Paweł „DarkAraghel” Rejdak
♦
Oko Węża
Opowieści z Borgaanu tom I
Nad doliną Andanu królował amarantowy zmierzch. Słoneczny żar powoli dogasał, rozlewając na zachodzie kałuże purpury i granatu. Jeszcze nim zapadły ciemności, nad Borgaanem zapłonęły rozsypane gwiazdy, a srebrzysty księżycowy sierp zalśnił wysoko pośród nich.
Wieczorny wiatr omiatał ciepłem urodziwą twarz, rozdmuchując jasne włosy. Nivia, okuta w pancerz smoczego rycerza, spoglądała na artyzm matki natury z nieskrywanym zachwytem. Jako Smoczy Lansjer z bractwa Czarnej Orchidei przybyła tutaj, na południowy archipelag, by chronić morskie terytoria Imperium przed zakusami Sułtanatu i barbarzyńskimi najazdami piratów. Jednak dziś wieczór wbijała w niebiosa swe daktylowe oczy i pełna podziwu chłonęła teatr, jakim było nadejście zmierzchu i nastanie nocy. Zawsze była wrażliwa, a teraz, kiedy jej serce płonęło z miłości, emocje wprost targały całym jej jestestwem. Spokój i piękno natury roztaczały aurę wzniosłego majestatu.
Choć dowodziła chorągwią blisko stu kamiennych smoków i mogła wymazać z annałów niejedną piracką legendę, to tak naprawdę nie rwała się do tego, by walczyć. Po części dlatego, że nie było z kim. Od kilku lat na Diabelskim Jęzorze – jak nazywano ten archipelag wysp – było bardzo spokojnie. Poza tym w pewnym stanie nawet rycerzom nie wypada walczyć. Nivia była bowiem brzemienna. Biorąc pod uwagę to, że była kobietą rasy ludzkiej, jej zachowanie zaskakiwało – była w ósmym miesiącu ciąży, a wyglądała i poruszała się tak, jakby kompletnie jej to nie dotyczyło.
Ktoś zbliżył się do niej, nie wzbudzając uwagi. Stanął tuż za nią, a silne, choć delikatne dłonie zakryły jej oczy.
Drgnęła lekko zaskoczona.
– Ile jeszcze zajdzie słońc, zanim powiesz, że mnie ...
dziku40