Jackson Vina - Osiemdziesiąt dni 04 - Osiemdziesiat Dni Bursztynowych (+18).pdf

(1429 KB) Pobierz
1015074058.001.png
Spis treści:
Strona redakcyjna
1. Tańcząca z niegrzecznymi chłopcami
2. Tańcząca w świetle księżyca
3. Tańcząca z kucami
4. Tańcząca z pistoletami
5. Tańcząca z kochankami
6. Samotny taniec
7. Taniec z bursztynem
8. Taniec przez cały świat
9. Taniec na Heath
10. Taniec ze śmiercią
Epilog. Ostatni taniec
Podziękowania
VINA JACKSON
Przypisy
1015074058.002.png
1
Tańcząca z niegrzecznymi chłopcami
Z awsze pociągali mnie niegrzeczni chłopcy. A gdy
dorosłam — niegrzeczni mężczyźni.
Minęło sześć miesięcy, odkąd zostawiłam Cheya i
przyjechałam do Nowego Orleanu. Kończył się grudzień, a
moje myśli wirowały jak tańczący derwisz, gdy
zastanawiałam się, jakie zrobić postanowienia noworoczne. W
jednej chwili nie miałam żadnych pomysłów, a w następnej
nie mogłam się pozbyć ich nadmiaru i emocji, które mknęły w
mojej głowie niczym ptaki niedające się schwycić. Nie
mogłam się skupić, nie mogłam się skoncentrować.
Byłam znudzona. Moje życie stało się powtarzalną
serią: taniec, jedzenie, picie, spanie, sporadyczny seks,
podróż, znów taniec, jedzenie, picie, spanie i tak dalej.
Tęskniłam za Cheyem.
Tęskniłam za niegrzecznymi mężczyznami i chłopcami.
Mimo zimy w powietrzu unosił się wilgotny i
aromatyczny żar. Gdy zabijałam czas, spacerując po wąskich,
ale pięknych uliczkach francuskiej dzielnicy, delikatny wiatr
znad pobliskiej Missisipi pieścił moje nagie ramiona. Czułam
się tak nierealnie, jakbym była postacią w czyimś śnie.
Niecały tydzień temu spędziłam Boże Narodzenie z Madame
Denoux. Spotkałam się z jej przyjaciółmi i rodziną na tarasie
jej domu po drugiej stronie jeziora. Jeden z obecnych tam
mężczyzn, jej daleki kuzyn, odwiózł mnie do miasta.
Samochód sunął po niskim moście łączącym brzegi wielkiego
jeziora Pontchartrain. Miałam wrażenie, jakbyśmy jechali po
wodzie, a gdybym wyciągnęła rękę przez otwartą szybę,
dotknęłabym mokrej powierzchni. Lśniące w oddali światła
francuskiej dzielnicy i świąteczne światełka na przybrzeżnych
domach wydawały się fatamorganą. Przespałam się z nim, ale
niestety był kiepskim kochankiem: niezdarnym i
samolubnym. Nie zostałam na śniadaniu w jego mieszkaniu
na Magazine. Przeszłam pieszo niecały kilometr przez
opuszczoną dzielnicę finansową w kierunku Canal Street,
czując głód. Jednak to nie na jedzenie miałam ochotę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin