Brown Sandra - Opowieść Teksańska 03 - Niepokorna (popr.).pdf

(1045 KB) Pobierz
Sandra Brown
NIEPOKORNA
1
Sandra Brown
NIEPOKORNA
Sandra Brown
Niepokorna
Opowieść teksańska 03
2
Sandra Brown
NIEPOKORNA
1
Jej usta były chętne i miękkie w dotyku.
Westchnęła, a potem wyszeptała:
- Wesołych Świąt.
- Wesołych Świąt, Sage.
Z uśmiechem otoczyła go ramionami i zaczęła
całować jeszcze namiętniej. A może tylko starając się,
aby tak wyglądało?
- Travis!
- Co?
- Pocałuj mnie.
- Już to zrobiłem.
- Ale pocałuj mnie tak naprawdę - rzekła i
zamruczała prowokująco. - Wiem, że jest gwiazdka, ale
możesz przecież pocałować mnie inaczej.
- Sage, proszę cię. - Młody człowiek nerwowo
zerknął w kierunku okien. W domu odbywało się
przyjęcie. - Ktoś mógłby nas zobaczyć.
Puściła go i mruknęła ze złością:
- Na litość boską, Travis, jesteś tak cholernie
3
Sandra Brown
NIEPOKORNA
poprawny! Nikt nas nie widzi. A jeśli nawet, cóż to
kogo obchodzi, że się tu pieścimy?
- Choćby moją matkę... Czy podoba ci się ta
bransoletka?
Mimo że wytrącona z równowagi, odparła
grzecznie:
- Oczywiście! Podobałaby się każdej kobiecie; jest
przepiękna. - Uniosła rękę i potrząsnęła ciężką złotą
obręczą zdobiącą nadgarstek. - To miło, że pozwoliłeś
mi otworzyć prezent już dziś.
- W ten sposób będziesz się nią mogła cieszyć
przez całe święta.
- To bardzo miłe z twojej strony. Dziękuję.
- Czuję jednak, że jesteś rozczarowana.
Sage Tyler popatrzyła na niego spoza gęstych
rzęs. Miękkim głosem wyznała:
- Myślałam, że dasz mi na gwiazdkę pierścionek
zaręczynowy...
- Nie zdążył zareagować, bo Sage mówiła dalej: -
Ale przecież nie wybraliśmy jeszcze pierścionków. Kto
wie? Może nie będę chciała nic tradycyjnego, odrzucę
konwencje i wybiorę coś całkiem nowego?
Może zamiast diamentu jakiś inny kamień?
Travis mierzył wzrokiem białe skórzane spodnie
dziewczyny. Jej sweterek podobał mu się - biała
angorka, na przodzie i ramionach przyozdobiona
błyszczącymi paciorkami. Lecz spodnie wydawały się
4
Sandra Brown
NIEPOKORNA
zbyt ryzykowne. Uśmiechnął się niepewnie.
-
Sage,
nikt
nie
posądziłby
cię
o
konwencjonalizm.
- I dzięki Bogu. - Odgarnęła na plecy
ciemnoblond czuprynę. -
Twoja matka o mało nie dostała zawału, gdy
zeszłam na dół w tych spodniach.
- Wiesz, skórzane spodnie kojarzą się jej chyba z
gwiazdami rocka i „Piekielnymi Aniołami”.
- Może powinnam była założyć jakąś pastelową
suknię z tafty?
Zmarszczył się, słysząc sarkazm w głosie
dziewczyny.
- Matka to matka. Ona i jej przyjaciele są mniej
więcej podobni.
Robią to samo, bywają w tych samych miejscach,
ubierają się w zbliżony sposób. Ona po prostu
przywykła do pewnego stylu.
- Jeśli mam być jej synową, to lepiej niech
przywyknie do mojego stylu. Mam nadzieję, że nie
spodziewa się oglądać mnie po ślubie w długich,
plisowanych spódnicach i nobliwych bucikach na
płaskim obcasie. Jedyne, co zmienię w dniu naszego
ślubu, to nazwisko. A jeśli już o tym mowa, to uważam
- kontynuowała w przypływie natchnienia - że dzień
świętego Walentego byłby w sam raz na oficjalne
zaręczyny. Lepszy niż Boże Narodzenie, bo bardziej
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin