Szecsi Noemi - Ugrofińska wampirzyca.pdf

(664 KB) Pobierz
907813114.001.png
Noemi Szecsi
Ugrofińska wampirzyca
Tytuł oryginału węgierskiego FINNUGOR VAMPIR
Krwawa bajka na sześcioro bohaterów, pięć głosów i dwoje aktorów
Słowo wstępu do czytelnika
Po trudnościach związanych z wydaniem moich wielce mądrych i pouczających bajek
o zwierzętach gotowa byłam zaprzedać duszę, byle tylko ktoś opublikował moje dzieło.
Dziś nie mam już duszy, umarłam wiosną zeszłego roku, od tamtej pory, podobnie jak
moja babka, żywię się ludzką krwią.
Uznałam jednak, że jeśli napiszę bajkę o własnej śmierci, być może wywoła ona
pewne zainteresowanie.
Jeśli chodzi o moją wiarygodność, nie należy mieć żadnych wątpliwości, gdyż od
początku do końca kłamię. Jak twierdzą niektórzy, jedynym sposobem wyrażenia prawdy są
kłamstwa. Ja jednak sądzę, że rzeczywistość jest w sumie nieciekawa.
I mimo wszystko ta bajka jest historią prawdziwą.
Z poważaniem
Jerne V.A
Część pierwsza
I.
Właściwie mogłabym powiedzieć, że moja babka jest kosmopolitką, bywała bowiem
w różnych stronach świata i w każdym kraju od razu czuła się jak u siebie. Ale czy kogoś, kto
ma kubek do mycia zębów z napisem”Okrojone Węgry to nie kraj, Wielkie Węgry to raj”,
można nazwać obywatelem świata? A babka taki właśnie posiada. Używa go do płukania
zakrwawionych ust, kiedy przychodzi do domu bladym świtem, po udanej nocy. Czasami
budzę się, słysząc, jak gulgoce.
Tak zdarzyło się i tego poranka. Jeszcze w negliżu dowlokłam się do łazienki. Było
piętnaście po piątej. Babka akurat rozpakowywała swe piękne kształty z przybranej specjalnie
na tę okazję doskonałości. Bo wciąż jest piękna, niczym świeżo odrestaurowana porcelanowa
lalka. Jedwabna mała czarna sfrunęła z jej szczupłego ciała, ale babka nawet bez tego
błyszczała, natomiast ja beznadziejnie sterczałam obok w rozciągniętej bawełnianej piżamie,
którą wkładałam tylko dlatego, że jesienne noce były już chłodne, a sezon grzewczy jeszcze
się nie zaczął.
- Późno wróciłaś, babciu - zauważyłam.
- A, tak. O mały włos nie pękłam. Ten dzisiejszy facet to była totalna porażka.
Musiałam użyć wszelkich odcieni mowy ciała, żeby zrozumiał, o co mi chodzi. Mieszkał
gdzieś na przedmieściu; gdy skończyłam, godzinę musiałam czekać na taksówkę. Patrzyłam,
jak się wykrwawia. A zaraz potem wyzionął ducha.
- Oszczędź mi szczegółów. - Czasami na samą myśl okrwi robi mi się słabo. Mdli
mnie. Oczyma duszy widzę otwarte rany, niemal czuję, jak sączy się ze mnie krew.
Opadam z sił.
- Teraz się krzywisz, ale i ty pokochasz kiedyś ten smak.
- Mam nadzieję, babciu.
Być może brzmi to dziwnie, że ktoś taki jak ja bezczelnie nazywa ową femme
/atak”babcią”, ale po pierwsze, nasze pokrewieństwo jest faktem, a po drugie, babka nosiła
już ponad trzydzieści trzy różne imiona i do żadnego z nich nie jest szczególnie przywiązana,
natomiast jej
„babcierzyństwo” jest czymś niekwestionowanym. A tak ciągle by mi się myliło, czy
aktualnie nazywa się Lilith, Lamia, a może Empusa.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin