RD Panstwa rozbiorcze.doc

(50 KB) Pobierz

Roman Dmowski

 

PAŃSTWA ROZBIORCZE JAKO TEREN POLITYKI POLSKIEJ

(Przegląd Wszechpolski, styczeń 1904)

 

Jeżeli stanowisko społeczeństwa polskiego w trzech zaborach wobec państw rozbiorczych i ich rządów jest sprawą pierwszej wagi dla naszej narodowej przyszłości, to jednak nie zamyka ono w sobie całej polityki pol­skiej, która posiada i w samej Polsce i poza jej grani­cami rozległe pola działania. Nie mówimy tu o wewnętrz­nej pracy twórczej, która, rozwijając się równolegle z akcją polityczną i będąc konieczną towarzyszką wszel­kiej zdrowej polityki, sama właściwie do polityki nie należy. Mówimy o polityce w ściślejszem tego słowa, znaczeniu, w którem oznacza ona - że pozwolimy so­bie użyć dość wąskiego określenia - organizację walki o interesy zbiorowe narodu, państwa, czy też oddziel­nych grup społecznych. Główny teren polityki polskiej na gruncie własnego kraju stanowi ustosunkowanie interesów rozmaitych grup społecznych z jednej strony, z drugiej zaś stosunek do żywiołów obcoplemiennych na obszarze polskim zamieszkałych. Polityka polska, wszakże nie kończy się na granicach Polski i przyłącze­nie jej ziem do trzech państw uczyniło trzy odłamy na­szego narodu częściami składowemi trzech organizacyj państwowych, zmuszonemi przez to samo do odgrywa­nia pewnej roli w polityce Rosji, Prus i Austrji. Wy­rzekanie się tej roli i tego wpływu, abstynencja od polityki rosyjskiej, pruskiej i austrjackiej byłaby dowodem krótkowidztwa i poczucia swej bezsilności. Wobec tego, że losy naszego narodu przedewszystkiem od rozwoju naszych sił, a następnie od losów tych trzech państw zależą, czynna interwencja na polu ich polityki jest dla nas logiczną koniecznością, a nie może się przed nią zwłaszcza cofać stronnictwo, które, jak opiewa nasz program, “bierze za punkt wyjścia swej działalności istniejące stosunki i układ prawno-państwowy”.

Przez długi czas mogło się zdawać, że dla stron­nictwa demokratyczno-narodowego polityka polska za­myka się w walce z rządami na gruncie polskim, w wy­sunięciu na pierwszy plan pod względem społeczno-politycznym interesów ludu, wreszcie, jak to się dało czuć ostatniemi czasy, w odpornem stanowisku wzglę­dem pretensyj żywiołów obcoplemiennych na gruncie polskim. Mogło się zdawać, że sprawy trzech państw rozbiorczych, o ile nie dotyczą bezpośrednio Polaków, nie interesują nas wcale, a nawet, że jesteśmy zdecydo­wanymi przeciwnikami interwencji polskiej w tych spra­wach, przynajmniej na gruncie państwa rosyjskiego, gdzieśmy zawsze stanowczo zwalczali poszukiwanie po­litycznego oparcia w Rosji, zarówno ze strony żywiołów radykalnych, jak “umiarkowanych”.

W istocie rzeczy sprawy państw rozbiorczych poza granicami ziem polskich przez długi czas stosunkowo mało nas zajmowały. I nawet nie byłby dalekim od prawdy ten, ktoby nas oskarżył, żeśmy byli zwolennika­mi abstynencji w tym względzie.

Dlaczego?...

Polityka w naszych oczach jest taką dobrą walką, jak formalna wojna: tu i tam zmagają się siły materjalne i moralne narodów, z tą różnicą, że w akcji politycz­nej nie posługujemy się bezpośrednio karabinami i armatami. Tylko ta polityka może mieć silę, plan konsekwent­ny i widoki powodzenia, poza którą stoi armja, gotowa każdej chwili poprzeć zabiegi polityczne, armja, jeżeli nie w postaci pewnej cyfry dobrze uzbrojonego i zao­patrzonego wojska, to przynajmniej w postaci silnej, zorganizowanej opinji społeczeństwa, które nie cofnie się przed energicznem nawet poparciem swych polity­ków, łącząc się z nimi bezwzględnie w dążeniach.

Myśmy tej armji dotychczas nie mieli. Po roku 63 społeczeństwo nasze popadło w chorobliwy zanik aspiracyj, w apatję, przygnębienie, mające źródło w poczuciu swej bezsilności. Politycy nasi nie posiadali wiary w siły narodu, mieli świadomość zupełną, że ich naród w żad­nej śmielszej akcji nie poprze, i sami o takiej akcji nie myśleli, bo w warunkach podobnych ludzie śmielsi na arenę polityczną nie występują. Wytworzyła się polityka polska taka, jaka mogła w danych warunkach istnieć, polityka, szukająca obcych a przyjaznych sił, na którychby się mogła oprzeć: w Austrji stojąca przy tronie i rządzie i oddająca się bezwzględnie na ich usługi w celu zaskarbienia sobie bezwzględnego poparcia; w Prusiech oparta o katolików niemieckich, jeżeli nie brać pod uwagę krótkotrwałej próby naśladowania sto­sunków austrjackich, pozyskania łask monarchy i po­godzenia się z rządem; w Rosji wreszcie wobec całko­witej niemożności znalezienia jakichkolwiek objawów życzliwości po stronie rosyjskiej zapanowała abstynencja od wszelkiej polityki. I tu w końcu za przykładem Ga­licji zaczęto robić próby polityki wiernopoddańczej, szukać oparcia u tronu i rządu, próby zakończone zupełnem bankructwem. Z drugiej strony żywioły rady­kalne, organizujące się pod hasłami rewolucyjnemi, wy­kazały również niewiarę w siły narodu i nie różnią się pod tym względem od stańczyków galicyjskich, ultramontanów poznańskich, wreszcie od późniejszych war­szawskich ugodowców. I one stawiały sobie programy, szukające oparcia u obcych, uzależniające ściśle ruch polski od rewolucji rosyjskiej lub socjalnej demokracji niemieckiej.

Świeży prąd narodowy, którego w polityce jesteś­my przedstawicielami, musiał postawić sobie za pierwsze zadanie - uniezależnienie polityki polskiej od wszelkich wpływów zewnętrznych i nadanie jej samodzielności, która na własnej sile się opiera.

To naczelne zadanie samo już wykreśliło kierunek rozwoju naszej polityce.

Musiała się ta polityka zacząć od pracy u podstaw nad uświadamianiem i szeregowaniem sił narodowych, nad formowaniem tej armji, która musi stać za wszelką zdrową i silną akcją polityczną. Widzimy też, że nowy prąd narodowy objawia się przedewszystkiem w zwro­cie do ludu, w pracy nad jego oświatą, z początku na­wet bez wszelkiej domieszki propagandy politycznej. Zdrowy instynkt dyktował przedstawicielom nowego prą­du narodowego, że siła narodu leży w ludzie, że bez oświaty i narodowego uświadomienia tego ludu niema mowy o podźwignięciu narodu. Stąd też przedewszyst­kiem pochodzi zdecydowany, silnie zaznaczony charakter demokratyczny nowoczesnego ruchu narodowego, stąd danie interesom ludu pierwszego miejsca w programie społecznym.

Pierwszym ściśle politycznym wyrazem nowego prądu musiało być określenie stanowiska względem państw rozbiorczych i ich rządów. Czując za sobą ro­dzące się i szeregujące nowe siły narodowe i czerpiąc stąd wiarę w przyszłość, nowy prąd miał odwagę stwier­dzenia oczywistego faktu, na który inne żywioły uparcie zamykały oczy, mianowicie, że stosunek państw rozbiórczych i mających w nich władzę żywiołów państwowych do naszego narodu jest “stosunkiem nieustannej walki, w której strona przeciwna dąży różnorodnemi środkami do uszczuplenia liczebnego naszej narodowości, do ob­niżenia jej kulturalnego i ekonomicznego zubożenia”, i z tego faktu wyciągnął narzucający się sam wniosek, że pierwszem naszem zadaniem jest zorganizowanie sił własnych i skierowanie ich do walki o narodowe prawa i interesy.

Zdawałoby się, że nic niema łatwiejszego, jak prze­konać inteligentny ogół o prawdzie i logiczności powyż­szej formuły. Doświadczenie okazało, że to było właśnie najtrudniejszem. Pokolenie wychowane w atmosferze apatji i zwątpienia broniło się wszelkiemi siłami przed uznaniem faktu, że celem naszych wrogów jest ostatecz­na eksterminacja, że niema cienia nadziei na ich łaskę, że jedyną drogą jest walka, a jedyny ratunek we włas­nych siłach. Nie wierzyło ono w siły narodu i do walki nie miało ochoty. Z drugiej strony zakrzepnięcie w sta­rych koncepcjach i polityczna ignorancja nie pozwalały mu zrozumieć, na czem ta walka ma polegać. Znało ono jedną tylko formę walki - walkę w polu, z bronią w ręku, powstanie, którego świeża pamięć dreszczem grozy wszystkich przejmowała. O walce politycznej, o tej walce codziennej, która broni wytrwale każdej piędzi ziemi, każdej instytucji narodowej, każdej duszy polskiej przed znieprawieniem, która wydziera wrogowi po kawałku to, co już był zagarnął - o takiej walce nie miało ono pojęcia. Wszelkie też organizowanie sił na­rodowych do walki z rządem rozumiało ono jako przy­gotowywanie nowego powstania. I oto pomimo całej oczywistości stwierdzonego przez nowy kierunek stosun­ku państw rozbiorczych do naszego narodu, pomimo ca­łej logiczności wyciągniętego stąd wniosku o potrzebie walki z państwem i jego rządem, trzeba było rozpocząć o ten pogląd zaciętą kampanję we własnem społeczeń­stwie, kampanję zaostrzającą się z roku na rok, wobec coraz ściślejszego szeregowania się przeciwników naro­dowego ruchu. Po kilkunastu latach z początku cichej, potem coraz głośniejszej walki, po okresie, w ciągu któ­rego skład społeczeństwa odświeżył się przez wejście w życie nowych pokoleń, nowy duch ze sobą wnoszą­cych, stronnictwo demokratyczno-narodowe zdołało wy­sunąć się na pierwszy plan polskiego życia publicznego, jako siła zorganizowana, działająca według ściśle sfor­mułowanego programu i oparta o dość silną w społeczeństwie opinję. Kampanja lat kilkunastu o samodziel­ność polityki naszej wobec rządów, o przeciwstawienie energicznej akcji z naszej strony ich polityce ekstermi­nacyjnej - nie została uwieńczona ostatecznem zwy­cięstwem, ale doprowadziła do tego, że zasadnicza idea kierunku demokratyczno-narodowego zdobyła pierwsze miejsce w politycznych pojęciach naszego społeczeństwa i dziś już nie podlega prawie wątpliwości, że w krótkim czasie będzie ona ideą przewodnią całej naszej polityki narodowej.

Z chwilą, kiedy żywiołowy rozwój społeczny i po­lityczny naszego narodu z jednej strony, z drugiej zaś świadoma praca ludzi nowego pokolenia i nowego kie­runku doprowadziły do wytworzenia w społeczeństwie naszem pewnego poczucia własnej siły i pochodzącego stąd dążenia do samoistności w narodowej polityce, kiedy oparte na tem dążeniu społeczeństwa, na jego co­raz silniejszej opinji stronnictwo demokratyczno-narodo­we zaczyna się nawewnątrz społeczeństwa czuć panem położenia, znikać musi dawna jego jednostronność, po­chodząca z konieczności walki o podstawy programu, z potrzeby uzyskania przedewszystkiem dla nich w kraju prawa obywatelstwa. Sam wzrost wpływu stronnictwa zmusza je do ujmowania w swe ręce kierownictwa po­lityką narodową na wszystkich polach. Wprawdzie re­prezentacja tej polityki nie do niego dziś należy, ale faktycznie decydujący wpływ na jej rozwój już ono po­siada i najważniejsze zmiany, jakie w tej polityce zaszły ostatniemi czasy, odbyły się w jego duchu.

Z konieczności skutkiem wewnętrznej ewolucji po­litycznej społeczeństwa i pod bezpośrednim wpływem narodowego stronnictwa musi się przekształcić cała na­sza polityka na terenie państw rozbiorczych tak, jak się już w znacznej mierze przekształcił stosunek społeczeń­stwa do panujących rządów. Zmiana w tym kierunku już się rozpoczęła.

Najwyraźniej wystąpiła ona w dzielnicy najdalej posuniętej w politycznym rozwoju pod względem uświa­domienia narodowego mas społecznych i organizacji na­rodowej opinji.

Cała polityka nowszej doby w zaborze pruskim oparta była o sojusz z centrum katolickiem, sojusz tak ścisły, że Polacy w parlamencie i sejmie występowali niemal w charakterze frakcji stronnictwa katolickiego. Sojusz ten dziś został zerwany, a zerwania tego doko­nano przedewszystkiem na Górnym Śląsku, uważanym za niepodzielny teren wpływu katolików niemieckich. Przeprowadzili je wbrew silnemu oporowi dotychczaso­wych polityków polskich ludzie nowi, przedstawiciele kierunku demokratyczno-narodowego, którzy tam rozwi­nęli energiczną działalność. Niewolnicza zależność od katolików niemieckich, dająca Polakom względną przy­jaźń i oparcie ostatnich w Rzeszy, odbierała jednocześnie polityce polskiej siłę i samoistność, powstrzymując ją w rozwoju tam, gdzie wchodziła ona katolikom niemiec­kim w drogę i krępując ją w swobodnem zawieraniu sojuszów i kompromisów z wrogami stronnictwa centrum, np. z socjalistami. To też na obecne zerwanie z centrum patrzeć należy jako na początek nowego okresu polity­ki polskiej na terenie państwa niemieckiego, okresu samoistności, opartej o własną siłę narodową, o siłę nie dwóch prowincyj, ale całego żywiołu polskiego w pań­stwie, oraz kierującej się w wyborze taktyki, w zawie­raniu sojuszów i kompromisów wyłącznie interesem narodowym polskim.

Niestety jednolitość narodowa państwa niemieckiego, w którem Polacy stanowią jedyną poważniejszą liczeb­nie narodową grupę, przeciwstawiającą się Niemcom, niezmiernie zacieśnia pole naszej polityki, uniemożliwia­jąc nakreślenie dla niej jakiegokolwiek szerszego i śmiel­szego planu. Musi się ona zamykać w skromnych wystą­pieniach, w których może liczyć na poparcie opozycyj­nych grup niemieckich, czekając na rzadką chwilę, kiedy rozpołowienie opinji niemieckiej i głosów w parlamencie pozwoli głosom polskim odegrać rolę drobnego ciężarka, przechylającego szalę na tę lub ową stronę. Poza tem musi patrzeć cierpliwie na złowrogie prawa wyjątkowe, przeciw nam stanowione, ześrodkowując swe siły na pracy wewnętrznej wśród zagrożonego w swym bycie społe­czeństwa.

Inna rzecz w państwie austrjackiem. Niejednolitość narodowa jego od samego początku ery konstytucyjnej przeznaczała Polakom doniosłą rolę w życiu politycznem monarchji, tem ważniejszą, im bardziej się zaostrzał z jednej strony spór czesko-niemiecki, z drugiej zaś an­tagonizm między obu połowami monarchji. Ze stano­wiska swego wszakże żywioł polski w tym względzie należycie nie skorzystał: nie zdobył się on na samoistną akcję polityczną, usiłując utrzymać się w roli stronnic­twa, popierającego wszelki rząd i korzystającego wzamian za to z jego przychylności. Polityka polska w Austrji, tak często wychwalana i stawiana za przy­kład innym dzielnicom polskim, jest w gruncie rzeczy bardzo smutnym przykładem polityki, która, mając nad­zwyczaj sprzyjające warunki zewnętrzne, nie umiała się zdobyć na siłę i samoistność, nie umiała nawet wejść na drogę, na której tę siłę i samoistność stopniowo się zdobywa, ale przeciwnie przybrała taki kierunek, w któ­rym bardzo prędko musiała się zdegenerować. Dziś wobec kryzysu austrjackiego, a właściwie austro-węgier­skiego, kiedy instynkt samozachowawczy nakazuje każ­demu żywiołowi składowemu państwa z największą bacznością śledzić rozwój wypadków i posiadać plan akcji na wszelkie możliwości obliczonej, polityka nasza wykazuje zupełne krótkowidztwo, bezplanowość, brak wszelkich aspiracyj, całe swe zadanie widząc w normowaniu swego stosunku do rządu, który jutro może przestać istnieć, oraz na obronie dzisiejszych podstaw orga­nizacji państwa, które pojutrze może być przewrócone do góry nogami.

Ten brak siły i samoistności, a w czasach ostatnich i wszelkiego planu w polityce polskiej na terenie austrjackim ma parę głębszych przyczyn. Pierwsza z nich - to poczucie słabości swego społeczeństwa i niewiara w możność oparcia się o nie w akcji politycznej. Ta nie­wiara przedewszystkiem kazała szukać oparcia nazewnątrz, uzależnić się od rządu. Do tego samego prowa­dził kastowy charakter polityki polskiej, która dążyła do zapewnienia szlachcie wyłącznego wpływu na losy kraju, a tem samem nietylko nie szukała ścisłego związku ze społeczeństwem, nie starała się oprzeć na jego opinji, lecz przeciwnie, stawiała jak największe przeszkody roz­wojowi politycznemu własnego społeczeństwa. Niemałą wreszcie rolę odegrał niski poziom poczucia narodowego w tej dzielnicy, pozwalający w polityce spychać ciągle na ostatni plan potrzeby kraju, interesy narodu, a dający pierwsze miejsce interesom stronnictw koteryj, rodzin, wreszcie wybijających się jednostek.

Nowy prąd narodowy, zjawiając się w tej dzielnicy, nie mógł zacząć od powiedzenia swego słowa w polityce austrjackiej. Jego zadaniem było zmienić przedewszyst­kiem same podstawy polityki, obudzić i zorganizować w kraju siły, na którychby się samoistna polityka naro­dowa oprzeć mogła.

Jeżeli elementarna praca u podstaw, praca nad lu­dem, nad obudzeniem go do życia politycznego i narodowem uświadomieniem poprowadzona została zrazu przez żywioły, nie zdające sobie należycie sprawy z za­dań tej pracy i wahające się między budzeniem w ludzie przywiązania do oderwanych ideałów narodowych a ścią­ganiem go w praktyce na grunt antynarodowych dążeń, to w następstwie, gdy czysty prąd narodowy w robocie politycznej w całej pełni się ujawnił, wytworzona przez poprzednią robotę anarchja politycznych pojęć zaczyna prędko ustępować, a na jej miejsce rozwija się zdrowa opinja narodowa, wypowiadająca się coraz silniej w ży­ciu kraju. Pod wpływem tego nawet w sferze konserwatywnej zaczynają się zjawiać politycy, dążący do zor­ganizowania opinji, do oparcia się o nią, do zyskania przez to możności poprowadzenia silnej, niezależnej od zewnętrznych wpływów akcji politycznej polskiej. Po­nieważ wszakże oparcie się o opinję szerokich mas na­daje samo przez się polityce charakter demokratyczny, przeto polityka prawdziwie narodowa w chwili obecnej, niezależnie od tego, skąd wychodzi, musi być jednocześ­nie polityką demokratyczną. Działanie nowego prądu narodowego na gruncie żywiołowego rozwoju społeczeń­stwa przygotowuje grunt pod organizację silnego, opartego o masy społeczne, o opinję narodową stronnictwa demokratyczno-narodowego, które prędzej czy później ujmie ster polityki krajowej. Organizowanie tego stron­nictwa już zostało rozpoczęte i niewątpliwie w najbliż­szej przyszłości szybkim pójdzie krokiem.

Dążenie do samoistności w polityce, do oparcia się w niej o opinję oraz do liczenia się wyłącznie z in­teresem narodu i potrzebami kraju daje się czuć coraz silniej nawet w stanowisku przedstawicieli obecnych stronnictw względem rządu. Pod naciskiem opinji w po­lityce polskiej coraz częściej przejawia się pewna nieza­leżność, a zaznaczenie się jej w ostatnim Sejmie, jakkol­wiek przyszło dosyć ciężko, było jednak wcale nie dwu­znaczne. W chwili obecnej ewolucja polityczna w społeczeń­stwie galicyjskiem postępuje bardzo szybko i niewątpliwie w niedalekiej przyszłości doprowadzi ona do zupełnego przeobrażenia fizjognomji politycznej społeczeństwa. Jed­nym zaś z najpierwszych skutków przewagi pierwiastku narodowego w naszej polityce będzie zmiana naszego po­stępowania na terenie austrjackim, gdzie Polacy wystąpią jako żywioł czynny, świadomy swej drogi, kierujący się wyłącznie interesem narodowym polskim, walczący o jak najsilniejszy wpływ w monarchji, zużytkowujący go do przekształcenia ustroju państwa w sposób odpowiadający interesom narodowym polskim i potrzebom Galicji, sprzymierzający się dla swych celów z żywiołami, mającemi najwięcej wspólnego z nami w swych dążeniach.

Zdobycie się na taką politykę jest pożyteczne we wszelkich warunkach, ale w obecnych warunkach austrjackich jest ono nadzwyczaj pilnem, bo wobec szybkiego rozwoju kryzysu austrjackiego, przy charakte­rze naszej obecnej polityki, jest zupełnie możli­we, że losy monarchji i zasadnicze zmiany w jej ustroju będą zadecydowane właściwie bez udziału Polaków.

Podobne, zdaje się, położenie zaczyna się powoli wytwarzać w Rosji.

Jakkolwiek państwo rosyjskie imponuje dziś swą potęgą i konsekwentnym rozwojem swej polityki, to kry­zys wewnętrzny, jaki się w życiu jego coraz wyraźniej zaznacza, może w niedalekiej przyszłości przygotować zmiany, otwierające żywiołowi polskiemu nowe zupełnie widnokręgi polityczne.

Stanowisko Polaków wobec państwa rosyjskiego, wobec jego spraw wewnętrznych i zewnętrznej polityki jest o wiele więcej skomplikowane, aniżeli wobec Nie­miec lub Austrji. Zabory pruski i austrjacki - to właściwie tylko wielkie prowincje oderwane od Polski, podczas gdy główny obszar kraju, główny pień narodu należy do Rosji. Prędkich widoków oderwania się od Rosji nie mamy, a nawet, gdybyśmy je dziś mieli, trudnoby nam było w danej chwili przeprowadzić naszą wschodnią granicę. Wśród rozległych ziem zaboru ro­syjskiego mamy dziś rdzennie polskie Królestwo, nie­zupełnie jeszcze złączone z Rosją pod względem prawno-politycznym; mamy dalej katolicką Litwę z ogrom­nym odsetkiem ludności polskiej i z niepodlegającymi rusyfikacji Litwinami, a więc kraj, co do którego można powiedzieć, że jeżeli nie jest czysto polskim, to nie jest ani trochę rosyjskim i mamy wszelkie dane po temu, że zachowa on łączność polityczną i cywilizacyjną z na­mi, przedstawiając jako kraj z ludnością mieszaną roz­ległe pole życia i pracy polskiej; mamy dalej sprawosławioną część Litwy i Białoruś z ludnością bierną pod względem politycznym i kulturalnym, kraj, w którym skutkiem praw wyjątkowych nie jesteśmy silni, ale po­mimo to jesteśmy w nim pierwszym elementem cywili­zacyjnym, jedynym zdolnym do twórczej pracy; mamy kraje południowe, ruskie, których większa część jest polską w tym stopniu, co Litwa, a których dalsze, po­łudniowe kresy na równi ze znaczną częścią Białej Rusi już się prawie zupełnie wymknęły z pod wpływu pol­skiego. Ziemie polskie zaboru rosyjskiego przedstawiają dziś wszelkie możliwe stopnie polskości i jeżeli zejdzie­my z gruntu praw historycznych, będziemy musieli się zgodzić, że dość znaczna część ich już do nas nie nale­ży. Ścisła granica między polskim Zachodem a rosyj­skim Wschodem zatraciła się - między nami a Rosją wytworzył się szeroki pas ziemi do nikogo cywiliza­cyjnie nie należącej, ziemi, na której dwa wrogie sobie wpływy ścierają się, przeznaczonej dla tego, kto ją bę­dzie zdolny cywilizacyjnie podbić.

Między nami a Rosją niema również wyraźnej gra­nicy geograficznej, co sprawia, że rywalizacja między dwoma narodami i dwiema cywilizacjami musi trwać nieprzerwanie do bardzo dalekiej przyszłości.

Z drugiej strony kierunek rozwoju ekonomicznego, jaki nadała Królestwu Polskiemu przynależność do pań­stwa carów, sprawił, że dziś pod względem przemysło­wym i handlowym jesteśmy w znacznej mierze z tem państwem związani, od niego i od jego losów uzależnie­ni. Jakkolwiek zyski ciągnione stąd przez nasz kraj są pod pewnemi względami bardzo wątpliwe, a w przy­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin