Lee Edward - Ludzie z bagien.pdf

(1907 KB) Pobierz
1012980825.002.png
Edward Lee
Ludzie z bagien
Tłumaczył
Maksymilian Tumidajewicz
Replika 2012
Wydanie I
1012980825.003.png
Prolog
Szorstkie dłonie rozbierały ją przed
pękniętym lustrem.
- Jesteś najdoskonalsza z nas
wszystkich - odezwał się równie
szorstki szept przy jej uchu. Oddech był
gorący, podobnie jak słowa.
Ale później do jej świadomości
wślizgnęły się inne głosy.
Tak doskonała...
Tak godna...
Tak piękna...
- Taaak... - zamruczał głos za nią.
Tak piękna... dla Niego.
Salon oświetlało jedynie kilka
krzywych świec. Widziała swoje
odbicie w lustrze, widziała w nim też
1012980825.004.png
odzianą w czerń sylwetkę Wielebnego,
który przypominał groteskowy cień.
Opadający kaptur szaty zasłaniał jego
twarz.
- Tak piękna dla Niego - wyszeptał.
Piękna, pomyślała. Tak, to prawda.
Dużo piękniejsza od pozostałych
dziewcząt. Czysta. Tak nazywali tych
nielicznych, którzy urodzili się tacy jak
ona. Czyste dziecko. Czysta
dziewczynka. Czysta kobieta. Tak
niewielu czystych się urodziło...
Duże dłonie Wielebnego zdejmowały
z niej poprzecieraną sukienkę niczym
przegniły opatrunek. Nie drgnęła. To, że
ją rozbierano, nie było dla niej niczym
nowym. Przywykła do tego oraz do
rzeczy, które zawsze następowały
1012980825.005.png
później. Teraz jej nagość jaśniała na tle
ciemnych pęknięć lustra. Eleganckie,
kobiece linie, pozbawiona skaz skóra,
długie nogi, dumnie wzniesione pełne
piersi. Włosy czarne i lśniące jak
jedwab okalały jej uderzająco piękną,
dziewczęcą twarz. Kiedyś spytała,
czemu mężczyźni z miasteczka płacili za
nią tak mało, o wiele mniej niż za inne.
- Boś czysta - powiedziano jej. - Nie
takie szkaradło, jak reszta. Aż trudno
poznać, żeś Bagnowa... Tylko po
oczach.
Nigdy tego nie rozumiała. Skoro była
ładniejsza, to powinni chyba płacić
więcej?
Ale ta noc była inna. Czuła to. Nie
było tu dziś żadnych mężczyzn z
1012980825.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin