Singh Nalini - Łowca Gildii 04 - Ostrze Archanioła.pdf

(1670 KB) Pobierz
Tłumaczenie:
Em3A, Smok_z
Korekta:
Perunia
Strona 1 z 366
981218100.001.png
Smok_z rozdziały: 1,5,10,15,20,25,30,36
Em3A
rozdziały: 2-4,6-9,11-14,16-19,21-24,
26-29,31-35,37,38
Spis rozdziałów:
Rozdział 20
str. 190
Rozdział 1
str. 4
Rozdział 21
str. 199
Rozdział 2
str. 13
Rozdział 22
str. 209
Rozdział 3
str. 23
Rozdział 23
str. 218
Rozdział 4
str. 33
Rozdział 24
str. 228
Rozdział 5
str. 44
Rozdział 25
str. 236
Rozdział 6
str. 54
Rozdział 26
str. 246
Rozdział 7
str. 64
Rozdział 27
str. 256
Rozdział 8
str. 74
Rozdział 28
str. 265
Rozdział 9
str. 84
Rozdział 29
str. 275
Rozdział 10
str. 94
Rozdział 30
str. 285
Rozdział 11
str. 103
Rozdział 31
str.294
Rozdział 12
str. 113
Rozdział 32
str.305
Rozdział 13
str. 123
Rozdział 33
str.313
Rozdział 14
str. 132
Rozdział 34
str.324
Rozdział 15
str. 142
Rozdział 35
str.334
Rozdział 16
str. 152
Rozdział 36
str.343
Rozdział 17
str. 162
Rozdział 37
str.351
Rozdział 18
str. 171
Rozdział 38
str.362
Rozdział 19
str. 180
Strona 2 z 366
Przed Isis
-Papo! Papo!
- Um, Misho. – Chwycił rozbrykane ciało swojego syna, kiedy mały chłopiec upadł
na nierówną wiejską dróżkę i posadził Mishę na swoim, zbrązowiałym, pokrytym bliznami
i umięśnionym od pracy w polu ramieniu, powiedział – Co mama dawała ci do jedzenia?
Pocieszny chichot, jego syn czuł się bezpiecznie, wiedząc, że ojciec go nie upuści.
- Masz dla mnie coś słodkiego?
- Zgłodniałem w drodze do domu – drażnił go. – Obawiam się, że wszystko zjadłem.
Brwi Mishy zmarszczyły się, jego ciemne oczy przybrały zamyślony wyraz ... wtedy
roześmiał się znów, gromkim i głębokim śmiechem, jak na tak małego chłopca.
- Papo! – Zaczął zaglądać do kieszeni w koszuli ojca, wydał okrzyk triumfu, kiedy
znalazł małą zawiniętą paczuszkę.
Uśmiechając się na radość syna, rozejrzał się i zobaczył ją w drzwiach. Swoją żonę.
Z ich małą córeczką na rękach. Ścisnęło mu serce, niemal boleśnie. Czasem myślał,
że powinien wstydzić się, kochać tak bardzo żonę i dzieci, aż do czasu, kiedy odwiedziny
na targu stały się rzadkością ... ale nie mógł przekonać siebie, aby w to uwierzyć.
Kiedy inni mężczyźni żalili się na swoje żony, on po prostu się uśmiechał i myślał
o kobiecie o skośnych oczach i szerokich ustach, czekającej na niego. Ingrede nie nawidziła
swoich ust, chciała mieć mały łuk jak żona ich sąsiada, on jednak kochał jej uśmiech,
jej przekrzywione zęby i sposób w jaki zaczynała seplenić, kiedy rozmawiał z nią po zbyt wielu
piwach uwarzonych przez syna sąsiada.
Odłożył torbę na próg, ujął jej policzek w dłoń.
- Witaj, żono.
- Tęskniłam Dmitri.
Strona 3 z 366
Rozdział 1
Kucając na betonowym molo, oświetlonym tylko przez migocące żółte światło latarni,
stojącej parę stóp dalej, Dmitri przechylił ku sobie odciętą głowę, trzymał ją za mokre włosy,
nie kłopocząc się rękawiczkami. Elena, pomyślał, nie pochwaliłaby takiego naruszenia zasad
śledztwa, ale łowczyni była obecnie w Japonii i nie powinna wrócić w ciągu najbliższych
trzech dni.
Głowa ofiary była oddzielona od jeszcze nieznalezionego ciała uderzeniami,
prawdopodobnie małym toporkiem. Nie była to czysta robota, ale wystarczyła. Skóra,
która wydawała się być raczej różowa albo biała za życia, była nabrzmiała i rozmiękczona
od wody, ale rzeka nie miała dość czasu, aby zdegradować ją do szlamu.
- Miałem nadzieję – powiedział do niebieskoskrzydłego anioła, stojącego po drugiej
stronie makabrycznego znaleziska – na spokojne kilka tygodni.
Ponowne pojawienie się archanielicy Caliane, uważanej za martwą przez ponad
millenium, wstrząsnęło zarówno populacją aniołów jak i wampirów. Śmiertelnicy także coś
wyczuwali, ale nie mieli pojęcia o nadzwyczajnej zmianie w strukturze sił Kadry Dziesięciu,
archaniołów rządzących światem.
Ponieważ Caliane nie było po prostu stara, była starożytna.
- Spokój by cię zanudził – powiedział Illium, bawiąc się cienkim srebrnym ostrzem.
Przybył poprzedniego dnia, mając poprzedzić powrót Raphaela i Eleny z Japonii, wyglądał
nie najgorzej, jak na uprowadzonego i uwikłanego w walkę pomiędzy archaniołami.
Dmitri poczuł, jak wykrzywiają mu się usta. Niestety, anioł z niebieskimi,
przechodzącymi w srebro skrzydłami i złotymi oczami miał rację. Dmitri nie uległ jeszcze
znużeniu, które ogarnęło tak wielu nieśmiertelnych, z prostego powodu, że nigdy nie stał
w miejscu. Oczywiście, niektórzy mogli powiedzieć, że posunął się za daleko w innym
kierunku, w towarzystwo tych, którzy żyją tylko dla przeszywającej przyjemności krwi i bólu,
każde inne uczucie odbierając niewyraźnie.
Strona 4 z 366
Ta myśl powinna go zainteresować. To nie tak ... przykuła jego uwagę. Jednak jego
nieuchronne stoczenie się w kuszącą ciemnorubinową ciemność nie miało nic wspólnego
z obecną sytuacją.
- Zaczęły mu wyrastać kły. – Małe, niedojrzałe kły były prawie przezroczyste. – Nie był
jednym z naszych. – Dmitri znał imię i twarz każdego wampira żyjące w Nowym Jorku i jego
okolicach. – Ani nie pasuje do opisu żadnego Przemienionego, który by zaginął w dalszej
okolicy.
Illium balansował swoimi ostrzem na czubku palca, żółte światło latarni odbiło się
od niego z nieoczekiwanym skrzeniem koloru, zanim zaczął znów się nim bawić pomiędzy
palcami.
- Mógł należeć do kogoś innego, starał się uciec od Kontraktu i wpadł w kłopoty.
Zawsze zdarzali się idioci, którzy starali wykręcić się od swojej części umowy, stu lat
służby aniołom w zamian za dar prawie nieśmiertelności. To było bardzo prawdopodobne.
Chociaż dlaczego wampir chciałby przybyć do Nowego Jorku, domu archanioła i potężnej
Gildii Łowców, mającej za cel tropienie tych, którzy zdecydowali się uciec, było trudne
do wytłumaczenia.
- Więzy rodzinne – powiedział Illium, jakby czytał w myślach Dmitriego. – Tak młode
wampiry mają skłonności do pozostawania w związku ze swoimi śmiertelnymi korzeniami.
Dmitri myślał o zawalonej i wypalonej skorupie domu, który odwiedzał dzień po dniu,
noc po nocy, aż po wielu latach nie pozostał żaden ślad po stojącym w tym miejscu budynku.
Pozostała tylko ziemia, pokryta dzikimi kwiatami, była Dmitriego, zawsze pozostanie jego.
- Za długo ze sobą pracujemy, Niebieski Dzwoneczku – powiedział, jego myśli błąkały
się po tym omiatanym wiatrem polu, na którym tańczył kiedyś z roześmianą kobietą, podczas
gdy jasnooki chłopiec klaskał.
- Też tak mówię – odpowiedział Illium – ale Raphael nie chce się ciebie pozbywać. –
Srebrne ostrze błyskało coraz szybciej. – Co sądzisz o tatuażu?
Podnosząc się, Dmitri odwrócił głowę w inną stronę. Tatuaż znajdował się na górze
lewego policzka – czarne znaki przypominały litery pisane cyrylicą, splecione w trzy wijące
Strona 5 z 366
Zgłoś jeśli naruszono regulamin