Dreszcze-demo-lukowska-rw2010.pdf

(1943 KB) Pobierz
980931643.003.png
JOANNA ŁUKOWSKA
DRESZCZE
Zbiór opowiadań
Wydawnictwo RW2010 Poznań 2012
Redakcja i korekta zespół RW2010
Redakcja techniczna zespół RW2010
Copyright © Joanna Łukowska 2012
Okładka Copyright © Mateo 2012
Copyright © for the Polish edition by RW2010, 2012
e-wydanie numer I
ISBN 978-83-63598-22-8
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie całości albo fragmentu – z wyjątkiem
cytatów w artykułach i recenzjach – możliwe jest tylko za zgodą wydawcy.
Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.
RW2010, os. Orła Białego 4 lok. 75, 61-251 Poznań
Dział handlowy: marketing@rw2010.pl
Zapraszamy do naszego serwisu: www.rw2010.pl
980931643.004.png
 
Joanna Łukowska: Dreszcze RW2010 Szósty zmysł
Szósty zmysł
C zemu nie spróbujesz szczęścia w Lotto albo ruletce? Miliony byś zarobił na tym
swoim darze! Nie musiałbyś pracować, uczyć się, a na pewno tłuc komunikacją
miejską! – podniecał się młody rudy mężczyzna, przekonując drugiego, o smagłej
cerze i czarnych włosach. Obaj wyglądali na studentów i czekali na autobus linii 74.
Podobnie jak ja. Nie musiałam podsłuchiwać, gadali na tyle głośno, że cały
przystanek ich słyszał. Zwłaszcza kobiety zerkały zaintrygowane.
– Pewnie, że próbowałem. Niestety, bezdusznych maszyn nie potrafię rozgryźć.
Na nie mój skromy talent nie działa... – Brunet uśmiechnął się, rozsiewając wokół
czar latynoskiego amanta. Jakaś panienka zachichotała nerwowo. – Po prostu mam
drobne przeczucia, których słucham. Na przykład obudziłem się dzisiaj z
przekonaniem, że muszę jechać na uczelnię autobusem, a nie jak zwykle tramwajem.
No i spotkałem ciebie, dłużnika, który miga się z oddaniem pożyczki...
– Dla ciebie fart, dla mnie pech... – mruknął rudzielec. – Okej, szóstki nie
wytypujesz, za dużo możliwości, przy ruletce też polegniesz... A poker?
– Tu z kolei za dużo emocji i blefu, no i po gębie można dostać za nadmiar
podejrzanego instynktu. Poza tym hazard wciąga, mąci w sercu i głowie. Więc
przestań odwlekać nieuniknione i wyskakuj z tej setki. Przecież masz...
– Skąd wiesz?! Znowu przeczucie...?
– Nie, zwykła dedukcja. Wczoraj minął termin odbierania stypendium. Ja
dostałem, ty na pewno też. Nie wierzę, że wszystko wydałeś. – Uśmiechnął się
sprytnie.
– No, już dobra, wygrałeś... – Rudy westchnął i nowiutki banknot przeszedł z
rąk do rąk. Brunet chuchnął na niego i schował do kieszeni dżinsów.
Podobał mi się. Z nim mogłoby się udać. Bystry, pewny siebie, dowcipny,
ufający przeczuciom, a przy tym dość rozsądny, by nie dać się im zwieść na
3
980931643.005.png
 
Joanna Łukowska: Dreszcze RW2010 Szósty zmysł
manowce. Szkoda, że taki przystojny i czarujący. Kobiety ciągnęły do niego jak ćmy
do światła; co jego rozleniwiało, a mnie utrudniało sprawę. Natura poskąpiła mi
koniecznych do błyskawicznego podrywu argumentów. Byłam niską szatynką,
swojską dziewczyną z zadartym nosem ozdobionym kilkoma piegami; piwnymi
oczami obserwowałam świat uważnie, z empatią, acz niepozbawioną ironii – nadto
był ten świat przewidywalny. Postanowiłam pomóc przeznaczeniu, albo mu
przeszkodzić – zależy jak na sprawę spojrzeć. Widząc nadjeżdżający autobus,
zachwiałam się, po czym artystycznie omdlałam prosto w objęcia mej ofiary. Refleks
miał, siłę też. Załapał mnie i przytrzymał mocno, nim grzmotnęłam o chodnik. Nawet
przez ubranie poczułam ciepło jego dłoni; nagły dreszcz ogarnął całe moje ciało,
sprawiając, że naprawdę zakręciło mi się w głowie. Takie fajerwerki zaraz na
wstępie? No, no, robiło się coraz ciekawiej...
– Dobrze się czujesz, dziewczyno? – spytał.
– Już, już... mi przechodzi... Kiepsko spałam... teraz jeszcze szok tlenowy...
Dzięki, gdyby nie ty, posiniaczyłabym sobie siedzenie.
– Ponętne siedzenie nota bene... – Mrugnął filuternie, dowodząc, że na dokładkę
ma bystre oko. Rudzielec niecierpliwił się, machając ponaglająco ze stopni autobusu.
– Jedź, poczekamy na następny! – odkrzyknął mój wybawca. – Zresztą... – ściszył
głos – może właśnie o ciebie chodziło w moim wieszczym przeczuciu... – Obdarzył
mnie powłóczystym spojrzeniem, a ja uśmiechnęłam się do niego z psią
wdzięcznością. Rzęsami nie trzepotałam, bo co za dużo, to nie zdrowo.
Usiedliśmy na ławeczce. Słoneczko przygrzewało nieśmiało, rześkie powietrze
skłaniało wróble do świergotliwych przekomarzanek wśród gałęzi forsycji. Cofnęłam
się na tyle głęboko, by oprzeć się plecami o wiatę. Moje stopy nie dotykały ziemi;
dyndałam nimi swobodnie, pozwalając myślom błądzić wokół autobusu, który
właśnie odjechał... Mijał skrzyżowanie, raz, dwa, trzy... Ostry sygnał klaksonu,
4
980931643.001.png
 
Joanna Łukowska: Dreszcze RW2010 Szósty zmysł
potem pisk opon i metaliczny trzask wdarły się w wiosenny, łagodny poranek
nieprzyjemnym dysonansem.
– Hm, znowu wypadek, trzeci w tym miesiącu, raczej nic się poważnego nie
stało – mruknęłam leniwie.
– Oby... Mój szósty zmysł milczy, ale doświadczenie podpowiada, że pewnie
znowu ktoś próbował wymusić pierwszeństwo na autobusie. Gdybyśmy do niego
wsiedli, mogłabyś sobie jednak obić ten zgrabny tyłeczek.
– Ale nie wsiedliśmy... Przypadek, przeznaczenie, intuicja? Kogo to obchodzi,
pomilczmy dla odmiany... – Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.
Fajnie się tak razem siedziało, nie czując przymusu prowadzenia durnej gadki o
niczym. Chłonęliśmy atmosferę wiosennego poranka i siebie nawzajem. Kwitnąca
forsycja pachniała zniewalająco, prawie tak jak mój towarzysz – wyczuwałam nutę
cedru, mięty i jeszcze czegoś, może rodzącej się fascynacji. Nie przywykł do
milczących kobiet, nienarzucających się z flirtem, niewypytujących o jego
intrygujący talent. Przyznaję, rzadki, ale nie taki znowu niezwykły. Osoby wrażliwe,
nieschematyczne, otwarte na świat i ludzi, dostrzegały więcej niż inni. Laski pchały
mu się w ręce, licząc na niesamowite doznania z kimś odgadującym ich myśli i
pragnienia. Pomyłka w założeniu – po prostu umiał czytać z mowy ciała. Raczej
mało skomplikowanej, biorąc pod uwagę, że głupiały od jednego jego spojrzenia i
dotknięcia. Nawet ja powinnam się pilnować. Uff, te ciarki, gdy mnie złapał i
przytrzymał... Nic dziwnego, że korzystał z okazji; był tylko facetem i uwielbiał
podziw. Ale chyba już dojrzał do związku z kimś równie oryginalnym jak on sam.
Przekonamy się wkrótce.
– Kolejny autobus jedzie – oznajmił z wyraźną niechęcią. – Do tego niestety
muszę wsiąść, bo się spóźnię na spotkanie z promotorem. Zasadniczy z niego
doktorek. Jedziesz? Dasz radę?
– Jasne! – Dziarsko wstałam z ławeczki.
5
980931643.002.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin