrzymie ręce były założone za siebie w klasycznej
pozie ochroniarza. – Nigdzie się nie wybieram, – powiedziała beznamiętnie. – Możesz zejść
na róg na dole i przynieść mi latte, proszę? Myślę że potrzebuję kofeiny. – Ciężko było dostać
kawę po Wojnie, przynajmniej przez pierwsze kilka lat. Wciąż była warta swojej wagi w
mięsie albo złocie w obozach. Przynajmniej tak było gdy Selene odeszła.
Rozważył to. – Obiecasz że nigdzie nie pójdziesz?
Selene byłaby wściekła gdyby nie walczyła z łzami. – Daję słowo.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin