Dom Nocy 7; Wypalona - P.C. Cast, Kristin Cast.txt

(1153 KB) Pobierz
 P.C. CAST, KRISTIN CAST - WYPALONA

 
Rozdział 1

Kalona

Kalona podniósł ręce. Nie zawahał się. Nie było absolutnie żadnych wątpliwości w jego umyśle, aby to zrobić. On nie pozwoliłby niczemu albo nikomu wejść sobie w drogę, a ten ludzki chłopak stanął pomiędzy nim, a tym czego pragnął. Właściwie nie chciał zabić chłopca, ale też nie specjalnie chciał go żywego. To była po prostu konieczność. Nie poczuł wyrzutów sumienia czy żalu. Co było normalne od czasów, w których upadł od tamtego czasu czuł bardzo mało. Więc, obojętny, skrzydlaty, nieśmiertelny skręcił kark chłopca i tym samym położył kres jego życiu.
„Nie!”
Ból, to jedno słowo zamroziło serce Kalony. Rzucił martwe ciało chłopca i odwrócił się, by spojrzeć na Zoey gnającą na niego. Ich oczy się spotkały. W jej była rozpacz i nienawiść. W jego niemożliwość wyparcia się tego, co zrobił. Starał się sformułować słowa, które sprawią, że będzie w stanie zrozumieć i wybaczyć mu. Ale nic nie mógł powiedzieć, aby zmienić to co widziała, a nawet gdyby mógł naprawić niemożliwe, nie było czasu.
Zoey rzuciła pełną moc ducha na niego.
Trafiło w nieśmiertelnego, uderzyła go siła, która wykraczała poza cielesną. Duch był jego istotą, jego podstawowym żywiołem, który dostarczał mu energii przez wieki, i który był zawsze najbardziej przyjemny, ale również potężny. Atak Zoey przypalił go. Wybiło go z taką siłą, że przerzuciło go przez olbrzymią kamienną ścianę, która oddzielała wyspę wampirów od Zatoki Weneckiej. Pochłonęła go lodowata woda, dusząc go. Na chwilę ból w Kalonie był tak ogromny, że nie mógł go zwalczyć. Może powinien odpuścić w tej beznadziejnej walce o życie i to byłby koniec. Może jeszcze raz powinien pozwolić jej, by go pokonała. Ale po mniej niż uderzenie serca pomimo swoich myśli, poczuł to. Dusza Zoey rozerwała się na strzępy i to było tak prawdziwie jak był jego upadek, jej dusza opuściła ten świat.
Ta wiedza zraniła go bardziej niż jej cios przeciwko niemu. 
Nie Zoey! On nigdy nie chciał zrobić jej krzywdy. Nawet mimo wszystkich intryg Neferet, mimo wszystkich manipulacji i planów Tsi Sgili, trzymał się mocno tego, mimo wszystko będzie wykorzystywał swoje ogromne moce, by utrzymywać Zoey bezpieczną, bo ostatecznie ona była najbliższej Nyks w tej rzeczywistości, ale była jedynym wyjściem dla niego.
Walcząc, by dojść do siebie po ataku Zoey, Kalona podniósł swoje masywne ciało ponad fale i uświadomił sobie prawdę. Przez niego duch Zoey odszedł, co oznaczało, że mogła umrzeć. Z pierwszym oddechem powietrza wydał bolesny krzyk rozpaczy powtarzając jej ostatnie słowo „Nie!”
Czy on naprawdę wierzył, że od czasu swojego upadku nie miał uczuć? Był głupcem i złem, tak wielkim złem. Emocje zmaltretowały go, kiedy odlatywał poszarpany nad linią wody ze zranioną duszą, był wściekły na siebie, słaby, a jego dusza krwawiła. W rozmazanej, smolistej wizji patrzył na lagunę, a przez zmrużone oczy zobaczył światła zwiastujące ląd. Nigdy tam nie doleci. Musi dolecieć do pałacu. Nie miał żadnego wyboru. Używając ostatnich zapasów swoich sił, skrzydła Kalony uderzyły w lodowate powietrze, podnosząc go nad ścianę, gdzie przywarł do zamarzniętej ziemi.
Nie wiedział jak długo leżał tam, w zimnej, ciemnej, straconej nocy, kiedy uczucia przejęły jego zachwianą duszę. Gdzieś w głębi jego umysłu zrozumiał powiązanie tego, co mu się przytrafiło. Upadł ponownie, tym razem był to bardziej upadek duszy niż ciała, chociaż jego ciało także nie chciało spełniać jego rozkazów. 
Poczuł jej obecność zanim przemówiła. Było tak między nimi od początku, czy tego chcieli, czy nie - po prostu wyczuwali siebie.   
„Pozwoliłeś Starkowi, by był świadkiem twojego zabójstwa chłopaka!” Głos Neferet był bardziej zimny niż morze zimą.
Kalona odwrócił tak głowę, aby móc zobaczyć więcej niż czubek jej szpilek. Spojrzał na nią mrugając, bo ledwie widział.
„Wypadek,” odnalazł ponownie swój głos i udało mu się chrapliwym szeptem powiedzieć „Zoey nie powinno tam być.”
„Wypadki są niedopuszczalne i w ogóle nie przejmuję się, że ona tam była. Tak naprawdę rezultat tego, że ona to zobaczyła jest raczej wygodny.”
„Wiesz o tym, że jej dusza się roztrzaskała?” Kalona nienawidził nienaturalnego osłabienia jego głosu i dziwnego letargu w jego organizmie prawie tak jak nie cierpiał wpływu lodowatej urody Neferet na niego.
 „Wyobrażam sobie, że większość wampirów na wyspie to wie. Jak zwykle duch Zoey nie był cicho przy tym rozłączeniu. Zastanawiam się jednak jak wiele wampirów poczuło wielkie uderzenie, które rzuciła na ciebie przed odejściem.” Neferet stuknęła w swoją brodę jednym długim paznokciem kontemplacyjnie.
Kalona nie odzywał się, miał trudności skoncentrować się i zebrać w całość jego poszarpaną i roztrzaskaną duszę, ale ziemia, do której przylegało jego ciało była zbyt prawdziwa, nie miał siły, by nakarmić jego duszę pozostałością Otherworld przepływającą w nim.
„Nie wydaje mi się, by którykolwiek coś poczuł.” Neferet kontynuowała swoim zimnym, najbardziej wyrachowanym głosem. „Żaden z nich nie jest połączony z Ciemnością, czy z tobą tak jak ja jestem. Czy nie jest tak, kochanie?”
„Wyłącznie my jesteśmy tak połączeni.” Kalona powiedział, jednak niespodziewanie pragnął, aby jego słowa nie były prawdą.
„Rzeczywiście…” powiedziała wciąż rozproszona myślami. Po czym oczy Neferet się rozszerzyły, kiedy doszła do niej nowa myśl „Długo zastanawiałam się, jak to się stało, że A-yi udało się ciebie zranić, tak fizycznie mocnego nieśmiertelnego, dostatecznie mocno, aby te śmieszne wiedźmy Cherokee mogły cię schwytać w pułapkę. Jak sądzę Mała Zoey właśnie dostarczyła mi na to odpowiedź, którą ty tak starannie zatajałeś przede mną. Twoje ciało może być uszkodzone, ale jedynie przez ducha. Czy to nie fascynujące?”
„Wyleczę się.” Włożył tyle siły ile to było możliwe w swój głos. „Wracajmy na Capri i do zamku. Weź mnie na dach, bym miał tak blisko do nieba jak to możliwe, a ja odzyskam siły.” 
„Wyobrażam sobie, że tak. Ale mam inne plany odnośnie ciebie, kochanie.” Neferet podniosła ramiona przytulając go. Kiedy kontynuowała mówienie zaczęła wić swoimi długimi palcami w powietrzu, tworząc skomplikowane wzory, takie jak pająk tkający swoją pajęczynę. „Nigdy więcej nie pozwolę Zoey przeszkadzać nam.”
„Roztrzaskanie ducha jest wyrokiem śmierci. Zoey nie jest dużej zagrożeniem dla nas.” Powiedział ze znawstwem w oczach Kalona, przyglądając się Neferet. Przyciągała marowatą czerń, którą on znał już za dobrze. Sam spędził życie walcząc z ciemnością, zanim przyjął tę zimną moc. To pulsowało i mrugało poufale, niespodziewanie pomiędzy jej palcami. Ona nie powinna móc rozkazywać tak namacalnie ciemności. Ta myśl płynęła jak echo śmierci przez jego zmęczony umysł. Kapłanka nie powinna mieć takiej potęgi.
Ale Neferet już nie jest kapłanką. Ona wzrosła poza granice tej roli już jakiś czas temu, a teraz nie miała żadnego problemu z kontrolowaniem wijącej się czerni wyczarowanej przez nią.
Ona staje się nieśmiertelna, Kalona uświadomił sobie, a strach dołączył do żalu, rozpaczy i gniewu, które już wrzały wewnątrz upadłego wojownika Nyks.
„Można by pomyśleć, że to będzie wyrok śmierci.” Neferet mówiła spokojnie kiedy wyciągała coraz więcej atramentowych nici z siebie. „Ale Zoey ma strasznie kłopotliwą umiejętność przeżywania. Tym razem mam zamiar upewnić się, że umrze.”
„Dusza Zoey ma także umiejętność odradzania się.” Powiedział z determinacją, drażniąc Neferet próbującą rzucić swój czar. 
„Więc ja ją będę niszczyć ciągle!” koncentracja Neferet tylko zwiększała się wraz z gniewem przywołanym przez jego słowa. Jej czerń kręciła się intensywnie, wiła się powiększając swoją potęgę wokół niej. 
„Neferet.” Starał się dotrzeć do niej używając jej imienia. „Czy ty naprawdę rozumiesz czym jest to, czemu próbujesz rozkazywać?”
Ich oczy spotkały się ze sobą po raz pierwszy, Kalona dostrzegł szkarłatną plamę gnieżdżącą się w ciemnościach jej oczu „Oczywiście, niższe istoty nazywają to złem.”
„Nie jestem istotą niższą i też to nazywam złem.”
„Ach, nie było tak przez wieki.” Jej śmiech był wściekły „Wydaje się jednak, że ostatnio żyłeś zbyt długo śladami swojej przeszłości zamiast upajać się piękną mocą ciemności teraźniejszej. Wiem kto jest za to winny.”
Z olbrzymim wysiłkiem Kalona zmusił się do obrania pozycji siedzącej.
„Nie. Nie chce, byś się ruszał.” Neferet skinęła jednym palcem na niego po czym ciemna nić wiła się obok jego szyi, docisnęła i szarpnęła go ponownie w kierunku ziemi. 
„Czego ty chcesz ode mnie?” wychrypiał.
„Chce, abyś śledził ducha Zoey w Otherworld i nie był faktycznie żadnym z jej przyjaciół.” Uśmiechnęła się szyderczo „Udaj się do niej, by zapobiec ponownemu połączeniu się jej duszy z ciałem”
Nieoczekiwanie nieśmiertelny zaczął się trząść. „Zostałem wygnany przez Nyks z jej świata. Nie mogę iść tam po Zoey.”
„Och jesteś w błędzie kochanie. Zrozum, ty zawsze myślisz zbyt dosłownie. Nyks wyrzuciła cię - upadłeś - nie możesz powrócić. Wierzyłeś w to przez wieki. Cóż dosłownie nie możesz.” Westchnęła dramatycznie, kiedy on wpatrywał się w nią obojętnie. „Twoje cudowne ciało zostało wygnane to wszystko. Ale czy Nyks wspominała coś na temat nieśmiertelnej duszy?”
„Ona nie musiała tego mówić. Jeśli dusza jest zbyt długo od ciała wtedy ciało umiera.”
„Ale twoje ciało nie jest śmiertelne, co oznacza, że może być oddzielona na czas nieokreślony od duszy, bez umierania.”
Kalona walczył, aby ukryć przerażenie wywołane przez jej słowa, wypełniające jego twarz. „To prawda, że nie mogę umrzeć, ale to nie znaczy, że jestem niezniszczalny, jeśli mój duch opuści na długo moje ciało.” Mogę zestarzeć się… oszaleć… stać się nigdy nieumierającą powłoką … Te możliwości wirowały przez jego umysł.
Neferet wzruszyła ramionami „W takim razie musisz się pospieszyć, byś mógł wrócić do swojego cudownego nieśmiertelnego ciała, zanim zostanie nieodwra...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin