mężczyzna który wypadł z łóżka.doc

(34 KB) Pobierz

 

MĘŻCZYZNA, KTÓRY WYPADŁ Z ŁÓŻKA (fragment książki Oliviera Sacksa „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem”, Znak i S-ka, 2008)

 

Wiele lat temu, kiedy byłem jeszcze studentem medycyny, jedna z pielęgniarek zadzwoniła do mnie i zdumiona opowiedziała mi przez telefon o nowym, przyjętym tego ranka pacjencie. Cały dzień wydawało się, że jest bardzo miłym, najzupełniej normalnym młodym człowiekiem, aż do chwili kiedy kilka minut temu obudził się z drzemki. Okazało się, że jest podniecony i zachowuje się dziwnie, zupełnie inaczej niż przedtem. W jakiś sposób zdołał wypaść z łóżka, a teraz siedzi na podłodze, awanturuje się, wydzierając się na całe gardło, i nie chce wejść z powrotem do łóżka. Czy mógłbym przyjść i zorientować się, co się dzieje?

Kiedy się tam zjawiłem, zobaczyłem pacjenta leżącego na podłodze obok łóżka i gapiącego się na jedną ze swoich nóg. Jego twarz wyrażała gniew, trwogę, zakłopotanie i rozbawienie, przede wszystkim zakłopotanie z odrobiną przerażenia. Spytałem go, czy mógłby wrócić do łóżka i czy potrzebuje pomocy, ale wydawało się, że propozycje te jeszcze bardziej go zdenerwowały i pokręcił przecząco głową. Przykucnąłem obok niego i wysłuchałem jego opowieści. Przyszedł tego ranka na jakieś badania, powiedział. Nie skarżył się na nic, ale neurolodzy, czując, że ma „leniwą" lewą nogę — tak właśnie się wyrazili

- uważali, że powinien iść do szpitala. Cały dzień czuł się dobrze, pod wieczór zasnął. Kiedy się obudził, też wszystko było w porządku, dopóki nie poruszył się w łóżku, W tej chwili znalazł tam, wyjąkał z trudem, „czyjąś nogę"    - co to za straszna rzecz -- uciętą   ludzką nogę! Był oszołomiony, zdumiony, pełen obrzydzenia — nigdy czegoś tak nieprawdopodobnego nie doświadczył, nawet nie mógłby sobie tego wyobrazić. Pomacał tę nogę ostrożnie. Była doskonale uformowana, ale „dziwna" i zimna. W tym momencie olśniło go. Zdał sobie sprawę, co się stało: to  był  żart! Dość niesmaczny, niestosowny, ale bardzo oryginalny żart! Mieliśmy właśnie wieczór sylwestrowy i wszyscy się bawili. Połowa personelu upiła się; przerzucali się dowcipami i robili sobie psikusy; zaczął się karnawał. Najwyraźniej któraś z pielęgniarek z makabrycznym poczuciem humoru wkradła się do sali, gdzie odbywają się sekcje zwłok, i zwędziła stamtąd nogę, a następnie w ramach kawału wsunęła mu pod koc, kiedy twardo spał. Poczuł wielką ulgę, gdy tak wszystko sobie wyjaśnił; jednak uważając, że żarty żartami, ale co za dużo, to niezdrowo, wyrzucił tę cholerną nogę ze swego łóżka. Ale — i tu przestał mówić tonem człowieka prowadzącego lekką, towarzyską rozmowę, zadrżał nagle i zbladł jak papier — kiedy wyrzucił ją z łóżka, sam w jakiś dziwny sposób powędrował za nią — i teraz ona jest do niego przyczepiona!

- Proszę spojrzeć! -- krzyknął ze wstrętem. — Czy widział pan kiedykolwiek coś równie okropnego, obrzydliwego? Pomyślałem sobie, że ten trup jest świeży. Ale to jest nieprawdopodobne! I w jakiś sposób — to ohydne — jest do mnie przylepiona!

Chwycił nogę z niezwykłą siłą obiema rękami i próbował oderwać od swego ciała, a kiedy to się nie udało, zaczął z wściekłością walić w nią pięściami.

- Powoli! -- powiedziałem. -- Proszę się uspokoić!

Proszę się tak nie przejmować! Nie waliłbym tak w tę nogę!

              A dlaczego nie? — spytał wojowniczo.

- Bo to jest pańska noga — odparłem. — Nie poznaje pan własnej nogi?

Gapił się na mnie wzrokiem, w którym mieszało się ogłupienie, niedowierzanie, strach i rozbawienie z dodatkiem żartobliwej podejrzliwości.

              O, doktorku! — zawołał. — Struga pan ze mnie wariata! Zmówił się pan z tą pielęgniarką. Nie powinien pan tak robić w konia pacjentów!

              Ja pana nie nabieram — zapewniłem go. —-To jest pańska własna noga.

Widział po mojej minie, że mówię absolutnie serio -i na jego twarzy pojawił się wyraz najwyższego przerażenia.

              Mówi pan, że to moja noga, doktorze? Czy nie uważa pan, że człowiek powinien poznawać swoją własną nogę?

              Absolutnie — odrzekłem. Powinien. Nie mogę sobie wyobrazić, że mógłby jej   nie poznać. Może to pan cały czas żarty sobie stroi?

-              Nie, jak Boga kocham, nie żartowałem... Człowiek powinien znać swoje własne ciało, co jest jego, a co nie jest; ale ta noga, ta   rzecz... - - znów dreszcz zgrozy — nie czuję, że jest w porządku, że jest prawdziwa; nie wygląda jak część mnie,

-              A j a k   wygląda? - - spytałem oszołomiony, w tej hwili już tak samo zdezorientowany jak on.

              Jak wygląda? — powtórzył wolno moje pytanie. - Powiem panu, jak wygląda. Nie ma na świecie czegoś równie obrzydliwego! Jak może takie coś należeć do mnie?

Nie wiem, skąd się biorą takie rzeczy... -- rzekł cicho i zamilkł. Wyglądał na przerażonego i zszokowanego.

              Proszę posłuchać — powiedziałem. — Myślę, że nie czuje się pan najlepiej. Proszę pozwolić nam przenieść się na łóżko. Ale chcę zadać panu jeszcze jedno, ostatnie pytanie. Jeśli to, ta rzecz, nie jest pana lewą nogą — (w pewnej chwili w trakcie naszej rozmowy nazwał ją „imitacją" i był zdumiony, że ktoś zadał sobie tyle trudu, by „wyprodukować kopię") -- to w takim razie, gdzie jest pańska własna noga?

Znowu zbladł — do tego stopnia, iż myślałem, że zaraz zemdleje.

— Nie wiem — odrzekł. — Nie mam pojęcia. Zniknęła. Nie ma jej. Nigdzie nie mogę jej znaleźć…

Postscriptum

Po opublikowaniu tej relacji (w A Leg to Stand On, 1984) otrzymałem list, w którym wybitny neurolog, dr Michael Kremer, pisał:

Poproszono mnie, bym zobaczył pewnego kłopotliwego pacjenta z oddziału kardiologicznego. Miał migotanie przedsionków, a wielki czop zatorowy spowodował porażenie lewostronne. Poproszono, bym go zbadał, ponieważ regularnie wypadał w nocy z łóżka, a kardiolodzy nie potrafili odkryć, jaka jest tego przyczyna. Kiedy zapytałem go, co się stało, odparł całkiem otwarcie, że gdy budzi się w nocy, zawsze odkrywa leżącą obok niego martwą, zimną, owłosioną nogę. Nie rozumie, skąd ona się tam bierze, ale nie może też tego tolerować, więc przy pomocy zdrowej ręki i nogi wypycha ją z łóżka i, naturalnie, za nią spada cala reszta jego ciała.

Był doskonałym przykładem całkowitej utraty świadomości porażonej kończyny, ale — co interesujące — nie mogłem nakłonić go, by powiedział, czyjego własna noga była z nim w łóżku, czy nie, tak bardzo zajmowała go nieprzyjemna obca noga, która tam leżała.

 

1

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin