Palmer Diana - Rawhide and Lace 02 - Deszczowa piosenka (Gwiazdy Romansu).pdf

(964 KB) Pobierz
Diana Palmer
Deszczowa
piosenka
Tytuł oryginału: Unlikely Lover
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ward Jessup podszedł do stołu. Najwyższa pora na kolację, pomyślał,
zacierając ręce. Jego zielone oczy lśniły niczym ciemne szmaragdy, a gęste,
kruczoczarne włosy okalały twarz o rzymskich rysach. Sylwetkę miał smukłą
i poruszał się z wrodzoną elegancją odziedziczoną po brytyjskich przodkach,
choć był na wskroś Amerykaninem z solidną domieszką krwi Czirokezów,
która zapewne była odpowiedzialna za mrukliwość, upór i uszczypliwość,
rzucające się w oczy cechy jego charakteru.
– Oho, ależ rozpiera cię duma – rzuciła kąśliwie Lillian, stawiając na
stole półmiski z wołowiną, ziemniakami i drożdżowymi bułeczkami.
– A uważasz,
że
nie mam powodu? Przecież wszystko układa się dobrze.
Nawet babcia niedługo wyjeżdża. Czyżby ci jeszcze tego nie powiedziała?
Zatrzyma się na jakiś czas u mojej siostry.
–Belinda na pewno już szaleje z radości – skomentowała z sarkazmem. –
Musisz być ze mnie naprawdę zadowolony, skoro tak szybko zareagowałeś na
moją prośbę, a raczej nieustające modlitwy.
– A mnie się zdawało,
że świetnie
się dogadujecie... – Z kpiącym
uśmieszkiem puścił do niej oko, po czym sięgnął po półmisek z plastrami
rostbefu.
– Oczywiście, pod warunkiem,
że
uwijam się jak fryga, trzymam język
za zębami i udaję,
że
kocham przygotowywać posiłki z pięciu dań.
– Niestety musisz się liczyć z tym,
że
prędzej czy później ona tu wróci.
Żaden
problem, po prostu odejdę i sprawa załatwiona. – Głos Lillian
stał się nieco szorstki. – Była tu zaledwie kilka miesięcy, a ja marzę tylko o
tym, by zostać kucharką u Wade'a.
L
T
1
R
– Uważaj, co mówisz, bo skończysz jako pomagierka niani przy jego
bliźniętach.
Lillian uśmiechnęła się, po czym zaczesała do tyłu palcami siwe włosy,
które dziwnie pasowały do garbatego nosa, długiej brody i
świdrujących,
czar-
nych oczek.
– Lubię dzieci i nie mogę pojąć, dlaczego sam się nie ożenisz i nie
zrobisz sobie własnych.
Ward uniósł w zdziwieniu idealnie wyprofilowane brwi. W ogóle cały
był jak z obrazka, dlatego na jedno skinienie mógł mieć i u swych stóp, i w
łożu
cały tabun kobiet. Jednak randkował tylko sporadycznie, a już o
sprowadzaniu przyjaciółek do domu w ogóle nie było mowy. Nigdy też
poważnie się nie zaangażował, w każdym razie od czasów Caroline, która już
prawie zaciągnęła go do ołtarza, by w ostatniej chwili zrobić w tył zwrot i
wyjść za Buda, kuzyna Warda. Może myślała,
że
skoro ma to samo nazwisko,
będzie równie wspaniały. Małżeństwo trwało jednak tylko kilka tygodni,
dopóki Bud nie odkrył,
że
Caroline interesuje tylko jedno, a mianowicie ta
część jego spadku, którą skłonny jest wydać na
śliczną żonusię.
Gdy się z nią
rozszedł, cała we
łzach
przybiegła do Warda, ale
że
przejrzał już na oczy, po
prostu wystawił ją za próg.
To był ten pierwszy, a zarazem ostatni raz, kiedy połączyło go
żywsze
uczucie z płcią piękną.
– Na litość boską, po co mi dzieci? Popatrz tylko, co się stało z Tysonem
Wade'em! Cieszył się kawalerskim
życiem,
zarabiał szybko i dużo, a gdy
tylko pobrał się z tą modelką, zaraz wszystko stracił...
– Ale potem wszystko odzyskał, i to z odsetkami! – przerwała mu z
oburzeniem Lillian. – Powiesz jeszcze jedno złe słowo o pani Erin, a poleję
cię wrzątkiem.
2
L
T
R
– No cóż... – Ward wzruszył ramionami. – Owszem, jest
ładna,
a te ich
bliźnięta...
– Przypominają Tysona, i to bardzo. Rzeczywiście się zmienił nie do
poznania, a przecież był brzydki jak noc, sam jak palec i przykry jak diabli.
Przyznaj zresztą,
że
też na tym zyskałeś, a zawdzięczasz to nie komu innemu,
jak tylko Erin. Przecież to dzięki niej pogodził się z tobą i wydzierżawił tę
działkę z ropą naftową, na której tak bardzo ci zależało.
– To prawda, walczyłem o nią od lat. Można więc
śmiało
powiedzieć,
że
miłość czyni cuda! Ale dość już ględzenia o Tysonie, bo na samą myśl o nim
dostaję gęsiej skórki. Pogadajmy o czymś innym.
– Dobrze. – Lillian oparła
łokcie
o stół, złączyła dłonie jak do modlitwy,
aż po chwili wahania powiedziała niepewnie: – Mam problem...
– Wiem, jest nim moja babcia, ale przecież mamy to już jakby z głowy.
– Większy...
– To znaczy jaki? – Widział, jak bardzo jest zatroskana.
pamiętasz,
że
Ben zmarł w zeszłym roku?
– Chodzi o najstarszą córkę mojego brata, Marianne... Pewnie
– Tak, a jego
żona
zmarła parę lat wcześniej.
– No właśnie... – Lillian smutno pokiwała głową. – Niedawno Marianne
i jej najlepsza przyjaciółka, Beth, wybrały się na wyprzedaż do centrum
handlowego i w drodze powrotnej, gdy szły przez parking, zaatakował je jakiś
bandzior. To było koszmarne przeżycie, wciąż w nich siedzi, taka głęboka
rysa na psychice – powiedziała z naciskiem, bacznie obserwując jego reakcję.
– Mam nadzieję,
że
twoja bratanica ma się już lepiej – po chwili
namysłu powiedział z wahaniem.
– Fizycznie tak, ale martwię się o stan jej psychiki.
L
T
3
R
Zgłoś jeśli naruszono regulamin