Wolfe Gene - 3.Miecz Liktora.pdf

(1157 KB) Pobierz
1101408732.001.png
GENE WOLFE
MIECZ LIKTORA
TŁUMACZYŁ: ARKADIUSZ NAKONIECZNIK
SCAN-DAL
„Stosy ludzkich głów nikną w mglistej dali.
Ja także gasnę, więdnę jak kwiaty na łące.
Lecz w ukochanych książkach i zabawach dzieci,
Powstanę znowu z martwych, by zakrzyknąć: słońce!”
Osip Mandelsztam
ROZDZIAŁ 1
MISTRZ W DOMU ŁAŃCUCHÓW
- Włosy przesiąkły mi tym zapachem, Severianie - poskarżyła się Dorcas. - Kilka razy wchodziłam
pod wodną kaskadę w tym ciepłym kamiennym pokoju - nie wiem, czy pomieszczenia przeznaczone
dla mężczyzn są urządzone w taki sam sposób - i zawsze, kiedy spod niej wychodziłam, słyszałam, że
rozmawiają o mnie. Ciebie nazywały czarnym rzeźnikiem i obrzucały cię wieloma innymi
wyzwiskami, których nie chcę powtarzać.
- Nie ma w tym nic dziwnego - odparłem. - Prawdopodobnie jesteś pierwszą nową osobą, która
zjawiła się tam od wielu miesięcy, w związku z czym jest całkiem naturalne, że wzbudziłaś
zainteresowanie, a te nieliczne kobiety, które wiedzą, kim jesteś, chciały zaimponować innym,
opowiadając wymyślone naprędce historie. Jeżeli o mnie chodzi, to już do tego przywykłem. W
czasie naszej wędrówki ty także z pewnością spotykałaś się z takim zachowaniem.
- Rzeczywiście - przyznała, po czym usiadła na parapecie otworu strzelniczego. W
rozciągającym się pod nami mieście zapłonęły lampy zawieszone przed niezliczonymi sklepikami,
wypełniając dolinę Acis żółtą poświatą podobną do tej, jaką roztaczają wokół siebie rozwinięte
żonkile, ale Dorcas nie zwróciła na to uwagi.
- Teraz rozumiesz, dlaczego prawa konfraterni nie zezwalają mi bym wziął sobie żonę, chociaż ja
jestem gotów je złamać, jak już wielokrotnie ci powtarzałem, za każdym razem, kiedy pragnęłaś to
ode mnie usłyszeć.
- Chcesz powiedzieć, że byłoby dla mnie lepiej, gdybym mieszkała osobno i odwiedzała cię tylko raz
albo dwa w tygodniu lub też czekała, kiedy ty zechcesz to uczynić?
- Zazwyczaj tak właśnie się robi. Kobiety, które dzisiaj o nas rozmawiały, prędzej czy później
zrozumieją, że one, lub też ich synowie albo mężowie, pewnego dnia mogą trafić w moje ręce.
- Nie rozumiesz, że to nie ma żadnego znaczenia? Chodzi o to, że...
Dorcas umilkła, a kiedy przez dłuższą chwilę żadne z nas nie odezwało się ani słowem, wstała i
złożywszy ręce za plecami zaczęła przechadzać się po pokoju. Wzbudziło to mój niepokój, gdyż
nigdy do tej pory tak się nie zachowywała.
- W takim razie, o co chodzi? - zapytałem.
- O to, że wówczas jeszcze nie była to prawda, teraz zaś już nią jest.
- Czyniłem użytek ze Sztuki wszędzie, gdzie tylko nadarzała się sposobność.
Wykonywałem wyroki sądów w miasteczkach i wioskach. Wielokrotnie obserwowałaś mnie z okna,
choć nigdy nie chciałaś wmieszać się w tłum, czemu zresztą wcale się nie dziwię.
- Nie patrzyłam - odparła.
- Ale ja cię widziałem.
- Byłeś tak bardzo pochłonięty tym, co robisz, że nie mogłeś zobaczyć, jak odwracam głowę albo
zasłaniam oczy. Zazwyczaj przyglądałam ci się, kiedy wskakiwałeś na szafot i wówczas machałam
do ciebie. Wspaniale wyglądałeś, dumny i prosty jak twój miecz. Byłeś też uczciwy w tym, co robisz.
Pamiętam, jak kiedyś na szafot wyszedł razem z tobą jakiś urzędnik i staliście tam we czwórkę: ty,
on, skazaniec i mnich. Tylko ty miałeś uczciwą twarz.
- Wątpię, czy mogłaś ją widzieć, gdyż z pewnością była zakryta maską.
- Nie musiałam jej widzieć, Severianie. Przecież dobrze wiem, jak wyglądasz.
- Czy teraz wyglądam inaczej?
- Nie - przyznała niechętnie - ale ja byłam tam, na dole. Widziałam ludzi przykutych łańcuchami do
ścian tuneli. Kiedy dziś wieczorem położymy się do naszego miękkiego łoża, będziemy spali nad ich
głowami. Powiadasz, że ilu ich tam jest?
- Około tysiąca sześciuset. Naprawdę uważasz, że odzyskaliby wolność, gdybym ich nie pilnował?
Nie zapominaj, że byli już tam, kiedy przybyliśmy do miasta.
Dorcas odwróciła się ode mnie, a jej ramionami wstrząsnął dreszcz.
- Te tunele przywodzą mi na myśl masowy grób...
- I słusznie - odparłem. - Archont mógłby ich uwolnić, ale kto wskrzesiłby tych, którym odebrali
życie? Ty chyba nigdy nikogo nie straciłaś, prawda?
Nie odpowiedziała.
- Zapytaj żony, matki i siostry ludzi, których ciała za sprawą tych więźniów zgniły gdzieś w górach,
czy Abdiesus powinien wypuścić więźniów na wolność.
- Wystarczy, że zapytałam o to samą siebie - odparła Dorcas i zdmuchnęła świecę.
***
Thrax przypomina zakrzywione ostrze wbite w serce gór. Leży w przewężeniu doliny Acis i pnie się
w górę rzeki aż do Zamku Acies. Harena, panteon oraz inne reprezentacyjne budowle zajmują płaski
teren między zamkiem a murem (zwanym Capulusem), który przegradza wąską dolinę w jej niżej
położonej części. Prywatne budynki wspinają się po stromych zboczach, wiele z nich zostało
wykutych w skałach; stąd właśnie wziął się jeden z licznych przydomków Thraxu - Miasto
Bezokiennych Pokoi.
Dobrobyt miasto zawdzięcza swemu położeniu na początku żeglownego odcinka rzeki.
Właśnie tutaj wszystkie towary wysyłane w górę Acis (niektóre z nich pokonały już dziewięć
dziesiątych biegu Gyoll, zanim dotarły do mniejszej rzeki, być może stanowiącej prawdziwe źródło
wielkiej Gyoll) przeładowuje się na grzbiety jucznych zwierząt.
***
I na odwrót: wodzowie górskich plemion oraz wielcy posiadacze ziemscy, którzy pragną
wyekspediować zboże i wełnę do miast położonych daleko na południu, zwożą towary do miasta, by
załadować je na łodzie poniżej katarakty ryczącej pod łukowym sklepieniem przelewu
wybudowanego pod Zamkiem Acies.
Jak zawsze, kiedy władza próbuje podporządkować sobie niespokojny obszar, główną troską jej
przedstawiciela, czyli archonta, staje się egzekwowanie decyzji wymiaru sprawiedliwości. Po to
właśnie, by narzucić swoją wolę tym spośród żyjących poza murami miasta, którzy chętnie by się jej
sprzeciwili, ma do dyspozycji siedem szwadronów dimarchów dowodzonych przez siedmiu
oficerów. Sąd zbiera się co miesiąc, w okresie między pierwszą kwadrą księżyca a pełnią, jego
obrady zaś zaczynają się codziennie wraz z drugą poranną wachtą i trwają tak długo, aż zostaną
rozpatrzone wszystkie sprawy przewidziane na ten dzień. Jako główny wykonawca wyroków
musiałem uczestniczyć w każdej sesji, tak by archont miał
pewność, że jego decyzje nie ulegną zniekształceniu, a tym samym skazańcy nie otrzymają
łagodniejszej bądź też bardziej surowej kary, niż to było w jego zamiarze. Jego celem było również
sprawowanie ścisłej kontroli nad funkcjonowaniem Vinculi, w której przebywali więźniowie.
Oznaczało to, że moim udziałem stała się odpowiedzialność zbliżona do tej, jaka spoczywała w
naszej Cytadeli na barkach mistrza Gurloesa - przy zachowaniu właściwych proporcji, ma się
rozumieć - i przez pierwszych kilka tygodni pobytu w Thraksie jej ciężar dawał
mi się mocno we znaki.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin