PODZIĘKOWANIA
Jako cała planeta doświadczamy dziś czasów głębokiej, bezprecedensowej przemiany. Napisanie Świetlanej Rodziny odmieniło moje życie – niekiedy w szokująco gwałtowny sposób, chociaż zazwyczaj przemiana zakradała się powoli, z początku niedostrzegalna, lecz rozwijała się stopniowo i odmieniała moją świadomość, oraz sposób postrzegania siebie samej i otaczającego mnie świata. Twórcami Świetlanej Rodziny są Plejadianie – moi mądrzy, dowcipni, wspaniali przyjaciele, którzy ponad dziesięć lat temu podjęli ze mną współpracę. To im przede wszystkim trzeba dziękować za energię i wiedzę, jaką podzielili się w tej książce. Kim są Plejadianie? Prawdę mówiąc, nie wiem, chociaż, kimkolwiek są, pozwolili mi poznać wartość życia. Jestem im wdzięczna na wieki za ich miłość, przewodnictwo i inspirację.
Za ciężką pracę, miłość i pomoc w doprowadzeniu do wydania tej książki należy podziękować wielu ludziom. Szczególnie wdzięczna jestem mojej siostrze Karen za jej wyjątkowy wkład w moje lekcje życia; za jej oddanie zarówno w stosunku do mnie, jak i do Plejadian, jakie okazywała na przestrzeni wielu lat, a przede wszystkim za to, że przekształciła swoje własne życie. Karen, masz moją najwyższą wdzięczność, szacunek i miłość za to, że postanowiłaś być żywa, zdrowa i pomogłaś ukończyć tę książkę.
Z całego serca dziękuję Susan Draughon i Rose Bissonnette za udział w przyjmowaniu opowieści, podtrzymywanie energii i życie tą książką.
Mój redaktor w wydawnictwie Bear & Company, John Nelson, zasługuje na szczególne wyrazy uznania. Jego redakcyjna finezja, cierpliwość, determinacja i niekończące się godziny ciężkiej pracy stanowiły ważny wkład w tworzenie Świetlanej Rodziny. John, przyjmij wyrazy mojego najwyższego uznania dla twoich zdolności, jak również podziwu dla twojego osobistego zaangażowania w zachowywanie energii i przekształcanie własnego życia.
Dziękuję Barbarze i Gerry Clow za ich inspirację, wiarę i cierpliwość w stosunku do tego projektu. Dziękuję także pracownikom Bear & Company – Jody Winters w dziale reklamy, Dianie Winters w dziale praw zagranicznych; Pooterowi, Amy, Chrisowi, Karen, Robowi i Bobowi. Wszystkim w Bear; naprawdę doceniam ducha, z jakim udzieliliście mi wsparcia.
Dodatkowo dziękuję Laurel i Martinowi Carlsonom za niezbędną pomoc komputerową, Wendy Warner i Erin MacMichael za transkrypcje taśm, Sonyi Moore za korektę, Melindzie Belter i Sarze Honeycutt za projekt wnętrza książki. Urzekająca okładka jest ponownie dziełem Petera Everly, którego prace ozdabiają moje poprzednie książki.
Dziękuję ci, Peter, za liczne przeróbki! Dziękuję też za wspaniały projekt okładki Gaelyn Larrick i jej zespołowi w Lightbourne.
Na koniec składam najważniejsze wyrazy uznania i podziękowania wszystkim ludziom, którzy pomagali mi na przestrzeni lat, moim czytelnikom, a szczególnie mojej domowej grupie, która stale, z radosnym oddaniem, na nowo obmyślała rzeczywistość.
Ze strony swojej i Plejadian – owych enigmatycznych, nieuchwytnych, energetycznych istot, które nazywam przyjaciółmi – daję wam miłość i wyrazy wdzięczności za możliwość otwarcia przed wami naszego niezwykłego bufetu wiedzy. Być może was także odmieni lektura, a następnie przeżycie, Świetlanej Rodziny.
SŁOWO WSTĘPNE
Przez ponad dziesięć lat grupa wielowymiarowych istot – które nazywają siebie Plejadianami – zlewała i łączyła swoje energie z moją siostrą Barbarą, tworząc niezwykły i ujmujący związek. Wpływ energii Plejadian na życie Barbary, moje i niezliczonych innych osób, naznaczony był piętnem przemiany. Prócz tego, po sukcesie jakim okazały się dwie pierwsze książki Plejadian: Bringers ofthe Dawn: Teachings from the Pleiadians (Zwiastuni Świtu, 1996) i Earth: Pleiadian Keys to the Living Library (Ziemia Zwiastunów Świtu, 1997), Barbarę i mnie przytłaczały niekiedy lawiny otrzymywanych listów. Przez kilka lat nadeszły ich tysiące, od ludzi na całym świecie, a mnie zaskakiwała z głębi serca płynąca reakcja na nauki Plejadian. Ludzie pisali, wyrażając swoją wdzięczność: oczywiście dla Plejadian za ich nauki, i dla Barbary za odbieranie, rozpowszechnianie i przeżywanie owych nauk. Listy te ukazują, jak wielu ludzi próbuje odnaleźć sens w świecie znajdującym się pozornie na skraju obłędu. Dzieląc się z nami swoimi wizjami i snami, triumfami i zwycięstwami, troskami i lękami, wielu z nich wyrażało swoje głęboko skrywane uczucia. Mówili nam, że czują się bardziej mieszkańcami galaktyki niż ludźmi, a wielu spośród nich opowiadało o uczuciu, wiążącym ich z układem gwiezdnym, zwanym Plejadami. Ku naszemu zdumieniu bardzo wielu z nich powtarzało po wielekroć: “Wiem, że jestem członkiem Świetlanej Rodziny". Plejadianie mówią, że Świetlana Rodzina to burzyciele systemów potrzebujących odmiany, pomagający przyspieszyć upadek owych systemów. Autorzy listów tak często proklamowali swoją przynależność do Świetlanej Rodziny, że wraz z Barbarą żartowałyśmy sobie, iż kiedyś nadamy książce tytuł Świetlana Rodzina.
Wszystko dzieje się w swoim własnym czasie. Kiedy kilka lat temu ludzie zaczęli domagać się kolejnej plejadiańskiej książki, rozpoczęłyśmy rozważać pomysły na jej powstanie. W pewnym momencie byłyśmy pewne, że nowa książka będzie gotowa do wydania przed końcem 1996 roku. Tak się nie stało. Jednakże nadeszło Halloween 1996 roku, Księżyc ustawił się w znaku Raka, a Barbara i ja zaczęłyśmy napełniać energią poczęcie tej książki. W ciemności wieczoru, ze świecami, kryształami i czystymi intencjami, przeprowadziłyśmy ceremonię mającą nam pomóc przywołać energie, które wesprą nas w procesie tworzenia tego dzieła.
Najnowsza plejadiańska książka miała być odmienna od dwóch pierwszych pod tym względem, że Plejadianie przekazywali Barbarze materiał do poszczególnych rozdziałów. Jej zamiarem było przeprowadzenie w pomyślne dni, takie jak nowie i pełnie księżyca, channelingów dotyczących książki i uzyskanie od Plejadian całego materiału niezbędnego do jej powstania przed równonocą 1997 roku. Pierwsza sesja odbyła się pierwszego zimowego wieczoru w połowie stycznia, w domu Barbary. Nasze przyjaciółki Susan i Rosę miały wraz ze mną podtrzymywać częstotliwość, podczas gdy Barbara komunikowała się z Plejadianami. Kiedy Plejadianie wkroczyli w naszą rzeczywistość, byli niezwykle zadowoleni z faktu, że w końcu rozpoczął się proces powstawania książki. Na początek poprosili nas, byśmy spróbowały dotrzeć do komety Hale'a-Boppa, która w tym czasie znajdowała się w znaku Koziorożca i nie była jeszcze widoczna na naszym nocnym niebie.
Wyobraźcie sobie ogromną kopułę lub bańkę – powiedzieli – spływającą kaskadami fontannę wilgoci, przypominającą płynną esencję uzdrawiania. Jesteście skąpane w blasku słońca, a równocześnie otacza was mgiełka lub fontanna energii. Wyobraźcie sobie, że leżycie w słońcu, całkowicie odprężone, otoczone przez ową olbrzymią bańkę – kulę ruchomego, płynnego światła. Niech obraz ten trwa, podczas gdy wy skontaktujecie się z Hale'm-Boppem.
Poprosili nas, byśmy zachowały owe wyobrażenia. W ten sposób miałyśmy przesłać jakąś część nas samych do komety, jednocześnie podtrzymując otwartą częstotliwość. Pierwsze sesje poświęcone tej książce odbywały się przez całą zimę. Przy każdym spotkaniu omawiałyśmy informacje pochodzące z poprzedniej sesji, zaś Barbara wprowadzała ceremonię i uderzała w gong. Kiedy wezwałyśmy energie, Susan, Rosę i ja niezmiennie sadowiłyśmy się na sofach, podczas gdy Plejadianie snuli swoje opowieści, wprowadzając nas w kolejny rozdział tej historii.
Jeśli przypadkiem zdarzyło się wam spotkać z energią Plejadian, wiecie, że jest ona równoznaczna z przemianą. Zmiana ta polega na dostrojeniu na poziomie częstotliwości i musi dokonać się od wewnątrz. Często jest ona nieprzewidywalna.
– To w jaki sposób radzicie sobie z chaosem, stanowi test waszej zdolności do ewolucji i przemiany – powiedzieli Plejadianie. – Zmiana tworzy nowe doświadczenia i w taki właśnie sposób się uczycie.
Każda z osób zaangażowanych w początkowe stadium tworzenia tej książki stanęła przed wyzwaniem, przeżyła swój osobisty taniec z chaosem i przemianą. Mniej więcej po miesiącu od rozpoczęcia seansów poświęconych tej książce, wichry przemian uderzyły we mnie z pełną siłą. Pewnego ranka przebudziłam się i nie mogłam wstać z łóżka. Ustaliłyśmy wcześniej, że w południe tego dnia odbędzie się kolejna sesja, zatelefonowałam więc do siostry, by powiedzieć jej, że nie czuję się najlepiej. Nie była to cała prawda; czułam się tak słabo, że dosłownie nie mogłam się poruszyć. Później tego dnia Barbara, Susan i Rosę wpadły do mnie do domu, by sprawdzić jak się czuję, i dobrze zrobiły, ponieważ następne trzy dni spędziłam w łóżku, nieświadoma tego, co działo się wokół mnie. Przyjaciółki i rodzina pielęgnowały mnie, pomagając mi dojść do zdrowia, wkrótce więc poczułam, że wracają mi siły. Uświadomiłam sobie, że owo załamanie było poważnym sygnałem ostrzegawczym, gdyż prawa strona mojego ciała już kilka lat temu zaczęła powolutku słabnąć. Byłam jednak niesamowicie uparta i odsuwałam od siebie myśl o chorobie; wierzyłam, że czymkolwiek by ona nie była, poradzę sobie z nią sama. Hejże, jestem przecież duchową istotą, wierzącą w to, że stwarzam własną rzeczywistość; nie mogę więc wykreować w swoim ciele poważnej choroby.
Wierzę, że prowadzi mnie moje wyższe ja. Wkrótce po moim “załamaniu" w moim życiu pojawiła się seria synchronicznych wydarzeń. W rezultacie około wiosennej równonocy umówiłam się na tomografię komputerową. Wyniki? Guz mózgu. Przeżyłam wstrząs, nie mogłam w to uwierzyć, odmówiłam zaakceptowania faktów. “Czy to przydarza się mnie? Czy spośród wszystkich możliwości i dróg wybrałam właśnie tę?". Tego wieczoru, kiedy patrzyłam w niebo w poszukiwaniu lśnienia komety Hale'a-Boppa, zaczęło we mnie narastać poczucie akceptacji. “Wyleczę się z tego" – oznajmiłam sama sobie. I to właśnie zaczęłam robić. Zaczęłam pracować z holistycznym uzdrowicielem, mnóstwem ziołowych remediów i czymś o nazwie Fotonowy Strumień Dźwięku, oraz postanowiłam, że mój guz skurczy się w przeciągu trzech miesięcy, do czasu letniego przesilenia. Dodatkowo postanowiłam zająć się własnym ciałem emocjonalnym, poszukując w jego głębi wskazówek, które pomogą mi zrozumieć, dlaczego stworzyłam guza mózgu.
Ostatni rozdział głównej części tej pracy, rozdział dwunasty, został ukończony 22 kwietnia 1997 roku, w Dniu Ziemi, w czasie pełni księżyca. Byłyśmy w doskonałych nastrojach, a gdy Plejadianie raz jeszcze wkroczyli w naszą rzeczywistość, powiedzieli::
– Rozdział trzynasty pojawi się później, będziecie wiedziały, kiedy nadejdzie właściwa chwila, zgodzicie się na to. Puścicie do siebie nawzajem to sprytne oczko, gdy poruszą się wokół was wiatry przemian. Pojawi się właściwy czas; powstaną pewne konkluzje, doświadczycie pewnych dziwacznych, jedynych w swoim rodzaju, niewyobrażalnych wydarzeń. Zwycięstw. Jednakże teraz będziemy dalej kształtować tę opowieść. Odprężcie się.
Nasze lekcje życia objawiają się w okresach niezwykłego przyspieszenia i zmiany. Plejadianie nauczyli mnie, że często najtrudniejsze z wyzwań niosą największe możliwości, a to, czego nie chcemy doświadczać, kryje w sobie największe zwycięstwo. Pod koniec czerwca umówiłam się na kolejną tomografię komputerową oraz na rezonans magnetyczny. Wyniki pokazały, że mój guz był równie duży jak w marcu – miał wielkość baseballowej piłeczki. “O rany, włożyłam w to tyle energii, ale nie udało mi się zmniejszyć mojego guza!" – pomyślałam, kiedy powiedziano mi, jakie były wyniki badań. Przez kilka minut myślałam, że poniosłam klęskę. Jednakże szybko zrozumiałam, że cudowne uzdrowienie po prostu nie było mi pisane! Duch niósł dla mnie lekcje, których miałam doświadczyć. Gdyby dano mi wybór spomiędzy tysięcy możliwości, nie wybrałabym tych nauk.
– W porządku – powiedziałam swojemu lekarzowi. – Jeśli zechciałby pan skontaktować mnie z neurochirurgiem, o którym mi pan opowiadał, byłabym naprawdę wdzięczna.
Zanim dzień dobiegł końca, umówiłam się na operację usunięcia guza.
Stanęłam bez wątpienia w obliczu największego strachu i wyzwania mojego życia. W ciągu kilku dni moje piękne, długie włosy miały zostać zgolone, a wierzchołek czaszki otwarty. Cóż za test! Pamiętam jak Plejadianie mówili: “Kryzys jest szansą, której przeznaczeniem jest rozbicie sztywnych wzorców zachowań, uwięzionych we wnętrzu". Poddałam się i postanowiłam zmierzyć się z moją gehenną z takim wdziękiem i łatwością, na jaką tylko uda mi się zdobyć. Po drodze zdołałam odsunąć na bok swoje obawy, a moim największym sprzymierzeńcem stała się miłość. Skontaktowałam się ze wszystkimi, z którymi czułam się związana, prosząc, by przesłali mi swoją miłość i błogosławieństwa. Lękałam się zatelefonować do niektórych spośród tych ludzi, jednakże zrobiłam to i później czułam się wspaniale. Otworzyłam się na częstotliwość miłości, a w odpowiedzi otrzymałam zdumiewający przypływ tego uczucia ze strony mojej rodziny, przyjaciół, starych znajomych, lekarzy, pielęgniarek i sąsiadów – od wszystkich. Stanęłam przed swoim wyzwaniem uzbrojona w miłość i wyszłam cała z pięciogodzinnej operacji.
Pooperacyjny proces powrotu do zdrowia dał mi możność odkrycia, zrozumienia i przekształcenia niektórych wzorców zachowań, które mnie więziły. Teraz, w czternaście miesięcy po “uniesieniu czaszki", jak nazywają to Plejadianie, wyglądam i czuję się jak inna osoba. Tak, naprawdę, niekiedy trzeba nami potrząsnąć aż do jądra naszej istoty, abyśmy mogli się zmienić.
Dzieląc się z wami moją historią – moimi lekcjami życia – wierzę, że kiedy wichry przemian nadadzą waszemu istnieniu intensywności, przystaniecie i przypomnicie sobie o tym, iż wszystko, co może wam zaoferować to życie, jest lekcją. Z zapałem grajcie w grę życia i pamiętajcie, proszę, o tym, by wybierać miłość, oraz przemieniać wszystkie spotkania w lekcje, będące szansą miłości.
Dziękuję serdecznie mojej siostrze Barbarze oraz Plejadianom za ich miłość, wsparcie i przyjaźń.
Karen Marciniak wrzesień 1998
O AUTORCE
Plejadianie są zespołem istot pozaziemskich pochodzących z gwiezdnego układu Plejad. Przemawiają za pośrednictwem Barbary Marciniak od 18 maja 1988 roku.
Nauki Plejadian można porównać z naukami szamanizmu, starożytnego zbioru świadomości, będącego pośrednikiem pomiędzy obszarem fizycznym a duchowym, i prowadzącego ludzi do odkrycia samych siebie w świecie paradoksów, zmieniających się wzorców i duchowości.
Barbara Marciniak jest znanym na całym świecie medium channelingowym, wydawcą i autorką z Północnej Karoliny. Pierwsze przekazy odebrała w maju 1988 roku w Atenach, pod koniec trzytygodniowej podróży przez starożytny Egipt i Grecje. Podczas tej podróży, Barbara zapragnęła ponownie odwiedzić w tym życiu świątynie i miejsca mocy – Wielką Piramidę w Gizie, świątynie wzdłuż Nilu, Akropol w Atenach i Delfy.
Od tego czasu Barbara prowadziła sesje grupowe i warsztaty w całych Stanach Zjednoczonych, oraz pomagała w organizowaniu wycieczek do świętych miejsc mocy w Wielkie Brytanii, Peru, Boliwii, Meksyku, Egipcie, Grecji, na Bali i w Australii. Uważa, że same te miejsca stanowią połączenie z wirami energii, zawierającymi wiedzę wyższej jaźni, wyższej idei głoszącej, iż Ziemia dąży obecnie do ponownego stworzenia. Jej podróże, studia astrologiczne i życie wypełnione alternatywną, wolną myślą, pozwalają jej łatwiej wnikać i pojmować przekazywany przez nią materiał medialny.
Barbara uważa, że jej doświadczenia z Plejadianami są darem o bezcennej wartości, możliwością osobistej, globalnej i kosmicznej transformacji. Jest za to niezmiernie wdzięczna.
Barbara Marciniak jest autorką książek Zwiastuni Świtu i Ziemia Zwiastunów Świtu.
Aby uzyskać informacje o taśmach magnetofonowych, transkrypcjach i kwartalniku “The Pleiadian Times", prosimy przesłać kopertę ze znaczkiem pocztowym (lub międzynarodowym odcinkiem pocztowym) pod adresem:
Bold Connections
P.O. Box 782 Apex, NC 2750
WSTĘP PLEJADIAN
Pozdrawiamy was, drodzy przyjaciele. Wielką przyjemność sprawia nam możność ponownego uczestniczenia w waszej rzeczywistości, w chwilowej, wspólnej z wami podróży po drodze prowadzącej do przygody i odkrycia samych siebie. “W jakiej podróży?" – spytacie, gdyż może się wam wydawać, że krążycie w zamkniętych kręgach, a idea wielkiej przygody w waszym życiu jest snem dalekim od codziennego dogmatu, oraz bezustannych ciężarów, jakim stawiacie czoło. Tym niemniej pozwólcie nam towarzyszyć sobie przez pewien czas, w charakterze kompanów chcących ubarwić i ożywić waszą wędrówkę. Wskażemy wam po drodze rozmaite miejsca i symbole.
Jesteśmy wspaniałymi bajarzami, a przynajmniej tak nam mówiono. My także poruszaliśmy się w pozornie nieskończonych kręgach, mamy więc ze sobą wiele wspólnego. Nasze przeznaczenie jest takie samo jak wasze, gdyż jesteśmy wami w innej wersji i formie rzeczywistości, równie głęboko zakorzenionymi i uwięzionymi jak wy – w waszym mniemaniu – jesteście. Cóż to za paradoks? I kim jesteśmy naprawdę my, głoszący się waszymi krewniakami? Dlaczego pragniemy towarzyszyć wam w podróży? No cóż, sami musicie odpowiedzieć sobie na te pytania.
Opowiadamy wielkie historie i rozkoszujemy się oszałamiająco lekceważącym poczuciem humoru, a wszystko to z zamiarem jak najpełniejszego zrozumienia pewnych spraw, we wszystkich ich aspektach. Pragniemy pojąć sens istnienia, zbierając wielowymiarowe kawałki układanki w formę i kształt, który obejmuje nieopisane i nierozpoznane społeczności. Już słyszymy wasze pytania: “Czy kawałki układanki mogą być wielowymiarowe i co to w ogóle oznacza?". Gwarantujemy, że będziecie mieli znacznie więcej pytań zanim ta podróż dobiegnie końca.
Czy możemy więc przyłączyć się do was i, zaproszeni, wkroczyć w waszą rzeczywistość? Gdyż to przez wasze skinienie i za waszym pozwoleniem stajemy się częścią waszego życia. Zanim odpowiecie, wczujcie się w głębię swojego ja. Poszukajcie we wnętrzu odpowiedzi, gdyż zaproszenie nas do waszej rzeczywistości jako przyjaciół i towarzyszy z pewnością popłacze i zmieni wasze życie, a być może niektórzy z was są zupełnie zadowoleni z tego, gdzie się znajdują. Być może nie jesteście naprawdę zainteresowani wielowymiarowymi rzeczywistościami i postrzegacie takie idee jako niewyraźne pojęcia i okruchy bezpodstawnej fikcji, rozbijające logikę, którą tak bardzo staraliście się osiągnąć. Jeśli tak właśnie jest, być może powinniście się teraz zatrzymać i odłożyć na bok naszą opowieść. Być może spotkamy się znowu, w innym czasie i miejscu. Jeśli jednak pobudziliśmy waszą ciekawość i chcecie kontynuować, niech tak będzie.
Najlepiej jest rozpocząć od prawdy. Prawdę mówiąc -jeśli w ogóle istnieje coś takiego – najlepiej jest także zakończyć z prawdą. “A co z środkiem, co z tym, co znajduje się po drodze?" – spytacie. No cóż, prawda ma zasadnicze znaczenie w całej podróży; paradoksalnie jednak jest ona zależna od waszego punktu widzenia. Pamiętajcie o tym. A więc, jesteśmy teraz podróżnikami w czasie, jest to najlepszy sposób, by nas opisać. Nazywamy siebie Plejadianami, chociaż odpowiadamy wielu imionom i postaciom. Jesteśmy równie realni, jak wy – w waszym wyobrażeniu – jesteście. Kiedy was spotykamy, spotykamy samych siebie, umiejscowionych w pewnej cząstce czasu, osadzonej, jak wierzycie, w stałym, fizycznym, trójwymiarowym świecie. Fascynujecie nas, a być może pod koniec naszych podróży i opowieści, wy również poczujecie fascynację samymi sobą. Teraz zaś zaczyna się opowieść.
ROZDZIAŁ PIERWSZY: RZECZYWISTOŚĆ JEST ZWIERCIADŁEM
Jeśli spojrzeć na to z naszego punktu widzenia, jesteśmy bajarzami. Raduje nas możność wkroczenia w waszą rzeczywistość, niezależnie od tego, czy słyszycie nasz głos, odczytujecie słowa, czy też jesteście tak precyzyjnie dostrojeni, że wsłuchując się w ciszę letniego popołudnia słyszycie nasze szepty, echa, głosy niesione lekkim podmuchem wiatru. W jakikolwiek sposób się z nami stykacie, ogromnie cieszymy się z tego, że przez chwilę skupiamy na sobie waszą uwagę.
Jesteśmy Plejadianami, a raczej w ten sposób nazywamy samych siebie; tym niemniej nadanie nam imienia sprawia wam, patrzącym z własnego punktu widzenia, podobną trudność, jaką nazwanie was sprawia nam – Plejadianom. Może się wam zdawać, że znacie samych siebie; macie nazwiska, adresy, a z pewnością także i numery, które was identyfikują. Być może wkrótce zostaniecie wyposażeni w mikroprocesory i zaprogramowani: przeistoczeni w hologramy, automaty, roboty. W tym właśnie kierunku zmierzacie. Czy wiecie, kim jesteście?
My stanowimy zespół świadomych i żyjących energii. Naszym domem jest niewielkie skupisko gwiazd na Niebie, znane wam pod nazwą Plejad. Owe skupisko gwiazd odegrało istotną rolę dla wielu cywilizacji rozsianych po całej waszej planecie. Niektórzy z was bywali w Plejadach, marzyli o tym, by do nich dotrzeć, lub też wspominali owe gwiazdy w swoich snach. Wielu rdzennych mieszkańców waszej planety twierdzi, że z Plejadami, jak również z innymi układami gwiezdnymi łączą ich więzy krwi, gdyż z całą pewnością nie jesteśmy jedynymi aktorami występującymi w tej opowieści.
Jesteśmy Plejadianami, a niektórzy uważają, że przypominamy was formą. Inni twierdzą, że jesteśmy krewniakami gadów, że mamy błękitną barwę, albo że należymy do zmiennokształtnych i potrafimy odmieniać własną postać. “Jak naprawdę brzmi odpowiedź?" – spytacie. No cóż, nasz dom z całą pewnością znajduje się poza waszym światem, a jednak stanowimy jego część. Jesteście z nami spokrewnieni, a my, jako wasi krewniacy, pragniemy podzielić się z wami naszą perspektywą. Jeste...
furiatto40