modlitwa i jej owoce.doc

(44 KB) Pobierz
Ks

Ks. dr Marek Dziewiecki (Radom) - krajowy duszpasterz powołań

MODLITWA I JEJ OWOCE

 

Homilia wygłoszona na Jasnej Górze w Kaplicy Cudownego Obrazu
w niedzielę, 21.10.2001r.
w ramach Ogólnopolskiej Kongregacji Duszpasterzy Powołań

  1. Modlitwa jest spotkaniem

Dzisiejsza liturgia słowa mówi o tajemnicy modlitwy, o potrzebie modlitwy, a także o skuteczności ufnej modlitwy. Jakże obrazowo mówi nam o tym dzisiejsze pierwsze czytanie biblijne. Dopóki Mojżesz trzyma wzniesione na modlitwie ręce, dopóty wojska narodu wybranego mają przewagę nad wrogiem (por. Wyj 17, 8-13). W Ewangelii Chrystus zapewnia nas, że Bóg z pewnością weźmie w obronę tych, którzy dniem i nocą wołają do Niego (por. Łk 18, 7). Zbawiciel stawia nam jednak konkretne pytanie: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8). Bez wiary bowiem nie sposób się modlić.

Warto postawić sobie dzisiaj pytanie: Czym jest modlitwa? Na czym polega modlitwa oparta na dojrzałej wierze?

Gdy pytamy o to dzieci, to one zwykle odpowiadają, że modlitwa jest rozmową z Bogiem. To prawda. Ale dojrzała modlitwa to coś więcej niż tylko rozmowa. To coś więcej niż wsłuchiwanie się w głos Boży i odpowiadanie na ten głos. Modlitwa jest przede wszystkim spotkaniem. A każde spotkanie – także to między ludźmi – to coś więcej, znacznie więcej niż wypowiadane słowa. Spotkanie z kimś drugim angażuje całego człowieka i w jakimś stopniu przemienia całego człowieka. Im ważniejsza jest dla nas osoba, z którą się spotykamy, tym większe znaczenie ma to spotkanie, tym bardziej na nas oddziałuje i tym mocniej nas przemienia.

Nie każde spotkanie nazywamy modlitwą. Słowo to rezerwujemy do określenia najbardziej niezwykłego spotkania, do jakiego zdolny jest człowiek: do spotkania z Bogiem i Stwórcą. Modlitwa to niezwykłe spotkanie z Tym, który mnie stworzył, który mnie zna od wnętrza i który mnie nieodwołalnie kocha. Modlitwa to spotkanie z Tym, któremu ufam bardziej niż ludziom, a nawet bardziej niż samemu sobie: niż mojemu ciału, moim emocjom, moim subiektywnym przekonaniom. Jeśli tak nie jest, to modlitwa staje się jedynie magicznym działaniem, albo pustym gestem czy rytuałem. Od kogo możemy uczyć się takiej modlitwy, która staje się rzeczywistym i owocnym spotkaniem? Ku naszemu zdumieniu takiej modlitwy uczy nas sam Bóg.

  1. Ogrójec – szkoła modlitwy

Chrystus nas zaskakuje na kartach Ewangelii swoją osobistą modlitwą. My, ludzie tej ziemi skłonni jesteśmy uważać, że modlitwa potrzebna jest jedynie człowiekowi, ale nie Bogu. Zapominamy, że Bóg, który jest miłością, jest jednocześnie spotkaniem, gdyż prawdziwa miłość nie może być samotna, nie może zamknąć się we własnym wnętrzu. Z tego właśnie powodu Chrystus spotyka się z Ojcem na modlitwie. Czyni to często. Regularnie. Czasem całe noce spędza na spotkaniu z Tym, który Go posłał i który w Nim ma upodobanie. Chrystus uczy nas tej podstawowej modlitwy, która pozwala nam nazywać Boga – Ojcem, a nawet Tatą. On też skierował do Boga najbardziej niezwykłą i najbardziej dramatyczną modlitwę w dziejach tej ziemi, gdy poszedł do Ogrójca, by tam – osamotniony przez ludzi - spotkać się z Tym, który nigdy Go nie opuścił. Odtąd Ogród Oliwny to dla nas najlepsza szkoła modlitwy. Przypatrzmy się raz jeszcze tamtemu nocnemu spotkaniu Syna z Ojcem.

Krok pierwszy modlitwy w Ogrójcu to wielki, dramatyczny wręcz krzyk niepokoju i lęku. Chrystus poci się krwią. Tak bardzo cierpi na samą myśl o krzyżu i straszliwym cierpieniu, które przygotowują Mu ludzie. Modlitwa Jezusa zaczyna się od bólu i sprzeciwu – nie chcę pić z tego kielicha goryczy! Jakże łatwo odnajdujemy samych siebie w owym Chrystusowym zawołaniu do Boga: oddal ode mnie ten kielich goryczy. Często także nasza modlitwa jest związana z podobnym krzykiem: nie chcę tego cierpienia, nie chcę tej trudności, tych bolesnych więzi, tego ciężaru życia.

Chrystus nie zatrzymuje się jednak na pierwszym kroku. Drugi krok to pytanie o sens tego, co trudne. To odwieczne pytanie o sens cierpienia na tej ziemi. W musicalu najsłynniejszych w historii twórców tego gatunku muzycznego - Andrew Webbera i Tima Rice’a, zatytułowanym „Jesus Christ Superstar” wyeksponowany jest właśnie ten drugi krok, owo pytanie o sens cierpienia, o sens wierności Bogu. Autorzy musicalu wkładają w usta Jezusa dramatyczne pytanie: „Ojcze, pokaż mi Twoim wszechwiedzącym umysłem, że moje cierpienie ma sens, że kogoś ocali, że ktoś z mego cierpienia skorzysta. Pokaż mi to teraz, bo inaczej się wycofam.” Jest bardzo prawdopodobne, że tak właśnie rozmawiał Jezus ze swym Ojcem. I jest bardzo prawdopodobne, że Ojciec niebieski upewnił Syna o zbawczym sensie Jego cierpienia. Być może pokazał Mu wtedy twarze konkretnych ludzi, którzy dzięki krzyżowi uwierzą w Bożą miłość i przemienią swoje życie. Być może Ojciec pokazywał Jezusowi także nasze twarze i naszą wewnętrzną przemianę dzięki więzi z Ukrzyżowanym.

Ten drugi krok w spotkaniu z Bogiem, krok pytania o sens cierpienia, a także o sens woli Bożej, przychodzi nam spontanicznie. Zupełnie podobnie jak ów pierwszy krok: krok lęku, bólu i chęci ucieczki od tego, co trudne. Ale Chrystus nie poprzestaje na tych dwóch krokach. Stawia krok trzeci. Ten trzeci krok to decyzja pójścia za wolą Ojca: „Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie”. Gdy Ojciec upewnia Syna o sensie podjętego cierpienia z miłości do ludzi, to Jezus już się nie waha. Staje się natychmiast silniejszy od bólu i lęku. Decyduje się, by kochać nas do końca. By kochać nas także wtedy, gdy przybijemy Go do drzewa krzyża. Ten trzeci krok, krok zawierzenia Bogu, krok decyzji o pełnieniu Jego woli, przychodzi nam najtrudniej. Czasem całymi nocami, a nawet latami zagłuszamy głos Boży, głos Jego miłości i prawdy. Czasami bardzo długo trwamy zanurzeni w pierwszych dwóch krokach: w fazie lęku oraz w fazie natarczywych pytań, na które sami próbujemy znaleźć sobie odpowiedź, zagłuszając Bożą odpowiedź. Dojrzale modlić się do dojść z Chrystusem aż do tego punktu: do decyzji, by pełnić wolę Bożą, by pójść drogą błogosławieństwa. Bo dźwiganie krzyża i cierpienie – jeśli jest ceną za dojrzałą miłość i za wierność Bożym przykazaniom – jest zawsze drogą błogosławieństwa.

  1. Owoce modlitwy

Naszym zadaniem jest zapisanie się do szkoły Chrystusowej modlitwy, by tak jak Jezus spotykać się z Bogiem Ojcem i by z ufnością postępować według Jego woli, którą On objawił nam najpełniej w czynach i słowach swego Syna i którą nie przestaje nam objawiać w naszym sercu i sumieniu. Gdy nasza modlitwa staje się podobna do tamtej modlitwy z Ogrójca, to z pewnością doświadczymy jej niezwykłych owoców. Każde prawdziwe spotkanie z Bogiem przemienia nas bowiem i zaskakuje. Nigdy nie jest ono bezowocne. Doświadczył tego lotnik, a jednocześnie wielki pisarz i myśliciel francuski, autor „Małego Księcia”, Antoine de Saint-Exupery. W książce zatytułowanej „Twierdza” opisuje dzień, w którym poczuł się wyjątkowo bezradny i osamotniony. Poszedł na daleki spacer. Gdy doszedł do lasu, zatrzyma się przy wysokim drzewie, na którego szczycie siedział kruk. Pisarz zaczął się wtedy modlić i prosić Boga o to, by ów kruk odleciał. Byłby to znak, że Bóg go słyszy i że odpowiada na jego prośbę. Kruk jednak pozostał nieruchomy. Początkowo Exupery zareagował rozgoryczeniem i żalem wobec Boga. Po chwili zaczął jednak – ku własnemu zdumieniu - dziękować Bogu za to, że kruk nie odleciał. Uświadomił sobie bowiem, że gdyby ptak odleciał, to byłby to znak, który pisarz sam dałby sobie. Lecz wtedy pozostałby dalej w swojej samotności. Tymczasem on potrzebował znaku od Boga, a nie od samego siebie. Kiedy uznał tę prawdę przed Bogiem, znikło nagle jego poczucie samotności i pojawiła się niespodziewana radość.

Pierwszym darem każdego rzeczywistego spotkania z Bogiem jest zaskoczenie i ta najbardziej niezwykła, właśnie Boża radość. Ta niespodziewana radość. Spotkanie z Bogiem otwiera nam nowe horyzonty myślenia i decydowania, pozwala w nowy sposób popatrzeć na własne życie i na własną sytuację. Spotkanie z Bogiem wycisza nas, dodaje siły, podpowiada nowe, dojrzalsze sposoby radzenia sobie z naszymi obowiązkami i trudnościami. A także z naszymi niepokojami i cierpieniami. Spotykając się z Bogiem inaczej patrzymy na nasze codzienne krzyże. Rozumiemy wtedy, że te krzyże nie pochodzą od Boga., że są one konsekwencją naszej niedoskonałości oraz niedoskonałości ludzi, wśród których żyjemy. Bóg natomiast czyni nas zdolnymi do przezwyciężania tych krzyży. Na modlitwie upewniamy się, że Bo posłał swojego Syna nie po to, by nasz krzyż był dotkliwszy, lecz przeciwnie: by nasza radość była większa Po spotkaniu z Bogiem widzimy nowe, dojrzalsze możliwości zachowań, nowe sposoby przezwyciężania problemów. Stajemy się silniejsi. Zdobywamy motywację i energię, by trwać w tym, co dobre, co Boże, co szlachetne, chociaż trudne.

  1. Modlitwa a powołania i powołani

Zgromadzeni na jesiennej sesji ogólnopolskiej kongregacji duszpasterzy powołań w tym narodowym Sanktuarium Pani Jasnogórskiej postawmy sobie na koniec pytanie o związek modlitwy z powołaniami i z troską o powołania. Ten związek jest bezpośredni i potrójny. Po pierwsze, modlitwa to podstawowy sposób wypraszania u Pana żniwa nowych powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego. To zatem podstawowe narzędzie duszpasterstwa powołań i troski o powołanych. Po drugie, modlitwa to podstawowe miejsce rozpoznania powołania, którym kochający Bóg – właśnie dlatego, że kocha – obdarza człowieka. Po trzecie wreszcie, modlitwa jest podstawowym źródłem siły, by wiernie realizować powołanie do naśladowania Chrystusa, by trwać przy Nim do końca, by iść Jego drogą trudnego błogosławieństwa. A także, by owocnie towarzyszyć powołanym.

Przez pośrednictwo Pani Jasnogórskiej módlmy się o dar osobistej, żarliwej modlitwy dla wszystkich, którzy pracują w duszpasterstwie powołań, a także dla wszystkich dziewcząt i chłopców, którym Jezus proponuje drogę szczególnego naśladowania Jego miłości i prawdy.

 

Ostatnia modyfikacja: sobota, 03 listopada 2001 r.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin