Lekcja histerii klasycznej.doc

(33 KB) Pobierz

Lekcja histerii klasycznej

Czasem wydarzenia tragiczne dają szansę na zmianę głęboką i poważną. To prawda, że większości tych szans nie dostrzega się lub wykorzystuje się je w sposób głupi i bezsensowny, nie znaczy to jednak, że trzeba takie szanse lekceważyć. Przykładem źle wykorzystanej szansy był ruch budowlany po II wojnie światowej. Centra wielu miast europejskich, a nieraz i całe miasta zostały zniszczone, ich tworzona przez wieki zabudowa unicestwiona. I na to puste miejsce, na te place weszli teoretycy architektury wychowani w szkołach modernizmu. I dobrej wierze uczynili z naszego życia przedpiekle. Choć znajdą się pewnie tacy, którzy wierzą, że to raj.
Mamy teraz tę głodówkę przeciwko ograniczeniom lekcji historii, choć powinna być to głodówka wymierzona w całą reformę szkolnictwa i trwająca już od dawna. Tu jednak chodzi o historię i Kraków, w którym ta historia została napisana i który historię ojczystą sformatował w wieku XIX i na początku XX wprowadzając do niej tyle kłamstw i przeinaczeń, że po prostu brakuje słów. I ten Kraków teraz zaczyna się bronić przed reformą, ale robi to bardzo wybiórczo. Ja oczywiście wierzę w szczerość intencji głodujących. Uważam jednak, że miast bronić lekcji historii trzeba je napisać od nowa. Od nowa i do tego poza Krakowem, który skażony jest kilkoma grzechami poważnymi, że wymienię tu choćby opowieść o biskupie Stanisławie ze Szczepanowa ogłoszonym zdrajcą przez krakowskiego historyka Tadeusza Wojciechowskiego w roku 1904. Można by wymieniać jeszcze inne kwestie, można by poruszyć sprawę współtworzenia przez Kraków historii pisanej w komunizmie. I teraz ten Kraków broni swoich dokonań na polu badań historycznych właśnie i broni szkolnictwa polskiego przed jego zniszczeniem poprzez usunięcie z programu lekcji historii. A może trzeba w tym dostrzec szansę. Nie pierwsza to już próba manipulowania historią Polski i kto jak kto, ale krakowscy uczeni doskonale zdają sobie sprawę kto, jak i kiedy, historię przystrzygł do własnych, doraźnych potrzeb.
Może więc trzeba zasiąść do pisania na nowo polskiej historii, w taki sposób, by była nie dość, że atrakcyjna to jeszcze zawierała w sobie wszystkie te informacje, które zostały przez stulecie ostatnie zamiecione pod dywan dla dobra samych Polaków i dla dobra Polski? Nie uważacie, że to dobry pomysł? Kiedy się ludziom bowiem w Polszcze czegoś zabrania oni natychmiast rzucają się na to łapczywie. Może więc miast głodować napiszcie książkę panowie. Jedną, drugą, a potem trzecią. Napiszcie ją tak, by czytelnicy chcieli ją czytać przed snem i by nie zanudziła ich ona na śmierć. I nie przejmujcie się przy tym tymi swoimi krakowskimi hierarchiami, bo one są naprawdę nieważne. I to nie tylko w skali kraju, ale nawet w skali powiatu takiego jak Myślenice.
Może po prostu zbuntujcie się przeciwko temu tak jak potraficie najlepiej – poprzez atrakcyjny tekst. Może warto do tego wciągnąć studentów? Ja nie wiem. Wiem, że jak napisałem książkę „Baśń jak niedźwiedź” to odebrałem mnóstwo listów pochwalnych i mnóstwo gratulacji. Rynek na takie rzeczy jest bardzo duży i chłonny. Ile osób może zarobić na sprzedaży zubożonych podręczników historii i jakie lobby oni utworzą? Nędzne i łatwe do zmanipulowania. Pracownicy naukowi powinni stworzyć większe, silniejsze i skuteczniejsze. I z tej pozycji wystartować do rozprawy z tymi co chcą nas pozbawić historii. Nie widzę tutaj innego wyjścia.
Głodówka zostanie rozprowadzona przez media i zwinięta kiedy tylko przestanie być potrzebna tym mediom. Żyjemy w świecie manipulacji, siłę mają jedynie te organizacje, które działają z cienia, ludzie zaś wystawiający się na widok publiczny w dodatku w kościele dają sygnał wprost, że są słabi i łatwo nimi manipulować. I nie ma tu żadnego znaczenia ile osób przychodzi ten strajk popierać. Po prostu żadnego. Jedyną metodą jest konkurencja na rynku wydawniczym i na rynku edukacji. Jeśli nie ma lekcji historii w szkole, trzeba je organizować poza szkołą. To oczywiście jest kłopot, bo każdy wie jak nudne i beznadziejne były te lekcje w szkole. I każdy zdaje sobie sprawę, że po cichu wielu rodziców popiera tę decyzję o likwidacji. Bo dzieciaki będą się mniej nudzić. Z tym także trzeba walczyć, ale nie głodówką. Głodówka może tylko wywołać lekceważenie i uśmiech politowania. Nam zaś wszystkim zależy na triumfie, a nie na jakimś quasi męczeństwie. Tak sądzę, choć mogę się mylić. Żeby wygrać trzeba mieć plan. I ten plan jest osiągalny – inne niż dotychczas, głębsze, prawdziwe, oparte o inną metodę treści w książkach historycznych. Przecież uniwersytety mają chyba jakąś siłę? Mają czy nie mają? Musicie ją panowie pokazać. Inaczej nic z tego nie będzie. Demonstrując słabość i gotowość do poświęceń nic nie osiągnięcie.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin