Kąkolewski Krzysztof - Umarły cmentarz.pdf

(1131 KB) Pobierz
Krzysztof Kąkolewski
UMARŁY CMENTARZ
Wstęp do studiów nad wyjaśnieniem
przyczyn i przebiegu morderstwa na Żydach
w Kielcach dnia 4 lipca 1946 roku.
Współpraca przy ankiecie Joanna Kąkolewska
1048828652.001.png
© Copyright by Wydawnictwo von borowiecky, Warszawa 1996
Wydawnictwo von borowiecky
Płocka 8/132
01 - 231 Warszawa
tel./fax 675 - 36 - 81
Dystrybucja:
Hurtownia Codex s.c.
01 - 401 Warszawa
Górczewska 97
tel.632 - 02 - 61 w. 383, 311
ISBN 83 - 904286 - 1 - X
skład i łamanie: Firma ACTIS, Egejska 6/67, Warszawa, tel. 42 - 72 – 29
druk: Drukarnia EFEKT, Lubelska 30/32, Warszawa, tel. 618 - 57 - 07
Sprawa podtytułu
Podtytuł „Wstęp do studiów nad wyjaśnieniem przyczyn i przebiegu morderstwa na
Żydach w Kielcach dn. 4.7.1946 roku” umieszczony został dlatego, że autor zdaje sobie
sprawę, iż o wydarzeniach tamtych wiemy mniej niż 50 lat temu, zaraz po ich zaistnieniu.
Za pierwszą publikację o pogromie po 35 latach utajenia można uznać artykuł
Krystyny Kersten w „Tygodniku Solidarność” z dn. 8.12.81 pod tytułem „Kielce, 4 lipca 1946
r”. Ci, którzy uważają się za badaczy pogromu - wyłączywszy Michaela Chęcińskiego
(„Poland. Comunism. Nationalism. Antysemitism”, New York 1983) i Bożeną Szajnok
(„Pogrom kielecki, znaki zapytania”), uważają sprawę za wyjaśnioną przez proces
przygotowany przez UB i winnych ukaranych przez zastrzelenie.
Pionierską pracę wykonał reportażysta Jerzy Sławomir Mac w szkicu „Kto to zrobił”,
zamieszczonym w listopadowym numerze białostockiego pisma „Kontrasty” w 1986 roku.
Wadą jego tekstu jest, że mimo dotarcia do wielu osób - być może dlatego, że jego publikacja
zależała od decyzji cenzury - materiał tam zebrany nie jest spójny z wnioskami, które nie
odbiegają od nakazanych przez propagandę, a współwinnych pogromu autor dopuszcza do
głosu jako świadków, nie przepytując ich na najważniejsze okoliczności.
Po pięćdziesięciu latach postkomunistyczne władze w Warszawie wracają do wersji
ogłoszonej przez propagandę PPR, a przygotowanej przez NKWD i UB. Święci się
pięćdziesiątą rocznicę zbrodni nie wiedząc, a przede wszystkim nie chcąc wiedzieć o podłożu
zbrodni, daleko idącej zimnej obojętności na to, kto był mordercą i odebrał życie ofiarom.
Używa się zamordowanych jako swoistego taranu propagandowego, czy atutu w grze, na
którą, nie wiemy czy zabici by przystali, bo chwilę przed śmiercią mieli świadomość z czyjej
ręki spotkała ich zagłada. Akcja propagandowa w sprawie pogromu kieleckiego jest
zjawiskiem towarzyszącym od dawna prowadzonym usiłowaniom, by winę za zagładę Żydów
przygotowaną i dokonaną przez niemieckich nazistów przerzucić na Polaków. Zabici w
Kielcach, w ostatnim okresie stali się „trupami przetargowymi” w sprawach własności
pożydowskiej, która została zawłaszczona przez rządy komunistyczne lub osoby przez te
rządy popierane, podobnie zresztą jak własność Polaków, która nie mieściła się w
ograniczeniach i rygorach wywłaszczeniowych.
Wstrząsające jest to, że w ciągu pięćdziesięciu lat nie przeprowadzono prawdziwego
śledztwa w sprawie pogromu, nie skazano ani nie aresztowano winnych. Jest to jakby dalszy
ciąg pogromu, trwający, a obecnie, gdy propaganda stała się nauką historii, także zaważa na
ocenie narodu polskiego.
Leszek Żebrowski zauważa w swoim referacie na temat „band pozorowanych”,
wygłoszonym na sympozjum naukowym w parafii św. Katarzyny: „Mimo upływu siedmiu
już lat od uwolnienia nauki z gorsetu ideologicznego, podczas których formalnie nie ma
przeszkód w prowadzenie swobodnych i wolnych badań, historycy w Polsce nie zrewidowali
dogłębnie ocen (...).”
Zdanie to Żebrowski poświęca bezkrytyczności i bezradności historyków dziejów
najnowszych nawet wobec takiego faktu jak liczebność GL - AL, jej domniemanych
zwycięstw a pomijanych zbrodni. A właśnie w pogromie kieleckim krzyżują się wszystkie
potworności, które przyniósł ustrój komunistyczny do Polski. Nienawiść klasową połączoną z
rasową, zanegowanie własności aż po jawny rabunek i ludobójstwo. Nie ma nikogo, kto
przeciwstawiłby się manipulowaniu zabitymi Żydami, przez różne grupy polityczne, dla
swoich celów przez pół wieku. A doszło tam do ludobójstwa, najcięższej zbrodni przeciwko
ludzkości, zmierzającej do zniszczenia całości lub części grup ludności ze względu na ich
rasę, narodowość lub religię. Negowanie ludobójczego charakteru pogromu kieleckiego przez
komunistycznych prawników i historyków w Polsce wynika z tego, iż nie mogą oni przyznać,
że akcja przeciwko Żydom miała charakter policyjno - militarny i pod pewnymi względami
podobna była do akcji (rewizji, wybiórki, selekcji, którym towarzyszyły zabijanie i rabunek),
przeprowadzonych przez niemieckie służby porządkowe i SS.
Terminologia
Używając określenia „partia” czyli KPP, WKPb, PPR lub PZPR nie będziemy mieli na
myśli partii w ogólnie przyjętym rozumieniu, wynikającym ze stosunków demokracji. Sami
komuniści (bolszewicy) twierdzili, że „nie są partią tradycyjną”, że „są partią nowego typu” -
w domyśle jakiej nigdy nie było. Będąc konsekwentni nie powinni byli nazywać siebie partią
jednak ta nazwa miała znaczenie dezinformujące i osłonowe. Partie te były szeroko
rozumianymi zmowami o utajnionych celach i sposobach działania, nawet wtedy gdy działały
jawnie, nawet wtedy gdy stały u władzy. Wtedy może były w głębszej konspiracji przed
zniewolonym społeczeństwem radzieckim, czy podbitymi narodami.
Nie będąc partią, taka partia nie mogła też być partią robotniczą. Kształtowanie się
składu osobowego tych ściśle zorganizowanych grup musi być przedmiotem osobnych badań.
Występuje tu pewna prawidłowość: partie komunistyczne składały się z trzech grup osób:
mas członkowskich, tzw. aktywu (niezawodowego) oraz aparatu (zawodowi rewolucjoniści).
Mimo sprzeczności zawartej w tym sformułowaniu, absurdalności, właśnie komuniści z
najściślejszego kręgu zarządzania partią tak siebie określili.
Na terenie Polski w latach 1944 - 45 do PPR wstępowali ludzie z najniższych nizin,
lumpenproletariat, szczególnie wiejski, do czego zachęciło ich wcielenie do sił GL - AL -
NKWD ludzi zrzeszonych w ugrupowaniach nie podległych nikomu a trudniących się
„rekwizycją” czyli rabunkiem dworów, bogatego chłopstwa, młynarzy, ukrywających się
Żydów. Także ludzie, którzy nie mieli odwagi wstąpić do AK lub którzy znajdowali się pod
jej inwigilacją z powodu niewłaściwego zachowania wobec okupantów szukali ochrony w
PPR. Aparat jednak składał się z wyszkolonych i wyspecjalizowanych osób przybyłych z
armią radziecką z Rosji lub grup partyjno - dowódczych GL - AL.
Również władze bezpieczeństwa powołane przez komunistów nie mogą być w dalszej
części rozważań traktowane jako tajna czy jawna policja zorganizowana w obronie
społeczeństwa i przeciwstawiająca się jego zagrożeniom. Przeciwnie: OGPU, NKWD,
CzeKa, UB, nie były nawet tajną policją polityczną, która chroni władzę, np. autorytarną -
zaznaczył się tu postęp w stosunku do carskiej Ochrany ale siłą terroryzującą większość
społeczeństwa, która wyniszczała fizycznie przeciwników, a także osoby uważane za
potencjalnych przeciwników.
Jak bolszewicy (komuniści) odrzucili tradycyjne środki dla osiągnięcia celów, które
nie były celami politycznymi, a były zamiarem osiągnięcia pełnej i niekontrolowanej władzy,
tak i badanie wydarzeń w których uczestniczyli, wywoływali, prowokowali komuniści i tajne
policje polityczne musi uwzględniać odmienny w stosunku do dotychczasowych dziejów
ludzkości - wyłączywszy nazizm - nowy, niespotykany sposób działania i łączący się z nim
sposób kamuflowania jego przebiegu i celów.
Zbrodnia była celowo zawikłana już przez planistów i jej wykonawców, a potem przez
tych, którzy specjalnie zaciemniali jej przebieg, przez specjalne oddziały propagandowe
powołane do ostatecznej dezinformacji na ten temat - dlatego stajemy wobec szczególnie
zawikłanych splotów zdarzeń. Niektóre z nich są dokładnie zaplanowanymi przypadkami,
inne wynikają naturalnie ze sprowokowanego przebiegu zdarzeń.
Nieprawdą jest, co twierdzi część „miękkiej” opozycji przeciw rządom ko-
munistycznym w Polsce po 1956 roku oraz związanych z nią historyków i publicystów, że
ujawnieniu prawdy stała na przeszkodzie tylko cenzura (GUKPPiW). W rzeczywistości
cenzura była wymierzona nie w pisarzy i historyków, i uderzała ich pośrednio, rykoszetem, a
wymierzona była w poddane komunistom społeczeństwo, by uczynić je zdezinformowanym a
przez to posłusznym.
Znajdowała się ona tylko na samym wierzchołku, prawie widocznym, choć specjalnie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin