Kruszynski Zbigniew - Na ladach i morzach.rtf

(1759 KB) Pobierz
Kruszy?ski Zbigniew

Zbigniew Kruszyński

 

 

 

 

 

NA LĄDACH I MORZACH

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Copyright © Zbigniew Kruszyński 1998

 

 

Spis treści

Na lądach i morzach

Errata

Ruptura cordis

Jan i Anna

Lekcje

Sektor

Emporium

Żebracy

Suweniry

ln Dichters Lande

 

 

 

Na lądach i morzach

 

Przeciwnie do kierunku jazdy. Dalej niż czterdzieści centymetrów od krawężnika. Bliżej niż

dziesięć metrów od przejścia dla pieszych. W zatoce dla autobusów. W obrębie przystanku. Na

miejscu przekreślonym, zwanym też kopertą. Wzdłuż innego pojazdu, który nie jest rowerem ani

też motocyklem, ale bez przyczepy. W obrębie znaku zakazu. W strefie. Z jednym kołem

wychodzącym poza zaznaczony prostokąt. Przy wyjeździe z posesji, na zakręcie, blokując

wytyczony żółtą linią dojazd. Parkowali, jak chcieli, z pogwałceniem przepisów, łamiąc niekiedy kilka zakazów naraz.

Wychodziłem przed ósmą, ubrany do pogody. Niestety, bywało, zmieniała się nagle, bez

uprzedzenia, jak wysoko w górach. Rano świeciło słońce, tak że zostawiałem zawieszoną na krześle przy biurku marynarkę, a już koło południa zbierały się chmury, najpierw niewinne, białe, a potem ciemniejące, jakby ktoś ryż przyprószył cynamonem. Wtedy wiedziałem już, bez zadzierania

głowy, że spadnie deszcz, przelotny, ale dokuczliwy, kwaśny i brudny, wszędzie na asfalcie

zostawiający tęczujące plamy. Trzeba było uważać, by nie zostać oblanym przez kierowców

pędzących na złamanie karku, co nieraz mi się przytrafiało, mimo że z zasady bardziej interesuje mnie pojazd już zaparkowany. Przeczekiwałem deszcz na zadaszonych przystankach, wysepkach

tramwajowych, w morzu błota, tramwaj przesuwał swój ociekający kadłub. Potem znów

wychodziło słońce i znaki zakazu, przemyte, zyskiwały nowy blask.

Mój rewir obejmuje Rynek (łatwiejszy, pozbawiony ruchu kołowego teren), biegnące od

niego uliczki o nazwach związanych z innymi zawodami, potem odchodząc Szewską w stronę

mostów, Planty z idącymi wzdłuż alei parkingami, nabrzeże i niewielki skwer, gdzie zakaz nie

dotyczy pierwszych piętnastu minut (łamany nagminnie przez interesantów podjeżdżających na tyły poczty, łudzących się, że załatwią sprawę przez kwadrans).

Tam najczęściej przysiadam na ławce, wpisuję rejestracje do rubryk pod właściwą godziną.

Czekam, obserwuję, notuję nieprawidłowości, których nie brak, tak że jeszcze się nie zdarzyło, by notes wystarczał mi na dłużej niż tydzień. Przechodnie, niczego nie podejrzewający, przechodzą mimo. Przede mną rozciąga się uporządkowane miasto, z wieżami kościołów do modlitw, z

kominem ciepłowni odprowadzającej energię rurami, które w zimie zaznaczą trawnik nie

zamarzającym pasem, z dźwigiem, który zastygł na chwilę, zanim spuści ładunek. Nadlatują

gołębie w mylnym przekonaniu, że jestem ich karmicielem. Zaczepia mnie, sądząc, że znalazł

rozmówcę, emeryt. Nie odpowiadam, prowadzę obserwację.

Ruch nasila się krótko przed dwunastą. Zajęta bywa już większość miejsc, gdzie parking

 

dozwolony jest przez kwadrans. Odliczam czas, minuta po minucie, od nowa dla każdego

podjeżdżającego auta, jakby wskazówki ścigały się w sztafecie. Zdarza się, że ktoś zdąży w

przepisowym kwadransie i mógłbym go wykreślić, zostawić samemu sobie, ale wiem z

doświadczenia, że wcześniej czy później wróci, i takich ujmuję tylko warunkowo w nawias.

Niekiedy ktoś przybiega w piętnastej minucie i nie wiadomo, jak to zakwalifikować, bo

balansuje na granicy przepisów i wykroczeń. Takie przypadki traktuję na ogół liberalnie. Bywa jednak, że ktoś stara się mnie oszukać: parkuje, wraca niby w wyznaczonym czasie, wsiada, ale wcale nie myśli się oddalać, zostaje w samochodzie, potem znów wysiada, sądząc, że czas mu

będzie się liczył od nowa. Nic z tego, złotko, czas się kumuluje.

Są tacy, którzy parking mylą z poczekalnią i nie opuszczają pojazdów w ogóle. Wyciągają

gazetę, niedbale ją wertują, wielokrotnie wracając na tę samą stronę. Siedzą, czekają umówieni, sądząc, że są przed czasem, ale nie, ten płynie nieubłaganie. Ziewają, nudzą się, nic si...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin